Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pozdrowienia i powitanie spod nawarstwiających się zaburzeń


Przechodzień minus

Rekomendowane odpowiedzi

Wprawdzie wyrywkowo byłem tutaj obecny jako obserwator już od miesiąca z okładem, jednak stale napędzające się problemy natury nerwicowej (przypuszczalnie) odsłoniły przede mną epizod histerii kwalifikującej mnie już do specjalisty.

 

Krok ten będę mógł podjąć najwcześniej za miesiąc, jak tylko poprawi się moja sytuacja finansowa - dlatego też postanowiłem tu zajrzeć by już pewną podbudowę zastać- -chociażby po to, by nie ryzykować otępiającego spędzania czasu w oczekiwaniu na specjalistę.

 

Ogólna historia mojego stanu i kwestie najgłośniejsze:

 

Zaczątki nerwicy miałem najprawdopodobniej już dekadę temu, kiedy to byłem w stanie ująć napotkaną tezę/problem i stopniowo dokarmiając własne wątpliwości przeradzać je w absurdalny dylemat wprawiający mnie w strach, panikę i rozpacz na okres przeważnie kilku dni. Pomoc psychologiczna jaką otrzymałem w tamtym czasie skupiła się na zaatakowaniu źródła myśli i samą myśl - bez zastanawiania się nad procesem który daną myśl przeradzał w niszczyciela nastroju. Wtedy też nie przypuszczałem, że może to mieć głębsze podłoże które będzie się nasilać.

 

Proces postępował. . .

 

I tak aż do jesieni ubiegłego roku, kiedy to postępujące zaburzenia wydały swój kamień milowy:

 

-jadąc jako pasażer w samochodzie nagle naszła mnie myśl, że współpasażer jest chroniony przed wypadnięciem na jezdnię tylko jednym pasem, guziczkiem w oknie i dobrą wolą drugiego współpasażera. To wystarczało, bym ujrzał w sobie sprawcę potencjalnego morderstwa.

 

Trudno było mi o tym rozmawiać z otoczeniem - a to z braku wiedzy o stanach nerwicowych i ich produktach. Potrzebną wiedzę zdobyłem. . . 2-3 miesiące temu kiedy to już proces poszedł naprzód i wzmógł się, zostawiając mnie z namiastką ochrony:

 

NIEDAWNO: zacząłem siebie postrzegać jako niedoszłą ofiarę potrącenia na przejściu dla pieszych. Mimo całego uprzedniego życia w charakterze uważnego pieszego zacząłem dostrzegać u siebie uchybienia w ochronie swojego życia- -wszakże pierwszy błąd pieszego ma dużą szansę być jego ostatnim.

 

Trzy epizody doprowadziły ten strach do ostateczności:

 

>>> utkwienie na 1-metrowej wysepce dla pieszych pomiędzy linią tramwajową a jezdnią;

 

>>> Dwa epizody zdania się na bardziej uważnych i doświadczonych członków rodziny co doprowadziło do sytuacji w których nie byłem pewien, czy dostatecznie we własnym zakresie badałem bezpieczeństwo na drodze.

 

Drugi z epizodów złożenia swoich kroków w ręce osób bardziej doświadczonych nieomal doprowadził do katastrofy:

W panice chodziłem wzdłuż chodnika pytając sam siebie czemu w ogóle żyję i czemu musiałem tak postąpić. Wtedy też nastąpiła gonitwa myśli:

 

-wrócić w tamto miejsce by przypomnieć sobie czynnośc po czynności i analizować;

-wypytać świadków;

-wejśc na drogę;

-zastanowić się jak niedoszła ofiara ma żyć dalej.

 

Okienko "wejścia na drogę" pojawiając się uderzyło mnie i złamało ostatecznie: Czyżbym usiłował popełnić samobójstwo? W akcie paniki i bezradności?

 

Nigdy wcześniej nie miałem myśli tak straszliwych- -nawet w głebokim smutku i upokorzeniu wszelkich lat ubiegłych nie dopuszczałem nawet cienia myśli o wyrządzeniu sobie krzywdy czy zakończeniu życia, jednak w obecnej chwili niedostatecznie dobre zapamiętanie tamtej myśli działa we mnie jak kac moralny p.t. "co by było gdyby. . ."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przechodzień minus, witaj na forum. Nie myślałeś o wizycie u lekarza?

 

O tym zamiarze napisałem w powyższej wiadomości.

 

Nie mam możliwości skierować swoich kroków do specjalisty/lekarza teraz-zaraz, zarówno ze względu za finanse jak i przepełnienie nadchodzących tygodni września innymi, 'przyziemnymi' sprawami.

 

Do tego czasu pozostaje uporać mi się z tą katastrofą w gronie najbliższych, jednak ogólna wiedza już kilku 'wymęczonych' znajomych sprowadza się do rozróżnienia p.t. niepełnosprawnośc umysłowa- v.s. -depresja- v.s. -'tematy zastępcze' względem zrobienia czegoś konstruktywnego w życiu.

 

Mój problem ze wspomnianym przebłyskiem myśli który potraktowałej jak "o krok udaremniona próba samobójcza po druzgoczącym szoku" jest problemem ostatnich kilku dni i zarazem na tyle trudnym w przetrawieniu, że przyda się jakiś punkt widzenia.

 

Pozdrawiam. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niezły z Ciebie aparat. Najbardziej mnie rozbawiła uwaga 'tematy zastępcze' względem zrobienia czegoś konstruktywnego w życiu :))

Przede wszystkim radzę Ci porzucenie roli eseisty i dowcipnisia podczas wizyty i referowania swojego stanu u lekarza, ponieważ możesz zostać źle odebrany; mało poważnie. Cała opowieść nadaje się raczej na felieton do pisma o lekkiej tematyce, aniżeli na forum dla umysłowo chorych. Ja jednak doskonale rozumiem założenie. Jeśli się zastanowić, że wszystko zależy od przypadku i ułamków sekund, które warunkują, że coś się potoczy tak, a nie inaczej, to faktycznie można sobie zapętlić w głowie i wpędzić się w niezłą nerwicę. Podobna sytuacja często mi się przydarza na przejściu dla pieszych, w samochodzie już nie bardzo. To pewnie z uwagi na 'opiekę' kierowcy, natomiast będąc zdanym na siebie na pasach, to już inna sprawa. Właściwie to mam chyba kompilację wszelkich nerwic, bo co natrafiam na jakiś wątek, to odnajduję podobne symptomy u siebie:(

 

-- 13 wrz 2012, 02:51 --

 

Jezus, jak czytam swoją wypowiedź, to zabrzmiała dość niesympatycznie i moralizatorsko. Nie takie było moje zamierzenie! Pozdrawiam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Troche przerysowane filozoficznie,ale masz lek przed wpadnieciem pod samochód , znam to potrafie często stanąc posrodku i się wtedy zastanwiać isc czy nie iśc w gruncie rzeczy sytuaja staje sie nebezpieczna, z chęcia popełnienia samobójstwa nie ma nic wspólnego, raczej robi sie niebezpieczna w niektórych momentach z powodu nastajacego na

głego leku podczas przechodzenia przez ulicę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×