Skocz do zawartości
Nerwica.com

po psychoterapii - co dalej ?


jansol

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

 

Większość z nas jest po psychoterapii, część jest w trakcie a moje pytanie - co dalej po ? ....

 

Wiadomo podczas psychoterapii emocje nasze sięgają zenitu bynajmniej u mnie tak było , miło wspominam ten okres - czas się zatrzymał, pełna harmonia z sobą i otaczającym nas światem , słowem miodzio.. :smile:

 

ale po wszystko jakoś jednak się zmienia tzn. dzień powszedni , człowiek nie myśli już o tym co wcześniej albo już nie tak często do tego wraca i wszystko tak jakoś odchodzi...

 

Co polecacie - chodzi mi tu o pracę nad sobą ... może są tu jacyś specjaliści i mogli by coś doradzić ..

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej

Ja jestem po psychoterapii indywidualnej oraz grupowej. Grupową skończyłam pod koniec zeszłego roku, także teraz zaczynam 3 miesiąc bez leków i wizyt u terapeuty. Radzę sobie dobrze, samopoczucie mam średnie, wiadomo raz jest lepiej raz jest gorzej. Wydaje mi się, że bardzo ważne jest właśnie uświadomienie sobie, że sama psychoterapia nie zmieni naszego życia o 180 stopni, że po skończeniu spotkań u terapeuty nie będzie tylko kolorowo i wiesz, że codziennie będzie się miało poczucie nadludzkiej siły do przezwyciężania wszelkich problemów. Gdzieś czytałam, że terapeuci oceniają na rok czasu po psychoterapii, że pacjenci mogą czuć się niepewnie, źle, ale podobno jeśli ten okres czasu przetrwa się samemu (to znaczy tylko dzięki własnej pomocy) to potem wszelkie napady lęku będą bardzo słabe, aż całkowicie znikną. Będzie się miało poczucie, że jeżeli lęk nas dopadnie to sami sobie z nim poradzimy.

Nam na terapii grupowej właśnie mówiono, że w ciągu trzech miesięcy (tyle trwała terapia) nie da się zmienić swojego życia, w 100% swojego podejścia do różnych spraw, i że bardzo możliwe że znowu będzie się czuło lęk w określonych sytuacjach, ale właśnie psychoterapia ma pomóc w zrozumieniu tego lęku, a jak się go już zrozumie to nie dojdzie do ataku paniki.

Pytasz się, czy są jakieś "sposoby" na funkcjonowanie po terapii. Hm sama nie wiem, pewnie jak sami terapeuci mówią jest to cały czas walka ze sobą, czyli potrzebna jest duża dawka cierpliwości :)

Pozdrawiam i napisz jak ty sobie radzisz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej

 

Z tym bywanie to różnie bywa... ale na pewno zmienił się punkt widzenia pewnych sytuacji itp. Jednak po samej terapii spoczełem na laurach a to się przedłożyło z pewnego rodzajem zagubieniem- (stąd ten temat żeby zobaczyć jak inni sobie radzą) .Też słyszałem o tym okresie przedrwania , słyszałem też od terapety że 5 lat trzeba żeby terapia owocowała . Zmiany jakie zachodziły i zachodzą w mim życiu prywatnym jak i zawodowym nieukrywam są burzliwe - toksyczna bratowa ;-) .. zmiana pracy (poszukiwania) - zbytnia troska o pewne rzeczy spowodowała że zrobiłem się bardziej nerwowy ale idzie ku dobremu mimo wszystko - jestem zadowolony że mimo wszelkich niedogodności, niepoddaję się i parę na przód - chociaż jak pisałem wyżej bywają różne momenty ,zniechęcenie, obojętność,wątpliwości - gdy za dużo się duma ;-)

W epikryzie teraputa napisał mi zalecenia - aktywność - staram się cały czas o tym pamiętać , o czywiście tu dochodzi (moja teza) - dochądzą tu jeszcze dzisiątki rzeczy jak nasze widzenie świata, postrzeganie innych no i oczywiście samego/samej siebie - Zdrowie nasze.

Jestem raczej typem samotnika stąd za pewne jest czasmi trudniej ale na otwartość to raczej nie narzekam. Nie z każdym o wszystkim można porozmawiać ale jednak dobrze mieć kogoś zaufanego komu można powiedzieć trochę więcej a z tym to bywa również. Mimo wszystko widzę świetlaną przyszłość , czego wszystkim czytającym życzę...

 

 

Pozdrawiam ... Mile widziane opowieści innych o radzeniu sobie - po terapii , chociąż w sumie każdy może coś namazgrać ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po przebytej terapii rzeczywiście punkt widzenia jak u mnie bardzo się zmienił ,choc w ogóle ,nie chciałam słuchac psycholożki ,ani rad ani tego jak przedstawiła moje byłe małżeństwo.Ja musiałam się uwolnic od toksycznego męża i zacząc życie od nowa z 2 dzieci i bez perspektyw na przyszłośc.Mi to zajęło rok zanim się zdecydowałam na rozwód.Jak widac u każdego terapia działa inaczej .Jak pisze poprzedniczka dobrze miec kogoś bliskiego kto cie wysłucha ja nie miałam nikogo musiałam sama sobie radzic teraz jest inaczej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też niedawno skończyłam terapię. Zalecili mi 3 miesięczną "abstynencję" - żadnych wizyt u psychologa ani psychiatry. A ja powoli wysiadam. Pierwszy miesiąc był bardzo dobry, czułam się świetnie. Teraz znowu pojawiła się depresja :(( Staram się mimo to przypominać sobie to, co zrozumiałam na terapii. Prowadzę osobistego bloga, na którym piszę, jak się czuję i staram się skonkretyzować moje problemy. Wiadomo, że 3 miesiące terapii nie zmienią człowieka do końca. Planuję uczestniczyć w jakiejś terapii dłuższej, ale mniej intensywnej.

 

Jedno na pewno się zmieniło - mam o wiele większą wiedzę o tym, co się ze mną dzieje. Tylko problem w tym, żeby to przełożyć na działanie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U każdego to działa inaczej i każdy potrzebuje innego czasu.Dopiero rok po terapii zdecydowałam sie na rozwód a znam osoby które zrobiły to zaraz po terapii ,no u mnie jeszcze weszło leczenie u psychiatry ale tam chodziłam tylko po receptę bo leki mi pomagały. Może dlatego tak długo czekałam.Ja miałam taki pomysł na siebie żeby wizualizowac to co chcę osiągnąc i to mnie trzymało na duchu ,wiadomo że nie jest tak że myślisz i już się sprawdza ale żyłam tym i..... kupiła mieszkanie miejąc 1200 zł dochodu i to w mieście na przyzwoitym osiedlu nadal się kształcę a to było moje marzenie (przy byłym mężu nie mogłam on tylko mógł byc wykształcony) ja miałam zwykłą prace 2 dzieci utrzymac dom i o nic nie prosic bo nigdy nie było pieniędzy na moje potrzeby.Na tą chwile otwieram sklep z artykułami ślubnymi i czuję że żyję........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to jest niesamowite co Piszesz rutka , cieszę się że się tak sprawy układają... :smile:

 

to prawda wizualizacja swojej przyszłości jest bardzo istotna -praca na sobą , stąd ten wątek założyłem - można sporo si ciekawych rzeczy nauczyć, przypomnieć, odświeżyć ...

 

 

Pozdrawiam i zachęcam do dzielenia się swoimi przeżyciami innych - odwagi .. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak punkt widzenia zmienia się bardzo :)

Mnie osobiście bardziej niż terapia indywidualna pomogła grupowa, wydaje mi się, że w tej drugiej ma się większą motywację do działania. Do dzisiaj łapię się na tym, że jak ogarnia mnie takie zniechęcenie do dalszego działania to myślę sobie - co by powiedziała "ta" albo "ten" i od razu mam więcej takiej wewnętrznej siły. Też to co pisała koleżanka wcześniej, że więcej wiemy o sobie. Kurcze nieraz się cieszę, że miałam tak silne lęki że musiałam iść na psychoterapię, bo jak sobie pomyśle że nie wiedziałabym tego wszystkiego i trwałabym dalej w takim letargu pewnie do końca swojego życia to dobrze że się o tym wszystkim dowiedziałam, bo teraz dzięki moim działaniom (niewielkim jak na razie) żyje mi się lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

grupowa rzecz jasna .. człowiek bardziej się przełamuje - chociażby wyrażenie siebie przy obcych(na początku) osobach, mówienie o swoich uczuciach.. nie zawsze jest proste ale warto ;-)

 

swego czasu rozmwialiśmy ze znajomymi (z terapii) - że w sumie każdy mógłby chociaż raz w życiu taką terapię przejść -inwestycja w siebie.

Jednak u nas ludzie na słowo terapia, terapeuta, a psychiatra to już wogóle - dziwnie patrzą. :papa:

 

Pare lat temu kiedy mój dobry kolega miał problemy rodzinne, nic i od nikogo nie przyjmował (wiadomości) , zasugerowałem mu rozmowę z psychologiem to roześmiał mi się w twarz - powiedział że to co on ma to jest niegroźne( nie to co u mnie, chciaż ja tam trafiłem to był czysty przypadek ;-) ale to już może innym razem.. ) - i że sam sobie poradzi nawet został umocniony w swoim rozumowaniu przez znajomych. Około roku później trafił na odwyk na oddział intensywnej terapii. Długo nie mogłem się z tym pogodzić bo chłopa znałem dobrze,pracowaliśmy dość sporo(spotykaliśmy się rodzinami) i widziałem jak się zmienia a ja nic nie mogłem zrobić.Chyba najgosze co może być to bezradność kiedy ktoś bliski się stacza...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heh z ta terapią to się z tobą zgodzę - każdemu by się przydała. Ja w sumie powiedziałam tylko jednej koleżance, że chodziłam na terapię, a w zasadzie powiedziałam jej o tym kiedy byłam w trakcie, ale to była osoba szczególna, która wiedziałam, że mnie zrozumie. Pozostałym osobom nic nie mówiłam, nawet w bliskiej rodzinie (babcia) nie wiedzą, że chodziłam wiele lat na terapię. Ludzie z reguły traktują to jako coś wstydliwego, nienormalnego od czego trzeba się trzymać z daleka. Smutne to jest, bo naprawdę wielu przydałaby się psychoterapia. Nawet mam taką osobę w rodzinie, co woli przez całe życie brać psychotropy ale na terapię nie pójdzie.

Szkoda twojego kolegi, ale jeżeli nie chciał pomocy to nie mogłeś go do niej zmusić. Pamiętam, u nas na grupowej było około 5 osób które przyszły i po paru dniach rezygnowały, po prostu nie były gotowe.

Ja w sumie teraz mam taki sprawdzian czy sobie poradzę w trudnym okresie życia, bo dosyć długo nie mogę znaleźć pracy i jestem trochę podłamana, ale na razie jakoś się trzymam i tłumaczę sobie, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło i że teraz ten moment mojego życia czegoś może mnie nauczyć hehe gadam jak terapeuta :D

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bardzo dobrze Beti22 że mówicie :D ... uczymy się ucząc , uczymy ucząc ... ;)

 

wracając do tematu : na terapii podobało mi się że widać jak na dłoni że każdy z nas jest inny a za razem ten sam - wspólny cel..

 

w życiu doczesnym pewne granice się zacierają , rywalizacja, udawadnianie , niezdrowa zazdrość ... dlatego warto cały czas się rozwijać ,dążyć do samorealizacji... bez tego człowiek wraca do punktu wyjścia - to tak z moich obserwacji...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×