Skocz do zawartości
Nerwica.com

Przechodzień minus

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Przechodzień minus

  1. O tym zamiarze napisałem w powyższej wiadomości. Nie mam możliwości skierować swoich kroków do specjalisty/lekarza teraz-zaraz, zarówno ze względu za finanse jak i przepełnienie nadchodzących tygodni września innymi, 'przyziemnymi' sprawami. Do tego czasu pozostaje uporać mi się z tą katastrofą w gronie najbliższych, jednak ogólna wiedza już kilku 'wymęczonych' znajomych sprowadza się do rozróżnienia p.t. niepełnosprawnośc umysłowa- v.s. -depresja- v.s. -'tematy zastępcze' względem zrobienia czegoś konstruktywnego w życiu. Mój problem ze wspomnianym przebłyskiem myśli który potraktowałej jak "o krok udaremniona próba samobójcza po druzgoczącym szoku" jest problemem ostatnich kilku dni i zarazem na tyle trudnym w przetrawieniu, że przyda się jakiś punkt widzenia. Pozdrawiam.
  2. Wprawdzie wyrywkowo byłem tutaj obecny jako obserwator już od miesiąca z okładem, jednak stale napędzające się problemy natury nerwicowej (przypuszczalnie) odsłoniły przede mną epizod histerii kwalifikującej mnie już do specjalisty. Krok ten będę mógł podjąć najwcześniej za miesiąc, jak tylko poprawi się moja sytuacja finansowa - dlatego też postanowiłem tu zajrzeć by już pewną podbudowę zastać- -chociażby po to, by nie ryzykować otępiającego spędzania czasu w oczekiwaniu na specjalistę. Ogólna historia mojego stanu i kwestie najgłośniejsze: Zaczątki nerwicy miałem najprawdopodobniej już dekadę temu, kiedy to byłem w stanie ująć napotkaną tezę/problem i stopniowo dokarmiając własne wątpliwości przeradzać je w absurdalny dylemat wprawiający mnie w strach, panikę i rozpacz na okres przeważnie kilku dni. Pomoc psychologiczna jaką otrzymałem w tamtym czasie skupiła się na zaatakowaniu źródła myśli i samą myśl - bez zastanawiania się nad procesem który daną myśl przeradzał w niszczyciela nastroju. Wtedy też nie przypuszczałem, że może to mieć głębsze podłoże które będzie się nasilać. Proces postępował. . . I tak aż do jesieni ubiegłego roku, kiedy to postępujące zaburzenia wydały swój kamień milowy: -jadąc jako pasażer w samochodzie nagle naszła mnie myśl, że współpasażer jest chroniony przed wypadnięciem na jezdnię tylko jednym pasem, guziczkiem w oknie i dobrą wolą drugiego współpasażera. To wystarczało, bym ujrzał w sobie sprawcę potencjalnego morderstwa. Trudno było mi o tym rozmawiać z otoczeniem - a to z braku wiedzy o stanach nerwicowych i ich produktach. Potrzebną wiedzę zdobyłem. . . 2-3 miesiące temu kiedy to już proces poszedł naprzód i wzmógł się, zostawiając mnie z namiastką ochrony: NIEDAWNO: zacząłem siebie postrzegać jako niedoszłą ofiarę potrącenia na przejściu dla pieszych. Mimo całego uprzedniego życia w charakterze uważnego pieszego zacząłem dostrzegać u siebie uchybienia w ochronie swojego życia- -wszakże pierwszy błąd pieszego ma dużą szansę być jego ostatnim. Trzy epizody doprowadziły ten strach do ostateczności: >>> utkwienie na 1-metrowej wysepce dla pieszych pomiędzy linią tramwajową a jezdnią; >>> Dwa epizody zdania się na bardziej uważnych i doświadczonych członków rodziny co doprowadziło do sytuacji w których nie byłem pewien, czy dostatecznie we własnym zakresie badałem bezpieczeństwo na drodze. Drugi z epizodów złożenia swoich kroków w ręce osób bardziej doświadczonych nieomal doprowadził do katastrofy: W panice chodziłem wzdłuż chodnika pytając sam siebie czemu w ogóle żyję i czemu musiałem tak postąpić. Wtedy też nastąpiła gonitwa myśli: -wrócić w tamto miejsce by przypomnieć sobie czynnośc po czynności i analizować; -wypytać świadków; -wejśc na drogę; -zastanowić się jak niedoszła ofiara ma żyć dalej. Okienko "wejścia na drogę" pojawiając się uderzyło mnie i złamało ostatecznie: Czyżbym usiłował popełnić samobójstwo? W akcie paniki i bezradności? Nigdy wcześniej nie miałem myśli tak straszliwych- -nawet w głebokim smutku i upokorzeniu wszelkich lat ubiegłych nie dopuszczałem nawet cienia myśli o wyrządzeniu sobie krzywdy czy zakończeniu życia, jednak w obecnej chwili niedostatecznie dobre zapamiętanie tamtej myśli działa we mnie jak kac moralny p.t. "co by było gdyby. . ."
×