Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

Monika1974,pocieszam się,tym czego nauczyłam się na terapii,że czujemy tyle ile jesteśmy wstanie znieść,więc skoro dużo czuję t.zn. że jestem silniejsza :smile:

 

u mnie są już kleszcze,to pewnie zależy od okolicy

sąsiedzi mają tuż obok domek letniskowy,a u mnie ani u nich nieogrodzone

cieszyłabym się że sama w domu,ale boję się że ktoś zawita a ja ostatnio chowam się przed ludźmi,no i te zakupy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie przedwczoraj chodziło o zakochanie w terapeucie/tce... Wydaje mi się, że to terapeuta kreuje kontakt między sobą a pacjentem, a nie odwrotnie. Jak czytam to, co o swoich terapeutach piszecie, Asiu i Haniu, o tym jak się oni do Was zwracają, że nawet zdarza im się przytulać, nie podoba mi się to. Nie chcę, aby wyszło na to, że mam spiskową teorię, ale przecież to jest ich praca... powinni naprawdę zachować należyty dystans, w razie czego mocno wyprowadzić z błędu zadurzoną w nich osobę, dla jej własnego dobra. Uzależnianie od siebie bezbronnego człowieka, który przyszedł po pomoc jest w mojej opinii nieludzkie. Po pierwsze, dlatego, że oni czerpią materialne korzyści z rozmowy z pacjentami i uzależniając od siebie ludzi wiedzą, że nawet jeśli ci ludzie są ubodzy, będą im płacić i płacić za kolejne sesje, bo nie mają siły aby rozstać się ze swoją "drugą połową pomarańczy". To, co opisujecie moim zdaniem jest okropnie toksyczne...

 

A odnośnie wczorajszej rozmowy o piosenkach, jak miałam szesnaście lat bardzo pokochałam tę:

 

Moje uczucia do niej się nie zmieniły. :mrgreen:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

New-Tenuis, mam podobne zdanie. Zresztą gdzieś kiedyś czytałem, że związek terapeuty z pacjentem jest nieetyczny. Ale terapeuta też człowiek i pewnie gdy widzi ładną dziewczynę, to sam może chcieć się z nią związać. To wygląda mi na wykorzystywanie przez terapeutę swojej pozycji, ale zależy od tego jakie owoce przyniesie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To wygląda mi na wykorzystywanie przez terapeutę swojej pozycji.

Właśnie, właśnie o tym myślałam. Z pozycji władzy może zrobić pacjentowi wodę z mózgu...

 

-- 08 kwi 2011, 14:18 --

 

Wkurwia mnie..to,że wszystko sie sprowadza do mamusi i tatusia,a ja przeciez juz prawie nie pamietam..i w moim obecnym życiu dzieja sie strasznie bolesne rzeczy,aktualne i prawdziwe-ale wszystko co w zwiazku z tym czuję sprowadzamy do mamusi albo do projekcji. A ja chce mowic kogo teraz kocham,teraz nienawidzę.'

Tia... masz 100% rację. Mnie w ten sposób wkurwia mój psychiatra, bo cały czas węszy kłótnie pomiędzy mną i mamą... a raz to w ogóle mi powiedział, że moja mama już nie ma szans wyjść ze swych problemów z nerwami, tylko ja mam.

 

Z drugiej strony, zawdzięczam mu uratowanie życia przed zaćpaniem się Xanaxem... choć to jego ratowanie bolało. Ale widzicie, był okrutny, ale pomógł mi. W mojej opinii terapeuci powinni stanowczo dać Wam kosza, bo dla mnie Wasze zakochanie to uzależnienie... tak samo jak kiedyś moje od Alprazolamu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muszę tu obronić moją terapeutkę chociaż właściwie nie ma przed czym :D . Ona nie wykorzystuje swojej pozycji, jakby to powiedzieć... to we mnie leży „problem” jeśli w ogóle można to tak nazwać. :pirate: Ja po prostu się zakochuję w niektórych trochę starszych od siebie kobietach, nawet jeśli one zachowują duży dystans do mnie (np. niektóre moje nauczycielki, a czasem osoba, którą zdarza mi się widywać a nawet nie zamienić z nią słowa). Po prostu coś w nich jest takiego, co mnie do nich przyciąga, rozmawiałam nawet z terapeutką, co one w sobie takiego mają, że się w nich zakochuję. Moją poprzednią psycholog także uwielbiałam chociaż kiwałam ją nieźle, bo dawała sobą manipulować, biegałam do niej jak na skrzydłach, ale byłyśmy na Pani, żadnego podania ręki, przytulenia, itd., przy tym nie wiedziała o moim uczuciu do niej. Mimo wszystko żywiłam ją specyficzną miłością. Tak więc nie uważam, żeby moja obecna terapeutka jakoś mnie w tej kwestii zwodziła i prowokowała, gdyż nie zdarza mi się to pierwszy raz, to nie jest dla mnie nowość (niestety :roll: ). Poza tym zachowuje odpowiedni dystans. Czasem mnie przytuli na odchodne, gdy sesja była bardzo trudna. Robi tak również z innymi pacjentami adekwatnie do sytuacji, nie traktuje mnie więc w sposób szczególny (a szkoda :P:twisted: ).

Przecież ja wiem, że ona może być tylko moją terapeutką. Zresztą sama mówi mi to co jakiś czas. Nasza relacja może być czysto terapeutyczna. Wiem to. Ale i tak ją kocham. Bo pokochałam ją od pierwszej sesji.

Miłość pacjaneta do terapeuty wcale nie zdarza się tak rzadko, zwłaszcza przy borderline. Tyle, że nie wszyscy mają odwagę powiedzieć im o swoich uczuciach. I to nie znaczy, że to jest nieetyczne. To znaczy, że takie osoby potrzebują bardzo miłości i ciepła, bo brakowało im uczuć najbliższych, przede wszystkim rodziców. I to jest do przepracowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, ja mam też osobowość chwiejną emocjonalnie, jak sama pewnie dostrzegłaś, co jakiś czas zakochuję się w swoich wykładowcach... Przed obecnym panem, to była PANI... przeszło. :mrgreen: Tak czasem myślę, czy jestem border czy impulsywna... :P Już sama nie wiem. A psychiatra nie chce powiedzieć, dziadu (choć młody) jeden!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam wrażenie, że te wszystkie uśmiechy, ściskanie dłoni, przytulanie przez terapeutów to tylko wyrafinowane metody terapeutyczne i kryje się za nimi przebiegłość terapeuty, by zyskać tym gestem naszą otwartość. Zero spontaniczności.

Raz miałem sytuację, że powiedziałem terapeutce jak to mój profesor na uczelni mnie godnie potraktował podając mi dłoń, ona to podłapała i po tej sesji jeden jedyny raz też podała mi dłoń. Nie powtórzyła tego więcej, bo chyba wyczytała z mojej twarzy, że widzę w tym sztuczność.

Te wszystkie przyjazne gesty to jak dla mnie to jakaś gra, niby mająca za cel pomoc nam, ale jednak gra bez prawdziwych uczuć ze strony terapeuty.

Tak to widzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korat, myślę, że to zależy od terapeuty. Znam kobietę, która jest psychologiem i bije od niej sztuczność przy uśmiechaniu się, byciu miłą itd. Wyczuwam to na kilometr. Jeśli chodzi o moją terapeutkę to co mogę jej zarzucić to mogę, za co się na nią wku*wiam to się wku*wiam, ale nie mogę jej posądzić o sztuczność, nieprawdziwość, udawanie. Jestem szczególnie wrażliwa, np. na komunikację niewerbalną, od razu wyczułabym, że to jest udawane, bo jestem wręcz przeczulona, nadwrażliwa. Mogę powiedzieć, że moja terapeutka jest bardzo prawdziwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agnieszko, a dlaczego nie chce powiedzieć?

On mi powiedział: "Jeśli miałbym to tak sprecyzować, posiada pani cechy osobowości chwiejnej emocjonalnie. Tylko proszę pamiętać, że na to się składa zespół czynników i że każdy przypadek jest inny."

 

-- 08 kwi 2011, 14:46 --

 

czasem jak czytam, jakie skomplikowane macie relacje z terapeutami, cieszę się że nie mam terapeuty :D

Ja też. Bez terapeuty lżej na serduszku. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agnieszko, rozumiem. Mi terapeutka też powiedziała, że nie jestem zaburzeniem tylko człowiekiem, a każdy człowiek jest inny, każdego traktuje się indywidualnie, i ludzie z borderline są bardzo różni. No to w sumie dobrze, że ten psychiatra Cię nie szufladkuje. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi wczoraj terapeuta nie pozwolił wrócić na terapię, chyba, że tylko prywatnie:| Czy to moja wina, że mam załamania i często podejmuję pochopne decyzje i nie wiek kim jestem i czego chcę... Tyle problemów nagle mi się nagromadziło, a nawet nie mam z kim porozmawiać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lukasz1, dlaczego Ci nie pozwolił wrócić na terapię?

 

-- 08 kwi 2011, 15:46 --

 

gorączkowe wysiłki uniknięcia rzeczywistego lub wyimaginowanego odrzucenia, nawracające zachowania, gesty lub groźby samobójcze albo działania o charakterze samookaleczającym, niestabilność emocjonalna spowodowana wyraźnymi wahaniami nastroju (np. poważnym epizodycznym głębokim obniżeniem nastroju (dysphoria), drażliwością lub lękiem trwającymi zazwyczaj kilka godzin, rzadko dłużej niż kilka dni), przelotne, związane ze stresem myśli paranoiczne (ang. paranoid ideation) lub poważne symptomy rozpadu osobowości (ang. dissociative symptoms). -> to moje cechy z naciskiem na ostatnią.

 

Myślę, że mogę mieć borderline, bo nie mam tendencji do kłótni i bójek (jak impulsywny typ).

 

-- 08 kwi 2011, 15:47 --

 

Jak jestem osłabiona, to często mam poczucie, że ludzie się ze mnie śmieją... I patrzę na nich wtedy nieufnie. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

New-Tenuis, Osiemdziesiąt razy powtorzylam Agusiu,że moj terapeuta-a mam go 4 lata:

-nigdy mnie nie przytulil

-nie podal ręki

-nie dotknął--nie mam jego numeru i nie wolno mi wydzwaniac,pomiedzy sesjami nie mamy zadnego kontaktu

-nigdy nie spojrzal na mnie jak facet na kobietę,nie powiedział,że jestem ładna,urocza czy śliczna

-pomiedzy sesjami jest konkretny i surowy

 

Nie zakochalabym sie w jakims nieprofesjonalnym napalencu,ktory usilowal by mnie uwieść,dalby sie na mnie nabrac,czy robilby do mnie slodkie oczy-i co gorsza usilowal mnie zaciągnąć do łóżka.

 

Wlasnie dlatego go kocham,że jest jak krysztal,a moje dobro jest jego priorytetem.Rozmawia ze mną jak z córką.I o to chodzi-ja niespecjalnie mialam rodziców,wiec on uzupelnia deficyty.

Ma cudowną rodzinę,jest prawie maniakiem jesli chodzi o dziecko,jego rozwoj,i to co mu jest potrzebne do prawidlowego funkcjonowania.

 

W życiu nie potraktuje mnie jak laleczki,ż ktorą można igrac,posylac pozadliwe spojrzenia czy używac jakichs zartobliwych podtekstow.To jest niesmaczne,zwierzęce,żalosne.

Mialam już różnych terapeutów,ktorzy ślinili się do mnie,instruktora prawa jazdy,ktory cakly czas nalegal bysmy pojechali w jakies piekne miejsce popatrzyc na gwiazdy.I księdza z psychiatryka,ktory napawal mnie wstrętem,bo zawsze probowal mnie zlapac za rękę albo poglaskac po twarzy.A ja sobie bardzo cenię przestrzen osobistą,mnie nie wolno poklepywac czy obcalowywac od tak sobie.

 

Ach i jeszce jedno...w terapii analitycznej siedzimi bardzo oddaleni od siebie-żeby widac bylo dystans.

A serce nie sluga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

New-Tenuis, ja też mam diagnozę chwiejna emocjonalnie. i też mi typ impulsywny nie pasuje, za to:

gorączkowe wysiłki uniknięcia rzeczywistego lub wyimaginowanego odrzucenia, nawracające zachowania, gesty lub groźby samobójcze albo działania o charakterze samookaleczającym, niestabilność emocjonalna spowodowana wyraźnymi wahaniami nastroju (np. poważnym epizodycznym głębokim obniżeniem nastroju (dysphoria), drażliwością lub lękiem trwającymi zazwyczaj kilka godzin, rzadko dłużej niż kilka dni), przelotne, związane ze stresem myśli paranoiczne (ang. paranoid ideation) lub poważne symptomy rozpadu osobowości (ang. dissociative symptoms).

baaaardzo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zaraz bede przejezdzal kolo lubiaza- najwiekszego psychiatryka na dolnymslasku.

 

Ja tam nie wiem, ktorym typem jestem, wiem ze to zalezy od dnia czy bede agresywny i prowokowal. W zasadzie to nie lubie sie bic...

 

Z P. Chyba nic nie bedzie, nie mam z nia kontaktu za czesto.

 

I tak slabo ja znam, ze nie wiem o czym gadac ale sprobuje moze ona mi pomoze to znalezc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w zasadzie jestem juz w nowym mieszkaniu od srody ale moj pokoj to balagan. Wszystko w podlach a na meble jeszcze czekam.

 

Z domu wychodze codziennie i jest calkiem w porzadku oprocz tego, ze ciezko znalezc towazyszke przy moich problemach

 

zobacz na fb. Moja ostatnia znajoma to P.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy nie mam urojeń,ale przyszła decyzja o rencie i mam prawie 1200 dochodu.Z tego co wyliczyłam mama zrobiła mi zakupy za jakieś 30 zł (a to z okazji renty bo tak to chleb i margaryna) a sobie kilka kg różnego mięsa-czego ja nie jem.Jak coś chcę to zawsze słyszę nie ma pieniędzy,nawet dawniej jak chciałam coś do jedzenia za 5-10zł to to słyszałam.Za każdym razem mi wylicza na co na mnie idzie;internet-dwa rachunki tyle że drugi używa brat i mama miała za niego płacić,a teraz wychodzi że to z mojego konta,telefon,kredyt z którego ja nic nie dostałam tylko jest na mnie a poszło na dom i tak wylicza wszystko,nie mam kasy na terapie ani czasem na lekarza.Nie daje mi ani zł na drobne wydatki,a jak coś chcę muszę się pytać,albo pod strachem,że coś kupie a w domu ochrzan.

Mam najwyższy dochód.Czuję się wykorzystywana,ale nie wiem czy to na miejscu.

Sprowadźcie mnie proszę na ziemie :oops: ja nie wiem co mam o tym myśleć :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×