Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

tahela, tak, że mieszkam w małej miejscowości (na szczęście do Krakowa blisko). tutejsi ludzie nie lubią "obcych" . Zresztą miejscowi rówieśnicy to niestety "element" (sorry taka prawda). mieszkam tu od dziecka, a najgorsze że chodziłem tu do szkoły. nikt mnie nie lubił, itd. nie ma co się rozwodzić.

 

Nadal tu mieszkam, co najgorsze niektórych z tych ludzi widuję w pracy. Nigdzie z nikim nie chodzę bo tu nikt mnie nie zaprasza. Ciężko mi nawiązywać relacje z ludźmi po negatywnych doświadczeniach od dziecka. tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

inbvo,

znam klimat takich wiosek pod krakowskich m je jeździłam na taką na wakacje do babci na wieś i pamiętam, ze wioska to jedna duża rodzina i nowemu cięzko, ale ty tam sie wychwywałeś od małego to powinni Cię dobrze traktować w miarę jak rodzice nawet byli obcy, na pewno było Ci ciężej , ale z czasem powinienes nawiązać jakieś znajomości bawet ba takim terenie

 

-- 29 wrz 2012, 01:54 --

 

musiało być coś jeszcze jakieś specyficzne zachowanie w grupie ludzi, umiesz wymienić jakiś przyczyny , które wpłynęły na postrzeganie twojej , chodzi mi o twoje zachowania niewidłowe żebyś usiadł i pomyślałam nad tym, jak sobie to uświadomisz to będziesz wiedział z czym walczyć a zwalanie wszystkiego na innych jest wentylem , który nie rozwiązuje problemu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przeczytałaś co Ci wysłałem?

 

chodzi mi o twoje zachowania niewidłowe żebyś usiadł i pomyślałam nad tym, jak sobie to uświadomisz to będziesz wiedział z czym walczyć a zwalanie wszystkiego na innych jest wentylem , który nie rozwiązuje problemu

 

tak, umiem, ale na to co napiszę to zawsze będzie można odpowiedzieć "znowu szukasz winy w innych", kiedy to najszczersza prawda:

 

musiało być coś jeszcze jakieś specyficzne zachowanie w grupie ludzi, umiesz wymienić jakiś przyczyny , które wpłynęły na postrzeganie twojej , chodzi mi o twoje zachowania niewidłowe
moją specyficznością było to, że nie paliłem fajek i nie piłem alkoholu w gimnazjum. nie wdawałem się w bijatyki . ogólnie byłem dla nich za cienki, jak "ciota".

 

-- 29 wrz 2012, 03:19 --

 

[edit] zapomniałem o najważniejszym: o braniu narkotyków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej,

Nie wiem czy to dobry temat.. ale muszę z kimś pogadać, bo znajomi uważają, że przesadzam, za dużo narzekam (może mają rację).. i w ogóle

Mam taką sytuację..

Przychodzę po diagnozę w dręczącej mnie sytuacji.. Mam czy miałam przyjaciela/kolegę (X). Parę miesięcy temu wydawał się mną zainteresowany, ale był to w moim życiu zły czas [depresja] i nie czułam do niego niczego ponad przyjaźni. Później gdy zaczęłam dochodzić do zdrowia zainteresowałam się jego kolegą (Y), dosyć intensywnie, ale do niczego konkretnego nie doszło. Tak się złożyło, że z kolegą/przyjacielem (X) wyjechałam wtedy na parę dni. Spędziliśmy świetnie ten czas i wróciłam nie tyle zmieniając do niego podejście.. co przeszedł mi jego kolega (Y). Nie robiłam nic na siłę, trochę myślałam o moim przyjacielu (wyjechał zaraz po naszym wspólnym wyjeździe na 2msc). Czekałam co będzie jak wróci.. nie czułam zmiany podejścia, ale nie powiem.. brakowało mi go i byłam ciekawa co będzie jak wróci.

No i wrócił.. nim się zobaczyliśmy okazało się, że ma dziewczynę, z którą zdaje się kręcił już przed wyjazdem. Jak się dowiedziałam dziwnie się poczułam, ale jak ich zobaczyłam.. o boże. Udręczałam się miesiąc katując się tym, że są razem, co robią, że do mnie się nie odzywa, że znalazł sobie kogoś na całe życie.. Myślałam, że zwariuje. Dalej idzie mi tak sobie, nie umiem z nimi rozmawiać, nie umiem na nich patrzeć. Nie znoszę jego dziewczyny, każde jej słowo traktuję jako przytyk w moją stronę, pewnie z szalonym przewrażliwieniem szukam u niej złych intencji i cech.. pewnie jest fajna skoro jest z nią szczęśliwy.

Wydaje mi się, że to jakaś dziwna zazdrość czy strach przed samotnością. Może boli mnie już brak jego zainteresowania ? Nie wydaje mi się, żebym żywiła do niego jakieś uczucia, skoro wcześniej się w tym nie rozpoznałam. I takie niezdecydowanie, między X a Y, między Y a X. Ale dalej nie umiem się tym nie katować. Nie chcę być taką zazdrosną osobą, nie wiem jak to wygląda że ich unikam.. przez to tracę też innych, wspólnych znajomych. Siedzę sama w domu i płaczę nad sobą (gratulacje dla mnie). Ale z kolei jak wychodzę gdzieś gdzie oni są.. nie bawię się wcale ;/ poczucie własnej wartości leci mi w dół okropnie, wracam z bardzo złym samopoczuciem. No i nie umiem z nimi rozmawiać, jakby mi ktoś mi wyrywał serce .

Dlaczego jestem taka pokręcona? Boje się, że wróci mi depresja (a może ciągle w niej jestem w końcu to patologiczne przywiązywanie się do ludzi dookoła, dobijanie się, że o mnie nie pamiętają, nie piszą.. że mają swoje życie a ja nie.. poczucie totalnego osamotnienia)

 

-- 30 wrz 2012, 19:55 --

 

Hej,

Nie wiem czy to dobry temat.. ale muszę z kimś pogadać, bo znajomi uważają, że przesadzam, za dużo narzekam (może mają rację).. i w ogóle

Mam taką sytuację..

Przychodzę po diagnozę w dręczącej mnie sytuacji.. Mam czy miałam przyjaciela/kolegę (X). Parę miesięcy temu wydawał się mną zainteresowany, ale był to w moim życiu zły czas [depresja] i nie czułam do niego niczego ponad przyjaźni. Później gdy zaczęłam dochodzić do zdrowia zainteresowałam się jego kolegą (Y), dosyć intensywnie, ale do niczego konkretnego nie doszło. Tak się złożyło, że z kolegą/przyjacielem (X) wyjechałam wtedy na parę dni. Spędziliśmy świetnie ten czas i wróciłam nie tyle zmieniając do niego podejście.. co przeszedł mi jego kolega (Y). Nie robiłam nic na siłę, trochę myślałam o moim przyjacielu (wyjechał zaraz po naszym wspólnym wyjeździe na 2msc). Czekałam co będzie jak wróci.. nie czułam zmiany podejścia, ale nie powiem.. brakowało mi go i byłam ciekawa co będzie jak wróci.

No i wrócił.. nim się zobaczyliśmy okazało się, że ma dziewczynę, z którą zdaje się kręcił już przed wyjazdem. Jak się dowiedziałam dziwnie się poczułam, ale jak ich zobaczyłam.. o boże. Udręczałam się miesiąc katując się tym, że są razem, co robią, że do mnie się nie odzywa, że znalazł sobie kogoś na całe życie.. Myślałam, że zwariuje. Dalej idzie mi tak sobie, nie umiem z nimi rozmawiać, nie umiem na nich patrzeć. Nie znoszę jego dziewczyny, każde jej słowo traktuję jako przytyk w moją stronę, pewnie z szalonym przewrażliwieniem szukam u niej złych intencji i cech.. pewnie jest fajna skoro jest z nią szczęśliwy.

Wydaje mi się, że to jakaś dziwna zazdrość czy strach przed samotnością. Może boli mnie już brak jego zainteresowania ? Nie wydaje mi się, żebym żywiła do niego jakieś uczucia, skoro wcześniej się w tym nie rozpoznałam. I takie niezdecydowanie, między X a Y, między Y a X. Ale dalej nie umiem się tym nie katować. Nie chcę być taką zazdrosną osobą, nie wiem jak to wygląda że ich unikam.. przez to tracę też innych, wspólnych znajomych. Siedzę sama w domu i płaczę nad sobą (gratulacje dla mnie). Ale z kolei jak wychodzę gdzieś gdzie oni są.. nie bawię się wcale ;/ poczucie własnej wartości leci mi w dół okropnie, wracam z bardzo złym samopoczuciem. No i nie umiem z nimi rozmawiać, jakby mi ktoś mi wyrywał serce .

Dlaczego jestem taka pokręcona? Boje się, że wróci mi depresja (a może ciągle w niej jestem w końcu to patologiczne przywiązywanie się do ludzi dookoła, dobijanie się, że o mnie nie pamiętają, nie piszą.. że mają swoje życie a ja nie.. poczucie totalnego osamotnienia)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wydaje mi się, żebym żywiła do niego jakieś uczucia, skoro wcześniej się w tym nie rozpoznałam.
A może jednak. Ale w tym przypadku to chyba źle.

 

Tak w ogóle witamy na forum.

 

Trzeba być mocno spapranym aby nie zauważyć takich rzeczy. No ale dobra znam go 10 lat ;) Zawsze szukałam wielkiego uczucia, totalnego szaleństwa... Ale fakt, nie ma co gdybać. Może faktycznie sobie teraz wmawiam ze strachu, że jakaś "deska ratunku" odpłynęła.

Jestem złą osobą.. oj złą.

 

Witajcie, przepraszam, nie wiem czy jest tu jakiś zwyczaj przedstawienia się. O sobie napiszę tyle, że m/w 3 lata temu zaczęłam pracować nad depresją. Leczenie i terapię zaczęłam dopiero w 2011. Odstawili mi już leki, na terapię chodzę raz na 2msc. Generalnie jest OK oprócz tego nadmiernego rozemocjonowania i poczucia osamotnienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem, że to nie najlepszy czas . nie mam nawet pewności o co chodzi. teraz czuje się do niego zniechęcona i nie mam ochoty ich widzieć.

natomiast szukam pomysłu jak obsesyjnie o tym nie myśleć i nie zadręczać się jak tej gorszej, żałosnej itd. jakieś pomysły?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tahela, tak, że mieszkam w małej miejscowości (na szczęście do Krakowa blisko). tutejsi ludzie nie lubią "obcych" . Zresztą miejscowi rówieśnicy to niestety "element" (sorry taka prawda). mieszkam tu od dziecka, a najgorsze że chodziłem tu do szkoły. nikt mnie nie lubił, itd. nie ma co się rozwodzić.

 

Nadal tu mieszkam, co najgorsze niektórych z tych ludzi widuję w pracy. Nigdzie z nikim nie chodzę bo tu nikt mnie nie zaprasza. Ciężko mi nawiązywać relacje z ludźmi po negatywnych doświadczeniach od dziecka. tyle.

Dlaczego takie miejsca w ogóle istnieją?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mooncake, powiem Ci, że podobną sytuację sama miałam kilka razy. I zawsze odczuwam ból, gdy widzę, że chłopak który wcześniej długi czas potrafił starać się o mnie jest teraz szczęśliwy z inną. A ja wciąż sama. Na dodatek za każdym razem obiecuję sobie, że to się zmieni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłem dziś na rozpoczęciu roku i cóż bez rewelacji, choć stres był o wiele mniejszy niż chociażby na początku liceum. Na końcu załapałem lekką depreche - to chyba u mnie jest normalną reakcją biologiczną na zmiany. Ogólnie dzisiejszy dzień nauczył mnie, że nic samo się nie dzieje ,że czeka mnie duża pracy nad sobą.... Miałem kilka okazji do zagadania, ale oczywiście ja pizdeczka z nich nie skorzystałem. Muszę również wyjść z roli, w którą się podświadomie wcielam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłem dziś na rozpoczęciu roku i cóż bez rewelacji, choć stres był o wiele mniejszy niż chociażby na początku liceum. Na końcu załapałem lekką depreche - to chyba u mnie jest normalną reakcją biologiczną na zmiany.
Pierwszy dzień uczelni też u mnie przyczynił się do depresyjnego nastroju :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłem dziś na rozpoczęciu roku i cóż bez rewelacji, choć stres był o wiele mniejszy niż chociażby na początku liceum. Na końcu załapałem lekką depreche - to chyba u mnie jest normalną reakcją biologiczną na zmiany.
Pierwszy dzień uczelni też u mnie przyczynił się do depresyjnego nastroju :?
a u mnie nie było tak najgorzej...

 

tahela, tak, że mieszkam w małej miejscowości (na szczęście do Krakowa blisko). tutejsi ludzie nie lubią "obcych" . Zresztą miejscowi rówieśnicy to niestety "element" (sorry taka prawda). mieszkam tu od dziecka, a najgorsze że chodziłem tu do szkoły. nikt mnie nie lubił, itd. nie ma co się rozwodzić.

Nadal tu mieszkam, co najgorsze niektórych z tych ludzi widuję w pracy. Nigdzie z nikim nie chodzę bo tu nikt mnie nie zaprasza. Ciężko mi nawiązywać relacje z ludźmi po negatywnych doświadczeniach od dziecka. tyle.

Dlaczego takie miejsca w ogóle istnieją?

Po to żeby był odpowiedni odsetek statystyczny fobików społecznych i z drugiej strony elementu kryminogennego. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

inbvo, udało ci się nawiązać jakiś kontakt?

 

Ogólnie jest tak jak zwykle. Część osób poszło na studia razem ( co jest absurdalne :D ), a reszta, która nikogo nie zna jest zagubiona. Oczywiście wszyscy w grupie będą dla siebie mili na początku, a później powstaną grupki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I co opowiadaj? Poderwałeś jakąś dupę ? :D

 

Byłem dziś na rozpoczęciu roku i cóż bez rewelacji, choć stres był o wiele mniejszy niż chociażby na początku liceum. Na końcu załapałem lekką depreche - to chyba u mnie jest normalną reakcją biologiczną na zmiany.
Pierwszy dzień uczelni też u mnie przyczynił się do depresyjnego nastroju :?

Co studiujesz? ;d

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerzą mówiąc nie obchodzi mnie czy potwierdzę czyjaś opinie o facetach/ o mnie.

 

Co do studiów, staram sobie mówić, że to tylko studia, że w tych czasach to nie jest nic aż tak ważnego. Tym bardziej, że nie studiuję jakiegoś ambitnego czy przyszłościowego kierunku. Poszedłem na studia bo nie wiem co ze sobą zrobić, taka jest prawda. Jeśli będzie chujowo to sobie odpuszczę i spróbuje czegoś innego.

 

-- 01 paź 2012, 23:38 --

 

Gdybym miał znajomości i ktoś wkręciłby mnie na dobre stanowisko to bez wahania dałbym sobie spokój z dziennymi. Tak czy inaczej mam w planach coś robić oprócz studiów, uczyć się języków programowania rozwijać swoje zainteresowania itp. Z chęcią zobaczyłbym świat.

 

Jeden gościu opowiadał, że w Polsce nie dawał sobie rady i wyjechał za granicę. Z tego co mówi wynika, że jest zadowolony z własnej decyzji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mooncake, powiem Ci, że podobną sytuację sama miałam kilka razy. I zawsze odczuwam ból, gdy widzę, że chłopak który wcześniej długi czas potrafił starać się o mnie jest teraz szczęśliwy z inną. A ja wciąż sama. Na dodatek za każdym razem obiecuję sobie, że to się zmieni.

 

No właśnie i o co z tym chodzi? Zamykasz się na innych a później żałujesz, że nie dostrzegłaś w tej osobie czegoś? Nie rozumiem tego w sobie. Nigdy nie byłam w nikim zakochana i nie czułam jakiejś wielkiej pasji, chęci poświęcenia się, angażowania albo przynajmniej nigdy sobie nie zdawałam co do tego sprawy. Zawsze jest pretekst aby TO nie było takie jak powinno.

No nic, trudno. Obecnie poczułam się trochę lepiej, mam niechęć do niego, że kompletnie zapomniał i przestał się odzywać odkąd jest ona. Nie mam do niego teraz szacunku jak traktuje choćby przyjaciół. W końcu spędzaliśmy też ze sobą dużo czasu, no ale teraz ma lepsze sprawy na głowie. Trzeba żyć dalej i mieć nadzieję że spotka się kogoś fajniejszego. Nie znoszę jego dziewczyny, że jest taka piękna, cudowna i fantastyczna, ale dołowanie się wobec niej mi nie pomoże.

Spotkają mnie jeszcze dobre rzeczy w życiu, przyjdzie na mnie czas :) Jedyne co sie musi zmienić to większa otwartość na ludzi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×