Skocz do zawartości
Nerwica.com

nic nie czuję


reneSK

Rekomendowane odpowiedzi

Bark uczuć no mi prawie od początku wydaje się, że mamy co innego. Ja mam totalny brak uczuć, a Ty odczuwałaś, niektóre negatywne uczucia no i wielkie cierpienie, na które przez jakiś czas pomagały niektóre antydepresanty.U mnie antydepresanty w ogóle nie działały. No i u Ciebie, jak sama mówisz źródłem wszystkiego była depresja, natomiast u mnie depresja była logicznym następstwem tego stanu... Choć mamy i wiele wspólnego; )

Ale czuję pewną różnicę po tym solianie, tak jak już pisałam, wydaje mi się, że zmniejszyła mi się derealizacja, więc chociaż na to działa. I zgadzam się, akatyzje są paskudne, trudno to w ogóle komuś opisać; / .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No nie wywalili mnie. Czy się z tego należałby cieszyć to doprawdy nie wiem, bo mi ta terapia NIC nie pomaga, męczę się tu... z drugiej strony czy długo bym wytrzymała SAMA w domu? Nie wiem.

Co do klozapiny to zapisali mi ją właśnie na brak uczuć, kótry wg tamtejszej diagnozy miał wynikać z zaburzeń schizotypowych.Podobno klozapina działa dobrze na jakąś część mozgu odpowiedzialną za uczucia wyższe. Dostawałam w dawce 125 mg, która mnie powalała, a terapeutyczna zaczyna się od 600mg. Brałam 100mg wieczorem i 25 mg rano. Nawet po tych 25mg byłam zmulona jak świnia, a po wieczornej setce klozapiny robiło mi się słabo. Zgłaszałam to lekarzowi, ale twierdził, że to niemożliwe. Wróciłam do domu i pewnego dnia zrobiło mi się tak słabo, że wezwałam pogotowie i zaalarmowałam sąsiadów. Zupełna porażka. Dowiedziałam się też, że klozapionę bardzo ciężko odstawić, więc postanowilam ją odstawić póki nie jest za póżno. W tamtym szpitalu chyba bardzo lubili klozapinę, bo połowa oddziału ją brała.A że jeto to groźny lek to wiem, bo może powodować spadek jakichś tam krwinek i nawet śmierć.

U mnie bez zmian. Dziś czuję pustkę, a nie cierpienie. U mnie jest raz to, raz to. Jakże bym chciała wócić do pracy, móc chodzić na grzyby ( z niewiadomej przyczny aktywność ruchowa sprawia mi niemalże ból psychiczny), do kina, na zakupy, spotykać się ze znajomymi...to wszystko jest dla mnie niedostępne bez przeżywania uczuć.

Topielica, ja rozumiem,że depresja u CIebie wynika z braku uczuć, ale z czegop w takim razie wynika ten brak uczuć? CO na to dr Roś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, jak mój kolega się dowie na co dostawałaś klozapol to się załamie. Połowie oddziału dawać klozapol, ci lekarze to nienormalni ludzie. To jest najsilniejszy lek przeciwpsychotyczny , a przez jego efekty uboczne włączając w to śmierć , wielu lekarzy stosuje go jako ostateczność. Mój kolega brał już większość neuroleptyków i ogrom ich kombinacji, a lekarze jeszcze mu tego leku nie chcą przepisać, bo twierdzą że to ostateczność. Dali ci lek totalnie nieadekwatny do tego co tobie dolega, bo nie ujmując twojemu cierpieniu , ale skutki uboczne tego leku, który brałaś mogą kosztować najwyższą cenę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To znaczy dodam na usprawiedliwienie, że tam 2/3 oddziału chorowało na schizofrenię, więc dawaie im tego leku było chyba jakoś usprawiedliwione...chociaż jeśli stosuje się go jako ostateczność, to rzeczywiście dziwne...ja kiedyś czytałam (chyba w ulotce?) że można go stosować jeśli 2 inne neuroleptyki nie zadziałają.

A MAM PYTANIE:

Czy macie też problem z ruchliwością?Nawet nie aktywnoscią jako taką, ale ruchliwością? BO ja jakoś tam aktywna jestem, nie siedzę i nie patrzę w ścianę tylko np. oglądam film lub robię szalik na drutach, ale mam całkowity wstręt do ruchu, co jest bardzo dziwne, bo zanim mi zanikły uczucia, to często mnie nosiło, uwielbiałam turystykę i łazikowanie, jeżdzęnie rowerem...teraz to przeszłość...siedzę sobie w zasadzie większość dnia w jednej pozycji...jak mam wyj ść do sklepu to jest dla mnie wyzwanie, tak mi się nei chce ruszyć, ubrać porządnych spodni i w ogóle nadać moim nogom ruch. Dosłownie. MAm to mniej więcej od 6-8 misięcy. Jest to juz tak dlugo, że boję się, że tak zostanie...od czego to może być? Bo to jest niewątpliwie związane z brakiem pozytywnych emocji, ale przyznacie, że jest to dziwne. Czy ktoś ma podobnie? Jeszcze tu w szpitalu to przejdzie, ale ja bym jednak chciala wrócić do pracy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, kiedyś wyczynowo uprawiałem sport i doszedłem do brązowego pasa w karate. Gdybyś mnie teraz zobaczyła to stwierdziłabyś zapewne, że ten gościu to śmierdzący leń, który w życiu nawet na wf-ie nie był. Nawet moja terapeutka była w szoku, bo myślała, że jestem leniem i chciała mi uświadomić , że ruch jest pozytywny. Jak jej powiedziałem o tym co robiłem przed chorobą , to zrobiła wielkie gały i zaniemówiła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja koszykówka latało sie po obręczach troche ,wsady i takie bajery byłem niby skoczny...a teraz ponoć jak chodze to dziwnie jakoś wolno...szybki byłem na krótkich dystansach...a teraz fizyczność dno BEZ PSYCHIKI NIE DA SIE W ŻYCIU ZA WIELE ZROBIĆ OSIĄGNĄĆ...

 

APELUJE WRĘCZ...

kto mi pomoże??może tamten świat....

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To żeście mnie naprawdę pocieszyli...że nie jestem w tym sama...ja przed zanikiem uczuć co niedzielę ze znajomymi jeździłam na wycieczkę rowerową 50-70km. Cieszyło mnie to. Czułam kontakt z przyrodą. Przeżywałam to.

A w to lato jak się raz ZMUSIŁAM ( no bo naturalnej chęci nie mam na nic, więc się do wszystkiego zmuszam) do przejechania 10 km, to prawie płakałam.

Korat, a Ty co masz za diagnozę?

Magic, dzwoń do dr Rosia. My Ci nie damy rady pomóc, możemy Cię tylko wesprzeć psychicznie, że też siedzimy w tym bagnie. Masz rację, że bez psychiki się nie da nic zrobić. Ja już dziś wydzwaniałam do dr Rosia, ale jeszcze mi sie nei udało. Może grupowo do Niego pojedziemy?;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja sie pisze mozę taniej weżnie :)wpadniemy jak zombie...ktoś musi w tym pomóc no musi być przyczyna wszystkiego czy nie???gdzie moja seksulaność psychiczna gdzie moje libido i dusza???eh brak słów....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No niby osobowość schizoidalną, ale ostatnio na oddziale dziennym lekarka na wypisie napisała mi zaburzenia schizotypowe, zresztą jeden pies.

Eh, też kiedyś sporo rowerem jeździłem , a teraz to w przeciągu dwóch lat , tylko raz byłem sam z siebie na spacerze, na więcej nie mam siły. Najgorsze jest to, że jeszcze ciągle muszę walczyć ze studiami, niedługo mam kolokwium i póki co nie potrafię kompletnie się do nauki zmobilizować, choćby żeby przeczytać notatki. A gdybym ten semestr zaliczył to miałbym tytuł inżyniera i to byłby wspaniały sukces, już pal licho studia magisterskie, ale po tym co na tych studiach przeszedłem to byłoby pożądanym zdobyć ten tytuł inżyniera. Zabawne, daje z siebie wszystko ,a póki co od początku semestru nie zrobiłem praktycznie nic. Możliwe , że pójdę do szpitala wcześniej niż zamierzałem , bo już po tym semestrze , a nie w lipcu, ale to jeszcze zobaczę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Topielica pisz codzień jak z Tobą, jakie zmiany...czekam w napięciu na posty od Ciebie

PS Ja już ponad rok temu sie uparłam, że mają mi solian przepisać, bo zrobiłam na własną rękę rozeznanie w lekach i ten solian wyglądal obiecująco, choć na schizofrenię...no ale ja nie przetrzymałam akatyzji...a że można brać na stałe akineton to mi nikt nie powiedział...choć bałabym sie tak ingerować w organizm, żeby przez dłuższy czas brać lek, który daje objawy pozapiramidowe... potem się z tej samej przyczny czyli braku uczuć uparłam na abilify - no i wtedy to dostałam już MEGA akatyzji, a potem się może nie upierałam, ale jedna lekarka sama zapisała mi rispolept i on mi uruchomił mysli samobójcze (to podobno częste po tym leku), z którymi walczę do dziś...choć nie wiem czy to tylko wina rispoleptu... a rispolept też podobnno jest dobry na pustkę ale niby też tylko w schizofrenii.

Ja właściwie podjęłam próby z prawie wszystkimi istniejącymi lekami, tak więc martwię sie trochę co jeszcze by dr Roś mógł wymyść...ale i tak uważam, że warto do Niego jechać...

 

[Dodane po edycji:]

 

Korat to jednak nie jest jeden pies...osobowość schizoidalna to "tylko" osobowość, a zaburzenia schizotypowe z tego co ja wiem, to leczy się lekami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie się pocieszyłam kolejny raz, że duzo osób tu na oddziale na problemy z funkcjamin poznawczymi, z uczeniem się czyu nawet czytaniem głupich gazet w stylu "Chwila dla debila" (więc nasz poziom jest juz gorszy niż debila), z pamięcią itd...

Przez długi czas byłam przekonana, że MUSZĘ byc CHORA PSYCHICZNIE skoro mam takie objawy, ale okazuje się, że niekoniecznie. Że zaburzenia osobowości, depresja czy nerwica generują podobne stany. W jakimś sensie to pocieszające.

 

[Dodane po edycji:]

 

Korat, a przypomnij mi, bo może mam też coś z pamięcią, ale nie kojarzę Twojej historii - czy Ty też masz brak uczuć?

 

[Dodane po edycji:]

 

Kasiu, personel się poddał i przywrócili mi olanzapinę na sen...to jest naprawdę poddanie się, także z mojej strony, bo moja bezsenność zdaje się być beznadziejna...na olanzapinie spię ok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, Rozmawialam dzis z moim psychiatrą o Tobie.Zaczelo sie niewinnie-od pretensji,że mam swoje źródła,że w Krakowie jest paskudnie,a on chce mnie tam wyslac .

:mrgreen:

 

Mam nadzieje,że nie masz mi tego za zle-opowiedzialam mu wszystko co wiem o Tobie i o Twoich objawach,o lęku przed schizofrenią prostą.Powiedzial,że bzdura.

Że jak ktos sie boi swoich uczuć,to wypiera je do tego stopnia,że może je utracic na wiele lat-i że kiedys musialas sie bardzo przerazic sily z jaką odczuwalas..

Powiedzialam mu,że tam są raczej tacy jak ja i czujesz sie osamotniona-powiedzial,że to jest dobry moment żeby sie przygladac i sobie poprzypominac.Że nie wzieliby Cię tam,gdybys im chocby z daleka przypominala schizofrenika.I,że forum jest Twoją ucieczką od terapii,że robisz dokladnie to samo co ja- pragniesz pomocy,potrzebujesz,ale wydaje Ci sie,że nikt nie wie i nie umie Ci pomoc i najchetniej sama bys sobie ustawila terapeutę.Że to cale wymyslanie chorob,to jest taka obrona..

 

Powiedzialam mu też,o tym jak zachowal sie Twoj terapeuta-że powiedzial ,że sam jest bezradny,a w ogole to sie nie odzywa.Skomentowal to stwierdzeniem,że to jest psychoanaliza.Ty masz mowic,Ty masz obserwowac,Ty masz wyciagac wnioski.

Zgadzam się z Tobą,że to bez sensu-tez kiedys chodzilam do bardzo zatwardzialej psychoanalityczki i moim zdaniem byla to jakas pomylka..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No Krwiopijku, ja Cię naprawdę kocham tak bardzo jak tylko człowiek bez uczuć potrafi - jak to już zresztą kiedyś pisałam. To jednak bardzo pocieszające co piszesz. Ja tu mały raban zrobiłam, bo mi leki na sen zabrali, to tak po tygodiu niespania miałam dość i powiedziałam, że sie wypisuję. Potem tak w sumie chyba wyszło, że to oni mnie chcieli wypisać.Przy okazji rozmawiałam z samą ordynator. I powiedziałam różne moje wątpliwości, w tym takie, że terapeuta się nie odzywa. Ostatecznie przywrócili mi leki na sen, co ja sama wiem, że nie jest idealnym rozwiązaniem. I mój terapeuta nawiązał coś dzisiaj do całej tej akcji, że ja sama bym chciała decydować ile on ma się odzywać i jakie leki mi mają dawać;). Ale powiedział normalnie z 12 zdań, oczywiście wszystkie w formie pytań. To z całą pewnością Jego rekord.

A czy rozmawiałaś z Twoim lekarzem o terapii w Bydgoszczy? BO to moźe malo znane miejsce, ale ten terapeuta jest podobno genialny. W mojej koleżance też border szalał i miała okropne przeżycia z dzieciństwa, a dodatkowo wszystko jeszcze powikłane CHADem i zycie raczej skomplikowane, bo dzieci z róznymi facetami miała, ale w środku taka poczciwa dusza w sumie, choć niedojrzała...no i On jej ponoć bardzo pomógł...i więcej takich opinii słyszalam. To jego strona http://www.psychebydgoszcz.pl/jacekmaslankowski.html

Oczywiście ja mówię o pobycie w bydgoskiej klinice na NFZ, nie o sesjach za kasę.

A w ogóle jak się czujesz, bo dawno nie pisałaś?Nadal sie boisz opuszczenia przez Adama?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie nadal aktyzje, ale dodzwoniłam się dziś do dr Rosia; ] To trzeba co chwilę do niego dzwonić i się w końcu udaje: ). I pozwolił mi zwiększyć 1/2 tabletki -3 razy dziennie, na całą tabletkę 3 razy dziennie. I już mi te objawy powoli się zmniejszają. A solianu biorę na razie 300mg. Póki co zmniejsza mi derealizację, a przez to chyba poszerza świadomość. Ale to jakoś mija mi wieczorem ( solian biorę rano), może dlatego, że jestem wykończona po całym dniu... Nie wiem.

Brak uczuć, czyli jednak nie poddajesz się, i zostajesz na oddziale?

Pytałaś się jak z ruchem. Cóż, ja najchętniej właśnie leżałabym cały dzień w łóżku i gapiła się w ścianę- swego czasu tak właśnie wyglądała moja aktywność; ] Ale staram się coś robić; / Chociażby siedzieć przed komputerem, a nawet to jest dla mnie często dużym wysiłkiem, nie mówiąc już o zajęciach na uczelni... Chociaż i tak na nich śpię- snem dosyć głębokim, śliniąc się na szal, który odgrywa rolę mojej poduszki:).Jeszcze brakuje, żebym chrapać zaczęła xD.Oczywiście już jestem do tyłu z kolosami; ]

Co do mojej aktywności fizycznej sprzed choroby, to nie byłam amatorem siłowni czy biegów; ) Ale coś tam zawsze robiłam, codziennie spacerowałam, w sezonie latałam na paralotniach, narty, nurkowanie, pływanie... A teraz nawet myśleć mi się o tym nie chce. Dla mnie samo zwleczenie się z łóżka jest cudem. Chociaż zazwyczaj prowadzi to mnie jedynie do zmiany miejsca spania; )

Co do mojej psychoterapii, zaczęła przypominać pogawędkę, chyba tematy mi się już kończą, a efektów nie widzę... Dlatego już mi przychodzi na myśl, żeby ją skończyć, ale z drugiej strony obiecałam sobie i mojemu lubemu, że dotrwam do końca terapii; / Tylko jak myślę, ile na to kasy idzie... To gdybym czuła, to byłabym zatrwożona ;).

Brak uczuć, a brałaś akineton na te objawy pozapiramidowe po neuroleptykach? Naprawdę to pomaga. A wiesz jakie to jest trudne do wytrzymania...jak mi się nasilają te objawy to mam ochotę zjeść z pół pudełka tego akinetonu, byle tylko zniknęły akatyzje.

Podsumowując, na mnie solian wpływa, aczkolwiek nie przywraca uczuć, a przynajmniej jeszcze nie.

Korat, w ogóle nie czujesz zmiany po solianie? Nic, a nic? Na początku brania też nic?

Korat, a gdzie się wybierasz do szpitala? Bo ja jak mi się nie poprawi bardziej to pewnie też pójdę na oddział, za pewne na Sobieskiego w Warszawie. Chociaż chciałabym mieć już ten rok akademicki z głowy... chociaż jeden egzamin...Bo dobrze by było, żebym skończyła studia zanim osiwieję; )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korat, a przypomnij mi, bo może mam też coś z pamięcią, ale nie kojarzę Twojej historii - czy Ty też masz brak uczuć?

 

Powiedzmy , że to są pseudouczucia, bo coś jednak doświadczam , tylko że... żadne pseudouczucie jakie mi towarzyszy nie jest uczuciem , którego chciałbym doświadczać. Pseudoradość nie jest radością , bo radość chce się przeżywać ,a pseudoradości nie. Każde pseudouczucie jest zmutowanym uczuciem, na które nałożono derealizację, odcięto możliwość przeżywania go lub zmieniono je w tak zmutowany sposób , że nawet to co powinno dawać szczęście staje się nieprzyjemne i nie chce się tego doświadczać. Do tego dochodzi tak niewielka intensywność doświadczania tych pseudouczuć, że na dobrą sprawę mówiąc potocznie mógłbym stwierdzić, że nic nie czuję. Czułem 8 lat temu gdy byłem zdrowy, wiem jak to wszystko wyglądało. Radość była radością i chciało się jej doświadczać, smutek smutkiem i nie chciało się w nim trwać, a teraz wszystko zmutowało i tylko dlatego , że potrafię się uśmiechnąć oraz odczuwać depresję, to nie powiem , że nic nie czuję , ale że odczuwam pseudouczucia.

Mimo wszystko jednak na chwilę obecną najgorsze jest dla mnie totalne wypalenie, brak sił i motywacji do działania. Nawet gdy bardzo się na coś uprę to jest mała szansa że to zrealizuję przy heroicznym wysiłku. a chcę zdać studia i mi niewiele brakuje, pech że akurat takie gówno mi doskwiera.

 

Korat, w ogóle nie czujesz zmiany po solianie? Nic, a nic? Na początku brania też nic?

 

Solian i sulpiryd brałem dwa lata temu i dosyć długo go brałem i kompletnie mi nie pomagał. Po półtorej roku znowu mi dali te leki , biorę je 4 miesiące i ani o krztynę nie poprawiło mi się nic. Normalnie jak placebo, teraz i wtedy. W sumie na solianie mam staż ponad roczny, nie wiem po co mi go dają. Umówię się na wizytę z lekarzem i poważnie z nim porozmawiam odnośnie przyszłości mojego leczenia.

 

Korat, a gdzie się wybierasz do szpitala? Bo ja jak mi się nie poprawi bardziej to pewnie też pójdę na oddział, za pewne na Sobieskiego w Warszawie. Chociaż chciałabym mieć już ten rok akademicki z głowy... chociaż jeden egzamin...Bo dobrze by było, żebym skończyła studia zanim osiwieję; )

 

Do szpitala wybieram się tu w moim województwie, nie chcę zdradzać szczegółów na forum. Ze studiami , to daję z siebie wszystko by napisać pracę inżynierską i zdać ten semestr, kładę wszystko na jedną kartę, mogę nawet umrzeć ale ten tytuł inżyniera chcę mieć. Wtedy może uda mi się znaleźć jakąś pracę za biurkiem w samotności, w przeciwnym razie nie mam przyszłości i mnie tylko renta mogłaby uratować, ale niestety mimo ogromu trudności w życiu, z tą diagnozą którą mam , nie mam szans na rentę. Nie chcę żyć na rencie ,ale jeżeli mi się nie uda to nie będę mieć wyboru, bo skończę pod mostem. Skoro nie jestem w stanie na 14 godzin zajęć w tygodniu uczęszczać , to o jakiej pracy mam myśleć, jedynie przy heroicznym wysiłku byłbym w stanie za biurkiem w samotności jakoś pracować i do tego potrzebuję tego inżyniera.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj, jak ja ja Was rozumiem...chociaż akurat ja mam bezsenność i napięcie, a nie senność, ale wydaje mi się, że to po prostu opcjonalnie jednemu się robi w tę stronę, a drugiemu w tamtą.W sumie chyba chciałabym móc spać cały dzień, przynajmniej nie czułabym, ze nie czuję, że nic nie jest takie jak było, że nie mam co ze sobą zrobić, że ciągle mi źle.

Co do terapii, to miałam nadzieję, że sami dojdą do wniosku, do którego ja już dawno doszłam, że to nic nie daje i że mnie usuną, ale widać nie usuwają stąd aż tak chętnie.Denerwuje mnie pustka w głowie, przez którą nie mogę siąść i porozmawiać z ludźmi. W Ogóle unikam ludzi i siedzę cały czas samotnie, bo co mam robić z taką pustką. Oni mnie tu prawdopodobnie uważają za wyjątkowego samotnika i schizoida, co jest nieprawdą, a przynajmniej było nieprawdą, bo byłam raczej towarzyska i lubiłam przebwać z ludźmi...nie, że cały czas, ale chyba było po prostu normalnie. A teraz izoluję się wszelkimi możliwymi sposobami.Tragedia byłaby gdybym miała dziecko, bo z dzieckiem trzeba rozmawiać, bawić się, okazywać uczucia...swoją drogą to dodam, że dzieci i rodzina to było moje największe marzenie, zawsze jak sobie o czymś marzyłam to było to w jakis sposób związane z założeniem rodziny i urodzeniem co najmnioej trójki dzieci...a potem mi cały ionstynkt macierzyński ZANIKŁ. Na dziś, to uznalabym to za prawdziwy cód, gdyby wrócił mi intynkt macierzyńskie, seksualność.Naprawdę uznałabym to za cód w sensie religijnym, bo jest to po prostu niemożliwe na dzień dzisiejszy. I pomyslałam wczoraj, że jeśli mi kiedyś wrócą uczucia, to napiszę książkę o tym co przezyłam i jak się z tego wychodzi.Napisanie książki teżź zawsze było moim marzeniem, ale jeśli ma to być cos ambitniejszego niż książka telefoniczna albo instrukcja obsługi pralki, to trzeba coś czuć, coś przezywać, żeby pisać...tak samo pogorszyły mi się znacznie zdolności językowe...ja angielski swego czasu wchłaniałam jak gąbka, a teraz matoł jestem.

Co do terapii, to właśnie na zebraniu społeczności kilka osób odwazyło sie zwierzyć, jak potracili siebie poprzez terapię...że przedtem moze się denerwowali, wkurzali, ale czuli siebie, czuli ambicje, plany, marzenia, a teraz mają ego zmniejszone do wielkosci jakiegos pokorniutkiego kamyczka i nie czują ani celów ani siebie - tak to mniej więcej można streścić. Ja się boję, że swego czasu te psychologiczne pierdoły też mi wiecej popsuły w psychice niz pomogły...i mój opór w tej kwestii rośnie z miesiąca na miesiąc...bo skoro 3 osoby na 3 tygodnie przed końcem ich terapii mówią takie rzeczy, mówią wprost, że terapia ograbiła ich z siebie, to jaką ja mam mieć nadzieję, że to pomoże...ja się staram wszelkimi siłami, żeby mi to nie zaszkodziło.

Krwiopij, nie chcę tym samym Cie jakoś definitywnie zniechęcać, ale piszę co się dzieje...Magic też tu był i mnie ostrzegał, ze po terapii kupa ludzi wyszła bardziej rozwalona niz przed...ja kiedyś byłam bardziej łatwowierna, psycholog to był dlamnie autorytet, który miał uratować moje życie...do dzis się zżymam, że jedna psycholozka przyczyniła się do końca mojego związku z chlopakiem, który był moją wielka miłością, bo mi zaczęła bzdury wmawiać, że zniam nie przejdę terapii, to ja nie wiem czego chce...aż mnie szlag trafia jak o tym pomyślę, bo ja własnie dobrze wiedziałam czego chcę, tlyko brakowało mi wiary w siebie, a ona to rozwaliła. A z dziesiejszego punktu widzenia wiem, że ona jest zwykłym psychologiem, nawet nie ma papieru psychoterapeuty itd. Ja nie rozumiem, skoro ja to wszystko tak rozumozo wiem, i wszyscy wokół sie dziwią jak jak logicznie kumam i jaką mam wiedzę i jak rozsądnie mówię itd to czemu mi sie pochrzaniło z emocjami...znów mi pierwsze skojarzenie przychodzi, ze rozszczepienie między rozumem, a emocjami to w schizofrenii...ale pewnie to tylko moje głupie skojarzenie...

Ja odnośnie terapii, to od dłuższego czasu uważam, że te prądy psychologiczne jak terapia poznawcza i psychoanalityczna, to wg mnie sa oparte na fałszywych przesłankach, na jakimś materialistycznym obrazie swiata. Fakt,że ja wierząca jestem i może ktoś inny mieć inny pogląd na to, ale powiem o co mi chodzi. Podam przykład - tu w Krakowie, jak nietrudno się domyślić, jest masa ludzi z róznymi traumatycznymi przeżyciami - np. jedną dziewczynę gdy miała 5 lat chciała zabić własna, chora psychicznie matka.I Ci terapeuci podchodzą mniej więcej tak "weź się człowieku w garść, przestań się uzalać nad sobą, bo ci nic nie da". To ja sie pytam po co w ogóle tu jesteśmy skoro nie ma miejsca dla tego bólu? Ja nie wiem co CI terapeuci mówią tym ludziom na sesjach terapeutycznych, byc może pochylają się nad tym bólem...ja mówię tylko co słyszę na zebraniach społeczności. Wkurza mnie to. Że mam sie wziąc w garść to słyszałam przez kilka lat w domu i jakoś to nei pomagało na mój depresyjny styl życia. Tak samo psychologhia ograbiła mnie już kilka lat temu z czegoś pięknego. Ja byłam bardzo zwrócona na innych, chciałam innych uszczęśliwiać, pomagać im, dawać siebie, chciałam byc potrzebna, chcioałam działać, coś robić.Ale nie miałam znajomych. Nie ze swojej winy, po prostu starzy znajomi się porozchodzili, a nowych nie tak łatwo jest znaleźć w wieku, gdy ludzie się juz parują i kazdy trochę w swoją strone idzie. CHciałam też miec chłopaka, , kochać i być kochaną. ALe nic z tego nie wychodziło i ja bardzo cierpiałam. I czego mnie nauczyli psycholodzy? Że skoro nie mogę zmienić świata, to mam zmienić siebie, przestaać się skupiać na innych i robić wszystko dla siebie. Czyli egozimu i wygodnictwa mnie nauczyli. Do tego doszła depresja, nie miałam juz siły dbac o innych, robiłam tylko tyle, żeby samemu przetrwać. Dziś jestem mega wygodna, a jako, że uczuć wyższych nie mam - także skupiona tylko na sobie. Nie mówię, że jest to tylko wina psychologów, bo także zaniku uczuć. Dla kontrastu napiszę, że byłam kiedyś w Ignacjańskim Centrum Formacji Duchowej w Gdyni na 5-dniowej sesji psychologiczno - duchowej "poznanie i akceptacja siebie". Tam 2 razy dziennie była bardzo długa sesja czegos w rodzaju terapii grupowej. Prowadziła to psycholog, która się specjalizowała w terapii Gestalt i pierwszy raz w życiu miałam wrażenie, że ona nas widzi całościowo jako ludzi. I zupełnie inne podejście. Nie, że weż się pan przestań rozczulać nad sobą, ale nad każdym problemem, który ktoś miał, naprawdę się pochylała. Nie wiem, może to było tylko moje złudzenie. A może zależy od człowieka, anie od terapii, bo drugi raz podobne wrażenie miałam gdy chodziłam przez jakiś czas do pani psychoteraputy pracującej metodą spychoanalityczną. Ona była certyfikowanym terapeutą, ale nei psychologiem, tylko pedagogiem z wykształcenia. A dla odmiany znam i przez jakis czas chodzilam do pani psycholog pracującej metodą poznawczą, pani niby bardzo praktykująca, zaangażowana religijnie, a jej metody pracy i podejście do mnie było takie jakby w ogóle serca nei miała...bo o to mi chyba najbardziej chodzi - o to serce. Że mnie może uleczyć ktoś, kto ma dla mnie serce i ludzkie uczucia, a nie ktoś, kto mi się kazę nie roczulać,pogrzebać swoje uczucia i cokolwiek by sie nie działo brać w garść i nie użalać nad sobą. Ja uważam, że czasmi trzeba sie nad soba poużalać, że to bardzo zdrowe, że pomaga przeżyć trudną sytuację, a nie właśnie zepchnąć do podświadomości. Takie jest moje zdanie. I moje całe problemy były takie, ze u mnie w domu działy się złe rzeczy, ja byłam batrdzo wrażliwa i zwracałam się o pomoc do róznych osób m.in. do mojej cioci, która jest psychiatrą. A ona jest batrdzo małom uczuciowa, bardzo racjonalna. I to, że tak przezywam te rzeczy, uważała za zaburzenie i starała się mnie nauczyć czegoś innego. I odwrażliwiała mnie. I to mi sie nie pdoba w nowoczesnych terapiach - że często psycholodzy z niewinnej, wrażliwej, czułej, emocjonalnej i nastawionej na innych osoby potrafią zrobić egosityczna krowę. Dlatego apeluje do Krwiopijki i wszystkich którzy przzezywają " za duzo". Może czasem warto o tym pomysleć jako o swoim skarbie. Nie mówię o jakichs irracjonalnych lękach przed opuszczeniem, tylko ogólnie.

 

[Dodane po edycji:]

 

Topielica, a do IPINU na ktory oddział bys szła?

Czy tam pracuje dr Roś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rozszczepienie między rozumem, a emocjami to w schizofrenii..

 

To brawo Skarbie-mam schizofrenię na bank :mrgreen:

Nawet wczoraj skarżylam się psychiatrze,że to co ja wiem,to nie jest to co ja czuje..

A on powiedzial,że jest we mnie malutka,zanikająca,ale wciaz żywa czesc,ktora mysli-i za każdym razem jak przychodzi ta straszna histeria-mam sie jej chwytac i ją rozszerzac.

Notabene,bardzo boję się terapii,bo wierzę w to co piszecie-czytalam i slyszalam o tym,że nieumiejetna terapia bordera może doprowadzic do samobojstwa.Nawet kolega z forum mi o tym opowiadal-zle prowadzona terapia kompletnie chlopaka rozwalila i nawet elektrowstrzasy gowno daly..a wszyscy potem umyli od tego ręce..

Brak Uczuc-moj psychiatra mowil,żebys mniej siedziala na forum teraz,to co sie dzieje masz konfrontowac z ludzmi na oddziale,nie z nami.Nawet jesli Ci sie wydaje,że wygadanie sie tutaj troszke pomaga,to jest to iluzja.My i tak tu będziemy,a Twoja terapia za jakis czas dobiegnie konca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

święta racja z tym rozumem i uczuciami...pewnie jakieś zadanie matematyczne rozwiąże...ale uczuć nie ma nieraz sprawdzam strony erotyczne czy mnie to podnieci NIC.......poporistu psychicznie nic czy to normalne??tak długo walczycie z lekarzami z tymi objawami i gówno to daje...to niewiem ja spróbuje za tydzien terapeutka na NFZ...wspópracuje z lekarzem ale prywatbymn trudno jeżlei bedzie chciał ze mną pogadać ,zbadać zgodze sie dam im szanse...jak mi pomogą po d.......będe całował ale z tego co tu czytam szanse są marne...może mnei na oddział wezna prosze bardzo wszytsko mi wisi wraz z 21 palcem :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, żaden psycholog i psychiatra nie mogą stanowić autorytetu. Nikt z nich nie wie co się dzieje w naszych głowach , jedyne do czego mają dostęp to nasz zewnętrzny wygląd, niedoskonałe słownictwo, teoria i doświadczenie z INNYMI ludźmi. To za mało by dosięgnąć sedna nas samych. Ja traktuję swoją terapeutkę raczej jako ucznia , który się mnie uczy. Pewnie to źle i dlatego mi nie pomaga terapia , ale niestety tacy ludzie jak ja nie uznają autorytetów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aha ja podziwiam cie korat za jeszcze jedno że studiujesz i chyba co niektózy też niewiem jak to wpustce robicie dla to neimożliwe...

 

 

????w głowach niesiedzą to fakt a każdy jest inny dlatego psychiczne choroby są najgorsze...jednym pomaga leczenie na gębe innym nie jak w każdje dziedzinei medycyny są łątwe i trudne przypadki i beznadziejne i tak jest pewnie z nami tylko do jasnej cholery za przeproszeniem byłem w szpitalch ja im swoje oni swoje i tak non stop traktowany jak śmieć troche...co ja mam powiedzieć jeszcze żeby cos ztym zrobili albo uwierzyli niewiem nie znam sie nie umiem.... :<img src=:'>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znów czuję to cierpienie...toptalna depresja...Jezu, od czego mi się to stało...zeby NIC nie sprawiało przyjemności? Żebym w NIC nie mogła uciec od tego koszmaru? Nie biorę samobójstwa pod uwagę...ale czasem sie boję czy wytrzymam...

Terapię mam 2 razy w tyg. po 50 min. Z ludźmi za du,zo nie gadam ze względu na pustkę i to straszne cierpienie...to coś muszę robić...dlaytego jestem na forum...tysiąc razy sobie obiecywałam, że posiedzę z ludźmi na świetlicy, ale nie potrafię...oni się smieją, wariują, żartują, rozmawiają o swoim hobby...a ja czuje cierpienie i ból psychiczny...i nie mnie nie interesuje.Dlatego jestem na forum. Żeby jakos czas spędzić...wylać swoje mysli, bo tylko one mi zostały...i śledzić postępy Topielicy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

narzkanie nic nie daje ale dobrze wiedzieć ze sa ludzi ez podobnymi problemami i mozan wymienic doswiadczenia różne...ale fakt faktem za często nei można tu być...neiwiem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×