Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia społeczna/typ aspołeczny


kakaii

Rekomendowane odpowiedzi

Odświeżam wątek, gdyż lekarz poinformowany, że go jednak nie zlikwiduję,

zamiast zareagować z wdzięcznością zareagował z diagnozą: "fobia społeczna".

Jestem zadziwiony reakcją lekarza - miałem go za inteligentnego faceta,

ale doktorat i 3 fakultety nie czynią z niego jeszcze partnera do dyskusji dla mnie.

Dobra pożartowaliśmy...

- ale lepiej, żeby osoby z fobią społeczną miały swój aktywny wątek,

niż żeby ktoś zamiast odświeżać stare - zakładał nowy wątek, prawda?

Zatem, jeśli masz fobie społeczną to proszę wypowiedz się w TYM wątku,

lub odśwież jakiś inny wątek o fobii społecznej.

Sądząc po trollach na forum, to jednak ktoś tu ma fobie społeczną, prawda?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znajomych nie mam żadnych. Przyjaciół tym bardziej. Nigdy nie miałam. Dwa razy w życiu zaufałam drugiemu człowiekowi. Dwa razy zostałam wykorzystana. Przez ostatnie dwa lata moje kontakty z ludźmi ograniczały się do rozmów przez internet. Ale jakiś czas temu dotarło do mnie, że są one stratą czasu i że jeszcze bardziej odsuwają mnie od "prawdziwego świata". Nigdy też nie sprawiały mi przyjemności. Były jedynie sposobem na zapełnienie czasu. Dlatego zerwałam, może zbyt pochopnie(?), z garstką moich internetowych znajomych.

 

Moje problemy tak naprawdę zaczęły się pięć lat temu. A mam teraz 20 lat. W liceum z nikim nie nawiązałam bliższej znajomości. Mam na myśli takiej, która istniałaby poza murami szkoły. Moja klasa była pełna ludzi wyżej sytuowanych społecznie i o kompletnie innych zainteresowaniach niż moje (choć ja sama właściwie nie miałam żadnych). Stopniowo pogłębiały się moje kompleksy. Liceum swoją drogą wyniszczyło mnie psychicznie, bo w tamtym okresie, będąc faworyzowaną przez wychowawcę (choć w moich oczach to było raczej prześladowanie), pogrążyłam się całkowicie w nauce, wykluczając się z jakiegokolwiek życia towarzyskiego. Skutkiem tego jest przewlekła nerwica połączona z depresją i fakt, że kompletnie nie wiem na czym stoję. Celów, marzeń, czy zainteresowań nie mam praktycznie żadnych. Nie mam kompletnie planu na życie, ani wiary, że cokolwiek mogę osiągnąć. Pewnie wyda wam się głupie to, co napiszę, ale mam ogromny żal do szkoły o to, że odebrała mi "najlepsze lata życia".

Taka dygresja odnośnie szkoły, bo ta instytucja właściwie nauczyła mnie jednego: Oceny nie mają żadnego znaczenia, najważniejsze jest znaleźć taką dziedzinę, w której czujesz się dobrze i dążyć do tego, by być w niej jak najlepszym. Szkoda, że dla mnie już na to za późno.

 

Rok temu podjęłam próbę pójścia na studia. Na "przypadkowy" kierunek, taki, na jaki akurat się dostałam. Po trzech dniach uciekłam z uczelni. Zwyczajnie. Uciekłam. Jak spłoszone zwierzę. Przestraszyli mnie ludzie, perspektywa dni spędzonych na nauce, cały obraz "bycia studentem" jaki powstał w moim umyśle. Możnaby zapytać: "A czego się spodziewałam?!" Sama nie wiem. Może jakieś zmiany na lepsze? Możliwe, że dałam sobie za mało czasu...

Od roku praktycznie nie wychodzę z domu. Ale siedząc dzień w dzień w pokoju przed komputerem nie jest mi dobrze. Ostatnio zaczęłam dostrzegać, że internet mnie pochłonął, że przez ostatni rok straciłam ogromne ilości czasu i że dalej to robię i nie wiem jak się z tego wyrwać. Bezmyślne siedzenie przed komputerem stało się rutyną, pułapką. A co najgorsze, nie widzę dla siebie alternatywy. Często myślę sobie, że gdyby tylko ktoś zabrał ode mnie komputer, moje życie zaczęłoby wyglądać inaczej. Stosunkowy komfort mojego obecnego życia bez wątpienia odciąga mnie od próby poczynienia radykalnych zmian. Na nieszczęście w dzisiejszym świecie internet stał się rzeczą niezbędną ludzkiej egzystencji, a ja sama nie potrafię gospodarować czasem spędzonym przy nim.

 

Póki co, jestem jeszcze NEET ale niedługo podejdę po raz drugi do studiów. Kompletnie inny kierunek niż poprzednio. Obawy te same co rok temu. Może nawet jeszcze większe. Boję się, że znowu ucieknę, że nie podołam temu wszystkiemu. Boję się ludzi, których tam spotkam. Osób szczęśliwych, zadowolonych z życia, kontaktowych, z perspektywami... Cholernie im zazdroszczę. I ta zazdrość pozbawia mnie pewności siebie, siły, by podołać temu wyzwaniu.

 

Przepraszam, że moja wypowiedź jest tak długa i może nie skupia się wyłącznie na kwestii fobii społecznej. Ale w myśl, że "jedno wynika z drugiego" musiałam tyle napisać. Fajnie jak komuś się udało przeczytać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od roku praktycznie nie wychodzę z domu. Ale siedząc dzień w dzień w pokoju przed komputerem nie jest mi dobrze. Ostatnio zaczęłam dostrzegać, że internet mnie pochłonął, że przez ostatni rok straciłam ogromne ilości czasu i że dalej to robię i nie wiem jak się z tego wyrwać. Bezmyślne siedzenie przed komputerem stało się rutyną, pułapką. A co najgorsze, nie widzę dla siebie alternatywy. Często myślę sobie, że gdyby tylko ktoś zabrał ode mnie komputer, moje życie zaczęłoby wyglądać inaczej. Stosunkowy komfort mojego obecnego życia bez wątpienia odciąga mnie od próby poczynienia radykalnych zmian. Na nieszczęście w dzisiejszym świecie internet stał się rzeczą niezbędną ludzkiej egzystencji, a ja sama nie potrafię gospodarować czasem spędzonym przy nim.
jestem trochę w podobnej sytuacji też od roku spędzam czas głównie przed kompem wcześniej jeszcze chociaż książki mnie interesowały ale i one mi się znudziły. Też mam względny komfort życia który odciąga mnie od podejmowania koniecznych decyzji, działań a ja nie mam już 20 lat tylko sporo więcej.

 

Boję się ludzi, których tam spotkam. Osób szczęśliwych, zadowolonych z życia, kontaktowych, z perspektywami... Cholernie im zazdroszczę. I ta zazdrość pozbawia mnie pewności siebie, siły, by podołać temu wyzwaniu.
mam podobnie to wynik długiego bezczynnego siedzenia w domu zamiast korzystać z życia rozwijać się człowiek jeszcze bardziej odsuwa się od innych bo z miesiąca na miesiąc czuje się gorszy od innych. No ale może Te twoja nowe studia okażą się bardziej trafione i jakoś Ci się polepszy ja wiąże takie nadzieję z pracą której nawet specjalnie nie szukam więc u siebie kiepsko to widzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fajnie macie, że znacie przyczyny swoich problemów. Ja zachorowałem "bez powodu". Też nie wiem co by się stało, gdyby odebrano mi komputer z internetem.

A odnośnie fobii społecznej, mam tylko w małym stopniu, ale słowo fobia czy lęk nie jest mi obce. Tylko moje lęki są trochę innye, mimo to myślę że rozumiem wszystkie tu obecne "typy aspołeczne".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja już od 8 lat z domu nie wychodzę(tylko rano po zakupy)bo nie ma do kogo.niema znajomych.niema zaproszeń.niema odwiedzin.tylko od czasu do czasu przyjdzie lekarz i pielęgniarka albo jakiś zjeb z urzędu.czytałem też iż izolacja powoduje zmiany w psychice w postaci zachowań aspołecznych.niedawno dostałem zaproszenie na zlot w Sulejowie z tego forum.kiedy byłem już na miejscu to momentami nie potrafiłem ukryć paniki.skorzystałem z zaproszenie min.bo chciałem sprawdzić czy jestem tym samym człowiekiem co sprzed 8 lat towarzyskim,jeżdżącym na zloty i spotkania,przebojowym,dowcipnym,słodkim jak to mnie dawniej określali.horror...moja osobowośc została nieodwracalnie zmieniona i jak przyszło co do czego to ta zmiana była dosyć dotkliwie odczuwalna i trudno znośna.hm...pamiętam koniec drugiego dnia pobytu jakbym dostał paralizatorem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pamiętam że 2 i 3 dzień były z grubej rury.najpierw jakiś kobirt który bredzi od rzeczy i udaje kota a potem psychotyczne łabędzie.jeszcze wizyta w Częstochowie.to za dużo na raz.klaudiuszka też się nie zapomni bo był szczególny i rzucał sie w oczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

typem aspołecznym byłam raczej od dziecka, unikałam kontaktu z rówiesnikami, w szkole podstawowej nbawiłam się wiekszosci kompleksow w liceum już łatwiej, teraz mam 29 lat i analizuje znowu swoje pokichane życie, widzę tylko swoje błedy, potknięcia i takie " dzikie zachowania" jak swoje lęki itp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja to bywam aspołeczny niż jestem miałem okresy że byłem dosyć towarzyski np studia( ale nie całe), czy jakiś rok pobytu w Anglii ale od 2-3 lat a zwłaszcza ostatni rok robię się znowu antyspołeczny bo u mnie to ma związek z moją samoocena, która ostatnio jest tragiczna i boje się wyszydzenia ze strony innych. Mi pomagała zmiana towarzystwa na takie gdzie nikt mnie nie znał nie miał o mnie złego zdania i pretensji ( w moim mniemaniu) wtedy robiłem się bardziej wyluzowany ale im dłużej z kimś się znajomiłem tym bardziej siebie się wstydziłem i aspołeczność powracała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wy jesteście aspołeczni? to ja jestem aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaspołeczny :pirate:;)

 

9744 posty i żadnego ostrzeżenia.

Ktoś tak komunikatywny i niekonfliktowy nie może być aspołeczny prze 26 a.

Sądząc po archiwum masz aspołeczność na poziomie 1 a. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×