Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


Gość magdalenabmw

Rekomendowane odpowiedzi

Wiesz Haniu, to teraz już widzę wyraźnie jak to wygląda, gdy ja tak komuś mówię... Czytając Twoje słowa popatrzyłam z boku na samą siebie. Ja też wmawiam innym i sobie, że jestem beznadziejna, czasem dosłownie na siłę. Również terapeutce. A ona mi odpowiada, że nie będzie w tym uczestniczyć, w znęcaniu się nad samą sobą, bo to do niczego nie prowadzi...

Nie jesteś beznadziejna, potrzebujesz ciepła i dużo uwagi, opieki, wsparcia, jesteś bardzo wrażliwa, delikatna. Pozwól sobie pomóc. Nie znęcaj się ciągle nad sobą. Nie szukaj za wszelką cenę potwierdzenia swoich słów, że jesteś beznadziejna. Bo piszesz to tak, jakbyś naprawdę chciała to od kogoś usłyszeć, prowokujesz, że najlepiej dla wszystkich będzie jeśli ze sobą skończysz itd. ... A może w ten sposób podświadomie jednak szukasz potwierdzenia, że powinnaś żyć, że nie jesteś beznadziejna, chcesz słyszeć, że mówisz/piszesz głupoty... Że warto, żebyś żyła... Jak to naprawdę jest Haniu..? Dlaczego tak piszesz?

To kolejny mały kroczek do wyzdrowienia – zaakceptować, polubić chociaż malutką cząstkę siebie.

Jesteś szczęściem dla Adama choć czasem jest Wam na pewno bardzo trudno z powodu Twoich przejść, przeżyć. Ale macie siebie, kochacie się... A to bardzo DUŻO.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niedlugo bèdè pracoholiczkà-moze to tez jakis sposob na samotnosc-praca??

 

To jest bardzo dobry sposób. A na pewno taka praca, którą na dodatek się lubi. A nawet jeśli nie bardzo to mi dodatkowe obowiązki zawsze pomagały. Po prostu człowiek spina się wtedy, musi się koncentrować, podejmować rzeczowe decyzje lub czynności. Na pewno obowiązki zawsze bardziej mi pomagały niż jakieś analizowanie swojego życia czy patrzenie na deszcz w oknie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dodam małe sprostowanie. Nie myślałem tu akurat o rzucaniu się w pracoholizm a raczej o tym, że zamiast zamartwiać się jakąś samotnością to warto wyjść do ludzi lub właśnie zająć się czymś dodatkowo, może to być praca może to być zupełnie coś innego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nienawidzę pracoholizmu, przez to cholerstwo praktycznie nie widziałam rodziców będąc dzieckiem :-|

A potem odbierali mnie po szkole i jechałam z nimi do pracy... Oni pracowali a ja się bawiłam obok :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Teraz zdaję sobie sprawę z tego, że takie proste życie cieszy mnie najbardziej. Chciałam cudów, chciałam mieć życie jak gwiazda filmowa, biegłam przez życie z prędkością światła... I po co? Po to, żeby dostać nerwicy. I chu...

Zwolniłam, i widzę, że takie proste życie jest lepsze. Chyba. Takie spokojne... A spokój w nerwicy to złoto."

 

Jakbym siebie czytała nic dodać nic ująć :P Czasem mysle ze zmienilam sie juz dawno w taka stara panią po przejsciach... mam 19 lat a mimo to trzymam sie jakos uswiadamiając sobie zeby cieszyc sie tym ze slonce świeci, kwiakti pachną , ptaszki ćwierkają a kiedys nawte tych rzeczy nie zauwazalam bieglam do przodu,po trupach, i wiele osob potracilam wiec samotnosc nie jest mi obca :/

 

[Dodane po edycji:]

 

explore, masz racje chociaz jak ktos sie bardzo poświęci pracy nie spocznie na laurach i będzie otrzymywal same pochwaly bedzie czuł sie spełniony tez w pewnym sensie szczesliwy ze jest cos w czym moze byc dobry

mi sie marzy to zeby sie tak zajac nauką, powtarzam sobie "olej wszystko wez sie za nauke to jest czas kiedy mozesz bo tyle masz czasu w tej swojej samotnosci zeby zdobywac same 5 i spelniac sie przyszlosciowo" a mimo to przez tą nerwice sie poprostu nieda!! mam taka pustke w głowie ze nic mi nie wchodzi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

explore, potrafisz sobie wyobrazić,że nie mam żadnej przyjaciółki?

Z najukochańszą musiałam zerwać,i nigdy już do niej nie wróce.Bardzo silna,destrukcyjna toksy-miłość.

Czy jest gdzieś jakaś samotna,nieszczęśliwa dziewczyna,która chciałaby stworzyc ze mną nietoksyczny,niezagrażający,niekoniecznie to the death(kiedys nie umialam inaczej) związek przyjacielski?

Mówisz Marzenko bym wyszła do ludzi..Dzis znowu pada deszcz.Nie umiem tworzyc zdrowych,dobrych ,trwałych relacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

explore, mimo to nie mozna sie poddawac bo to bedzie jeszcze gorsze. co gdy stracisz prace bo sie poprostu poddasz tym ze zaczynają się jakies "schody" (oczywiscie odpukac to ze masz ją stracic). najlepszym wyjsciem z takiego angazowania sie w rozne aspekty w zyciu to wyposrodkowanie, sama sobie mysle ze najlepiej byc poprostu czlowiekiem, normalnym takim ktory zna umiar we wszystkim ale to ciężkie bo kazdy chce byc w czyms najlepszy cche byc doceniany i chce byc tym waznym.. ehh

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzicie - a ze mną jest inaczej. Potrafię nawiązywać przyjaźnie i nie narzekam na brak przyjaciół - obojga płci (to tak do tych "dziwolągów" co uważają że pomiędzy kobietą i mężczyzną się niby nie da). I szczerze mogę powiedzieć że są to prawdziwi przyjaciele - tzn. osoby na których się nie zawiodłem, będąc w potrzebie. Nie miałem też problemów z nimi gdy miałem nerwicę lękową - słuchali mnie, rozumieli (a jak nie to akceptowali przynajmniej) - dlatego mnie tak dziwi jak niektórzy tutaj piszą że wszyscy się od nich odwracają... hmm. W każdym razie powiem Wam że zaobserwowałem u siebie ogromne poczucie winy, wyrzuty sumienia względem swoich przyjaciół. Często wpadam w taki nastrój że mi głupio przed nimi - ja mogę na nich liczyć zawsze - oni na mnie nie. Wiecie, chciałbym czasem też pokazać, że mogę coś dla nich zrobić, ale mało tego. A jeszcze niejednokrotnie ich zawiodłem. Może nie jakoś poważnie, ale mimo wszystko. I efekt tego wstydu i poczucia winy jest taki że wbrew sobie się od nich odsuwam. I jakbym mimowolnie - sam się na samotność skazuję... I zaczynam ją teraz odczuwać. Coraz częściej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

explore, no sama juz nie wiem , ja nawet nie wiem sama czego chce i jak jest bo mam do czegos przekonanie i zaraz potem sobie temu zaprzeczam ... masakra :/ (chyba) z tym wyposrodkowaniem jest najlepsza rada i byciem poprostu osobą (sobą) niekoniecznie kims wielkim ;)

 

[Dodane po edycji:]

 

yans, no widzisz odsuwasz sie mimowolnie ... ja nigdzie nie pisalam ze sie ode mnie ktoś odwrócił bo juz dawno zaczelam zauwazac ze to ja sie odrwacam mimo ze tak bardzo ich potrzebuje to porzucam ludzi bez większej przyczyny, poprostu nie potrafie juz sie zaangazowac zaufac i kiedy juz sie zblizamy do siebie wtedy ja konretnie uciekam jakby przed tym mimo ze potrzebuje przyjaciela :/

 

"I jakbym mimowolnie - sam się na samotność skazuję" wlasnie o tym mowa to bardzo częste przy depresji

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

potrafisz sobie wyobrazić,że nie mam żadnej przyjaciółki?

Ja też nie mam.

 

Czy jest gdzieś jakaś samotna,nieszczęśliwa dziewczyna,która chciałaby stworzyc ze mną nietoksyczny,niezagrażający,niekoniecznie to the death(kiedys nie umialam inaczej) związek przyjacielski?

Tak. Ja jestem :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzicie - a ze mną jest inaczej. Potrafię nawiązywać przyjaźnie i nie narzekam na brak przyjaciół - obojga płci (to tak do tych "dziwolągów" co uważają że pomiędzy kobietą i mężczyzną się niby nie da). I szczerze mogę powiedzieć że są to prawdziwi przyjaciele - tzn. osoby na których się nie zawiodłem, będąc w potrzebie. Nie miałem też problemów z nimi gdy miałem nerwicę lękową - słuchali mnie, rozumieli (a jak nie to akceptowali przynajmniej) - dlatego mnie tak dziwi jak niektórzy tutaj piszą że wszyscy się od nich odwracają... hmm. W każdym razie powiem Wam że zaobserwowałem u siebie ogromne poczucie winy, wyrzuty sumienia względem swoich przyjaciół. Często wpadam w taki nastrój że mi głupio przed nimi - ja mogę na nich liczyć zawsze - oni na mnie nie. Wiecie, chciałbym czasem też pokazać, że mogę coś dla nich zrobić, ale mało tego. A jeszcze niejednokrotnie ich zawiodłem. Może nie jakoś poważnie, ale mimo wszystko. I efekt tego wstydu i poczucia winy jest taki że wbrew sobie się od nich odsuwam. I jakbym mimowolnie - sam się na samotność skazuję... I zaczynam ją teraz odczuwać. Coraz częściej...

 

jakbym czytała o sobie... podobno to tzw. mechanizmy autodestrukcyjne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak, tylko brak tu jakiejkolwiek logiki - tzn cały ten mechanizm autodestrukcji jest... irracjonalny. Zdrowy rozsądek podpowiada, że skoro ktoś traktuje mnie jako przyjaciela - to nie z musu czy litości. Zatem zależy mu na mnie, ergo - coś mu jednak od siebie daję. Czemuż więc to uczucie wstydu, i chęć ucieczki przed bliskimi? Czy pokutuje tu po prostu nerwicowa natura, wygórowana ambicja, perfekcjonizm? No bo nie jest tak, że jestem osobą odpychającą - ludzie mnie lubią, wiem to. Dlaczego nagle uciekam, chciałbym się schować do nory pod ziemią, a potem, jak już tam siedzę "płaczę" że mi źle samemu? Staram się to rozgryźć, póki nie jest za późno, bo szczęśliwie nie zabrnąłem jeszcze daleko. Dostrzegam tu jakiś konflikt wewnętrzny, ino nie wiem do końca co z nim zrobić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podobnie jak wielu tutaj, nie potrafię kompletnie nawiązywać jakichś przyjaźniejszych relacji z ludźmi. Umiem nawiązać dość łatwo powierzchowne kontakty, ale nic ponadto. Beznadzieja.

Tak w ogóle, ostatnie dwa dni to jednak koszmarnie spierdo.lone. A wszystko z powodu tylko jednej rzeczy - zamieszczenia tutaj przeze mnie swoich fotek... Nawet nie wiem jak się mam zabrać do opisania tego. Musiałbym wyciągnąć kilka większych spraw... Coś tam już pisałem w temacie o chorobie sierocej... Musiałbym się przyznać wyczerpująco do skrajnie narcystycznych myśli, które według mnie odstraszają ludzi na kilometr...

 

Przed chwilą zbierało mi się na płacz, jest beznadziejnie. Myślałem przez chwilę o założeniu tematu z pytaniem, czy to już psychoza do mnie puka, ale chyba jeszcze mi trochę tego instynktu samozachowawczego zostało, żeby nie kompromitować się do reszty tak durnymi pytaniami. Dziękuję, pozdrawiam, dobranoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kocham samotność <3.Brak ludzi.Kiedyś narzekałem z jej powodu,bo próbowalem walczyć z tym kim jestem,z moim stosunkiem do ludzi "z reala"...Teraz kiedy jestem sam czuje sie bosko.Nie czuje wtedy nerwów,lęku,nie musze słuchać głupich opowiadań ludzi z reala na temat tego co dziś zrobili itp....Zdecydowanie lepiej mi sie czyta ludzi niż słucha.Towarzystwo ludzi z internetu mi wystarczy,tu czuje sie dobrze wśród wspaniałych ludzi,jakich poznałem na forum :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×