Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

A jesli okaże się,że tak właśnie jest.....to co teraz?

 

Nie wiem ;)

Podziel się ze swoimi obawami z terapeutką. Choć z tego, co pisałaś, już to zrobiłaś.

Może spróbuj z nią porozmawiać tak konkretnie, jak i kiedy ona sobie wyobraża zakończenie terapii. Czy to ona da Ci znak, że już terapii nie potrzebujesz według niej, czy będzie czekała na Twoją decyzję, czy wspólnie ma to być uzgodnione. I czy ona jest gotowa z Tobą prowadzić tak długo terapię, aż Ty poczujesz, że jesteś gotowa odejść, niezależnie ile to potrwa, czy może stawia jakiś limit, np. 2-3 lata i koniec. Powiedz też, na czym Tobie zależy, jakiego Ty zakończenia oczekiwałabyś. I jakich zachowań lub gestów z jej strony obawiasz się. I co ona na to. Aby nie było niedomówień. Ważne, aby Wasza wizja końca terapii była spójna. Może taka szczera konkretna rozmowa z nią trochę zniweluje Twoje lęki i Cię choć trochę uspokoi.

 

Myślę, że zmiana i zdrowie polega też na tym, że nauczysz się nie rezygnować z własnego szczęścia i realizowania siebie z lęku przed odrzuceniem, bo poczujesz się ważna dla siebie samej i na tyle silna, że odrzucenie Ciebie taka, jaką jesteś przez kogoś i tego, co robisz będzie co najwyżej ukłuciem szpilki, a nie wyrwaniem duszy z korzeniami. I że prędzej zrezygnujesz z tej osoby niż ze swoich marzeń. W każdym razie tego Ci życzę, i sobie też ;)

Przede mną to jeszcze dluuuuuuuuga droga do przełożenia takiego myślenia na praktykę :(

 

Jest mi dość łatwo wczuć się w Twoje obawy, ponieważ sama mam podobne. Jesteśmy ludźmi, więcej nas łączy niż dzieli, każdy bardziej lub mniej boi się samotności... ale chce też być szczęśliwym...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

będę trzymała kciuki!

 

Dziękuję bardzo. Mam już kilka nieudanych terapii za sobą i właśnie czekam na decyzję w sprawie terapii na 7f i jeśli tam mnie nie przyjmą to inną terapię będę musiała poszukać. Tak sobie tłumaczę racjonalnie, chociaż podskórnie bardzo to przeżywam i boję się odrzucenia-odmowy jak cholera.

 

Ciągle mam tak niskie poczucie własnej wartości, że odrzucenie jest dla mnie katastrofą, niemalże jakby ktoś nie dał mi prawa do istnienia (przeraża to mnie, jak to piszę). A każde, nawet zwykłe rozstanie przeżywam jak śmierć i zawalenie się świata. Przypomina mi się, że nawet już w podstawówce miałam tak, że jak np. żegnałam się ze zwykła koleżanką po wspólnym spacerze i dalej szłam sama, to (mimo, że nie było żadnej kłótni itp.) czułam się jakby przed chwilą ktoś mi umarł, dojmującą samotność, poczucie nieistnienia wręcz. Brrr... To głupi spacer, a co dopiero iść samodzielnie przez życie tak "samemu"??? Boję się okrutnie :roll:

 

Moje mroczne fantazje związane ze zdrowieniem i usamodzielnieniem się (fizycznie od rodziny, psychicznie od matki i terapeuty, lekarzy) to taka wizja, że zostaję SAMA JAK PALEC, na wieki wieków, samotna jak cholera, nikt mnie nie kocha, nikt mi nie pomoże, nikt nie okaże ciepła i troski, nikomu na mnie nie zależy, wszyscy nagle zrywają ze mną kontakt, brak przyjaciół, czyli pustka, piekiełko. I zwariuję z tej samotności. Bo życie mnie nauczyło, że jak próbuję być sobą to cały świat się ode mnie odwraca. Cały świat, czyli matka. I chociaż wiem, że nie każdy jest taki, jak ona, to i tak się, kurde, boję. Bo to jest wżarte w moją tożsamość, ten lęk. Ciągle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, czyli odrzucenie, masz probem z odrzuceniem.

Ile czasu chodziłaś na terapię i dlaczego byly nieudane? Z jakich względów?

 

Wiesz...dobrze,że zdajesz sobie sprawę z mechanizmów, problamtyki, która Cię dotyka......Tylko,że dostrzegam,że wiesz, ale nie wiesz co dalej. Ze mną jest podobnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przedszkolanki wypchnęły mnie do szkoły rok szybciej.Nauczyłam się czytać i pisac mając niespelna 3 lata.

 

u mnie było podobnie, tyle że nie przedszkolanki a rodzice ;)

 

-- 21 kwi 2011, 19:18 --

 

byłam na sesji...

nie mam siły o tym pisać.

nie chcę jutra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, odniosę się do Twoich wywodów, jak się ogarnę, obiecuję.
Monika1974, odniosę się do Twoich wywodów, jak się ogarnę, obiecuję.

Moniko, ja też, dziś nie mam siły pisać ani myśleć... :(

 

Dobrze dziewczynki. Rozumiem,że możecie źle się czuć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciągle mam tak niskie poczucie własnej wartości, że odrzucenie jest dla mnie katastrofą, niemalże jakby ktoś nie dał mi prawa do istnienia (przeraża to mnie, jak to piszę). A każde, nawet zwykłe rozstanie przeżywam jak śmierć i zawalenie się świata. Przypomina mi się, że nawet już w podstawówce miałam tak, że jak np. żegnałam się ze zwykła koleżanką po wspólnym spacerze i dalej szłam sama, to (mimo, że nie było żadnej kłótni itp.) czułam się jakby przed chwilą ktoś mi umarł, dojmującą samotność, poczucie nieistnienia wręcz. Brrr... To głupi spacer, a co dopiero iść samodzielnie przez życie tak "samemu"??? Boję się okrutnie

 

Ja tez tak mialem! To mi sie nawet niedawno przypomnialo, taka sytuacja z dziecinstwa. Poznalem pewnego chlopaka na wakacjach, z ktorym sie bardzo dobrze dogadywalem. No i mniej wiecej tydzien tam bylem. Kiedy wyjezdzalem, to sie poryczalem strasznie i nie moglem sie uspokoic. To wlasnie takie uczucia porzucenia, osamotnienia mi towarzyszyly w takich banalnych sytuacjach. Nawet jak ksiazke skonczylem czytac, to plakalem, bo sie czulem jakbym stracil przyjaciela. A teraz nie czuje nic. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Borderline wcale nie równa się inteligencji. To dwie zupełnie różne i niepokrywające się sprawy. Mam znajomą, która ma borderline, a (między nami :mrgreen:) jest nieinteligentna, niezbyt zdolna, gdyby była zdrowa, pewnie byłaby jedną z wielu "lansujących się" pustych lasek. Ale ma problemy z nawrotami nastrojów depresyjnych, tnie się bardzo mocno... Mój kontakt z nią nie utrzymał się nie dlatego, że dwa "bordery" nie mogą razem za długo przebywać, ale dlatego, że po prostu jej brak wiedzy, nieoczytanie, brak chęci do jakichś intelektualnych rozmów i ciągłe pie**lenie o facetach mnie zmęczyło, zaczęło irytować. Na różnych poziomach, różni ludzie mogą mieć depresję, stany lękowe itp. Wcale nie należą wtedy do grupy "wybranych intelektualistów". Po prostu mają problem z emocjami... To nie czyni ich lepszymi lub gorszymi od tych "zdrowych", nie odróżnia, bo "zdrowy" też może być intelektualistą, artystą, osobą wrażliwą, po prostu nie ma problemu z emocjami, z przeżyciami z dzieciństwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet jak ksiazke skonczylem czytac, to plakalem, bo sie czulem jakbym stracil przyjaciela.

 

Ja dlatego mam taką strategię czytania książek, że zaczynam od zakończenia - już na samym początku muszę się psychicznie przygotować na koniec ;)

Właśnie mi się teraz pomyślało i skojarzyło, dlaczego tak bardzo lubiłam "Nieznośną lekkość bytu" Kundery - fabuła była achronologiczna, główni bohaterowie umarli w środku, a później znowu żyli, uprawiali seks i imprezowali :lol:

 

A teraz nie czuje nic. :)

 

A ta ikonka na końcu to tylko dla picu, nie? 8);)

 

Moniko, co do moich terapii to postaram się odpowiedzieć jutro. Teraz, w skrócie: leczę się już ładnych kilka lat, z czego "przygodę" z terapiami zaczęłam prawie 3 lata temu.

 

Kite, jak to tylko jedna psycholog? W całym mieście jedna? Eee, niemożliwe. Oświeć mnie :idea:

 

 

Dobranoc Wszystkim! Anielskich snów :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet jak ksiazke skonczylem czytac, to plakalem, bo sie czulem jakbym stracil przyjaciela.

 

Ja dlatego mam taką strategię czytania książek, że zaczynam od zakończenia - już na samym początku muszę się psychicznie przygotować na koniec ;)

Właśnie mi się teraz pomyślało i skojarzyło, dlaczego tak bardzo lubiłam "Nieznośną lekkość bytu" Kundery - fabuła była achronologiczna, główni bohaterowie umarli w środku, a później znowu żyli, uprawiali seks i imprezowali :lol:

Noo :mrgreen: ... To jest coś...

 

Ja płakałam i nie spałam w nocy po zakończeniu "Sagi o Wiedźminie" Andrzeja Sapkowskiego. Ta powieść mnie uziemiła...

 

-- 21 kwi 2011, 22:08 --

 

Gdzie jest Hania?

A nie dzisiaj pisała o tym, że P. ją zabrał do chirurga?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

, artystą, osobą wrażliwą, po prostu nie ma problemu z emocjami, z przeżyciami z dzieciństwa.

 

Raczej wiekszosc artystow jest pojebana i ma problemy jakies ze soba. To mowie z doswiadczenia. Poza tym dzisiejszy artysta, to musi byc czlowiek absolutnie pewny siebie, ktory jest przekonany, ze tworzy cos wielkiego, bo sztuka to gryzmoly i pierdoly, wiec liczy sie dobry marketing i wlasnie pewnosc siebie. Wlasciwie to nie wiem, co to ma do rzeczy, ale musialem sie wyplakac.

 

Ja dlatego mam taką strategię czytania książek, że zaczynam od zakończenia - już na samym początku muszę się psychicznie przygotować na koniec

 

Ja tez tak czesto robie, ale tylko z ksiazkami, w ktorych nie pokladam wielkich nadziei. Chociaz nie nawiazuje juz takich szczegolnych wiezi z bohaterami, to raczej przyzwyczajenie.

 

A ta ikonka na końcu to tylko dla picu, nie?

 

Autoironia. Jak czlowiek jest warzywem przez tyle lat, to nabiera ogromnie niezdrowego dystansu do siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Raczej wiekszosc artystow jest pojebana i ma problemy jakies ze soba. To mowie z doswiadczenia. Poza tym dzisiejszy artysta, to musi byc czlowiek absolutnie pewny siebie, ktory jest przekonany, ze tworzy cos wielkiego, bo sztuka to gryzmoly i pierdoly, wiec liczy sie dobry marketing i wlasnie pewnosc siebie.

W pierwszym zdaniu generalizujesz... Poza tym, masz chyba na myśli dzisiejszego "artystę", uwierz jest mnóstwo ludzi, którzy tworzą coś wartościowego, nie są przesadnie pewni siebie i są prawdziwymi artystami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pfff, to byl taki zarcik. Smiesza mnie tacy wlasnie buntownicy. :P Linkin Park sluchalem wlasnie w tej fazie 'buntu' w gimnazjum. Nie cierpie Comy. Nie cierpie pajacy, ktorzy chca 'zniszczyc system' , podczas gdy nawet nie wiedza, jaki on jest. Hmmm, duzo rzeczy jeszcze nie lubie.

 

Mowilem o takich artystach, ktorych prace znajduja sie w galeriach. Jakies napackane gowienka, do ktorych dorobiona jest pozniej filozofia, o takich rzeczach mowilem. Najwspanialszyimi dzielami Malewicza, 'boga' architektow sa Bialy kwadrat na czarnym tle, Czarny kwadrat na bialym tle i uwaga... Bialy kwadrat na bialym tle! Niesamowite! To mialem na mysli, ze wystarczy pewnosc siebie. Generalizuje, bo nie lubie ich za to, ze potrafia z niczego zrobic cos, zazdroszcze im wlasnie tej ogromnej pewnosci siebie. A jacy artysci, ktorzy nie sa pewni siebie, swojej pracy? Nie znam takich. Duzo wiekszy szacunek mam do designerow, ktorzy lacza rzeczy pozyteczne z ciekawym, zabawnym pomyslem. Mimo tego co tutaj powiedzialem, to lubie sztuke, zwlaszcza taka, ktora jest zaskakujaca i ciekawa. Tylko nie moge zniesc mysli, ze cos sie staje 'dzielem sztuki', bo jakas banda pajacow, wielkich krytykow, zadecydowala, ze tak bedzie. O!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dlatego mam taką strategię czytania książek, że zaczynam od zakończenia - już na samym początku muszę się psychicznie przygotować na koniec
Boże, żeby mi się to nie przerodziło w natręctwo, bo czuję chęć, żeby zacząć tak robić.
Autoironia. Jak czlowiek jest warzywem przez tyle lat, to nabiera ogromnie niezdrowego dystansu do siebie.
Już mam serdecznie dosyć tej autoironii i ironii u siebie, kiedyś ułatwiało mi to życie, a teraz to już czasami sam nie rozumiem swoich reakcji.
Nie jestem ani piękny, ani inteligentny, ani zbuntowany. Linkin Park też nie lubię, a Comy nie trawię.
Albo jesteś skromny.
Najwspanialszyimi dzielami Malewicza, 'boga' architektow sa Bialy kwadrat na czarnym tle, Czarny kwadrat na bialym tle i uwaga... Bialy kwadrat na bialym tle! Niesamowite!
eee tam, to jest już najwyższa forma artystycznego wyrazu, zwykły śmiertelnik nie pojmie geniuszu w niej ukrytego ;)

Prosze: biały renifer na białym tle. Zauważcie jak wiernie oddałem szczegóły anatomiczne zwierza. :smile:

BLANK.JPG?xcache=2391

 

Czasami mam coś takiego z książkami.
A ja z filmami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×