Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Tak wygladaja moje ataki. Radze sobie z nimi jak dotad sila psychiki. Kilka razy wzielam ziolowe tabletki uspokajajace, ale chyba najbardziej na swiecie boje sie jakichkolwiek lekow. Rzadko biore nawet tabletki przeciwbolowe.

Dlatego w razie ataku robie wszystko, zeby sie rozkojarzyc, nie myslec, wmawiam sama sobie, ze moje natretne lęki to bzdura... przeciez za kazdym razem panikuje i okazuje sie, ze jestem calkowicie zdrowa i nic mi mie ma.

 

Bo nasze lęki są w rzeczywistości bardzo bzdurne :lol: Inna sprawa, że podczas ataku prawe niemożliwym jest samoprzekonanie o ich irracjonalności. Pomimo logicznych przesłanek nie potrafię sobie wbić do łba, że to bzdura. W sumie, w innym wypadku bylibyśmy kompletnie zdrowi, gdybyśmy dali się sobie przekonać, czy w inny sposób przemówić do rozumu. Nawet jeśli udaje mi się przezwyciężyć drżenie rąk i derealizację, jest o wiele za późno na way back :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

 

Na nerwicę choruję od około 9 lat wraz z NN oraz zaburzeniami odżywiania.

Lęk towarzyszy mi ok klas gimnazjum, a nawet wcześniej. Problemy z emocjami mam odkąd sięgam pamięcią, już wtedy powinnam była trafić do psychologa, ale nikt chyba nie przypuszczał że może być coś nie tak. Zresztą co może być z 8-9 letnim dzieckiem ?

Musi być z góry zdrowe i szczęśliwe.

Wracając, moim głównym problemem od ostatniego roku (wcześniej przybierał on różnorakie formy, ale nie będę się tutaj rozpisywać) jest lęk przed ośmieszeniem się.

Mam tu na myśli na przykład zakupy w supermarkecie. Gdy wchodzę w głąb sklepu z dala od wyjścia, zaczynam się spinać, serce wali i czuję się nieswojo. Mam wrażenie zawrotów głowy i depersonalizacji. A co najgorsze - co prześladuje mnie strach przed tym, że zacznę krzyczeć. Nieważne co, po prostu boję się, że stanę i będę krzyczeć, może nie że od razu zwariuje tylko sama myśl o mnie stojącej i robiącej z siebie wariata a wokół ludzie patrzący na mnie w szoku. Momentami mam wrażenie, że za chwilę to zrobię, a jednak tak się nie dzieje. Lecę wtedy do kasy, co by nie zemdleć po drodze i nie ośmieszyć się i wychodzę ze sklepu. Czy ktoś z was ma taki problem ? A jeśli tak to czy kiedykolwiek spełniło się to najgorsze? Spodziewam się, że nie, ale chciałabym poradzić się innych osób, jak to u was wygląda.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pikadio, ja też to mam: z tym strachem, że zacznę krzyczeć! Nigdy tak się nie stało. Co więcej, kiedyś miałam atak jadąc samochodem przez most: mnóstwo hałasu wokół, więc postanowiłam, że nie będę się powstrzymywać, tylko się wywrzeszczę, bo i tak nikt nie usłyszy. I ten mój krzyk ze ściśniętego strachem gardła wyszedł relatywnie słabo w porównaniu z moimi obawami, że stracę kontrolę i zacznę wrzeszczeć wniebogłosy na pół swiata;)

 

To jest takie dziwne, że w zasadzie podczas ataku paniki jestem w stanie logicznie myśleć, udzielać normalnych odpowiedzi, nawet podejmować jakieś decyzje, a jednocześnie w środku czuję się jak świruska :/

 

Tak naprawdę jedyne, nad czym wtedy nie panuję, to dygotanie i chodzenie z kąta w kąt (tzn staram się, żeby to wyglądało racjonalnie, jakjestem wśród ludzi: idę do łazienki, albo po coś do picia). Czytałam, że to efekt hormonów stresu, które się wydzielają podczas ataku lęku. Organizm dostaje sygnał: uciekaj! I mięśnie są do tego przygotowane, żeby się ruszać, trudno wtedy usiedzieć spokojnie. Podobno drżenie i dygotanie jest właśnie wtedy naturalnie i pozwala szybciej dojść do siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie to wygląda tak, że zaczynam w środku czuć jakby uczucie gorąca jednocześnie czując dygotanie (choć się nie trzęsę, czuję zimno z zewnątrz). Do tego dochodzą pieczenie/kłucie w sercu [mój kardiolog mówi, że nie powinnam się denerwować (mam powiększoną lewą komorę serca), ale jak to zrobić mając nerwicę?:P ]. Ale chyba najgorsze jest uczucie w żołądku, to nawet ciężko opisać tak jakby się chciał przewrócić na drugą stronę-dziwne uczucie może zrozumiecie o co chodzi. Jak sobie radzę? Dla mnie najlepszy sposób to Xanax 0,25 mg chociaż ostatnio muszę brać go x4 to i tak mało pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dzis przeszlam atak paniki, wlasciwie nawet teraz jak to pisze, jeszcze czuje ze nie opuscil mnie do konca. Okropne uczucie, tak jakbym za chwile miala zemdlec, czuje sie slaba i mam nogi jak z waty...jak wstaje to tak jakbym nie mogla isc, nie czuje nog. Rece tez lekko sa miekkie. Otwieram okna zeby zrobic przeciag, wtedy lapie powetrze. Od roku co 2-3 miesiace robie badania krwi, morfologie z rozmazem, ob i crp. Wszystko ok a ja i tam mysle ze jestem na cos chora :(

 

-- 19 wrz 2014, 15:52 --

 

hej, nie znamy sie ale pewnie laczy nas to samo schorzenie skoro jestesmy na tym forum. Jezeli chcialabys czasami sie wygadac to pisz do mnie. W nerwicy dobrze jest sie komus wygadac, powiedziec jak sie czujemy. Mi tez jest to potrzebne... Mozna sie razem wspierac :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

 

Ja z kolei zjadłam mnóóóóstwo czekolady i mi pomogła.. psycholog nie spełnia moich oczekiwań. Zaczęłam przyjmować magnez, ale znowu i tak mi się trzęsie powieka. Nie mam silniejszych objawów od miesiąca, czasami ukłuje mnie w jakieś części ciała, męczą mnie tylko lekko przytkane uszy. Humory pojawiają się ciągle, ale walczę z tym niesamowicie. Przytyłam, ale coś za coś...

 

aha.. myślę, że poznanie kogoś wartościowego może na Was bardzo korzystnie wpłynąć i odciągnąć od myślenia

 

 

;-]

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja staram sie nie czytac :D bo zawsze jak sie naczytam dziwnych wątków o objawach innych, problemach itp to wrrr nie dośc ze mnie to nakreca to jeszcze przykro iż inni tez sie męczą ;D lato przeszło ladnie bo sloneczko to objawy mniejsze, zobacze jak zime szarą przetrwam. Chwilowo walcze z nerwicą tylko umysłem i idzie dobrze :D A gdy mi gorzej to podstawa o tym nie myślec, włączyc nutke, czym się zając, nie wiem pogadac na skype i czlowiek tak nie wymysla :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam lęki zwiazane ze zdrowiem. Podczas atakow wkrecam sobie, ze cos mi sie dzieje i najpewniej zaraz zejde z tego swiata z powodu zadlawienia, uduszenia, kolatania serca czy czegokolwiek - oczywiscie wiem, ze moje leki sa w 100% irracjonalne ale nie moge nad nimi zapanowac. Na szczescie te ataki nie sa czeste, w porownaniu z waszymi doswiadczeniami, ale ostatnio kilka razy w miesiacu mam nowa faze... moja rodzina ma juz dosc wysluchiwania ciagle nowych niestworzonych historii, nikt za bardzo tego nie rozumie. W ostatnim czasie mialam dusznosci, porobilam wszystkie badania, ktore wyszly w porzadku i po kilku dniach przeszlo. Pozniej wyladowalam na pogotowiu z zawrotami glowy, dostalam zastrzyk srodka uspokajajacego, kilka dni pozniej wszystko bylo w porzadku. Po tym wkrecilam sobie, ze zarazilam sie HIV. Czas oczekiwania na badanie i wyniki to byl najdluzszy tydzien mojego zycia, wkrecilam sobie taka psychoze ze praktycznie juz sama siebie przekonalam, ze jestem chora i zaczelam w glowie ukladac sobie historyjke jak bede zyla zakazona. :roll: Oczywiscie test wyszedl negatywny - jestem zdrowa. Kolejny wkret - zadlawienie. Jedzac platki kukurydziame na sucho wkrecilam faze, ze platek wpadl mi do drog oddechowych i pluc i pewnie sie od tego udusze - nieprzespana noc, telefony do rodziny, ktora ma mnie dosc... Wczoraj pech chcial, ze zadlawilam sie kawa i kolejna faza, ze pewnie kawa wlala sie do pluc i teraz cos mi sie stanie. Narzeczony mnie wysmial, a ja nie moge przestac obsesyjnie myslec o tym co z ta kawa w moich plucach, choc mam swiadomosc irracjonalnosci i absurdalizmu moich mysli. Czesto udaje mi sie wygrac z myslami. A jesli nie to kursuje po lekarzach i robie badania az upewnie sie, ze wszystko jest w 100% w porzadku.

 

Tak wygladaja moje ataki. Radze sobie z nimi jak dotad sila psychiki. Kilka razy wzielam ziolowe tabletki uspokajajace, ale chyba najbardziej na swiecie boje sie jakichkolwiek lekow. Rzadko biore nawet tabletki przeciwbolowe.

Dlatego w razie ataku robie wszystko, zeby sie rozkojarzyc, nie myslec, wmawiam sama sobie, ze moje natretne lęki to bzdura... przeciez za kazdym razem panikuje i okazuje sie, ze jestem calkowicie zdrowa i nic mi mie ma.

boże, jesteś zupełnie jak ja :P mam identycznie, nie mogę niczego zjeść, bo poczuję, że jakoś dziwnie mi się przełknęło i nie mam humoru do końca do dnia, do tego dochodzą jeszcze bóle w klatce piersiowej w okolicach serca i myślę, że mam jakiś zawał czy coś, to jest okropne i nie da się z tym żyć, a ludzie nie rozumieją tego i to jest najgorsze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie najgorsze są te obawy, że zrobi się coś niekontrolowanie. Mamy odczucia typowe w sytuacjach zagrożenia. U mnie nerwica cofała się co jakiś czas na kilka miesięcy, czasami nawet do 2 lat, ale wtedy pojawiały się albo natręctwa albo kompulsywne objadanie się albo obsesyjne głodzenie. Zawsze było coś, nie było nigdy dobrze. W tym momencie lęki cofają się (od ponad 3 miesięcy biorę Xetanor 20mg), w zamian za to mam coraz częstsze napady na jedzenie, staram się sobie z tym radzić, ale to nie takie proste. Generalnie nerwy wznowiły się w trakcie mojej ostatniej pracy, jako sprzedawca. Współpracownicy byli wredni, fałszywi i próbowali manipulować każdym kto im się nawinął. Wiem, że to niedobrze, ale szczerze poniektórych nienawidzę i nie życzę im niczego dobrego. Byłam narażona również na mobbing ze strony kierowniczki. Osoba w ogóle niekompetentna nie umiejąca załątwiać konfliktów i spraw między pracownikami. Buntująca innych. Atmosfera z czasem stawała się coraz gorsza, a ja za swoje oddanie pracy nie dostałąm pochwał, a wręcz przeciwnie, byłam wyśmiewana i obrażana. Wg niektórych stałam się wredna niemiła i byłam wielką panią. W tym czasie uczęszczałam też na terapię, około roku. Dużo się zmieniłam, ale trafiałąm na opór współpracowników i ludzi wokół mnie. W końcu dostałam takiego ataku z drgawkami że musiałam wszystko ujawnić w pracy, że jestem chora i poszłam na zwolnienie. Dziś pracuję spokojnie z dala od tych ludzi, ale problemy zawsze są. Ludzie silni psychicznie powiedzieliby, że to sytuacje niekomfortowe, proste, a dla mnie relacje z innymi przysparzają mi dużo stresów i nerwów, wszystkim się przejmuję.

Z góry przepraszam za chaos, ale pisze pod wpływem emocji. Ciekawa jestem jak u was to wygląda i czy poczyniliście jakieś kroki do zmiany ?

 

Pozdrawiam znerwicowanych jest nas więcej niż myślimy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie nerwica dala mi spokoj na jakies niecale 2 lata. Oczywiscie czasami w tymmczasie mialam zaczatek malego ataku ale zaraz przechodzilo. W czasie bez atakow zaczelam dbac o siebie, dobrze sieodzywiac,mcwiczyc i pilam duzo wody. Niestey od roku nerwica mi wrocila i chyba zaczela sie objawiac w postaci hipochondrii. Ciagle wydaje mi sie ze jestem chora a mimo dobrych badan krwi mam podejrzenia ze sa bledne :( bije sie z myslami czy isc do psychologa. Co 3 miesiace robie badania krwi...mam tego dosyc :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dbajcie o siebie.. zażywajcie, jedzcie, pijcie magnez.. zdrowo się odżywiajcie, unikajcie konserwantów i całego syfu, który nam serwują w marketach, aptekach itp. to 50% sukcesu, 30% sport (ale bez przesady), 20% sposób myślenia i odpychanie od siebie negatywów, ale to wynika ze zdrowego odżywiania, wysypiania się oraz sportu.. wiem, że czasami jest bardzo ciężko na tle takiego zepsutego społeczeństwa, które potrafi nawet zniszczyć humor w tramwaju, autobusie.. ale wiedzcie, że oni wówczas mają większy problem ze sobą..osoby, które przejawiają agresję i znieczulicę.. uśmiechnijcie się i idźcie dalej.. nie kumulujcie w sobie złych emocji, co będzie to będzie.. zdrowie zawsze było i jest najważniejsze.. ani kasa, ani studia, ani chłopak czy dziewczyna Wam tego nie da.. dlatego czasem warto wyluzować i zrobić coś dobrego dla innych, dostać w zamian tylko ciepły, szczery uśmiech.. myślę, że każdy z nas tego potrzebuje, a gdy spróbujecie stanie się to dla Was świetnym kluczem do skupienia się na pomocy tym, którzy są bezbronni oraz do odciągnięcia myśli od swojej osoby i psychiki.. skupcie się na prawdziwych problemach innych na zasadzie - jak mogę im pomóc.. zobaczycie, że Wasze problemy to pikuś i nerwy ustąpią..a przy okazji poczujecie się ważni i lepsi od tych frustratów, którzy biegają tylko za pieniędzmi itp. itd. ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak to prawda, sport i zajecie jest kluczem do polepszenia sytuacji ale nie jestm pewna czy to wystarczy. Jesli chodzi o mnie to przez 2 lata kiedy nerwica mnie opuscila wlasnie wtedy zaczelam o siebie dbac, sport, dieta, studia, duzo zajec...od kiedy czelam prace nerwica o mnie zapomniala ponownie, nie mialam czasu myslec o niej. Jednak teraz siedze w domu na przymusowym wolnym i wariuje....znowu wrocilo wszystko, lęki, strach przed chorobą, napady paniki - nagłe, bezsennosc... chyba terapeuta bedzie potrzeny :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam 3 lata spokoju...do czasu kiedy syn poszedł do przedszkola. Jest "mamicycek" i strasznie denerwowałam sie przed rozpoczeciem roku. No i stało się. Nerwica wróciła, mimo tego, że cały czas biorę 5mg Mozarinu. Czuję niepokój, nie mam apetytu, nie potrafię usiedzieć w miejscu...ale walczę ze sobą. Bo najważniejsze to uświadomić sobie, że to nic strasznego i tylko nasze pozytywne myślenie, ewentualnie zajęcie się czymś co pozwoli nam zapomnieć pomoże nam normalnie funkcjonować. Wam jest ciężko, mnie również. Chyba musimy nauczyć się z tym żyć... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dbajcie o siebie.. zażywajcie, jedzcie, pijcie magnez.. zdrowo się odżywiajcie, unikajcie konserwantów i całego syfu, który nam serwują w marketach, aptekach itp. to 50% sukcesu, 30% sport (ale bez przesady), 20% sposób myślenia i odpychanie od siebie negatywów, ale to wynika ze zdrowego odżywiania, wysypiania się oraz sportu..

 

Potwierdzam to w calej rozciaglosci. W roku 2013 zaczalem chodzic regularnie na silownie i biegac (conajmniej 3 razy w tygodniu). Na treningach cwiczylem intensywnie (duzo ciezkich cwieczen typu przysiady ze sztanga, martwy ciag, wyciskanie sztangi itp) Do tego doszla dieta: duzo czystego jedzenia, duzo bialka, warzyw, owocow. Do tego wlasciwie calkowite wyeliminowanie z diety syfu (alkohole, napoje slodzace, slodycze, biale pieczywo (!)). Do tego suplementacja: magnez + omega 3. Rezultaty byly nieprawdopodbne. Czestotliwosc atakow zostala ograniczona o jakies 70-80%. Calkowocie wyluzowany i nic nie bylo w stanie spowodowac nadmiernego spiecia.

 

W tym roku zrobilem sobie przerwe od cwiczen. Wprawdzie nie ma tragedii jesli chodzi o powrot objawow, ale jestem wyraznie bardziej spiety. Do tego mocna kawa w robocie i atak gotowy :)

 

Polecam kazdemu regularna aktywnosc fizyczna + czysta dieta z suplementacja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj mialam pierwszy raz po dosc dlugiej przerwie atak paniki w szkole(powrot do niej=nasilona nerwica). Nie wiedzialam co sie dzieje,bylam przerazona. Musialam wyjsc i wrocic do domu,wtedy pczulam sie lepiej.

Zniose duzo objawow,ale zawrtow glowy nie jestem wstanie zniesc i uczucia,ze zaraz zwymiotuje:/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W moim przypadku też zaczęło się od Kościoła, zemdlałam, potem bałam się chodzić ale chodziłam (cały czas miałam wrażenie ze zaraz zemdleję). To było jak byłam nastolatką - nie pomyślałam, ze to się już zaczyna coś dziać. Jak złapał mnie taki największy atak około dwa lata temu...to bałam się chodzić wszędzie, po markecie to w biegu robiłam zakupy, żeby nie zemdleć. Jakiś czas miałam taką sytuację, że w autobusie i tramwaju kiedy jechałam było mi strasznie niedobrze, bardzo bolał mnie żołądek - teraz już nie. Ogólnie nie pamiętam, kiedy mnie coś nie bolało. Zaczęło się od bólu z lewej strony głowy, takie kłucie - chodziłam do lekarzy, wysłali mnie na badanie, ale że miałam czekać 6 miesięcy to moja ciocia powiedziała, że zabierze mnie na wakacje :) i przeszło :) bóle ustąpiły. Nawrót był po jakimś czasie dopiero - najpierw bolała mnie szyja - taki skurcz (pomyślałam sobie, że brakuje tylko, żeby zaczęła mnie znowu boleć głowa...i zaczęła!!! znowu lekarz, badania, psychiatra, bioxetin i po roku minęło. Teraz powoli coś wraca, ale dzięki temu, że jestem świadoma już co się ze mną dzieje to nie panikuje, obserwuje swoje ciało. Niedawno miałam bóle w okolicach serca, usg, ekg - serce zdrowe. Teraz boli mnie w okolicy mostka z prawej strony, taki ból jakby uciskający i przy uciskaniu boli bardziej - w końcu muszę iść znowu do lekarza i sprawdzić co tam się dzieje. W zasadzie jestem między jedną a drugą wizytą u lekarza. Ciągle się wszystkiego boje, strasznie się stresuję, czasami nawet nie umiem porządnie sklecić zdania, jąkam się strasznie ze stresu :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam :) Mam 17 lat , dopiero weszłam na to forum. Chciałam się podzielić z Wami historią o mojej nerwicy

Wszystko zaczęło się rok temu :(

Moj pierwszy atak wyglądał tak : derealizacja, palpitacje serca, brak możliwości brania głębokiego oddechu, trzęsienie się całego ciała, strach przed śmiercią, zwariowaniem. I tak ataki powtarzały się przez 3 kolejne dni :(

Potem po powrocie do Polski dostałam kolejnych objawów : męty przed oczami, dd, tiki nerwowe, napięcie okropne ( które jest objawem który najbardziej mi przeszkadza ) brak możliwości skupienia się, szybkie denerwowanie się, płaczliwość,drętwienie części ciała,biegunki, częste oddawanie moczu, uczucie lęku, strach przed schizofrenią, szukanie chorób oraz napięcie przed miesiączkowe . Swoje pierwsze objawy pamiętam w podstawówce, niska samoocena, tiki okiem, brak możliwości złapania głębokiego oddechu.. :(

Po 5/6 miesięcznej terapii psychologicznej (diagnoza nerwica lękowa :( )uświadomiłam sb ze moja nerwica wyklucza schize, gdybym miała mieć schize to uaktywniła by się ona a nie nerwica, miała bym objawy psychotyczne, z tym już się nie mecze. Zniknęły ataki, dd pozostały tylko męty przed oczami silne napięcie, tiki nerwowe, płaczliwość

Na razie chce wyjść z nerwicy bez leków, jak na razie świetnie sobie radze, bo była tragedia, moja nerwica jest spowodowana konfliktami wewnętrznymi przez ciężkie dzieciństwo :(

Mam 17 lat, możne pomożecie mi jakoś ? Jak radzić sobie z objawami które mi pozostały ?

Z góry dziękuje za pomoc, buziaczki :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Im wiecej czytam was, tym wiecej widze w tych objawach siebie.

Odrealnienie, nasilenie kolorow, chaos mnogosci elementow (np. W sklepie, masa towaru, albo tlumy na ulicy, pod szkola). , plywanie obrazu, zawroty.

Objawy nasilaja sie barzo w wysokich temperaturach. W upaly wrecz tragedia :-(

Najwieksze ataki mam gdy jestem sama z mlodszym dzieckiem. Boje sie ze zemdleje, ze cos sie stanie wtedy z moim dzieckiem. Kto sie nim zajmie, moze go zabierze, maly bedzie plakal... Koszmar. :-(

 

Zapisalam sie do psychologa na pierwsza wizyte. Nawet nienwiecie jak bardzo wierze ze mi pomoze, prawie jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki, choc wiem ze to wcale nie bedzie takie latwe a juz na pewno nie szybko :-(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chcę wam podsunąc pewną myśl odnośnie zmęczenia. Otóż przyczyna takiego ciągłego zmęczenia może być nadczynności PRZYTARCZYC nie tarczycy. ja miałam guzka na przytarczycy, nadmiar wapna który on powoduje wpływa na nas tak że jesteśmy zmęczeni. wystarczy żrobić badania w kierunku wapna.

A teraz o strachu...

Pojechałam ostatnio z córką załatwiać sprawy i musiałysmy jechać metrem ( metro w Londynie) sam przejazd nie stanowi problemu, problemem sa schody ruchome. ponieważ tunele tutaj kopane sa bardzo głeboko to schody wydają się nie mieć końca. Żeby było smieszniej , pomyliłam stacje. Pokonałam strach i wjechałam na górę ale jak się okazało że mam nimi wrócić na dól to nie było mowy. Spytałam pracownika o windę, okazało sie że nie ma ale uprzejmy pan pozwolił mi zejśc nieczynnymi ruchomymi schodami na dól :) gdzie mogę schodzę pieszo, albo windą. Dłuuuuugie schody to bariera do pokonania tylko wtedy jak ktos ze mna jest, wtulam sie albo nie patrze i jakos idzie. Czasem w ataku paniki zastanawiam sie : dokąd chcesz uciec z tych schodów?? Nie ma wyjścia po za tym że trzeba dojechac na dól..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×