Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to depresja? Jak z tego wyjść?


Sagittarius

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, właściwie nie wiem od czego zacząć. Może od tego, że skończę w tym roku 19 lat a czuję się bardzo bardzo nieszczęśliwy. Moje kłopoty zaczęły się właściwie już od wczesnego dzieciństwa, mam rodzinę w której praktycznie wszyscy są po rozwodzie, są wieczne kłótnie w domu, nikt nie ma dla siebie czasu, wszyscy myślą tylko o sądach i jak dopiec drugiemu. Ciągle od najmłodszych lat musiałem wysłuchiwać tych wszystkich kłótni i pogodzić się z tym, że nikt nie ma dla mnie czasu (dodatkowo jestem jedynakiem). W podstawówce zaczynało być jeszcze gorzej, rówieśnicy zaczęli mnie gnębić od samego początku (chodziło o ciuchy, oceny jako że nigdy nie miałem dużych problemów z nauką, zawsze miałem do liceum średnią ok. 5.0), później przeniosło się i to i nasiliło jeszcze mocniej w gimnazjum, zaczęto mnie ośmieszać i dołować jeszcze bardziej. Przez ten cały czas miałem jednego i mam do tej pory kumpla i chyba tylko to mnie trzymało jeszcze przy życiu. Zacząłem ciągle tylko siedzieć w domu, grać na kompie i nie miałem na nic ochoty. Jak gdzieś wychodziłem to sporadycznie i bardzo niechętnie. W liceum było nieco lepiej, nikt z tych ludzi nie poszedł tam za mną więc można powiedzieć, że zacząłem wszystko od zera. Nie gnębiono mnie i nie wyzywano ale wciąż czułem się bardzo bezużyteczny i niepotrzebny a mój tryb dnia wyglądał tak: Szkoła -> dom (komp) -> nauka -> spanie i tak niemal codziennie. Jednak w wakacje 2009 r. myślałem, że Bóg wreszcie sobie o mnie przypomniał i moje życie się zmieni. Poznałem na obozie wspaniałą dziewczynę, było nam ze sobą cudownie, ale do czasu... Zaczęła mnie unikać coraz częściej, twierdziła, że nie ma czasu ale jestem dla niej ważny i tak spotykaliśmy się dość rzadko ale spotykaliśmy się przez rok, byłem mimo tego coraz bardziej załamany, że nie będzie już tak dobrze jak wtedy, że szybko ją stracę i rzeczywiście pod koniec ostatnich wakacji postanowiła ze mną zerwać, tak po prostu... o nic. A ja starałem się z całych sił, żeby było jej ze mną dobrze, nigdy nie dawałem po sobie poznać że jest coś ze mną nie tak, przy niej czułem się szczęśliwy, byłem zawsze uśmiechnięty, a kiedy zerwała załamałem się niemal zupełnie, ale chciałem coś ze sobą zrobić, starałem się poznawać nowych ludzi, poszedłem na kilka imprez ale coraz bardziej czułem, że to nie dla mnie i coraz bardziej mi jej brakuje. Po kilku tygodniach odezwała się przepraszała mnie, że tak postąpiła i będzie robić wszystko, żeby już do tego nie doszło, obiecała mi, że już nigdy tego nie zrobi. Zgodziłem się. Jednak znowu zaczęła mnie unikać i spotykaliśmy się bardzo rzadko, tłumacząc się, że nie ma czasu. Pomyślałem, że spoko jakoś to przetrwam i będziemy później się spotykać częściej tym bardziej, że jest dla mnie najważniejsza na świecie ale mimo to coraz bardziej byłem zdołowany gdy coraz częściej się nie odzywała no i wczoraj napisała mi, że to jednak nie ma sensu, że za dużo czasu poświęca tańcu i innym rzeczom. Przez całą noc nie mogłem zasnąć, płakałem... Dziś już w ogóle nie wiem co ze sobą zrobić, nie mówiąc co będzie za jakiś czas.

Rok temu byłem u psychiatry z tym, dał mi lek Citabax ale na niewiele się to zdaje, a ten stan smutku i doła pogłębia się szczególnie zimą. Nie mogę się skupić na niczym, nic mi się nie chce, niby poprawia się to trochę popołudniu ale dalej nie jest najlepiej. Co z tym wszystkim zrobić? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm, nie napisze tu niczego czego sam nie wiesz.

 

Według mnie powinieneś żyć dla siebie, a nie dla dziewczyny czy kumpla. Jeśli robisz założenie, że żyjesz dla kogoś to tracisz siebie. Czy aby nie żyłeś od telefonu, spotkania do spotkania z nią? Musisz stawić na siebie, uwierzyć w swoje możliwości. Prawda jest taka, że jak nie ta to... następna. Widocznie ona nie była stworzona do związku z Tobą. Nie jestem wiele starsza od Ciebie, ale w życiu takich miłosnych rozczarowań przeżyjesz milion razy. Oczywiście 'każdy raz' będzie trochę inny, ale jedyne co Ci jest teraz potrzebny to czas. Zaakceptuj to rozstanie, pamiętaj, że dwa razy do tej samej wody się nie wchodzi!

 

Powodzenia.

Zobaczysz że za trochę czasu zapomnisz i nie będzie Cię tak bolało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×