Skocz do zawartości
Nerwica.com

nic nie czuję


reneSK

Rekomendowane odpowiedzi

"moj mozg nie generuje emocji" - jak te slowa pasuja dobrze do mnie. choc ostatnio male przeblyski byly podczas sluchania muzyki lub rozmowy z ludzmi. tylko to rownie szybko odchodzi co przychodzi. nie umiem utrzymac tego na dluzej. nie wiem jak. kiedys to bylo proste.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brak uczuć, wcześniejsze stany depresyjne były u mnie dosyć łagodne i typowe. Anhedonia, obniżenie nastroju, rozchwianie emocjonalne itp. I nie brałam na to leków, bo zazwyczaj ustępowało mi to po jakiś 5 miesiącach, zresztą byłam wtedy młodsza, a moje subdepresje były spowodowane raczej moim życiem. Natomiast to co u mnie pojawiło się mniej więcej 3 lata temu...nie zaczęło się od depresji; / Po prostu w pewnym momencie zorientowałam się, że nie odczuwam uczuć i we wszelkich sytuacjach po prostu udaję, że reaguję emocjonalnie, a w środku nie czuję nic. No i stan ten przerodził mi się w depresję, ale już nie tak typową. Jak dla mnie ta depresja była skutkiem nieczucia, po prostu to było dla mnie zawsze niezwykle ważne, a gdy to straciłam, nie miałam ani nadziei, ani nic. Uważam, że człowiek bez uczuć wyższych jest jak podczłowiek, przepraszam, jeżeli kogoś nieczującego tym obrażam. Ale to tylko moje wyobrażenie na temat tego stanu. Ja się nie czuję sobą, nie czuję się człowiekiem. No i z depresji, gdzie nie mogłam się zwlec z łóżka to mnie trochę podratowała amitryptylina. Tzn, miałam już na tyle siły by udawać i podnosić się z łóżka, ale TEN stan, jak miałam tak został ( nie będę go jeszcze raz opisywać, bo wiecie o co chodzi).

A po akinetonie czuję rozluźnienie, i chyba nawet mam dzięki temu lepszy nastrój przez jakieś półtorej godziny. Czasami nawet odczuwam coś w rodzaju spokoju: ). Więc to chyba już jest jakieś uczucie. Szkoda tylko, że chemicznie wywołane i w ogóle nie koreluje z zewnętrznymi wydarzeniami i moimi wyobrażeniami na temat mojego wnętrza.

Bark uczuć, nie do końca rozumiem Twój stan, mówisz cały czas o cierpieniu, przejmowaniu się, przerażeniu, a to wszystko są przecież uczucia... Czyli u Ciebie zanikły tylko uczucia wyższe, ale niektóre emocje nadal odczuwasz?

Co do uczuć wyższych u mnie, nie mam żadnych, umarła mi babcia, która była dla mnie ważną osobą, a nie mogłam poczuć nawet odrobiny żalu, czegokolwiek zresztą, to samo na wszystko inne. Kompletna obojętność. Ja nie odczuwam nawet emocji, chociaż ostatnio udało mi się poczuć zniecierpliwienie: D, i chyba frustrację ( z powodu akatyzji)-wszystko trwało chwilę,i było raczej słabo nasilone, ale zawsze to jakiś przebłysk- tylko nie jestem pewna czy to po slianie, czy po akinetonie; /

Korat, ja póki mam siłę, to myślę, że nieźle udaję... jak na to co mi jest. Chociaż już usłyszałam od pijanego kolegi, że wszyscy w grupie uważają mnie za bardzo dziwną osobę xD- więc się zastanawiam, czy naprawdę tak dobrze mi się udaje udawać, jak mi się wydaje ; ).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja podobno mimiką i sposobem mowienia wyrazam MASĘ emocji, tylko dla mnie to jest zupelnie powierzchowne, w sordku tego nie ma..mówię w BARDZO emocjonalny sposób podobno...tak mi zostało...co do smiechu, to PRZEDTEM się często chichrałam, miałam głupawki.... TERAZ umiem udać usmiech, czasem się lekko roześmiać, ale to jest raczej udawane...w srodku tego nie ma...za to częto płaczę, właściwie kilka razy w tygodniu.,..ale płacz jest też zazwyczaj taki powierzchowny...rzadko jest głębszy

 

[Dodane po edycji:]

 

Topielica, ja czuję:

pustkę/ cierpienie, frustrację z pwodu braku uczuć wyższych, obojętność, czasem irytację, czasm złość ale bardzo powierzchownie. Przy tym frustracja, irytacja i złość to wszystko odmiany tego samego uczucia. Czuję niepokój, nie czuję lęku przed niczym właściwie, choć jakieś 2 tyg temu na ułamek sekundy poczułam lęk i bardzo sie z tego cieszę...ludzie, którzy ciagle czują lęk nigdy mnie nie zrozumieją ja ja bym bardzo chciała poczuć prawdziwy lek przed czyms konkretnym...w jakiś tam sposób czuje rozpacz

Nie czuję:żadnych uczuć wyższych ani pozytywnych. Żadnej miłości, przyjaźni, bliskości, radosci, smutku, zaxdrości itd.

Nie czuję żadnych więzi z ludźmi.

Aha, przepraszam, co do uczuć wyższych to raz na jakiś czas, głównie w kosciele, włączy mi się jakis dość płytki zachwyt muzyką...na ogół muzyka jest, jak to napisal Niemądry, zbiorem dzwięków.

Nie czuję seksualnosci ani instynktu macierzynskiego, choc oba były u mnie bardzo silne.

Akineton mi tez poprawiał lekko nastrój - co jest fachowo nazywane euforyzowaniem, choc do euforii było jak stąć do Nowego Jorku. Ale na akinetonie na jakieś 2h robiłam się własnie wrażliwa na muzykę czy chciało mi się rozmawiać z ludżmi, zadzwonić do kogos.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brak uczuć, to mnie nie pocieszyłaś, bo wcześniej wspominałaś, że akineton szybko przestaje mieć takie działanie... a mi się już zaczęło wydawać, że to może jakaś poprawa...Ale naprawdę było mi trochę lepiej, ja nie chcę znów do tego stanu sprzed akinetonu, nie dam rady, dla mnie te przebłyski w ostatnim tygodniu to wszystko co miałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu, myślę, ze póki to nie zostanie oficjalnie kiedyś może uznane, to żaden lekarz nigdy nie przyzna, że takie rzeczy mogły się stać po leku...zresztą ja nie wiem...u mnie to się stało dość nagle, ale część powierzchownych uczuć jeszcze miałam.. i nie miałam myśli smaobójczych i nie czułam pustki...potem w miarę jak czas upływał, to już do reszty wszystko zanikło...nie wiem może tak było od początku tylko ja miałam jeszcze nadzieję...

co do myśli samobójczych, to prawie dzien w dzień od rana do wieczora z nimi walczę...zaczęło się to od czasu rispoleptu...dosłownie jak go wziełam ze 2 dni to dostałam takiej chęci zabić się, że koszmar...i w sumie od tamtej pory cały czas mam ochotę to zrobić:( to znacvzy wcześniej też miałam różne mysli, ale raczej na zasadzie "nie chce mi się żyć, ale ani mi w głowie robienie czegos sobie", a teraz ciągle mnie przesladują pragnienia by ze sobą skończyć...to jest straszne. Myślę, że rispolept uruchomił cos w moim mózgu i teraz to wraca...codzień..

Jestem naprawdę w opłakanym stanie... nie panuję w żaden sposób nad tym co się ze mną dzieje.

TOPIELICO, jak Ty dajesz radę studiować medycynę?????? Dla mnie to kosmos.Nie wiem co bh było gdybym studiowała. Ale czuję naprawde pogorszone funkcje poznawcze, a poza tym nie potrafie poczuć, żeby mi na czyms zależało. Gdy byłam na studiach to bardzo się stresowałam czy zdam, czy będzie porpawka itd.

Jak wygląda w ogóle Wasz dzień robicie cos senswonego? Odkąd zanikło mi poczucie zmęczenia i odpoczynku mój dzień wygląda bardzo chaotycznie. Przedtem był podzielony na obowiązki np.praca i odpoczynek. Teraz i tak ciężko o odpoczynek jak nic nie czuję, a do pracy przestałam w pewnym momencie chodzić. Tu w szpitalu w ogóle jest mało do roboty. Siedzę całymi dniami na gg i rozmawiam z ludźmi z forum o braku uczuć..kompletnie bezproduktywne...moja Mama jest wykończona...widziałam Ja wczoraj na kamerce, wygląda jak cień człowieka...a ja codzień ją zadręczam swoim stanem, bo mówienie o tym pozwala mi przetrwać...

I nie rozmawiam o niczym innym. Nic mnie nie interesuje. Czy Wam też zanikla potrzeba konwersacji? Ja nie czuję potrzeby przebywania z ludźmi ani rozmawiania z nimi (chyba że o chorobie. Realny świat mnnie nie interesuje.Właśnie tylko po akinetonie poprawiał mi się na chwilę nastrój i chciało mimsię rozmawiqać z ludżmi, dzwoniłam, sluchałam muzyki.

Topielico, ja nie wiem co dr Roś uważa w Twoim przypadku, ale słyszałam, że jak ktoś bierze np.solian na schizofrenię, to na efekty trzeba czasem czekać długie miesiące.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

BRAK UCZUĆ-jak beziesz stale mysleć o tym i tkwic w tym to nigdy Ci to nie minie-wiesz pomału mi sie to udziela-czytanie o tym strasznie mnie boli myśle o tym bo sama długo leki biore-wydaje mi sie ,że też nic nie czuję-że straciłam zainteresowania wszystkim i mysle tylko o seroxacie moim samopoczuciu mojej bezsenność poprostu koszmar!!

wczoraj byłam u najlepszego neurologa na slasku-porozmawiałam z nim długo i byłam uspokojona na chwilę-dopóki nie zaczęłam znów natretnie czytać internetu i analizowania wszystkich objawów.

Słuchaj BRAK UCZUĆ czy tobie nie wydaje sie ,że poprostu internet cie wykańcza...mnie też!

Powmyśl z jakimi objawami poszłaś do lekarza zanim zaczęłas brac leki??seroxat itp..dlaczego zeszłaś z seroxatu zmieniałas leki? czy ten problem nie był wczesniej może jestes źle leczona? nie wiem -ja jestem wykończona-myśle o Tobie i nie spie w nocy-że taki los mnie spotka po długoletnim zarzywaniu seroxatu!! mam dosść też czuje tylko teraz CIERPIENIE!!! :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasia, mnie to raczej nie wykańcza bo ja nie mam uczuć, jestem zobojetniała. Rzdko kiedy mnie forum dołuje.Ja sie dorpowadziłam do takiego stanu przez rok czasu rozmyślając o schizofrenii prostej, że już niżej chyba nie mozna spaść...więc mnie to nie wykańcza...w ogóle slabo to mnie odziaływuje,...ja się przez brak uczć zrobiłam patologicznie odporna na wszystko prawie... ale Tobie to grozi, że się wykończysz. Gdybym czytala takie posty jakiś czas temu, gdy miała uczucia, to na pewno bym sie wykańczała. Ja zrobilam bardzo duży błąd szukająć w internecie wszystkich mozliwych powodów braku uczuć...przestrzegam Cie przed tym...jesli nie przestaniesz czytać tego forum, to może to Cię bardzo zniszczyć. Ja Ciebie przestrzegam. Masz męża i dziecko, a doszukujesz się jakichs strasznych rzeczy, które moga CI się stać. Masz uczucia i przestań sobie wmawiać. Ja cię po prostu proszę, żebys zakazała sobie czytania forum. I tego i wszystkich innych psychiatrycznych. Mi to wyrządziło wielką szkodę. Ja Cię proszę Kasiu,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

żebys wiedział mniej świadomy pacjent= efekty w leczeniu!

wbiłaś sobie to do głowy schizofremię i inne rzeczy i Cie to zablokowało -nic nie pomoze dopóki sama nie zaczniesz sobie chcieć pomóc.Spróbuj nie czytać for internetwoych ja właśnie to robie ale jeszcze mnie kusi tu zaglądnać;-(

a nie masz cos w rodzaju natręctw?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem już jak jest z tymi myslami samobójczymi...czasami to jest jak jakiś zewnętrzny przymus...czasem jestem zalamana i dlatego o tym myslę, a czasami po prostu już się budzę z takim pragnieniem i to mnie prześladuje cały dzień...

Kasia, Ty też siedzisz cały czas na tym forum. Ja się na CIebie zżymam, bo ja siedzę, bo nie mam nic lepszego do roboty, moja sytuacja jest dość tragiczna...ale Ty masz męża, dziecko...Jezu...czy nie boisz się jak to wpłynie na Twoja córkę, że Ty ciagle przezywasz to co na forum wyczytasz? Jak sobie wmówisz brak uczć to co będzie z Twoją rodziną...błagam CIę, przestań...opamiętaj się w porę...zacznij mysleć o porządkach w domu, kup nowe firanki, odrabiaj z dzieckiem lekcje...zajmij się ŻYCIEM, proszę...a seroxat dasz radę odstawić tak jak CI pisałam i bardzo możliwe, że wtedy bezsenność zniknie...czytając nasz wątek raczej nie ułatwiasz sobie zasypiania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmmm ludziska nie wkręcajcie sobie i nie rywalizujcie komu bardziej szkodzi forum a komu pomaga...jest ciężko wiadomo pewnie dlatego też że nam nikt nie potrafi pomóc...nie wspominając już o samych sobie...ja nie myśle już o schizie prostej nie zamartwiam sie w tej pustce...ale fakt trudno jest udawać przed ludzmi osobe czującą bo też nieraz podnosze głos ale tego nie czuje a więc mamy podobnie choc przypominam każdy człowiek i przypadek jest inny!!!jestesmy z różnych miejscowości w polsce ,wiele przeszliśmy...widze co niektórzy leki neuroleptyczne biorą...co niekórzy nawet tu mają urojenia...niewiem...

 

bardzo chciałbym sie spotkać pogadać a wami beżpośrednio jakiś zlot zrobić bo my sie tylko rozumiemy co nie???

 

cóż jestem bezradny nie szukam pomocy niby szukam ale wiem ze wyjde z gabinetu i dupa...to samo...nie mam tożsamosci...to przykre...zdziwaczałem to fakt...nie mam napędu życiowego że cos musze...wiadomo ze wszytskie choroby sa z osobowosći ponoć psychiczne oczywiśćie...i wiecie nie będe pisał że damy rade!!! bo niewiem co to słowo znaczy w naszym przypadku...

 

aha mieliście choroby tego typu w swojej rodzinie bliższej lub dalszej??? :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

magic, moja siostra coś miała, niby to była schizofrenia paranoidalna, ale sprawa jest dyskusyjna.

 

Ja nie mogę z mojej terapeutki. Czasem wyłączam się i nie słucham co do mnie mówi i wtedy myślę sobie jakie to żałosne i głupie , i się uśmiecham pod nosem, co wcale nie znaczy że jest mi wesoło, dobrze wiecie jak to jest. A ona to podchwyciła i zarzuciła mi, że za każdym razem jak się śmieję to nie pozwalam sobie na radość , bo szybko znika mi uśmiech z twarzy. Normalnie myślałem , że parsknę śmiechem z zażenowania, bo ta terapeutka widzi we mnie typowego schematycznego pacjenta i nie dociera do niej kompletnie to , że można śmiać się do rozpuku a nawet dostać głupawki, a przy tym nic nie przeżywać. Jedyne co osiągam śmiejąc się to to , że w pewnym sensie mnie wtedy nie ma i nie wiem co się wokół dzieje. Dopiero jak przestaję się śmiać to wracam na ziemię i wtedy dostaję amnezję na ten moment w którym się śmiałem i nie ma po mnie ani śladu przeżycia pozytywnych emocji. Wszystko , że tak powiem wraca do normy i jestem zobojętniały , a czasem jak się zastanowię nad tym jak bardzo żałosna jest ta procedura, to chwyta mnie stan depresyjny i wykończenie psychiczne. No ale mojej terapeutce tego nie wytłumaczę, zresztą postawiłem sobie na tej terapii mniejszy cel, mianowicie nauczenie się radzić sobie z tymi epizodami depresji. Pod tym względem jestem na dobrej drodze, niestety jednak brak depresji odkrywa to co się kryło pod nią , czyli totalną obojętność i anhedonię przez co paradoksalnie znacznie gorzej funkcjonuję , bo nie mogę podejmować działań przy braku motywacji.

magic:

"bardzo chciałbym sie spotkać pogadać a wami beżpośrednio jakiś zlot zrobić bo my sie tylko rozumiemy co nie???"

 

Nie chce mi się wyjeżdżać poza moje miasto, więc pewnie na mnie nie ma co liczyć w tej materii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cóż w pustce trudno o motywacje ja wciąż tak samo sie czuje równo bez żadnych wrażeń ,emocji,nic,nicośc,dzien w dzien to samo ostatnio...wiem że jestem nienormalny...bo normalni coś czują robią...tak spotkanie pewnie nie wypali...wiesz korat ty coś robisz jednak ja nic...czytałem o aleksytymii w ksiazce inteligencja emocjonalna golemana i jest tam rozdział człowiek bez uczuć...i piszą o gościu który jest chirurgiem heh co za zawód z brakiem uczuć...który nie wyraza swoich uczuć co do żony i takie bajery...niewiem i piszą tam że psychoanalitycy to pierwsi zauważyli że ludzie ci sie nie leczą bo ine przęzywają nie fanatzjują nie snują planów...i ze psychoanaliza nie pomogła im tak jak mi...i brak uczuć też chyba nie pomaga...cytat ''sprawiają wrażenie jakbybyli przybyszami z innej planety istotami nie pasujacymi do spoleczenstwa w którym rządzą uczucia ''i pisza ze lekarze niewiedzą skąd sie biierze aleksytymia,zapewen z mózgu ...bo jak zapewne wiecie mózg emocjonalny też jest i cos tam szwankuje miedzy ukłądme limbicznym a korą mózgową...no i wracamy do mózgu i przyczyn biologicznych znowu i niepoznanego przez medycyne mózgu najpotęzniejszego i najbardziej skomplikowanego organu na naszej planecie...

 

a w naszym kraju to wogóle sie nie doczekamy zapewne...co sądzicie o tym???bo narzekanie nic nei daje trzeba znależć rozwiązanie choćby w tej ziemi obiecanej jaką jest ameryka i medycyna najwyższym poziomie i psychiatria zapewno też...neiwiem ale w znanych mi filmach amerykanskich np k-pax ,dr house...robią na starcie badanie mózgu PET ,SPECT czy rezonans...i wtedy zaczyna sie leczenie zauważyliście coś można tam zobaczyć jednak jak móżg funkjonuje może ten emocjonalny nawet....

 

a u nas wszystko na gębe i weż sie w garśc ręce opadają :bezradny:

 

oczywiscie wiem ze to tylko filmy :)ale kliniki dr AMENA potwierdzają że tak jest a nie jakaś bajka...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja do niedawna miałam marzenia i snułam plany.

Wydawało mi się do tej pory, ze aleksytymia to brak umiejętności NAZYWANIA uczuć...że taki człowiek coś czuje, ale nie umie tego nazwać.

Co do dr Amena i Ameryki, to po pierwsze nie stać mnie nawet na bilet, a po drugie to ja już zwyczajnie nie mam sił - chodzić, opowiadać bez końca swoją historię...nie chce mi się nawet so sklepu zejść.

Dziś nawet tutajsza psychiatra powiedziała, że jak JA CZEGOŚ NIE ZMIENIĘ to Ona moją przyszłość widzi w Domu Pokmocy Społecznej. Ja tam swoją przyszłość widze już od kilku miesięcy, a jak coś bym mogła zmienić to nie mam pojęcia. Gdybym wiedziała, to bym po prostu zmieniła. Jestem tu dziwolągiem wsród 29 ludzi z prawdziwymi zaburzeniami osobowości. Ja traktuję to coś, jak niezależną ode mnie chorobę. Nie ma uczuć, planów, marzeń, ambiscji, trudno orzec czy coś/kogoś lubie czy nie, bo nie ma emocji, przeżywam nawet niewiele w stosunku do samej siebie - nie czuję za bardzo wyrzutów sumienia/poczucia winy/dumy/satysfakcji...powiedzmy, że mogę rozumowo zgadywać, że teoretycznie takie coś czuję...a emocjonalnei - albo wcale albo niezwykle słabo, tak slabo, że trudno to orzec.

Te rozmowy z psychologami/psychiatrami są naprawdę żałośne tak jak opisał to Korat. Słyszę tu podobne teksty ciągle. Coś, że nie czuję, bo robię wszystko, żeby nie czuć, że nie chcę czuć, bo się jakiegos uczucia wystraszyłam itp. itd. stek nietrafionych hipotez niestety.

Fakt, że przez 1,5 dnia - w niedzielę i pon miałam znacznie lepszy humor niż przez ostatnie kilka miesiecy.

A Ty Korat tak od dziecka miałeś czy w penym momencie straciłeś emocje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fakt ameryka jest daleko ale co zrobić...jasie dowiem czy w niemczech nie ma czegoś takiego bo poznałem osobe która ma tam rodzine od 18 lat...więc może coś ruszy bo ja nie odpuszcze specjalistycznego badania mózgu...niestety też za dużo lekarzy ciągle ta sama historia i w kółko powtarzanie na to nie ma leku farmakologicznego...ręce opadają a moja biblia psychiatrii mówi co innego jednak ze to nie wina charakteru,słabej woli czy grzechu tylko poprostu jebanego za przeproszeniem MÓZGU...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, moje studiowanie to jeden wielki cyrk, nawet nie podchodzę do większości zaliczeń, śpię na wszystkich zajęciach, albo na nie nie przychodzę...więc niedługo jeszcze tam pobędę...

Ale...uwaga... dziś poczułam chyba niepokój : D, taki nieokreślony, nie wiem z czym związany, ale myślę, że było to jakieś uczucie: ) i wydaje mi się, że to nie po akinetonie, bo zdarzyło się to jakieś 4-5 godzin po wzięciu tabletki: )

Magic, u mnie w rodzinie sporo osób chorowało/choruje na depresję, no i wydaje mi się, że niektórzy mogą mieć zaburzenia osobowości; )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Topielica, to tak jak u mnie z pracą:( Teoretycznie jeszcze jestem zatrudniona, pensja wpływa, a ja niestety zamiast ostro odkładać, żeby mieć trochę oszczęności na rencie, którą u siebie przewiduję, to wydaję codzień na jakieś jogurty czy mandarynki...no bo takich rzeczy w diecie szpitalnej oczywiscie nie ma. U mnie zaniżenie nastroju jest tak wielkie, ze psuje mi wszystko. Prześladują mnie też myśli samobójcze, i to juz prawie 9 mcy, a uruchomił je rispolept+fluoksetyna. Ale raczej rispolept, bo fluoksetyny wzięłam chyba tylko 1 tabletkę, a rispolept brałam kilka dni. I właściwie od tamtego czasu zaczęło się dziać cos takiego, ze przestałam sobie radzić w podstawowych rzeczach, a nastrój miałam ciągle straszny, ciagle przygnębienie i uczucie cierpienia. Tak, że nie wiem czy ja się jeszcze odważę wziąć jakieś leki, a już zwłaszcza solian. Chociaż gdybyś Ty odzyskała uczucia wyższe, to bym rozwazyła. Choć jednak to u nas nieco inaczej przebiega. Do mnie najbardziej pasuje przypadek Magica, z którym łączy mnie niemal identyczna historia i objawy. No i to, że oboje zawędrowaliśmy na 7f.

Zastanawiałam sie nad jednym Topielico jak to jest możliwe, że piszesz o depresji skoro nic nie czujesz? Depresja to przecież obnizony nastrój, a nastrój to jakieś uczucia? Więc jak to jest? Nastrój czujesz czy nie? Bo ja właściwie czuje tylko nastrój. Prawie ciągle dramatyczny.Choc teraz akurat mi się jakos poprawił.

Ja sobie uzmysłowilam, że jestem tu juz prawie 2 mce. Za miesiąc mam tzw. połówkę, podczas której fachowcy ocenią czy cos się u mnie zmienia i czy rokuję dalszą poprawę czy mnie wywalają.

To jednak jest bardzo optymistyczne Topielico, że poczułaś niepokój. Ja wprawdzie nieokreslony niepokój czuję non stop i nie jest to miłe, ale w Twoim przypadku to niewątpliwy sukcec. Podobnie się cieszyłam, gdy 2 tyg. temu na ułamek sekundy poczułam konkretny lęk z okreslonego powodu.To było niesamowite, ale trwało może z pół sekundy.

Bo własnie po akinetonie to cos się czuje, ale nie ma to wielkiego związku z rzeczywistością. U mnie objawiało sie to poprawą nastroju- ale to tez nienaturalne mieć dobry nastrój niezależnie co się dzieje.Nie o takie uczucia chodzi.Choć lepsze mieć dobry niż zły nastrój. Nie wiem jak będzie u CIebie. Gdy ja byłam w szpitalu na akatyzję i dawali mi akineton 3 x dziennnie to już to na mnie jakoś nie działało. Podobnie pridinol dawali mi tu w Krakowie i poprawy nastroju nie czułam. Ale gdy nie biorę go ciągle tylko sporadycznie to czuję lepszy nastrój. Tak jak z tym weselem kuzyna.TO mi umozliwiło w ogóle pójście na to wesele, bo normalnie to byłam przygnębiona i miaam myśli samobójcze. A po pridinolu mogłam przez 2-3 h pobyć na weselu i nawet potańczyć.A potem się zmyłam.Teraz nie mogę brać ani akinetonu ani pridinolu, bo po pierwsze jestem w szpitalu, a po drugie nie można tych leków łączyć z amitryptyliną, bo grozi to złośliwym zespołem jakims tam ( cholinergicznym?). W ogóle jestem bardzo ciekawa o co chodzi w tych objawach pozapiramidowych...chodzi o nazwę i mechanizm dzialania...czy mogłabys Topielic jako siła fachowa przybliżyć o co chodzi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brak uczuć, błagam nie nazywajcie mnie siłą fachową, bo to mi zaczepia o jakiś bardzo wyszukany sarkazm, choć wiem, że nie to miałaś na myśli. Ale ja w tej chwili wiem z medycyny niewiele więcej niż Ty, więc dużo więcej znalazłabys o tym w internecie. \ja prawie nic nie pamiętam z przeszłych zajęć, a na obecnych nic nie zapamiętuję... więc sama rozumiesz jak "rozległa" jest obecnie moja wiedza medyczna; ). Ale mogę opowiedzieć jak ja to odczuwałam. To była taka sztywność mięsni z niepokojem ruchowym, musiałam się poruszać, ale nie mogłam, bo moje mięśnie były jakieś takie słabe, a nawet jak już się zmusiłam do ruchu, to to wcale nic nie pomagało, i było to wyjątkowo nieznośne uczucie, wiem, że to nie brzmi jakoś tragicznie, ale naprawdę było bardzo nieprzyjemne...A i pogorszyło mi się widzenie, takie bardziej zamazane było. Cały czas coś musiałam robić rękoma i miałam taką dziwną sztywność mięsni na twarzy, chyba jakiś grymas mi się w ogóle robił, ale nie jestem pewna bo na siebie nie patrzyłam w lustrze...Teraz już tego nie mam bo biorę 3 razy na dzień 1 tabletkę akinetonu 2mg. I po nim mnie ogarnia taki spokój ruchowy i spowolnienie. Choć po tym co mi opowiadasz, to zastanawiam się nad zmniejszeniem dawki...tylko z kolei nie chcę znów objawów pozapiramidowych.

Mówię, że to depresja, bo to mi zdiagnozowali, ale dodaję, że nietypowa, bo ja nie mam obniżonego nastroju. Mam nastrój obojętny właśnie; / Ani dołek, ani górka... W moich poprzednich subdepresjach mogłam mówić o obniżonym nastroju...ale w obecnym stanie nie odczuwam cierpienia. Mogę mieć czasem taki odrobinę lepszy humor, albo gorszy, ale to są takie niewielkie niuanse, zazwyczaj po prostu czuję się obojętnie.

Co do tego niepokoju, to dla mnie też dobry znak, może coś się u mnie powoli już naprawia...Liczę na to, chociaż nie umiem jeszcze mieć nadziei...aczkolwiek wydaje mi się, że jak myślę, o tym, że zostanę pozbawiona tych przebłysków, znów zwiększy mi sie derealizacja itd, to nie dam rady i chyba nawet trochę to na mnie działa, bo wcześniej właściwie nic mnie to nie obchodziło emocjonalnie, a teraz może się nawet troche tym przejmuję... nie wiem jak to wyjaśnić, niby nie czuję...ale tak jakby te uczucia były tuż obok, jeszcze nie umiem do nich sięgnąć, ale wiem że gdzieś są...przynajmniej jka myślę o mojej śmierci, albo o powrocie do poprzedniego stanu. A wcześniej o śmierci myślałam tak beznamiętnie jak o wszystkim innym.: )

A co to u Ciebie brać ciągle ten akineton, ile dni? Bo ja go biorę już ponad tydzień, i odczuwam w jakieś pół godziny po wzięciu jego efekty w postaci tego rozluźnienia i spowolnienia, wydaje mi się, że nie mam innych objawów jego działania; /

A tak na marginesie od pewnego czasu mam trochę zwiększoną świadomość, nie pamietam czy już o tym wspominałam; ) Jakbym trochę jaśniej myslała, i jakby mi się nawet odrobinę zmniejszyła depersonalizacja... Myślę, że to wszystko dobrze rokuje.. no ale okaże się ...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się zgadzam z Magicem, dla mnie to oczywiste, że to co nas spotkało to nie wina charakteru ani woli, tylko działania mózgu...ja od początku uważałam, że to kwestia biologii albo, że lek zaskodził...i nadal uważam, że to kwestia biologii i działania mózgu.

Niestety nikt mnie nie rozumie, a moja Mama zaczyna mnie strasznie wyszydzać i twierdzić, że to własnie niby jest kwestia mojego złego charakteru czy słabej woli...to jest bardzo przykre...wiele razy mnie to załamywało... no tu w szpitalu oczywiscie mają podejście podobne, bo to psychoanaliza...nie wiem juz sama

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do tego niepokoju, to dla mnie też dobry znak, może coś się u mnie powoli już naprawia...Liczę na to, chociaż nie umiem jeszcze mieć nadziei...aczkolwiek wydaje mi się, że jak myślę, o tym, że zostanę pozbawiona tych przebłysków, znów zwiększy mi sie derealizacja itd, to nie dam rady i chyba nawet trochę to na mnie działa, bo wcześniej właściwie nic mnie to nie obchodziło emocjonalnie, a teraz może się nawet troche tym przejmuję... nie wiem jak to wyjaśnić, niby nie czuję...ale tak jakby te uczucia były tuż obok, jeszcze nie umiem do nich sięgnąć, ale wiem że gdzieś są...przynajmniej jka myślę o mojej śmierci, albo o powrocie do poprzedniego stanu. A wcześniej o śmierci myślałam tak beznamiętnie jak o wszystkim innym.: )

Myslę, że to super znak! Ja myslę o mojej smierci zupelnie beznamiętnie. A może czujesz uczucia "za szybą"? Ja tak mialam długi czas zanim mi zupełnie nie zanikły, że czułam jakby za szybą czy za scianą...jakby tuz obok, ale nie mogłam ich uchwycić...tak do zimy zeszlego roku czyli przez ponad rok czułam za szybą...a potem mi się wszystko wypłaszczyło i nie czuję zupełnie nic. A masz takie uczucie czasem, że cos Ci sie jakby kojarzy z czyms z przeszłości, że masz wrażenie jakby jakieś uczcie CI chcialo przyjść do głowy i nie mogło? Ja tak miałam jeszcze latem...ale teraz juz dawno nie miałam tegon odczucia...teraz nie mam już chyba nic...choć od kilku dni mogę słuchać trochę muzyki...

 

[Dodane po edycji:]

 

Prawdę mówiąc, ja też coraz bardziej skłaniam się do tezy o zaburzeniach biochemii mózgu... Zwłaszcza, że moja psychoterapia za bardzo mi nie pomaga na moje nieczucie...Mimo że uważam, że trafiłam na naprawdę dobrego terapeutę: ).

 

No własnie. To wyobraźcie sobie, że ja ciągle jestem posądzana o złą wolę, słaby charakter, lenistwo itd. W ogóle nie czuje wsparcia ze strony moich rodziców, bo oni swoje, a ja swoje. A że ze mną jest tak źle, że sama nie funkcjonuję, to potrzebuję ich. Wiem, że ich w jakis sposób uzywam, bo nie potrafię za pomoc i opiekę odopwiedzieć uczuciami.

Tak w ogóle, to było dziś ze mną przerażająco...ale teraz jest lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja z kolei jestem bardzo sceptyczny do leków. Jakoś tak już jestem ukształtowany, że nie mogę , nie potrafię uznać , że coś może nie być zależne ode mnie, a ciężka praca z terapeutą pozwala mi pomyśleć , że wyjście na prostą jest czymś zasłużonym. Zapomniałem co chciałem dalej napisać :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja już jakbym nie żył tak myśle bo tego nie czuje...nic mnie psychicznie nie męczy neiwiem co to jest czy dobrze ze pisze na tym forum czy nie gdzie sie udać czy sie nei udac...bo nie pomogą bo w polsce psychonalaiza jest święta...niewiem ludzie a co do mózgu kiedys do tego dojdą...jeżeli leki nie pomagają i terapia to jaak jest alternatywa w tym kraju??nie ma chwałą tym co pomaga i sie leczą i są zadowolenie a tym co ein pomaga???co dalej.....HELP

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×