Skocz do zawartości
Nerwica.com

temat:jak żyć?


Estra77

Rekomendowane odpowiedzi

Pomyślałam że należałoby skończyć z tym wszystkim, ale do tego trzeba odwagi. A jej jej nie mam do niczego, nawet do swojego zdania. Błędne koło. Wiem, że to forum przyjmuje wszystkich, szczególnie takich nieudaczników jakim jestem.

Zmusiłam się w końcu do otwarcia komputera . Kto wie, może znajdę pomoc, kierunek. Witam podobnych do siebie. Czyli tych , którzy źle się czują w świetle, słońcu. W ogóle. Znacie to - po co wstać, umyć się, zmuszam się do ubrania w czyste ciuchy, do mycia, do myśli. Jak już muszę coś zrobić to jestem jak programator ustawiony na czas, po tym czasie wracam do mojego niczego. Nie jestem "sama" w domu, jestem bardziej jak sama, mebel, szary, zbędny, najlepiej jak siedzę w swoim pokoju. Nie chcą ze mną rozmawiać o mnie o moim środku, proszę aby ktoś poszedł ze mną na spacer , bo ja nawet jak wyjdę to nie mam odwagi gdzieś iść, wrócę po chwili jeszcze bardziej zdołowana. Ale nic z tego. Mój albo i nie mój facet nie widzi jak szukam u niego pomocy, jak się staram , staram żyć. Ale ciągle płaczę, od lat. nie ma dnia, nocy bez płaczu. Skąd tyle łez. Zdaje sobie sprawę że wyglądam okropnie , jak twarz traci rysy, jest okropna, opuchnięte oczy,sińce, usta wykrzywione. To nie ja, ta delikatna, wesoła,kochająca ludzi, muzykę,słońce kobieta. Chyba dobrze że zdaję sobie z tego sprawę, ale nie mam na tyle przekonania aby pójść do lekarza, niejednokrotnie zapisałam się, nie poszłam.............Nie użalam się, naprawdę staram się, ale kiepsko. Tak chciałabym mieć spokój ducha, cel, jakąś myśl do życia. Otrząsnąć się z tego. Może i to depresja, nie wiem, nie istotne. Piszę teraz ale czy to ma sens jakiś, zmusiłam się bo wariuję, nie mogę zebrać myśli, spać, jeść, żyć po prostu. Nie wiem co się dzieje , nic mnie nie interesuje. Pracuję , trzy dni w tygodniu, nastawiam się jak pralka, tuż przed biurem przestaje płakać, mówię że jestem alergikiem na wszystko. Czekam końca pracy i chyłkiem do swego azylu gdzie nie muszę udawać, mogę nic nie mogę. Ktoś spyta się, brak pieniędzy- dobrze zarabiam, mam swoją firmę, teraz tylko nadzoruje. Dużo osiągnęłam w tej dziedzinie życia. Ale z drugiej strony to nie moje życie, to nie ja.

Partner-może i w porządku, ale nie widzi tego co się ze mną dzieje, że nie potrafię już uśmiechać się, do płaczu przyzwyczaił się. Patrzę na niego i nic już nie czuję chociaż tęsknię. On się odsuwa, dzień po dniu bo tak łatwiej. Pozostała samotność, niezrozumienie, bezsens, nie istota spraw, nic. Po co jutro dzień, po co ? Niedziela. Koszmar. Nie wiem co robić, co robić , jak poukładać w tej głowie.

Jeśli ktoś przeczyta do końca te żale, słowa to proszę nie krytykować mnie, już więcej nie zniosę. Po co więc piszę , nie dla krytyki. Nie wiem, pomyślałam że może ktoś mnie nakieruje na jaśniejsze życie.

Pozdrawiam.Ela.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Estra77 pomyśl nad wybraniem się do psychologa, moim zdaniem musisz przywrócić wiarę w życie , bo z tego co piszesz jesteś na wszystko obojętna a tak nie powinno być , powinnaś być pełna energii , cieszyć się życiem , kochać i być kochaną i czerpać z tego życia jak najwięcej.... mam nadzieję że powolutku wszystko będzie tak jak powinno ;) Główka do góry ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

strasznie dawno tu nie zaglądałam.

Trafiłam na twoja wiadomość...przypadek, może nie koniecznie.

Nie chcę oceniać, ale co to za facet który nie widzi co się z tobą dzieje. Wiele ludzi nie zdaje sobie sprawy, że to jest choroba i trzeba ogromnego wsparcia drugiej osoby, ogromnego... Ja trafiłam tu w sierpniu, szukając w zasadzie chyba pomocy innych, czy znalazłam?... powiem ci tak, jeśli sama nie zechcesz sobie pomóc to nikt ci nie pomorze, przekonałam się o tym sama. Tu przekonałam się, że jest wiele ludzi z takimi problemami i taka świadomość trochę mi pomogła. Ale za nim postanowiłam sobie pomóc i pójść do lekarza mocno musiałam dostać w tyłek od życia. Ale w końcu zdecydowałam się iść do psychiatry i w taki sposób sobie pomóc, bo sama nie byłam w stanie udźwignąć tego co zaoferowało mi życie...

Zaczęłam od wizyt u psychologa i widziałam jak pani psycholog rozkładała ręce. Doszłam do wniosku, że faktycznie jak sama nie będę chciała sobie pomóc to dalej będę w to brnęła i nie będzie na to mocy. Przestałam więc do niej chodzić...i było coraz gorzej.

W końcu postanowiłam iść do psychiatry i nie żałuję, biorę leki i mam nadzieję, że kiedyś bez nich będę umiała znaleźć sens dla siebie...

Jak na razie...mniej płaczę i to taki mój mały kroczek...

Pomóż sobie i zdecyduj się pójść do lekarza...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

 

Popieram swoich poprzedników - specjalista bardzo pomaga w poradzeniu sobie w takich sytuacjach.

Dodatkowo też zachęcam do czytania naszego forum (pisania na nim również). Z pewnością znalazłoby się tu i dla Ciebie wiele wskazówek, co dalej, jak sobie poradzić - w końcu każdy z nas z jakimś problemem tu przyszedł, albo przyszedł by rozwiązania pomóc znaleźć.

 

Ciekawe spostrzeżenia można znaleźć w dziale "Kroki do wolności".

Nie to, żebym promowała tylko swoje posty - jest tam wiele ciekawych i pomagających nabrać nadziei i wiary w to, że może być inaczej tematów, ale poniekąd wiem, że dały paru osobom też pole do przemyśleń:

post113486.html?hilit=Przemija%C5%82am#p113486

post256793.html?hilit=%20dialog%20wewn%C4%99trzny#p256793

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×