Skocz do zawartości
Nerwica.com

nic nie czuję


reneSK

Rekomendowane odpowiedzi

Kolejny, który nie rozumie. Już mi się znudziło nawet tłumaczyć, że gdy poczuję ból i smutek, to uznam to za pierwszy krok na drodze do zdrowia... Choć nie mówię, że przyjemny...

Psychiatrę mam jutro wieczorem. Podobno to pasjonata z powołaniem; ). Może wymyśli co mi jest i jak to leczyć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście,że nikt nie rozumie.

Mnie też nikt nie rozumie,że jestem jak jebany ukwial.Takie jest życie,rodzimy sie i umieramy samotnie,tak naprawdę ciągle jestesmy sami.

Dzis wylam 10 razy,rzygalam 2 i zemdlalam w kiblu.

Bo boli.Bo boli tak kurwa bardzo,że już chyba nie wytrzymam.

Wezcie to ode mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolejny, który nie rozumie. Już mi się znudziło nawet tłumaczyć, że gdy poczuję ból i smutek, to uznam to za pierwszy krok na drodze do zdrowia... Choć nie mówię, że przyjemny...

Psychiatrę mam jutro wieczorem. Podobno to pasjonata z powołaniem; ). Może wymyśli co mi jest i jak to leczyć...

 

 

Wiesz ja też mam swoje jazdy które opisywałem na poscie załorzonym prze zemnie i tez nikt mnie nie zrozumiał a mam czasem takie paranoje że myśle że nie dam rady i wolał bym juz nic nie czuć było by łatwiej. Z tąd napisałem to co napisałem wcześniej. Bez złośliwości :smile:

 

[Dodane po edycji:]

 

[videoyoutube=http://www.youtube.com/watch?v=0_TcszezOVE&feature=related][/videoyoutube]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nic nie czuję prócz cierpienia/bólu psychicznego i to jest okropne. Wolałabym chyba jednak nie czuć nic niż czuc tylko cierpienie bez powodu.

KRwiopij, myślę o Tobie.Może przemyśl tę Bydgoszcz.Terapeuta jest podobno świetny, a miałabyś przepustkę co drugi tydzień na cały weekend, a co drugi tydzień w piatek po południu, w sobotę 7-20 i w niedzielę 7-20. Więc co drugi weekend Ty mogłabyś jeździć do Adama, a co drugi Adam wpadać do Ciebie do Bydgoszczy i Wasz związek nie byłby narażony na długotrwałą rozłąkę i izolację.

Myślę, że musisz coś zrobić, żeby zmniejszyć cierpieie i zacząć bardziej normalne życie...obawiam sie, że jak bedziesz tak dalej żyla, to Ci sie jeszcze bardziej pogorszy...oby Ci sie nie stało tak jak mi, ze organizm nie wytrzymał i uczucia zanikły.Jest jeszcze Komorów i Ipin w Warszawie. Myślę, że jakaś terapia jest chyba konieczna w Twoim przypadku. Przecież nei ma sensu tak żyć.

 

[Dodane po edycji:]

 

TOPIELICO! A skoro ten psychiatra taki dobry, to może zapytasz go co sądzi o SPECT? Magic mi sprzedał taki temat, że jest w Ameryce taki dr Amen, który ludzi wyleczył z "niewyleczalnych" stanów dzięki tej metodzie SPECT, która polega na obrazowaniu pracy mózgu - dzięki temu wie, który organ źle działa. http://www.amenclinics.com/ Przypuszczam, że jest to coś podobnego jak rezonans funkcjonalny mózgu lub tomografia pozytronowa. Ja tak niestety przypuszczam, że nam pewna część mózgu wysiadła albo źle działa. Jak ktos pali wysiadają mu płuca, jak ktoś ma nieustanny stres wysiada mu mózg. Tak sobie to tłumaczę. Ogólnie duzo gadam z Magicem i raczej wnioski sa bardzo przygnębiające. On przeszedł przez Kraków w 2006 i NIC Mu to nie dało, nadal nie ma uczuć prócz bólu psychicznego, nie pracuje i chodzi w piżamie nawet po kilka dni. Mam nadzieję Magic, że mnie nie zabijesz za to, że to zdradziłam, ale musiałam jakoś wyrzucic z siebie te przygnębiające informacje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nic nie czuję prócz cierpienia/bólu psychicznego i to jest okropne. Wolałabym chyba jednak nie czuć nic niż czuc tylko cierpienie bez powodu.

 

 

brak uczuć to też o tym mówie jak mam czuć ból i cierpienie to wole być jak robot terminator co nie odczówa niczego, negatywne uczucia są poprostu h,,,,e :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Krwiopij, a zdarza Ci się czuć cos pozytywnego? Czujesz miłość, radość, szczęście, że jesteś z Twoim Adamem? Jesteś w tym stanie zdolna kochać się z Nim i obdarzać Go miłością?

 

[Dodane po edycji:]

 

Nie wytrzymałam tego ciągłego cierpienia i na spotkaniu przy kawie, gdzie była mowa o rpacy nad sobą itd. rozpłakałam sie i powiedziałam, że nad czym ja mam pracować, gdy po porstu nei czuję uczuć z wyjątkiem cierpienia, które nie ma związku z rzeczywistością...wszyscy i kadra i pacjenci zaczęli na mnie najeżdżać, ze jas robię to spejcalnie, ze mi jest tak dobrze w tym stanie i tym podobne bzdury..ja nie czuje uczuć, ale nie jestem chyba taka bez serca, jak to co usłyszałam przed chwilą...nie mogłam tego słuchać i zaczęłam jeszcze bardziej płakać...potem wyszłam do swojego pokoju, bo nie dawalam rady...jak szłam to jeszcze mi powiedzieli, że uciekam, bo nei chce słyszeć prawdy itd. Cudowna terapia. Poszłam do pokoju i zadzwoniłam do mojej wspaniałej Mamy, to poczęstowała mnie jakimis głodnymi kawałkami cytowanymi jako żywo od mojej krewnej psychiatry. Teraz siedze w pokoju i ryczę. To głównie ta psychiatra i moja Mama mnie namawiały na te terapię. Krewna psychiatra powtarza na okrągło, że mam coś "wyciągnąć z podświadomości", a moja Mama powtarza to jak refren. Tymczasem jak tu jedna dziewczyna cos zaczęła z podświadomością, to facet zaczął sie smiać prawie. Ta terpia polega głównie na pracy nad charakterem. A moim problemem jest to, że nie prseżywam uczuć i czuję ciągłe cierpienie. Naprawdę gdyby nie Wiara i lęk przed pekłem, to nie wiem czy bym to jakos wytrzymala. Te zaburzenia tak upokarzają. Nie podoa mi się ta terapia. Nie podoba mi się terapia, która odwrażliwia, a mialam tego przykład niedawno, która nie ma szacunku do cierpienia, która z cierpienia kpi i która jeździ po słabszym. A to też miało tu miejsce - dziewczyny z pokoju uprzedzily sie do jednej laski, a kadra też stan,eła przeciwko niej.I wnerwia mnie jedna dziewczyna, ma dopiero 19 lat a wymądrza się jakby wszystkie rozumy pojadła. Teraz też prawie mnie pożarla.

 

[Dodane po edycji:]

 

Mam ochotę nie istnieć. Po co mam istnieć, jak tylko cierpię, jak nic nie sprawia mi przyjemności, satysfakcji, jak tylko cierpię. Mam żal do mojej Mamy, ze mnie nie słucha.Nie wierzy mi. Nie ufa. Za wszelka cene chciała mnie wysłać na tę terpię i nie dopuszcza, że mi moga tu nie pomóc. Jak to nie działa, to sobie to tłumaczy, że to moja wina, że się nie staram, JAk ze wszystkim w życiu - moja wina. Poza tym dla Niej jakby nie jest ważne to, żeby coś czuła, żebym była szczęsliwa, tylko żebym działała i pracowała. Jesli to działanei i praca jest okupiona najwyższym cierpieniem i udręką, to dla Niej jest to nadal ok, bo pracuję, utrzymuję się i działam.

Mam dość wszystkiego. Zeby nie istniec. I nie czuć naprawdę nic, Bo co mi po tym, że czuję tylko cierpienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj siedziałam u tego psychiatry do 1:30 w nocy... naprawdę pasjonat. Na razie przepisał mi solian... Tego neuroleptyku jeszcze nie brałam. Powiedział, że jeżeli nie podziała to na oddział... Cóż... miło by było gdyby podziałał.

 

[Dodane po edycji:]

 

Nie wiem czy będę go brać. Czy się do tego zmuszę. Bo po wszystkich lekach jakie brałam, czułam się gorzej- jeszcze bardziej senna, bardziej przytłumiona... Nie chcę znów powtarzać efektów ubocznych bez żadnego pozytywnego skutku. No i nie chcę iść na oddział. Nie wierzę, by cokolwiek z tego mogło mi pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

solian to lek na schizofenię - czyzby taką diagnozę podejrzewał? Na jaki oddział masz isć ogólospychiatryczny czu leczenie zaburzeń osobowosci? CO ogólnie ten lekarz mówił o czyms tak niezwykłym jak ustata emocji? Cgo zy możesz podać namiary na tego lekarza> Może tez pojadę.

Z solianem uważaj na akatyzję. Ja chcicłam go zazywać już rok temu, na zasadzie założenia, że to co mam, to schizofrenia, nawet mi lekarka dała, ale od razu pierwszego dnia spowodował akatyzję, drugie go dnia też i NIE MOGŁAM go brać, choć to podobno bardzo dobry lek na objawy negatywne.Akatyzja jest strasznym cierpieniem. Jakbyś miała ten objaw to pędem na izbę przyjęć do najbliższego szpitala psychiatrycznego gdzie Ci zapewne dadzą akineton lub pridinol.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję miłośc.

Przeogromną-stąd ta rozpacz i tęsknota za czyms nieokreslonym.

 

Strasznie mi sie wszystko pierdoli w moim życiu prywatnym,siedzę i buczę za moim psychiatrą,albo za Adasiem.

Moj lekarz na wiesc o tym,że moj narzeczony nie lata już za mną w histerii powiedzial tylko:"chwała Adamowi" i dodal,że ja potrzebuję kogos kto myśli,a nie kogos kto bedzie się dawal wciągać w moje gierki,manipulacje i razem ze mną nakręcal histerię.Dzięki temu,że Adam nie zleci za mną jak wybiegnę na dwor mam w koncu kontakt ze swoją rozpaczą,ktorą wytlumialam wszystkim czym się da.Spoko,zapytalam czy ta rozpacz potrwa jeszcze dlugo-powiedzial:" do 30 sie pani uwinie"-i uśmiechnął się przewrotnie.Kocham go straszliwie,tego mojego psyachiatrę,ale czasami mam ochotę go udusic,zaczelam zrzedzic,że moglby nie umniejszac mojego cierpienia,a on stwierdzil,że-o-to wlasnie probuje zrobic-wmanewrowac kogos w kabaret,a jak bedziemy siedzieli oboje i rozpaczali to do niczego to nie doprowadzi.Kraków,jest na tak,to jest miejsce dla mnie.Ale spokojnie,nie mam się nakręcać,że ktos mnie tam probuje "oddac"-jeżeli teraz nie jestem zdolna do rozłąki-to nie powiekszamy borderowej rany,sama się tam "oddam" jak poczuję się gotowa.

 

brak uczuc-cos czuje,że bysmy się gorąco zaprzyjaznily-siedzialybysmy sobie razem na laweczce i wyly do księzyca.

Pytasz o jakies pozytywne uczucia,Kochanie,ja jestem w permanentnej depresji-ciągle wyję i to nie ze szczęścia,tak mi sie zdaje.Gdyby wydarzylo sie cos pozytywnego-zniknąlby pewien ohydny dziad,albo Adam jednak by spontanicznie za mną polecial,to na pewno przezylabym haj.Gdyby tata zrozumial.Gdyby stalo sie cos dobrego.Ale to by bylo intensywne,na chwilę,a ja nie tego szukam.Ja potrzebuję stabilizacji,bezpieczenstwa,by moc w koncu spokojnie sobie dorosnąć do konca ze swojego obecnego wieku emocjonalnego-jak sadzę będą to pierwsze 24 miesiące życia dziecka,może nawet grubo mniej.Kiedy terapeuci pierdzielili o wewnetrzynym dziecku-ziewalam ostentacyjnie.Ja nigdy nie bylam dzieckiem i nie mialam w sobie krztyny dziecka.Bardzo poważna,zamyślona,smutna,zawsze gdzies indziej.Jak można dorosnąć jeśli sie nie bylo nigdy dzieckiem?Kurwa jak?

 

A teraz czuję się jakbym byla bardzo malutka i sama i w miejscu,ktorego nie znam i nie znoszę,wszystko "wiruje".

Psychiatra mowi-dojrzewanie boli,skoro boli- ma boleć.

Mam przywyknac do myśli,że nie jestem dzidziusiem,i nikt za mną latac nie będzie,bo to chore,nienormalne,nie takie i niczego nie wnoszące.

Dziala na zasadzie żyletki czy seksu na uspokojenie-ukoimy na chwilę,znieczulimy,ale nic i tak z tego nie wyniknie.Rany się od tego nie leczą.

A ja bym z rozkoszą wlazla jakiejś kobiecie do brzucha,by mnie od nowa tam potrzymano i podarowano tyle tych dobrych rzeczy ile potrzebuję.Nic takiego sie jednak nigdy nie stanie-i pewnie stad ta rozpacz..

 

Tak wiec z uczuc pozytywnych-nie mam żadnych,z wyższych chyba wszystkie-oprocz przyjemnych.Zachwyca mnie muzyka,ale musialam wywalic glosnik,bo gdy slyszę cos pięknego rozdziera mnie ból,tak jakby to piękno bylo już nie dla mnie,bo ja niedlugo będę musiala zniknąć.Wspolczucie i wspolodczuwanie bez zmian,rozwinięte nadmiernie i rozhuśtane.Jak widzę swoje szczury,to też wyję,bo tak straszliwie je kocham,tak straszliwie...umarlabym za nie.Teraz oczywiscie też ryczę.Wszystkich mi tak strasznie szkoda,mojej mamusi,mojej babci..Adama..a ja nie mogę zrobic nic,chyba tylko umrzec by przestac sprawiac wszystkim cierpienie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Krwiopij, to jednak jest u mnie, bo ja czuję tylko poczucie psychicznego cierpienia bez zadnego powodu, tak więc nie czuję też, a może przede wszystkim uczuć wyższych...gdybysmy się spotkały, pewnie pomyslałabym o Tobie z sympatią i współczuciem,ale na mysleniu by się skończylo - nie umialabym wejść w relację z Tobą, czuć empatię, współodczuwać...wszystko co jest związane z uczuciami do innych osób, z jakąś więzią, jest dla mnie niedostępne...natomiast jeszcze 2 lata temu i przez całe życie miałam tak jak to opisujes - może nie z taka intensywnością, ale do lez wzruszał mnie szalik, który zrobiła moja mama, drżałam o jej życie, zdrowie, rozczulałam się nad wszystkim...a teraz moja mama jest dla mnie jak obcy człowiek, nie czuję NIC, nawet jak chorowała...no po prostu mój mózg nie generuje czegoś takiego jak uczucia...to jest straszne...

Topilico, naprawdę zachodzę w głowę jaką diagnozę podejrzewł ten lekarz? Czyżby jednak schizofrenię prostą? Bo dlaczegóż by innego zapisywał solian? Domyślam sie, że w takim razie chciał Cie posłać na oddział ogólnopsychiatryczny, anie terapeutyczny? I co by miał ten oddział dać, czego nei masz w warunkach ambulatoryjnych? chodziło Mu o obserwację Ciebie i postawienie diagnozy czy o dawania jakichś końskich dawek leków czy co? Zachodzę w głowę. Koniecznie napisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na ogólnopsychiatryczny oddział, żeby spróbować leczenia, którego nie można zastosować ambulatoryjnie...ale jakiego, to mi nie powiedział. W ogóle nie postawił mi diagnozy... A ja wtedy byłam tak przytłumiona, że nawet się o to nie zapytałam... Selegiliny nie chciał mi przepisać. A ten solian.. to nic o nim nie wiem, i jakoś nawet nie chce mi się czytać, szukać; / kompletne zobojętnienie dotyczące i tego czym się tym razem będę truć. Ale powiedział, że ma dobre doświadczenia w leczeniu solianem takich stanów :czyli brak uczuć, derealizacja, anhedonia itd.

No mam nadzieję, że żadnych akatyzji nie dostanę, ale kto wie, w końcu za dużego szczęścia to w życiu nie mam, więc i ten pech może mnie spotkać. Na szczęście przepisał mi na noc. Bo ja na wszystkie leki do tej pory reagowałam niesamowitą sennością i stłumieniem, mimo że były "aktywizujące";] No cóż, pobiorę trochę, i powiem wam jak działa... Nie chce mi się iść na oddział.Biorąc pod uwagę, że jedyne na czym obecnie mi zależy to względny komfort, to moja niechęć jest czymś zrozumiałym, bo jednak szpital to nie pięciogwiazdkowy hotel; ] Gdybym chociaż mogła wierzyć, że to mi pomoże... a tak.. kojarzę to jedynie z tymi paskudnymi toaletami o za krótkich drzwiach; ] i zapachem papierosów.

A właśnie, zdarzyło się wam czuć zapachy jakich inni nie czuli...?

 

Brak uczuć, dane psychiatry wyślę Ci na pw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem.. dyskutowałam z moja krewną psychiatrą mnóstwo razy na temat leków na brak uczuć i za każdym razem uparcie twierdziła, ze leki typu solian czyli neuroleptyki owszem bardzo często poamagają na tego typu problemy, ale tylko wówczas jeśli brak uczuć, anhedonia itp. objawy są, wywołane schizofrenią. Zapewniała, ze jeśli brak uczuć jest wywołany czymś innym np. zaburzeniami osbowości to te leki nic nie pomogą.Ona ma doktorat z psychiatrii i 30 lat doświadczenia, więc pewnie ma rację. Ja zresztą ubłagałam parę razy o leki na schizofrenię na wypadek gdybym ją jednak miała. Po solianie i abilfy dostałam koszmarnej akatyzji. To piekielne doświadczenie, tysiąc razy gorsze niż brak uczuć.Po fluanksolu miałam niepokój, po ketrelu w większych, ale wcale jeszcze nie terapuetycznych dawkach - bełkotałam, po klozpainie w dawce również duzo mniejszej od terapeutycznej - robiło mi sie słabo i miałam ślinotok, jedyny lek, który dobrze znosiłam w dawce terapeutycznej - olanzapina - jak sie okazało - też ma koszmarny skutek uboczny, bo niebezpiecznie podnosi mi cukier.Tak więc w moim przypadku nawet jakbym jednak miała schizofrenię, to w zasadzie nie mogę przyjmować żadnych leków.

Co do czucia zapachów, których inni nie czują, to nigdy nie miałam podobnhych historii. Nigdyn nie słyszałam, nie widziałam i nie czułam nic nadzywczajnego, nic, czego by nie widzieli, słyszeli czy czuli inni. W ogóle wszyscy to podkreślają, że bardzo jasno i logicznie myślę. Aczkolwiek nic nie przeżywam. i według mnie mam problemy jednak z przyswajaniem informacji, uczeniem się itp. procesami poznawczymi. Czuje jakby moje myslenie było jednak przytępione. Moze dla przeciętnego odbiorcy to nie jest zauważalne, ale ja to czuję, gdy próbuje się uczyć lub czytać coś. Tak mi się wydaje. Ale to też niczego nie przesądza, bo tu w Krakowie jest wiele osób, które się skarżą na takie czy inne pogorszenie procesów poznawczych, a mają na pewno tylko zaburzenia osobowości.

Jestem ciekawa Topielico czy naprawde będziesz senna po soilianie bo to ustać spokojnie po nim nie moglam. Przez te akatyzję. A mój kolega ze schizofrenia go bierze i własnie przez niego NIE MOZE spać. Musi brac dodatkowy lek na sen.Ale mam nadzieję, ze Ci ten lek pomoża. Z tego co słyszalam, to jest jeden z lepszych na objawy negatywne. Gdyby to jednak była schizofrenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli jak pomoże, to znaczy że mam schizofrenię? No to dopiero pierwszy dzień brania i jest bez żadnych zmian, ale nie spodziewałam się żadnych efektów, czy to właściwych czy to ubocznych, wiadomo, za szybko by cokolwiek oceniać. Aczkolwiek będę z wami w kontakcie;] I o jakichkolwiek polepszeniach/pogorszeniach wam opowiem... A tak sobie myślę czasami, że może to i lepiej żeby to była schizofrenia, przynajmniej byłyby na to leki.

Co do zapachów, to podobno w ciężkich depresjach, też się je czasem odczuwa, kakosmią to się chyba nazywało. I raczej na to bym stawiała, niż na jakieś omamy;].

Ja się skłaniam znów do diagnozy, jakoby u mnie to była po prostu taka specyficzna depresja...No ale zobaczymy co na to solian. ;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurwa.

A ja wariuje ze strachu.

Już drugi raz dzis wlazl mi do domu jakis pijak (twierdzil,że pomylil pietra).

Nie mogę się zamknąć od wewnątrz,bo nie potrafię,zamek jest rozjebany.

I teraz od kilku minut sie zastanawiam czy jest prawdziwy czy mi sie przysnil??

Nosz kurwa jeszcze brakuje mi omamow.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Krwiopij, Haniu, a ja z kolei nie mogę płakać ostatnio.

nie potrafię. jest mi tak bardzo przykro i smutno, tak dużo chciałabym wyrazić, a nie potrafię. chcę płakać, wylać z siebie emocje.

potrafię to zrobić TYLKO na terapii. a teraz znowu się zablokowałam.

chcę leki, chcę szpital, najchętniej zamknięty, chcę się zniszczyć, chcę czuć coś więcej niż smutek i żal - chociażby ból.

dziś mam ochotę krzyczeć "kochaj mnie", ktokolwiek, po prostu kochaj

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wlaśnie się zastanawiam czy nie słyszałam coś, że solian też w deprsji się stosuje...cos mi świta, ale nie jestem pewna. Osobiscie bo dokładnych przemyśleniach i przypominaniu sobien jak to było, też mi sie wydaje, że u mnie zanik uczuc nastąpił tez z depresji.

Haniu, ale to co piszesz, to sa realne powody do lęku. TO jak najbardziej prawidłowe i fizjologiczne.

Paradoksy, ja mam tak bardzo często, ze dusi sie we mnie placz, a nie mogę plakac...nie potrafie wyrazić tego przerazenia i rozpaczy...i nic nie czuję...a potem umawiam się z kims kto ma w jakims sensie mnie uratowac - psychiatrą, psychologiem, księdzem, ciotką - i niespodziewanie ryczę jak bóbr...a przerazżenie i rozpacz jest z tego powodu, że straciłam uczucia, straciłam władzę nad sobą, siedzę, nic nie robię i nie wiem co się ze mna stanie gdy mina przepisowe 182 dni platnego L4 :(:(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, nie zrozumialyscie mnie dziewczyny.Panicznie boję się psychozy.Ja sie nie balam aż tak bardzo tego pijaka,bo nie wygladal groznie i byl zaklopootany,że wtargnal na moj teren.Ja sie boje,że zwariowalam.

 

A poza tym to trochę Cię nie rozumiem Slonce.

Boisz się.

Czujesz cierpienie i smutek i stratę.

 

To sie chyba nazywa depresja,po co szukac udziwnien?Co rozni Cię ode mnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też myślę, że u mnie to z depresji. Moja Mama wczoraj slyszala, że swietna na depresje jest czekolada, ale tylko taka z z zawartoscią kakaa 70-80%. tun na terenie szpitala nie ma, ale zaraz w sobote zamierzam nakupic takowej. Uczuć mi to pewnie nie przywroci, ale moze nastroj poprawi, Podobno wypowiadal sie jakis lekarz i dietetyk i polecali.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Topielico, kiedyś tak miałam...ale ogólnie niestety nie jest dobrze...nie jest dobrze, nawet wolę nie pisać jakie mam myśli...co to za życie...tylko wegetacja i męczarnai...mam kryzys...lamię się...jak mozna zyc nie czując żadnej przyjemności, radości, stysfakcji z życia.Czekam na Twoją relację jak działa solian, czy coś daje, czy masz skutki uboczne...ja go i tak wprawdzie nie mogę przyjmować ze względu na akatyzję, ale jeśli by działał, tak jak u Niemądrego działa ketrel, to by sugerowało, że może mamy jednak schizofrenię czy coś, na co działają neuroleptyki.

 

[Dodane po edycji:]

 

Zastanawiam się nad tym, że kiedyś też miałam lek przed odrzuceniem/opuszczeniem i podejmowałam "frenetyczne próby zapobiegania wyimaginowanemu lub rzeczywistemu odrzuceniu"... nie umiałam sie wyprowadzić z domu ze wzgledu na więź z mamą i w ogóle z rodziną, z meblami itd.Panicznie balam się jak ktoś bliski, na kogo opieke liczyłam robił cos przeciwko mnie - robił mi awanturę lub jakos mnie krzywdził. Bałam się wówczas, że zginę. Że nikt mnie nie obroni. Przeżywalam taką krzywdę straszliwie. Czułam przeogromny lęk, złość, przerażenie, żał, rozpacz, smutek.A potem nie wiem co się stało...chyba zdalam sobie sprawę z patologii takiego odczuwania...wszystko spado na mnie jak grom z jasnego nieba...dowiedzialam się,ze mam zaburzenia osobowosci...przeczytałam caly internet na ten temat.. to nie było dobre, bo interpretowalam pewne rzeczy jako laik i próbowałam sama zmieniać swoje przezywanie...cały mój obraz siebie legł w gruzach...najpierw zresztą dowiedziałam się, ze jestem neidojrzała emojconalnie...reszty rozwalania mnie dokończyl chyba nie do końca trafiony terapeuta...za dużo rzeczy naraz i za szybko się dopwiedziałam o sobie...postanowiłam dojrzeć...zaczęłam czuć, że mogę liczyć tylko na siebie...teraz nie czuję już przerażenia, że zgine i niekt mnie nie uratuje...teraz ja już umieram...i na dodatek nie czuję juz zadnej więzi z ludźmi...nie czuję, że zawsze jest mama, którą moge poprosić o ratunek, która mnie uspokoi, ukoi mój lęk przed zginięciem...nie czuje już że ma sens wydzwanianie po róznych krewnych i znajomych, żeby im powiedzieć jak mnie ktoś skrzywdził i oni będą "po mojej stronie" żeby mnie ktos nie krzywdził i żebym nie ginęła...teraz w ogóle nie czuje że ktoś mnie krzywdzi...jestem do granic możliwości zobojętniala...zgubiłam, zatraciła w sobie to dziecko- wrażliwe, nieporadne, bezbronne, które chce by je ktos uratował...jest tylko pustka i czuję się jak zamknięta w szklanym słoiku - bez dostępu do uczuć innych ludzi. :(:(:( mówiąc szczerze żałuję, że tyle sie dowiedziałam o sobie, że mój temat i że zburzyłam obraz samej siebie i nadzieję na uratowanie.Wręcz przeciwnie, czuje ciągle myśli samobójcze, wręcz chcę zginąć i nie cierpieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×