Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to fobia czy unikanie?


Gość emicórcia

Rekomendowane odpowiedzi

Czy ktoś mógłby mi doradzić. Nie wiem czy to objaw fobii społecznej, ale odpowiedź da mi za jakiś czas psycholog. Unikam kontaktów społecznych, oddalam się od ludzi. Nie wiem czy mi z tym dobrze, bo cierpię czasem z tego powodu. Unikam pewnych grup osób tzn. ludzi którzy drwią sobie w towarzystwie z kogoś, nie ze mnie, bo ja potrafię być surowa. Takich którzy plotkują, pieprzą banały. Nie znoszę też wścibstwa i głupoty. Czy to są tylko moje poglądy na świat...? Prawdziwy problem miałam zawsze w pracy. Bałam się konfrontacji z takimi współpracownikami, którzy tylko oceniają, tracą czas na skupianie sie na kimś, zamiast na pracy. Boję się autorytetów, dyrektora itp. potrafię bez skrępowania z nimi rozmawiać, ale jeśli ktoś mnie niesprawiedliwie osądza jak mój ojciec lub mama, bo to się stąd wzięło - cierpię po kryjomu strasznie. Bywało tak, że porzucałam pracę np. taką na umowę zlecenie, bo nie samo zajęcie mi nie odpowiadało, lecz konfrontacja ze światem, który nie potrafi być ludzki. Za rok muszę pójść do pracy. Póki co szukam zajęcia, w którym nie będę mieć kontaktu z innymi lub ograniczę to do minimum.

 

Po jednym znaku zapytania naprawdę każdy wie, że chodzi o pytanie. (dop. lith)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

emicórcia, Myslę,że boisz sie krytyki z ust osób dla Ciebie ważnych. Tylko skąd sięto mogło wziąść? Piszesz,że rodzice Cię osądzają niesprawiedliwie. Porozmawiaj z nimi dlaczego tak postępują. MOi rodzice, zwałaszcza matka ciągle mnie osadza, krytykuje, nawet w błachych sprawach.Tak było zawsze. Zawsze starałam się zaspokoić jej potrzeby, nie patrzac na to co ja czuję i czego chcę. Ciężko jest to sobie uświadomić, jeszcze cieżej zmienić to. Za każdym razem pytać siebie o to, co jest dla mnie dobre. Czyli samodzielnie podejmować decyzje, przejać odpowiedzialność za siebie. To można wypracować. Tylko to wymaga czasu.

 

Ile masz lat? I gdzie pracujesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam ...34 lata, własne życie, dom, paartnera, dziecko w drodze. Mam dość ludzi, ale zarazem tęsknię strasznie za NORMALNYMI kontaktami z nimi. Za życzliwością, inteligencją, mądrością. Z rodzicami rozmawiam często. A już wiem, że powinnam się odizolować, tylko to nie jest takie proste...bo ich kocham i żyję nadzieją. Często mówię co jest nie tak, że mnie krzywdzą. Oni mówią mi, że mam tylko żale. Czy jestem normalna? To prostactwo też mnie dobija. Jestem zwyczajna, nie traktuję ludzi z góry, jak moglibyście wywnioskować, wszystkim życzę dobrze. Mam dość...jedynie. Raczej jestem neurotyczką, i dlatego mi tym ciężej. Monika," na miano miłości nie zasługuje takie uczucie, które nie żąda niczego dla siebie". Karen Horney

' Neurotyczna osobowość naszych czasów" - więc nie wyrzekaj sie siebie. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam podobne odczucia względem ludzi, choć u mnie to wygląda, że mnie ogólnie stresuje ich otoczenie... moja lekarka powiedziała mi, że nie mam aż tak bardzo rozwiniętej fobii społecznej, za to mam osobowość unikającą. Inna sprawa, że zazwyczaj fobia społeczna idzie w parze z osobowością unikającą, bo strasz się omijać szerokim łukiem tego, co Cię stresuje, gdzie czujesz się źle. Z rodzicami mam to samo, mieszkam z nimi i rozmowy nie pomogły, więc się poddałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a czy takie unikanie może się wziąć znikąd w wieku 30 lat?

 

[Dodane po edycji:]

 

czy to że unikam wszelkich wesel,imprez i spotkań to już fobia ?

a czy to że udaję że mnie nie ma w domu jak wiem że znajomi przyszli to tez wskazuje na fobie?

ja nie za bardzo chcę iśc do psychologa ani do psychiatry

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja udaję, że nie ma mnie w domu - jeśli kogoś nie lubię, bo jest dla mnie żadnym autorytetem. Unikam po prostu pewnych typów charakterów. Nie czuję się też dobrze na masowych, eleganckich, sztywnych imprezach, bo muszę udawać jaka to jestem poukładana. Lubię jednak koncerty z puszką w ręku, siedząc na trawniku. Problemem jest żyć wśród ludzi z dnia na dzień w pracy. Najchętniej zamieniłabym ich w słupy soli, bo również mnie irytuje ich światopogląd. Niczego nie wnoszą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja z tym unikaniem czy też z fobią społeczną borykam się od czasów dzieciństwa, a obecnie mam niespełna 30 lat i do dnia dzisiejszego odczuwam podobnie. Najświeższe wydarzenie to potwierdzające to fakt, że w pon. zacząłem nową pracę, wysiedziałem tam 8 godz. i na drugi dzień nie poszedłem z obawy przed konfrontacją i przebywaniem wśród ludzi.

Dodam, że leczyłem się przez 12 lat z przerwami, brałem leki, byłem na 2 terapiach i póki co nie odczuwam znaczącej poprawy.

Jest to dołujące, że pomimo wysiłku jaki włożyłem w poprawienie swojej kondycji psychicznej nadal sobie nie radzę z kontaktami społecznymi i napawają mnie one paraliżującym lękiem uniemożliwiającym jakiekolwiek działanie. W sumie to nie wiem za bardzo czego mógłbym jeszcze spróbować, by nauczyć się radzić sobie z tym obciążeniem utrudniającym normalne funkcjonowanie. Jeżeli macie doświadczenia w tym temacie to chętnie podyskutuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w moim przypadku fobia społeczna wzięła się z nieśmiałości i ze złego traktowania ze strony innych ludzi...boję się ich, ich agresji słownej, drwin, krytyki (bo zawsze mnie krytykowano, zwłaszcza rodzice)

od dawna już nie pracuję, właśnie ze strachu przed kontaktami z ludźmi...jest mi z tym źle, mam doły przez to, ale strach jest większy :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

OJ TAK! Rodzice. To ich sprawka. Rozumiem, bo ja też uciekałam z pracy, ale nie przed pracą , oczywiście chociaż moje poczucie wartości podpowiadało mi, że sobie nie poradzę. Moje poczucie wartości ma na imię - moja mama. Odradzała mi wszystkiego, zamiast mobilizować a wręcz popychać mnie do działań. Ojciec miał to w d***Moja Pani psycholog zapytała mnie kiedyś: - Czy lubię siebie. Odpowiedziałam. Tak. Pyta dalej: A za co? Za poglądy, poczucie humoru, i inne. Więc mówi mi. To dlaczego boisz się kogoś kto ci nie grozi, kogo nie cenisz jeszcze, lub nigdy nie będziesz cenić. Dlaczego się go boisz. Po co interesuje cię co o tobie myśli, skoro nie jest autorytetem. Jest człowiekiem, który ma wady, ułomności i potrafi często niesprawiedliwie oceniać, bez strachu przed konsekwencjami, twoimi uczuciami. Działa bez zastanowienia. Niehumanitarnie...Ale nadal myślę gdzie się zatrudnić, by jednak unikać tego co czuję ja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

OJ TAK! Rodzice. To ich sprawka. Rozumiem, bo ja też uciekałam z pracy, ale nie przed pracą , oczywiście chociaż moje poczucie wartości podpowiadało mi, że sobie nie poradzę. Moje poczucie wartości ma na imię - moja mama. Odradzała mi wszystkiego, zamiast mobilizować a wręcz popychać mnie do działań. Ojciec miał to w d***Moja Pani psycholog zapytała mnie kiedyś: - Czy lubię siebie. Odpowiedziałam. Tak. Pyta dalej: A za co? Za poglądy, poczucie humoru, i inne. Więc mówi mi. To dlaczego boisz się kogoś kto ci nie grozi, kogo nie cenisz jeszcze, lub nigdy nie będziesz cenić. Dlaczego się go boisz. Po co interesuje cię co o tobie myśli, skoro nie jest autorytetem. Jest człowiekiem, który ma wady, ułomności i potrafi często niesprawiedliwie oceniać, bez strachu przed konsekwencjami, twoimi uczuciami. Działa bez zastanowienia. Niehumanitarnie...Ale nadal myślę gdzie się zatrudnić, by jednak unikać tego co czuję ja.

 

hmm fajne słowa Ci ta babka powiedziała,tylko że ja myślę że to nie jest takie łatwe.Nawet jeśli rodzice nie są autorytetem dla nas to i tak jest dla nas ważne co mówią i boimy się ich zawieść. Tak jakby dla mnie autorytet i rodzice to dwie rożne rzeczy. Chociaż uważam,że wspaniale byłoby mieć mamę lub tatę którzy są dzięki swojemu postępowaniu,całemu życiu wzorem dla nas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W pewnym sensie są autorytetem, bo są cierpliwi, oszczędni. I rzeczywiście nie chcemy ich zawieść. Ale przygnębiają nas naszym zachowaniem. Pozostaje w nas nadzieja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

emicórcia, Osobowość unikająca.Podatność na zranienie,nietolerancja krytyki i drwin,unikanie nawiążywania znajomości...wiąże sie z tym oczywiscie poczucie krzywdy.Tj to nie jest tak,że Tobie odpowiada taki styl życia,ale czujesz sliny opór przed tym,żeby bylo inaczej.

Nigdy mi tego nie zdiagnozowano,ale mam wiele cech,ktore pasują do tego zaburzenia.wlasciwie niemal wszystkie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja kiedyś byłam bardziej otwarta,a teraz to najlepiej czuję się sama w czterech ścianach. A takie prozaiczne czynności jak pójście na plaże to już masakra.Kiedyś razem ze znajomymi chodziliśmy,a teraz ja im ściemniam że nie idę bo coś a tak naprawdę wsiadam na rower i jadę w miejsce gdzie jest pusto i się sama opalam bo uwielbiam słoneczko :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam i fobię społeczną i osobowość lękliwą unikającą. Pewnie zawsze miałem jakieś tendencje do tego-jako dziecko byłem mocno nieśmiały i nie chciałem się bawić z innymi dziećmi. Nie wiem czy się bałem, czy wstydziłem. Co ciekawe byłem taki tylko w domu, przy matce. Na podwórku, jak już poznałem moją paczkę, to jakoś nie byłem nieśmiały, a w domu, czy u przysłowiowej cioci na imieninach stawałem się nieśmiały, milczący i wycofany. Rodzice, sami mocno pogubieni życiowo potrafili tylko krytykować, wyzywać, krzyczeć. Jak byłem nastolatkiem to się jeszcze nasiliło, wszystko robiłem nie tak, byłem totalnie nieważny, nieudany, bezużyteczny. Z takim obrazem siebie wszedłem w dorosłość. I o ile fobia i unikanie rozwijały się od dawna, to jednak jakoś tam (lepiej lub częściej-gorzej) sobie z tym radziłem. Ponad 6 lat temu wydarzyła się pewna rodzinna tragedia, po której przestało mi się chcieć. Zamknąłem się w domu. A teraz najgłupszy kontakt społ.mnie przerasta. Jestem przewrażliwiony na punkcie tego, co pomyślą o mnie ludzie,których mijam na ulicy (i w związku z tym jestem tak sztywny, że każda nierówność na ulicy jest przeszkodą nie do pokonania), w obecności autorytetów to już jest kompletna porażka...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli ten sam drażliwy temat. Temat rodziców. Kim musielibyśmy wszyscy być, by nas kochali bezinteresownie...na pewno nie sobą. Rysiek z Dżemu śpiewał...jestem wszystkim - tylko sobą być nie mogę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×