Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Agr :0 Słuchaj ja też ciągle dzwoniłam na pogotowie a wcale nie trzeba było w moim przypadku.To na serio wyszło że to nerwicowe ataki .Nad tym powoli nauczyłam się panować ,po prostu mówię sobie takie zdanie : "Daj na luz , przecież czułaś się już podobnie i wtedy nic się nie stało -teraz też będzie dobrze!" I to działa..trzeba powolutku głęboko z 5 razy pooddychać (tylko nie więcej na raz bo się może w głowie zakręcić ) zająć się czymś koniecznie , porozmawiać z kimś ,zadzwonić do kogoś no ja tak sobie radzę.No i mam teraz leki to już w ogóle jest mi łatwiej panować na tymi atakami.Wiem jedno potrzebna jest pomoc psychologa i jakaś pomoc farmakologiczna o ile lekarz uważa że jest konieczna.

Na szybki puls mam krople Milocardin 15mg i biorę po 20 kropli na wodę jak mnie "bierze" .

Powolutku trzeba sobie wypracować taki schemat radzenia sobie.To polewanie zimną wodą to dobre jest a skutecznie rozładowuje jak dasz pod strumień zimnej wody obie dłonie to też po chwili ulga jest :))) życzę powodzenia i wytrwałości.A po leku jak masz się czuć że nie wiesz no wiesz to lek a nie lek tzw efekt placebo więc poczekaj na skutki. I staraj się o tym wciąż nie myśleć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak na razie historia z pogotowiem wydarzyła się na szczęście jednorazowo i mam wielką nadzieję, że to był pierwszy i ostatni raz. Bo to strasznie przykre i niekomfortowe uczucie. W sumie tak silniejsze ataki mam od ponad tygodnia, a teraz jestem na prochach więc trudno mi jakoś na razie opracować metodę, ale dzięki za rady! Zastanawia mnie tylko dlaczego ataki najczęściej zdarzają się koło godzin południowych, a wieczorami jest mi już całkiem dobrze. Ktoś miewa podobnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam;)

zaczne moze od tego ze ja tez przezylam nerwice. choruje na nia juz od 4 lat:( moje leki zaczely sie od tego ze bylam w kosciele i bym zemdlala od tego wlasnie zaczely sie moje problemy. zawsze przed szkola zle sie czulam i z tego wzgledu nie chodzilam prawie do szkoly.mam 17 lat i poszlam do technikum i wszystko sie zmienilo i ja sama tez. trzeba wierzyc ze sie uda. ja juz prawie jestem zdrowa no do kosciola nadal nie chodze bo sie boje panicznie ze zemdleje ale kilka razy udalo mi sie isc ;) jesli ktos chcial by zebym mu opowiedziala czy pomogla jak to przezwyciezyc to podaje gg i licze ze ktos sie odezwie. 9437573 ;)pozdrawiam was

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agr, to ciesz się jezeli wieczorami jest ci lepiej :) Ja kiedyś mialem tak , że wieczory były fajne, a teraz na odwrót ranki lepsze a wieczorami jazda, ale to nie ma aż takiej reguły :)

Ale macie racje wzywanie pogotowia to baaardzo niekomfortowa sytuacja :) też raz wezwałem, ach te spojrzenia... :)

monis92, witaj :)

fajnie, że nerwica daje ci już odpocząć, widzę że szkoła ci w tym jakos pomogła, ja kiedy byłem chodziłem do technikum też miałem epizodzik ale krótki przez całe wakacje się ciągnął, też jakoś szkoła mnie z tego wyrwała, ludzie, zajęcie, ale i tak zawsze maiłem porypane w gówce :)

A i do kościoła też dasz rade w końcu iść :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale macie racje wzywanie pogotowia to baaardzo niekomfortowa sytuacja :) też raz wezwałem, ach te spojrzenia... :)

No do mnie ani raz nie przyjechali. :shock: Zawsze mnie lekarze uspokajali przez telefon.

Ale w szpitalu miałam taki atak nerwicy że masakra.Krzyczałam że mam zawał że maja mnie ratować, że mi krew z nóg odpłynęła , że drętwa ręka i że się duszę..przyszła pani doktor posłuchała serce biło normalnie nic mi nie było a przestałam oddychać (tzn.Ja myślę że tylko mi się tak wydawało ) podłączyli mnie pod tlen , i dali jakąś tabletkę (podejrzewam że na uspokojenie ) niby na rozluźnienie tych płuc (bo upierałam się że się duszę ) .. pani doktor strasznie na mnie krzyczała i powtarzała SERCE bije dobrze uspokój się! -na następny dzień było mi strasznie głupio :-(((((((((((((((((((((((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to nie moge przebywać w grupie. Panicznie sie boje usiąść gdzies miedzy ludźmi. Że za mna obok mnie siedzą albo stoją. Nie moge sie wtedy na niczym skupić tylko bezustannie myśle i pojawiaja sie mdłości bóle, cały brzuch mam skurczony. Najlepiej sie czuje jak jestem w pewnej odleglosci od nich. Czuje lęk tylko do osob ktorych nie znam lub nie ufam im. Zaczęło się to w wakacje przed matura. Potem poszlam na studia i codziennie chodzilam na zajecia jakby mieli mi tam powypalać dziury w ciele. Przez kilka nieobecnosci wlasnie z powodu nerwicy nie przepuscili mnie. Teraz mi lepiej. Taka forma uśpiona. Boje sie że znowu to sie zacznie a ja dalej nie mam skutecznego sposobu na to. Czasami jak jestem wsrod ludzi to znowu mam takie mysli lekowe raz sie udaje to uspokoic, a raz musze sie z tym meczyc zeby cos doprowadzic do konca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie sprawa wygląda następująco.Juz od rana,kiedy wstaję czuję swoje ściśnięcie w klatce i nie mogę wziąć swobodnego ,głębokiego wdechu.Nieraz oprócz tego nie mam innych objawów i tak sobie zipię i ziewam cały dzien.Ale czasem jest tak że pojawia się ogromny ,niczym niewytłumaczalny lęk i poczucie zagrożenia,niepokój w klatce piersiowej,nosi mnie normalnie nie jestem w stanie usiąść ani się położyc.Nie mogę poprostu niczym się zająć,a do tego dochodzi kołatanie serca albo uczucie duszności.Nieraz też robi mi się słabo i mam uczucie że za chwilę padnę.Kiedy jestem w pracy np.przy zabiegu operacyjnym skupiam się tylko na pacjencie,albo zaczynam rozmawiać z lekarzem,żeby tylko odwrócić uwagę od swoich myśli.Robię wtedy wszystko bardzo skrupulatnie i przesadnie dokładnie,żeby tylko zająć ręce i myśli czym innym.Ostatnio kiedy dopadło mnie w oddziale,a nie miałam już naprawdę nic do zrobienia,połknęłam tranksen i zrobiłam sobie herbatę.siadłam na tyłku,jeszcze przez jakis czas telepały mi się nogi a potem poczułam że swobodnie mogę rozmawiać i nie mam tego napędu durnego w środku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej właśnie wróciłem z wycieczki do Krakowa z moją lubą byliśmy - "odstresować mnie":) i miałem cholerny atak. Gdzie?? w Wieliczce od razu jak zaczęliśmy schodzić pod ziemię poczułem, że coś się dzieje, wiadomo, ciasne pomieszczenia, głębokość, świadomość tego, że jestem w pewnym sensie uwięziony i nie mogę Sam zadecydować kiedy wyjść, "uwolnić się" wszystko to złożyło sie na atak, przykładowe warunki w końcu, nie ukrywam, że dzień wcześniej dałem z kumplami nieźle w kocioł. Od razu zażyłem 0,5 Afobamu ale zanim zaczęły działać przeżyłem prawie godzinny horror. Już byłem bliski tego, żeby się do przewodnika zgłosić aby wzywał pomoc bo wykorkuję, spocony,kłucie w klacie, nerwobóle, odruchy wymiotne, kaszle, roztrzęsiony - nerwica w przykładowej formie po prostu masakra. Zamiast chodzić za grupą i zwiedzać czaiłem się gdzieś po kątach ze swoją agonią. Mniej więcej w połowie drogi "dropsy" mi weszły i jakoś dałem radę do końca nawet się zainteresowałem co tam facet gada. Dzisiaj postanowiłem, że dalej tak być nie może, wziąłem w końcu Seroxat z którym tak długo już zwlekam, wziąłem o 15 pół tabletki póki co nie ma tragedii jestem tylko jakiś berdziej nerwowy, wiem, że trochę to potrwa zanim organizm się przyzwyczai i może być nie wesoło ale ja chcę żyć jak człowiek:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to mam straszne skoki cisnienia gdzies 160 na 110 czuje sie wtedy okropnie mam wrazenie ze zaraz dostane wylewu, czuje jakby ktos w moje cialo wlał wrzątek:(, mam dosyc tego cisnienia nie mowiac juz o dusznosci i kolataniu serca:( kiedy to wszystko sie skonczy, ciagle mierze sobie cisnienie i mam juz tego dosyc, bez cisniomierza nie wychodze z domu:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

najgorsze jest to ze mialam juz wykonany holter cisnieniowy, czyli mierza caky dzien cisnienie co 20 min a w nocy co 40 minut i pozniej wyciagaja srednia i wyszlo dobre, lekarz mowi ze zadnych lekow nie trzeba, mowi ze jak sie zdenerwuje to moge miec takie wysokie, tylko ze te najwyzsze cisnienia mialam jak wcale sie nie denerwowalam tylko gorzej czulam, nie wiem juz co mam robic :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moje ataki wygladaja podobnie do Waszych, boje sie wychodzic sama z domu :( a jazda autobusem albo tramwajem to koszmar, robi mi sie duszno, cala sie trzese, kreci mi sie w glowie :/ to jest koszmar, nie moge wysiedziec na uczelni paru minut bo dzieje sie to samo, rok temu bralam seroxat i z pol roku bylo dobrze a teraz wszystko znowu powrocilo i zaczelam brac seroxat jeszcze raz :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Ja własnie mam wszystkie te objawy o który wy piszecie tylko u mnie pierwszy taki atak był wywołany kwasem ( dla nie w tajemniczonych to taki narkotyk o nazwie LSD) Siedziałem u kumpla na antresoli i wkręciło mi się że sufit się zawali no i zaczeła się moja przygoda z tą chorbą która trwa juz 7 lat a ja wybrałem ucieczke w alkohol co pograzyło mnie jeszcze bardziej i moje życie jest w ciągłym przerazającym strachu. Czuje mrowienie w głowie tak jakby cierpła , serce nawala jakby miało wyskoczyc , ból w klatce piersiowej , ręce i nogi mam jak z waty i do tego to co jest najgorsze czyli przerażający strach który czuje w okolicach klatki piersiowej który mnie wręcz paraliżuje. Najczęsciej dopada mnie to w tramwaju albo na noc jak leze bez ruchu bądz siedze. Nie jestem wstanie nawet nigdzie pojechac bo sie boje że jak będe daleko i mnie dopadnie to nie będzie pomocy i od 7 lat siedze w krakowie i sie nie ruszam nigdzie a do tego nie mam pracy bo nie potrafie z tym pracowac a pzoatym jakbym musiał daleko dojeżdzac to już w ogóle odpada i nie da sie normalnie funkcjonowac. jestem uwieziony wsumie na swoim osiedlu i żyje w ciągłym strachu;/ Wiem że może to być flashback czyli że pewne przezycia które dotknęły kogos pod wpływem narkotyków powtarzaja sie potem. Chciałbym wiedzieć czy miał ktoś coś podobnego wywołanego narkotykami. Moja teza jest taka ze to kwas wywołał u mnie ta nerwice ale moge się mylić. Byłem raz u lekarza to mi przepisał pramolan który mi nie pomagał a drugi lekarz powiedział że załatwiam sobie wojo więc juz potem nie chodziłem do żadnego. powiedzcie mi czy według was to nerwica lękowa czy jakies inne cholerstwo. W tym ciągłym poczuciu lęku , strachu i paniki nie da się już zyc... jakas paranoja. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja teza jest taka ze to kwas wywołał u mnie ta nerwice ale moge się mylić.

Tak możesz i nawet prawdopodobnie się mylisz. Dużo już tu na forum było takich przypadków. Kwas nie wywołał u Ciebie nerwicy, lecz ją ujawnił.

Sprawdź tu, pisałem na podobny temat: http://www.forum.nerwica.com/post213648.html#p213648

 

Pozdrawiam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

piterqw, My tutaj nie jesteśmy lekarzami więc nie możemy stawiać diagnoz, aczkolwiek np według mnie masz dokładne objawy nerwicy. Czemu tak myśle, ano dlatego że ja mam dokładnie takie same objawy jak Ty a mam stwierdzoną nerwice. I dopisuje się do tego co pisali moi przedmówcy, że LSD nie wywołało u Ciebie nerwicy, ona była w Tobie a to jej pomogło wyjść z Ciebie. Czy ja wiem czy to lepiej czy gorzej ? Trudno powiedzieć. Tak przynajmniej wiesz ze ona jest i możesz świadomie z nią walczyć. U mnie w sumie przyszła kiedyś na dużym kacu i tak też już zostało do dziś. W sumie też jestem uwięziony na swoim osiedlu ... tak naprawdę jak czytałem Twój post to jakbym czytał o sobie. Moim zdaniem pewne co powinieneś zrobić to wizyta u dobrego psychiatry, bo niestety nieleczona nerwica może się pogłębiać, z leczoną można żyć a nawet ją wyleczyć :) Na koniec dodam optymistycznie że ja już raz prawie wyszedłem z nerwicy, w sumie mam ją tylko dlatego że na własne życzenie zbyt wcześnie zakończyłem leczenie. No kończę bo się rozpisałem :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja ci powiem że potej akcji z kwasem był krótki okres spokoju i wracałem ze szkoły mega skacowany tramwajem i wtedy mnie zaatakowało ale to było takie uderzenie panicznego strachu w klatce piersiowej że zerwałem się i chodziłem po tramwaju odmawiając zdrowaśki a jakby to był stary tramwaj to bym autentycznie otworzył drzwi wtrakcie jazdy i wyskoczył. No i wsumie od tego czasu już zaczeło byc tylko coraz gożej i wsumie zyje z tym 7 lat bez lekarstw poza jednym incydentem co miałem pramolan. Cieszy mnie to ze napisałeś że jak czytałeś mój post to tak jakbys osobie czytał bo przynajmniej wiem że mój przypadek nie jest jakiś odmienny. Powiem ci jeszcze tak ze teraz siedze na kacu po dwóch dniach ostrego picia i pisząc to cały czas walcze zeby mnie nie zaatakowało i wiem ze noc będzie nieprzespana bo jak sie połoze to na bank zaatakuje a to już sie staje tak silne ze cięzko nad tym kontrole trzymac wiec musze isc do lekarza bo sie wykoncze i alkohol odstawic bo wiem ze on się przyczynił w najwiekszym stopniu do postepu nerwicy u mnie. Powiedz mi tak czy odczuwałes ten taki paniczny strach w klatce piersiowej ? Bo mnie jak to dopadnie to sie normalnie robie cały jak zwaty... koszmar i paranoja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, odczuwałem strach i atak w klatce, do tego jeszcze skoki ciśnienia. Ból w okolicy serca, lub w mostku, taki jakby Ci słoń usiadł, albo kłucie - normalnie paleta różnych nerwobóli. Na to akurat biorę propranolol, świetnie mi pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kłócie w mostku dokładnie... mam to samo a od cisnienia to mam az czasami czoło mokre. ten propranolan to na cisnienie tak?;> Ojciec to ma to moze bym wziął jedną tablete tylko boje sie ze jakoś zle mi zadziała a dzisiaj na kacu to sobie moge cos wkrecic. A jakie leki jeszcze bierzesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piterqw propranolol nie jest lekiem na ciśnienie.Nie polecam stosowania leków kardiologicznych ot tak sobie.Tego typu leki powinien zlecić lekarz.A już w ogóle podejscie typu że kolega ma takie same objawy i dostał coś to i ja to wezmę jest karygodne!Mówię Ci to ja stara pielęgniarka.No może nie stara :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dokładnie zgadzam się z kasią, że nie można brać czegoś bo ktoś bierze np ja bo mam podobne objawy ale akurat kasiu propranolol ma też inne zastosowanie. Np to lek który biorą niektórzy przed wystąpieniami publicznymi, przynajmniej według mojej dr. psychiatrii :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aloha znerwicowani :)

Mam identyczny problem. Moja historia zaczęła sie 2 lata temu, gdy szlam do szkoly i co chwila mialam dodatkowe skurcze nadkomorowe :/ Mówiłam sobie 'wszystko jest ok., zaraz przejdzie' jednak nie dałam rady i wróciłam do domu. W sumie to już wczesniej w szkole mialam jakieś dziwne 'ataki' robilo mi sie goraco, bałam sie, że zemdleje-koszmar. Bałam sie wychodzić z domu, nie chodziłam do szkoły mówiąc mamie, że sie źle czuje, że sie przeziębiłam i tak mijały dni (ok. 2 tyg.) nie potrafiłam powiedzieć mamie co mi jest, myslałam, że to chore, że jestem jakims odosobnionym przypadkiem. W końcu powiedziałam przy pomocy mojego byłego chłopaka, że sie boje wychodzić z domu, że dzieje mi sie cos z sercem. Zapisałam się do kardiologa, strasznie sie bałam do niego pójśc. Lekarz zdiagnozował wypadanie wpłatka z zastawki dwudzielnej, powiedział, że to nic poważnego, że dużo ludzi ma takie coś i to nie jest groźne dla życia. Troche sie uspokoiłam, ale nadal sie bałam wyjśc z domu. Przestałam całkiem chodzic do szkoly, siedzialam w domu 3 miesiace. Miałam duzo czasu wolnego, więc godzinami przesiadywałam w necie. Zaczełam szukac choroby jaka mi dolega, w koncu znalazłam: nerwica lękowa :( sama sobie ją zdiagnozowałam i sie potwierdziło. W grudniu zapisałam sie do psychologa państwowego. Nie chciałam do niego iść i mówić mu o swojej chorobie, nie potrafiłam o tym mówić, zawsze wtedy płakałam. Oczywiście miałam różne dolegliwości pocily mi sie rece, mialam kołatania serca, mrowienie w głowie, ciagły stres i wewnetrzny lęk,czulam ze zaraz sie udusze, jakbym cos miala w gardle, ect., zaczełam mniej jeśc. Podczas całej choroby schudłam z 47 kg. do 42 kg :( cały czas leżałam w łóżku, nie mialam siły na nic. W nocy bałam sie zasnac. Czasami mialam takie chwile kiedy myslałam, że to juz koniec, że zaraz umre - straszne uczucie :( W końcu nadszedł czas kiedy musialam iśc do psychologa, pamiętam jak płakałam i błagałam mame, żeby przelozyc wizyte, bo nie dam rady wyjśc z domu. Ale w końcu ubralam sie i pojechalam z wujkiem samochodem do lekarza. Pod samym szpitalem mialam wypadek samochodowy :( poszlam do psychologa, okazalo sie, że dzisiaj go nie ma, kilkanaście metrów dalej był szpital, w którym spędziłam cały dzień na badaniach po wypadku. Na szczęście nikomu nic sie nie stało. Wróciłam do domu i po kilku dniach znowu zapisalam sie do psychologa, tym razem wizyta się udała, doktór przepisała mi proszki. Zaczełam je brac, na początku odczuwałam jakieś skutki uboczne, ale po tygodniu juz widzialam poprawe, lepiej sie czułam. Zaczełam wychodzić z domu ale bardzo żadko. Po miesiacu mialam przyjśc na kontrol niestety moja Pani psycholog odeszła i byłam przyjęta przez bardzo niemiła panią z która nie miałam ochoty rozmawiać. Kazała mi odstawić proszki, które biore i przepisała mi nowe. Nigdy wiecej do niej nie poszłam. Nadal bralam proszki, które dostałam od pierwszej psycholog. W końcu ktos mi polecił jakąś dobra prywatną psycholog. Poszłam do niej w lutym lub w marcu. Bardzo miła Pani, opowiedziałam jej o całej historii. Nie leczyła mnie prochami tylko jakimiś 'swoimi' sposobami. Było coraz lepiej, czytałam dużo książek o tej chorobie, sluchalam relaksacyjnej muzyki-interesuje się jogą, wychodziłam częściej z domu, ale nigdy sama. Cały czas brałam te same proszki, bałam sie je odstawić, że znowu sie pogorszy. Wizyty u prywatnego psychologa troche kosztowaly, ale bylo warto. W sumie okolo 8 wizyt i sama wychodzilam z domu, bylam szczesliwa, że znowu wychodze z domu, moge normalnie żyć!! W dodatku odstawilam proszki-sukces! Byłam strasznie chuda, postanowilam przytyć-udalo sie +13 kg =54kg!! :) Ten koszmar trwał 8 miesiecy (oficjalnie, a nie oficjalnie to już jakieś 7 lat:/ - wtedy nie wiedziałam, co mi dolega i ze istnieje taka choroba jak nerwica lękowa). Oczywiscie zawaliłam 3 klase :/ Przepisałam sie do zaocznej szoły, na wypadek gdyby choroba miala wrocic, poza tym w tygodniu miałam możliwość pracowac. Zaczełam rok w nowej szkole, znalazłam prace i nowych przyjaciol-lepiej być nie moglo! :) Poł roku byłam wolna od tego cholerstwa. W grudniu w pracy mialam 'atak' strasznie sie balam, krecilo mi sie w glowie, bylo mi duszno, serce sie telepało, pocily mi sie rece. Ale starałam sie o tym nie myslec, bo zwariuje. Przeszlo. Później mialam jeszcze kilka takich atakow, co pare dni. Ale po kilku dniach przechodzilo i bylo ok. W koncu wrocilo na tydzien :/ znowu nie wychodzilam z domu, znowu lęki. Przeszlo. Teraz wraca co jakis czas na tydzien-dwa, niewiem skad i dlaczego. Nie umiem sobie z tym poradzic :( Od ponad 3 tygodni nie wychodze z domu! W sobote ide do psychloga, mam nadzieje, że mi pomoże. Fajnie jest pogadac z ludzmi, ktorych dotyczy to samo. Ludzie, ktorzy tego nie przezyli nie zrozumieją nas. Wydaje im sie, że nas rozumieją, a tak nie jest. Czasami sie łudze, że to przez pogode, mam zły nastroj, kiesko sie czuje i nie chce wychodzic z domu. Czekam aż przyjdzie wiosna, mam nadzieje, że wtedy wszystko sie ułoży. Słońce daje energie i w pewnym sensie motywuje to działania :) Poza tym pomaga mi muzyka-reggae!! Dużo pozytywnych tekstów, riddimy. Kiedy tylko wstane i włącze komputer od razu puszczam moja ulubioną muzyke :) Pozytywne nastawienie do życia to podstawa!!-heh i kto kto mówi ;) Mam nadzieje, że uda Wam sie z tego wyjść :) Trzymam za Was wszystkich kciuki (no i za siebie ;)) 3majcie sie cieplutko! :)

 

Ehh ale sie rozpisałam, mam nadzieje, że chce sie Wam to czytac :P

Inaczej nie dalo rady tego opisac (krócej) ;)

 

P.S. Raaaany ponad 3 godziny zajęło mi pisanie tej historii :P Heh już was nie męcze ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×