Skocz do zawartości
Nerwica.com

butt3rfly

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia butt3rfly

  1. Cześc Wam :) Byłam dzisiaj u psychologa, nawet sie nie stresowałam, wszystko było ok., gdyby nie to 2,5 godzinne opóźnienie :| Opowiedziałam Pani psycholog całą historie, przepisała mi ParoMarck, mam nadzieje, że mi pomoże :) Dodatkowo chcę zacząć brac jakiś magnez. Ktos z was ma jakiś przetestowany, swoj ulubiony? Pogoda świetna na spacer, poprawia mi nastrój i daje nadzieje na lepsze jutro :)
  2. Gosiulka, a co sie stało kilkanaście lat temu? (jeśli można wiedzieć)
  3. Czesc :) Ja też byłam w supermarkecie z mama autobusem :) Własnie wróciłam i było nawet nieźle :)
  4. Nie no jak już makijaż zrobiłaś to jest poprawa :) Od makijażu się zaczyna A później sie wychodzi z domu, żeby pokazać innym ludziom jak ładnie w nim wyglądamy Pozdrawiam.
  5. A wiecie co?! Mi sie udało dzisiaj wyjść z domu :) W prawdzie nie sama, ale zawsze cos! Byłam na zakupach z mamą, i było dobrze :) w sklepie tylko mialam kołatania serca ale przeszlo. Jak wrócilam do domu, cieszylam sie z tego wyjscia, tak fajnie jest na dworze. Szkoda tylko, że nie każdy dzień jest taki pozytywny... A jak tam u Was? :)
  6. Hehe posta zaczełam pisac po 21 nie wiedzialam, ze to mi zajmie tyle czasu Podobnie jak Ty wczesniej bardzo duzo biegałam, uwielbiam grac w kosza i wszelkie sporty, prowadziłam aktywny tryb życia :) Ale od kiedi zaczełam miec te kołatania przestraszyłam sie, i teraz sie oszczędzam, boje sie, że z przemeczenia zemdleje Nie biegam, jak gram w kosza, to staram sie nie meczyć... Trudno tak żyć, bo kocham sport! Ale co zrobic...
  7. Mam to samo czesto zadaje sobie pytanie (lub Bogu), dlaczego ja?! Dlaczego nie moge życ normalnie?! - koszmar Mój dzisiejszy dzień... samopoczucie lepsze, może dlatego, że za oknem ładna pogoda, fajnie popatrzeć na ludzi spacerujacy swobodnie po dworzu, cieplutko, slońce swieci, aż chce sie wyjsc z domu! Ale sie nie da!! nie da rady Ciągle siedze w domu i boje sie z niego wyjsc Na szczescie w sobote ide do psychologa, mam nadzieje, ze mi pomoże. Tylko nie wiem jak do niego dotre, przecież boje sie wyjsc z domu i jeździć autobusami
  8. Aloha znerwicowani :) Mam identyczny problem. Moja historia zaczęła sie 2 lata temu, gdy szlam do szkoly i co chwila mialam dodatkowe skurcze nadkomorowe :/ Mówiłam sobie 'wszystko jest ok., zaraz przejdzie' jednak nie dałam rady i wróciłam do domu. W sumie to już wczesniej w szkole mialam jakieś dziwne 'ataki' robilo mi sie goraco, bałam sie, że zemdleje-koszmar. Bałam sie wychodzić z domu, nie chodziłam do szkoły mówiąc mamie, że sie źle czuje, że sie przeziębiłam i tak mijały dni (ok. 2 tyg.) nie potrafiłam powiedzieć mamie co mi jest, myslałam, że to chore, że jestem jakims odosobnionym przypadkiem. W końcu powiedziałam przy pomocy mojego byłego chłopaka, że sie boje wychodzić z domu, że dzieje mi sie cos z sercem. Zapisałam się do kardiologa, strasznie sie bałam do niego pójśc. Lekarz zdiagnozował wypadanie wpłatka z zastawki dwudzielnej, powiedział, że to nic poważnego, że dużo ludzi ma takie coś i to nie jest groźne dla życia. Troche sie uspokoiłam, ale nadal sie bałam wyjśc z domu. Przestałam całkiem chodzic do szkoly, siedzialam w domu 3 miesiace. Miałam duzo czasu wolnego, więc godzinami przesiadywałam w necie. Zaczełam szukac choroby jaka mi dolega, w koncu znalazłam: nerwica lękowa sama sobie ją zdiagnozowałam i sie potwierdziło. W grudniu zapisałam sie do psychologa państwowego. Nie chciałam do niego iść i mówić mu o swojej chorobie, nie potrafiłam o tym mówić, zawsze wtedy płakałam. Oczywiście miałam różne dolegliwości pocily mi sie rece, mialam kołatania serca, mrowienie w głowie, ciagły stres i wewnetrzny lęk,czulam ze zaraz sie udusze, jakbym cos miala w gardle, ect., zaczełam mniej jeśc. Podczas całej choroby schudłam z 47 kg. do 42 kg cały czas leżałam w łóżku, nie mialam siły na nic. W nocy bałam sie zasnac. Czasami mialam takie chwile kiedy myslałam, że to juz koniec, że zaraz umre - straszne uczucie W końcu nadszedł czas kiedy musialam iśc do psychologa, pamiętam jak płakałam i błagałam mame, żeby przelozyc wizyte, bo nie dam rady wyjśc z domu. Ale w końcu ubralam sie i pojechalam z wujkiem samochodem do lekarza. Pod samym szpitalem mialam wypadek samochodowy poszlam do psychologa, okazalo sie, że dzisiaj go nie ma, kilkanaście metrów dalej był szpital, w którym spędziłam cały dzień na badaniach po wypadku. Na szczęście nikomu nic sie nie stało. Wróciłam do domu i po kilku dniach znowu zapisalam sie do psychologa, tym razem wizyta się udała, doktór przepisała mi proszki. Zaczełam je brac, na początku odczuwałam jakieś skutki uboczne, ale po tygodniu juz widzialam poprawe, lepiej sie czułam. Zaczełam wychodzić z domu ale bardzo żadko. Po miesiacu mialam przyjśc na kontrol niestety moja Pani psycholog odeszła i byłam przyjęta przez bardzo niemiła panią z która nie miałam ochoty rozmawiać. Kazała mi odstawić proszki, które biore i przepisała mi nowe. Nigdy wiecej do niej nie poszłam. Nadal bralam proszki, które dostałam od pierwszej psycholog. W końcu ktos mi polecił jakąś dobra prywatną psycholog. Poszłam do niej w lutym lub w marcu. Bardzo miła Pani, opowiedziałam jej o całej historii. Nie leczyła mnie prochami tylko jakimiś 'swoimi' sposobami. Było coraz lepiej, czytałam dużo książek o tej chorobie, sluchalam relaksacyjnej muzyki-interesuje się jogą, wychodziłam częściej z domu, ale nigdy sama. Cały czas brałam te same proszki, bałam sie je odstawić, że znowu sie pogorszy. Wizyty u prywatnego psychologa troche kosztowaly, ale bylo warto. W sumie okolo 8 wizyt i sama wychodzilam z domu, bylam szczesliwa, że znowu wychodze z domu, moge normalnie żyć!! W dodatku odstawilam proszki-sukces! Byłam strasznie chuda, postanowilam przytyć-udalo sie +13 kg =54kg!! :) Ten koszmar trwał 8 miesiecy (oficjalnie, a nie oficjalnie to już jakieś 7 lat:/ - wtedy nie wiedziałam, co mi dolega i ze istnieje taka choroba jak nerwica lękowa). Oczywiscie zawaliłam 3 klase :/ Przepisałam sie do zaocznej szoły, na wypadek gdyby choroba miala wrocic, poza tym w tygodniu miałam możliwość pracowac. Zaczełam rok w nowej szkole, znalazłam prace i nowych przyjaciol-lepiej być nie moglo! :) Poł roku byłam wolna od tego cholerstwa. W grudniu w pracy mialam 'atak' strasznie sie balam, krecilo mi sie w glowie, bylo mi duszno, serce sie telepało, pocily mi sie rece. Ale starałam sie o tym nie myslec, bo zwariuje. Przeszlo. Później mialam jeszcze kilka takich atakow, co pare dni. Ale po kilku dniach przechodzilo i bylo ok. W koncu wrocilo na tydzien :/ znowu nie wychodzilam z domu, znowu lęki. Przeszlo. Teraz wraca co jakis czas na tydzien-dwa, niewiem skad i dlaczego. Nie umiem sobie z tym poradzic Od ponad 3 tygodni nie wychodze z domu! W sobote ide do psychloga, mam nadzieje, że mi pomoże. Fajnie jest pogadac z ludzmi, ktorych dotyczy to samo. Ludzie, ktorzy tego nie przezyli nie zrozumieją nas. Wydaje im sie, że nas rozumieją, a tak nie jest. Czasami sie łudze, że to przez pogode, mam zły nastroj, kiesko sie czuje i nie chce wychodzic z domu. Czekam aż przyjdzie wiosna, mam nadzieje, że wtedy wszystko sie ułoży. Słońce daje energie i w pewnym sensie motywuje to działania :) Poza tym pomaga mi muzyka-reggae!! Dużo pozytywnych tekstów, riddimy. Kiedy tylko wstane i włącze komputer od razu puszczam moja ulubioną muzyke :) Pozytywne nastawienie do życia to podstawa!!-heh i kto kto mówi Mam nadzieje, że uda Wam sie z tego wyjść :) Trzymam za Was wszystkich kciuki (no i za siebie ) 3majcie sie cieplutko! :) Ehh ale sie rozpisałam, mam nadzieje, że chce sie Wam to czytac Inaczej nie dalo rady tego opisac (krócej) P.S. Raaaany ponad 3 godziny zajęło mi pisanie tej historii Heh już was nie męcze
×