Skocz do zawartości
Nerwica.com

Proszę o pomoc i Wasze porady...


maluchdriven

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, was szanowni forumowicze.

Mam 19 lat i zdecydowałem się zasięgnąć Waszej rady zanim wybiorę się do poradni.

 

Mój problem polega na tym że "wybranka życia" zwyczajnie przestaje mi się "podobać" po tym jak poczuje że już ją zdobyłem.

Oczywiście ktoś z Was może powiedzieć że hormony buzują w tym wieku i żebym wracał na podwórko, sam też tak myślałem do niedawna.

Jednak sytuacja powtórzyła się już 3-krotnie. Oczywiście wszystko najpierw przebiegało jak zawsze. Dziewczyna wpadała mi w oko, zapoznawałem się z nią. Następnie przychodził moment tzw "zauroczenia" była ona najpiękniejsza (bo jeszcze poza zasięgiem ) Kiedy wszystko było jak mogłoby się wydawać w idealnej sytuacji, tzn dziewczyna rozkochana - coś w mojej głowie się przestawiało. Fakt że była ona już dla mnie "dostępna" czy zdobyta" sprawiał że przestawała mi się ona podobać i zaczynałem szukać innej wybranki.

 

Ostatnia dziewczyna z wyrzutem powiedziała że zachowałem się jak zwierze które zabija ofiarę dla zabawy i porzuca.

Coś w tym jest bo tak też się czuje, boję sie wchodzić w kolejne związki gdyż zawsze kończy się to zranioną kobietą,która na początku wydawała mi się być tą jedyną i idealną.

 

Proszę o wasze opinie, oraz dodaje że za każdym razem były to kobiet o ponadprzeciętnej urodzie które podobały się wielu mężczyznom, także nie rozumiem dlaczego wyczajnie przestawały mi się one "podobać"

 

z góry dziękuję za porady...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak mógłbym myśleć jeśli przestałbym czuć "to coś wyjątkowego" co ludzie nazywają miłością, ale jak wytłumaczyć to że dziewczyna zaczyna mnie "odpychać" drażni mnie zarówno jej wygląd jak i zachowanie... dlatego doszukiwałem się tu jakiegoś problemu w mojej psychice...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

relacje damsko- męskie to trudny temat... chciałoby się powiedzieć: człowieku, masz 19 lat, szalej, korzystaj z życia i nie oglądaj się za siebie. jest jednak druga strona medalu: dziewczyny, które, można powiedzieć, krzywdzisz. A to już zmienia postać rzeczy. nic Ci nie doradzę, nie znajdę genezy Twego problemu. wydaje mi się jednak, że czasem tak po prostu jest. linka, ma rację. Może to były tylko zauroczenia? a one mają to do siebie, że zwyczajnie mijają...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyczyną może być to że miałeś niezbyt dobre kontakty ze swoją matką.

U mnie np. jest sprawa tego typu, że mam podłego ojca i z każdym chłopakiem

jakim do tej pory sie spotykałam, zawsze doszukiwałam sie cech swojego ojca

i później z nim zrywałam, kiedy takie cechy niby posiadał. Oczywiście wiem

że wcale mogło ich nie być tylko ja szukałam ich na siłę. ale taka jest psychika zranionego

dziecka w życiu dorosłym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sniezka, mam dokladnie tak samo... Najpierw facet mi sie podoba, ale kiedy odczuje, ze zaczynam mu sie coraz bardziej podobac, zaczynam wymyslac jakies wady, staram sie zwiekszac dystans... I co z tego, ze uswiadamiam sobie czemu tak sie dzieje (podobnie jak u Ciebie ojciec nie stanal na wysokosci zadania, ze tak powiem...), skoro walczyc z tym nijak nie potrafie...

A jak Ty z tym walczysz? Probujesz na sile? Ja probowalam, ale marnie to sie konczylo ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo wiele razy tak bylo u mnie :( Bo problem zaczal sie, kiedy bylam sporo mlodsza od Ciebie, a teraz mam 25 lat. Ujawnilo sie to juz w ostatnich klasach podstawowki (czyli dzisiejsze gimnazjum) W klasie mialam bardzo stalego w uczuciach i wytrwalego w bojach, jesli chodzi o moja osobe chlopaka. W zasadzie chcial ze mna byc jeszcze sporo po ukonczeniu szkoly - ponad rok... Lacznie 3 lata biedak probowal ;) Byl najwytrwalszy z wszystkich facetow, ktorym sie podobalam;) I choc fizycznie dostawal to czego chcial (na tamtym etapie oczywiscie nie byl to seks) psychicznie nigdy nie dalam mu sie do siebie zblizyc - odpychal mnie wlasnie pod katem psychicznym, draznil, ale co dziwne, juz wtedy jako nastolatka, czulam, ze problem tkwi we mnie... Pozniej problem sie powtarzal wielokrotnie - w poprzedniej pracy na przyklad byl chlopak, ktory ogolnie rzecz biorac podobal mi sie i wszystko bylo ok, dopoki nasze stosunki ograniczaly sie do przebywania razem w pracy - prawil mi komplementy, zagadywal... Podobalo mi sie to, nawet pozwalalam sobie na niewinny flirt ;) W koncu zaprosil mnie na spotkanie i nadal wszystko bylo super, az do czasu, kiedy zaproponowal kolejne...I mimo, ze spotkanie bylo mile i kazda normalna dziewczyna, umowilaby sie ponownie, ja cala soba krzyknelam w duchu: "NIE!!!"...No i dalej juz norma u mnie, czyli zwiekszanie dystansu i oschlosc z mojej strony :( Porazka, naprawde :( I ktos moglby sobie jeszcze pomyslec widzac to, ze ja sie dobrze bawie - podrywam, a pozniej uciekam... A ja sie wcale nie bawie... Ja przez to cierpie:/ Przesrane, naprawde...

Nie wiem ja mysle, zeby szukac faceta o innym profilu osobowosciowym, niz wszyscy tamci - czyli mniej odwaznego w zdobywaniu kobiety a bardziej zachowawczego i mniej pewnego swych uczuc na poczatku (paradoks, bo wiekszosc kobiet szuka wlasnie faceta, ktory szybko wie, czego chce i szybko deklaruje uczucia) , mniej przebojowego,dominujacego a bardziej wrazliwego, tajemniczego. Kogos, kto jest w stanie dluzej utrzymac niezobowiazujaca znajomosc, kto nie dazy od razu do zwiazku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moze za bardzo opierasz sie na chemicznych doznaniach i stad taki problem przychodzi kiedy juz obiekt westchnien staje sie zdobyty?

Moze jedyne co Cie kreci to wlasnie to porzadanie a nie sam fakt tworzenia zwiazku, posiadania kogos jako partnera, dzielenia z nim codziennosci? Moze jeszcze nie dojrzales do prawdziwego kochania, a jedynie kreci Cie cala ta niesamowita faza " zblizania sie do siebie " fizycznie? Faza "zdobywania".

To jest problem. Szczegolnie kiedy sie nie chce ranic drugiego czlowieka lub co gorsza - wydaje sie, ze moznaby stworzyc zwiazek a nagle motylki przestaja w brzuchu latac i nie widzisz sensu..

Moze po prostu nie spotkales jeszcze odpowiedniej osoby, ktora bedzie bliska Twemu sercu nawet jesli ja "zdobedziesz" ?

Tylko jak ja spotkac , skoro juz 3 razy nie wypalilo mimo iz dziewczyna Ci sie podobala i byles zakochany?

Moze za bardzo skupiasz sie na fizycznej atrakcyjnosci ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jakbym czytał o sobie... (oczywiście nie umawiam się z chłopakami) Sytuacja taka sama i tak samo męcząca ... wynika z tego że muszę odszukać kobietę która będzie podobna (psychicznie) do mnie, może wtedy się uda... a jeśli nie to męczyć się z tym nadal...

 

[Dodane po edycji:]

 

AmeliaR - taki już jestem, że skupiam się również na fizycznej atrakcyjności, tego nie dam rady zmienić - tego akurat jestem pewien...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No wiesz ale ja tylko mysle, ze moze to przyniesie jakis skutek... Ale nie ma nic pewnego w zyciu ;) Zreszta te cechy faceta, ktore podalam jako odpowiadajace mi w jakims stopniu, to wcale niekoniecznie sa moje cechy! Przynajmniej nie wszystkie, bo ja np. jestem rozgadana i ekspresyjna, a podobaja mi sie faceci tajemniczy i nieco zamknieci...;)

W zasadzie to ktos taki jak Ty by mi odpowiadal :D - szkoda, ze dla mnie jestes duzo za mlody - ja raczej w az tak mlodych nie gustuje :D Ty bys zdobywal, ale zanim bylbys pewnien, ze zdobyles, ja juz bym sie wycofywala. Ty z jednej strony bylbys juz mna zniechecony, widzac, ze Cie chcialam, z drugiej widzialbys, ze ja tez juz sie wycofuje, co moze znowu by Cie sprowokowalo do zdobywania :D Wreszcie mogloby zaskoczyc :mrgreen:

 

Swoja droga uwielbiam zwiazki na odleglosc, moj jedyny dlugi zwiazek wlasnie taki byl! :) Mozesz tez kiedys tak sprobowac! Wtedy jakos moje dylematy i wyszukiwanie wad nastepuje w mniejszym stopniu ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Wszystkich!

Jestem tu nowa. Mam na imię Ewelina i mam 24 lata. Na Forum trafiłam, ponieważ uważam, że potrzebuje pomocy. Niestety zupełnie nie wiem, gdzie jej szukać. Niewiem gdzie iść, do kogo, o co pytać, co powiedzieć. Psycholog, psychiatra, psychoterapeuta? Te terminy są dla mnie zupełnie odległe. Może w paru zdaniach opiszę czemu się o siebie niepokoje. Z reguły nie znoszę użalać się nad sobą przed innymi, ale czuję, że akurat tutaj znajdę odrobinę zrozumienia. Zupełnie nie wiem od czegu zacząć....

Czuję się bardzo nieszczęśliwa. Nienawidze ludzi za to, że są szczęśliwi i mają lepsze życie ode mnie. Mam do nich i do życia żal, że moje życie jest gorsze. Z dzieciństwa pamiętam tylko ojca alkoholika i ciągłe kłótnie w domu. Zobaczyć trzeźwego ojca to było wielkie wydarzenie w całej rodzinie. Mamę miałam wspaniałą, niestety teraz już nie żyje. Od tej pory moje życie to jeden wielki koszmar. Ojciec pije do upadłego a ja niestety muszę z nim mieszkać. Na razie studiuję, więc nie stać mnie na własne mieszkanie. Utrzymuję się z renty po mamie, czasem od kogoś pożycze, ale to i tak nie starcza. Po za tym nie potrafię od niego odejść. Nienawidzę go z całych sił, gardzę nim uważam go za śmiecia, życze mu śmierci, ale mimo wszystko nie potrafie od niego odejść. Czuję się za niego odpowiedzialna. Zawsze mu pomagam chociaż wiem, że na to nie zasługuje. Kiedyś pijany próbował mnie zabić, gdyby ktoś nie usłyszał mojego wołania o pomoc być może dziś nie pisalabym na tym forum. Ale mimo wszystko zawsze mu pomagam, daje pieniądze mimo że sama nie mam, gotuje mu, opiekuję się nim. Czuję, że juź nie mam na to wszystko siły. Nie chce mi się wstać z łóżka, nie chodzę na zajęcia, już nawet nie gotuje (w ostateczności gdy już jestem na prawdę głodna). Cały dzień siedze przy komputerze i oglądam programy typu "Top Model" obrzeram się chipsami i cukierkami. To jest całe moje życie. Nie mam przyjaciól ani znajomych. To cud, że mam chłopaka. Chłopaka mam wspaniałego, gdyby nie on to bym już dawno ześwirowała, ale on mnie nie rozumie, nie potrafi pojąc moich problemów. Seks z nim uprawiam raczej z poczucia obowiązku niż jakiejkolwiek przyjemności. w sumie to nie znoszę też seksu. czasami myślę, że gdybym była w innej formie psychicznej to wcalebym z nim nie była. Kiedy wraca do siebie do domu zawsze boje się o niego. To chore, ale boję się, że po drodze coś mu się stanie i nigdy go nie zobaczę. Obsesje na punkcie swojego zdrowia też mam niesamowicie ogromne. Nawet jak się sklaeczę to zaczynam się zastanawiać czy nie dostanę jakiegoś zakarzenia i czy się obudzę rano. Mam całe mnóstwo obsesji (wszystko musi stać pod kątem prostym, 5 razy sprawdzam czy wyłączyłam gaz czy zammknęłam drzwi, 10 razy sprawdzam czy dobrze wypełniłam formularz itp). Po za tym nienawidzę swoich studiów, nie mam pojęcia po co na nie chodzę. Nie czuję żadnego sensu w życiu nie mam żadnego celu. Chce mi się tylko płakać. Za bardzo się rozpisałam, więc pominę resztę mojego beznadziejnego życia.

 

Bardzo proszę o radę w sumie to moje problemy wydają mi się banalne, ale może ja nie potrafię trzeźwo spojrzeć na tę sytuację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj.Problem jest zlożony.Po pierwsze jestes osobą współuzależnioną.Powinnas chodzić na terapię dla Doroslych Dzieci Alkoholikow(DDA)...Od tego powinnas zaczać.Poszukaj tez psychologa.Jestem pewna , ze Twoja depresja , jest rezultatem alkoholizmu Twojego ojca.Ratuj siebie, bo jestes mlodą osobą i możesz byc jeszcze szczęśliwa.Trzymam za Ciebie kciuki.Pisz w razie dola:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×