Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nienormalne funkcjonowanie w prawie normalnej rodzinie.


Rekomendowane odpowiedzi

Ale ogólnie to mi się zdaje,że podczas takich badań to chyba widać różnicę między normalnym mózgiem,a uszkodzonym

Na zwykłych rezonansach i tomografach, które są łatwo dostępne, to z tego co mi wiadomo, to nie wychodzą uszkodzenia drobne, powodujące tylko problemy z psychiką. Do tego potrzebne są lepsze urządzenia, o to już trudno w Polsce. Co prawda SPECT nie jest zbyt trudno dostępnym badaniem, ale tutaj zaś właśnie podobno bardzo trudno znaleźć kogoś, kto dobrze zinterpretuje wynik.

 

A co do diagnozy to może być tak,że po prostu da mi skan mojego mózgu i każe iść nie wiem no.. do psychiatry ? Albo do kogoś kto takie coś interpretuje.

Mogę się oczywiśie mylić,bo nie wiem jak to wygląda.

Skan dają na płycie CD. I dają też opis badania. Nie wiem, czy psychiatra zajmuje się interpretacją wyniku, czy tylko neurolog.

 

Właśnie o dzieciach chciałam też napisać ale było mi trochę głupio. Bądź co bądź też mnie stresują bardzo. Przedszkolaki może nie ale podstawówka i gimnazjum już tak. A Ciebie też z tych samych powodów co nastolatki?

Mnie stresują każde, nawet przedszkolaki, nawet te jeszcze w wózkach. W przypadku dzieci to powody stresu są dwa. Pierwszy jest taki, jak w przypadku nastolatków, a drugi to taki, że mijając się z dzieckiem, czuję pewien lęk, że stracę równowagę i się wywrócę na to dziecko lub na wózek. Zresztą przechodząc koło, czasami zaczynam się trochę chwiać.

 

Ja mam też coś podobnego... Tzn. często zwracam na siebie uwagę,bo jej potrzebuję. Muszę być w centrum ale kiedy już ją dostaję to nie zawsze czuję się dobrze. No,może nie,że jakoś źle ale też nie jak ryba w wodzie. To dziwne..

Ja obecnie nie podejmuję celowych działań, by zwrócić na siebie uwagę, powstrzymuję się.

 

A nie mogłeś temu kierownikowi grzecznie zwrócić uwagi ? Może by to coś dało.

Nie wiedziałem, jak, bo to, co mi mówił, co mnie wnerwiło, było zgodne z regulaminem uczelni, więc obiektywnie on zachował się normalnie, a to ja miałem trochę problem ze sobą.

 

Niby dobra ale z drugiej strony można nieświadomie dać się wyzyskiwać przez drugą stronę

Wiem, ale ja chyba nie potrafię przyjąć innej postawy.

 

No skoro aż takie masz objawy to musi być coś nie halo. Co do babci to jeszcze zrozumiem,bo z nią nie mieszkasz ale z rodzicami ?

Z rodzicami nie, pisałem wcześniej, że wszelka rodzina poza rodzicami. Przy rodzicach nie czuję się jak przy obcych, tylko po prostu mało gadam z matką, a z ojcem prawie wcale.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123

 

Na zwykłych rezonansach i tomografach, które są łatwo dostępne, to z tego co mi wiadomo, to nie wychodzą uszkodzenia drobne, powodujące tylko problemy z psychiką. Do tego potrzebne są lepsze urządzenia, o to już trudno w Polsce. Co prawda SPECT nie jest zbyt trudno dostępnym badaniem, ale tutaj zaś właśnie podobno bardzo trudno znaleźć kogoś, kto dobrze zinterpretuje wynik.

 

Cholera.. mimo to nie odpuszczę. Jak nie w Polsce to gdzie indziej ale dla własnego spokoju chcę mieć zrobione takie badania. Wgl marzy mi się taka pełna diagnoza oparta na wywiadzie ze mną,z osobami z otoczenia i badaniami mózgu. Takie pełne diagnozy są stawiane na pewno w szpitalach,a ja nie mam czasu i jak na razie ochoty ruszać się stąd do psychiatryka. Poza tym bez jaj, przyznam,że trochę pobyt tam mnie przeraża. Przeraża mnie sam fakt,że ze mną jest aż tak źle,że już mi to proponowano.

 

Skan dają na płycie CD. I dają też opis badania. Nie wiem, czy psychiatra zajmuje się interpretacją wyniku, czy tylko neurolog.

 

Możliwe,że jeden i drugi.

Ja jakąś tam wiedzę psychologiczną posiadam (jak pewnie każdy na tym forum) i jak czytam o jakimkolwiek zaburzeniu czy chorobie to zazwyczaj są podane przyczyny i pisze często o zmianach w mózgu więc tym bardziej osoba wykwalifikowana ma wiedzę na ten temat. Neurolog zapewne też. Zesztą jak dla mnie to te dwa zawody w pewnym sensie mogą się czasem pokrywać,bo tak jak już mówiłam-tak jak psychiatra musi wiedzieć (chociażby teoretycznie) co powoduje różne dysfunkcje,tak neurolog,który zajmuje się np. zmianami organicznymi w mózgu też ma tę świadomość,że każde uszkodzenie,choroba czy guz zmieniają osobowość pacjenta.

 

czasami zaczynam się trochę chwiać.

 

Ja zaczynam się chwiać jak przechodzę obok nastolatków albo właśnie starszych dzieci. Ale to z obawy przed wyśmianiem. Czasami zachowuję się nienaturalnie,bujam się,robię się sztywna,robię dziwne miny, to po prosotu gotowość organizmu do obrony. Oczywiście na szczęście nikt tych zachowań nie zauważa,bo one są dość subtelne.

 

Ja obecnie nie podejmuję celowych działań, by zwrócić na siebie uwagę, powstrzymuję się.

 

Ja podejmuję. Nie lubię stać z boku. Zresztą.. jak jest rozmowa w grupach np. i ktoś jest w centrum uwagi,bo o czymś tam opowiada to mnie cholera bierze i robię się niespokojna. To ja muszę mówić, muszę być na pierwszym planie itp. Zresztą.. jakby nie patrzeć to przez całe życie zwracam na siebie uwagę. W gimnazjum poprzez dziwaczne ubieranie się,a w liceum zachowywałam się prowokująco. Nie wiem skąd taka potrzeba w człowieku się bierze.

 

Nie wiedziałem, jak, bo to, co mi mówił, co mnie wnerwiło, było zgodne z regulaminem uczelni, więc obiektywnie on zachował się normalnie, a to ja miałem trochę problem ze sobą.

 

Aa chyba,że tak xd Kurde.. no to faktycznie dość dziwna sytuacja ...

 

Wiem, ale ja chyba nie potrafię przyjąć innej postawy.

 

Ja bym potrafiła, jak najbardziej tylko musiałby ktoś mnie pokierować odpowiednio. Sama to źle odczytuję sygnały wysyłane przez innych ludzi. Tam gdzie coś jest normalne,zgodne z regulaminem to ja doptrywałabym się pogwałcenia moich praw,a gdyby faktycznie ktoś mnie wykorzystywał to mogłabym nie reagować.

 

Z rodzicami nie, pisałem wcześniej, że wszelka rodzina poza rodzicami. Przy rodzicach nie czuję się jak przy obcych, tylko po prostu mało gadam z matką, a z ojcem prawie wcale.

 

No w takim razie tym bym się nie przejmowała na Twoim miejscu. Więzi z rodzicami są najważniejsze zawsze. A Tobie pewnie na skutek wieku się trochę rozluźniły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poza tym bez jaj, przyznam,że trochę pobyt tam mnie przeraża. Przeraża mnie sam fakt,że ze mną jest aż tak źle,że już mi to proponowano.

Ja w ogóle nie lubię szpitali. Kiedyś często bywałem, od okresu niemowlęcego do 7-go roku życia z powodu pewnych nawracających zaburzeń w moim organizmie. Osobiście pamiętam tylko jeden, ostatni pobyt z tego powodu. Najgorzej było, gdy matka po odwiedzinach szła do domu. Tak beczałem, jakby nie wiadomo co się działo.

Ale jedną rzecz bardzo lubiłem, zupę mleczną na śniadanie.

 

Ja zaczynam się chwiać jak przechodzę obok nastolatków albo właśnie starszych dzieci. Ale to z obawy przed wyśmianiem. Czasami zachowuję się nienaturalnie,bujam się,robię się sztywna,robię dziwne miny, to po prosotu gotowość organizmu do obrony. Oczywiście na szczęście nikt tych zachowań nie zauważa,bo one są dość subtelne.

Ja najgorzej się czuję, gdy zdarzy mi się przechodzić koło nastolatków, jak jest ciemno, bo wtedy serce mi wali, drżę i ciężej mi się oddycha, oraz mam myśli, że zaraz się rzucą na mnie.

 

Zresztą.. jakby nie patrzeć to przez całe życie zwracam na siebie uwagę. W gimnazjum poprzez dziwaczne ubieranie się,a w liceum zachowywałam się prowokująco. Nie wiem skąd taka potrzeba w człowieku się bierze.

Ja w wieku 14 lat zacząłem zwracać uwagę na siebie w szkole, robiąc z siebie błazna. Około rok później miałem dostęp do internetu i w szkole znowu zacząłem być cichy, a o uwagę walczyłem w internecie na pewnym forum i pewnym czacie.

Też nie wiem dokładnie, skąd się taka potrzeba bierze.

 

Więzi z rodzicami są najważniejsze zawsze. A Tobie pewnie na skutek wieku się trochę rozluźniły.

W pełni prawidłowej więzi z rodzicami, to raczej nie miałem nigdy, ale do 20 roku życia była dość dobra. Potem pewnego dnia zaledwie kilkadziesiąt minut zmieniło ją bardzo i tak zostało. Nie wiem, czy wpłynęła na to sytuacja, która się wtedy wydarzyła, czy to zbieg okoliczności, że stało się to po tamtej sytuacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123

 

Ja w ogóle nie lubię szpitali. Kiedyś często bywałem, od okresu niemowlęcego do 7-go roku życia z powodu pewnych nawracających zaburzeń w moim organizmie. Osobiście pamiętam tylko jeden, ostatni pobyt z tego powodu. Najgorzej było, gdy matka po odwiedzinach szła do domu. Tak beczałem, jakby nie wiadomo co się działo.

Ale jedną rzecz bardzo lubiłem, zupę mleczną na śniadanie.

 

Ale psychiatrycznych ? Bo w normalnych to też bywałam. Oczywiście częściej w odwiedzinach ale operacje też przechodziłam to musiałam leżeć.

 

Ja najgorzej się czuję, gdy zdarzy mi się przechodzić koło nastolatków, jak jest ciemno, bo wtedy serce mi wali, drżę i ciężej mi się oddycha, oraz mam myśli, że zaraz się rzucą na mnie.

 

Ja bardziej boję się swojej reakcji niż ich zaczepek. Słabo znoszę krytykę i w takich momentach jestem nieobliczalna. Boję się utraty kontroli nad zachowaniem,zwłaszcza jak przy sobie mam nóż czy inny niebezpieczny przedmiot. Nie mam obaw,że się na mnie rzucą,bo to mało prawdopodobne. Raczej mogą się pośmiać,zaczepiać,przezywać albo ewentualnie walnąć "z bara" ale nawet takie sytuacje ciężko znoszę.

 

Ja w wieku 14 lat zacząłem zwracać uwagę na siebie w szkole, robiąc z siebie błazna. Około rok później miałem dostęp do internetu i w szkole znowu zacząłem być cichy, a o uwagę walczyłem w internecie na pewnym forum i pewnym czacie.

Też nie wiem dokładnie, skąd się taka potrzeba bierze

 

Ja błazna to w liceum z siebie robiłam ; D Ale na szczęście nikt nie miał z tym problemu. A cicha to byłam w gimnazjum.

No niby z tego,że rodzice za mało czasu dzieciom poświęcają ale ja nie wiem czy w moim przypadku też tak jest...

 

W pełni prawidłowej więzi z rodzicami, to raczej nie miałem nigdy, ale do 20 roku życia była dość dobra. Potem pewnego dnia zaledwie kilkadziesiąt minut zmieniło ją bardzo i tak zostało. Nie wiem, czy wpłynęła na to sytuacja, która się wtedy wydarzyła, czy to zbieg okoliczności, że stało się to po tamtej sytuacji.

 

Ja miałam dobrą z biologicznymi rodzicami ale z zastępczą to już nie. To,że nie potrafię nawiązać więzi z nową rodziną musi mieć jakiś związek z nieprawidłową więzią z poprzednimi rodzicami,zwłaszcza z matką. W wieku 5 lat miałam stwierdzone zaburzenia emocji. W tym wieku często stwierdza się albo zaburzoną więź albo lęk separacyjny (który jest jej przeciwieństwem). Sądzę,że mogłam mieć stwierdzony ten lęk,nadmierne przywiązanie i dlatego po śmierci rodziców nie potrafiłam już z nikim nawiązać normalnej relacji. Zresztą,nie odbiło się to na mnie w postaci choroby psychicznej czy silnego wstrząsu ale na pewno miało wpływ na moje życie uczuciowe. Byłam świadkiem śmierci mamy i sam fakt jak to przeżyłam świadczy o pewnym spustoszeniu,którego doświadczyłam. Za życia matki byłam niezwykle wrażliwym dzieckiem. Nie mogłam patrzeć,a nawet słuchać chociażby o śmierci psa. Jak w gazecie przeczytałam o jakimś morderstwie to nie mogłam spać po noach. Ale na śmierć własnej matki jakoś spokojnie patrzyłam. Podobnie jak ojciec umarł-odebrałam to bez większych emocji. Taka duża zmiana nie jest nornalna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale psychiatrycznych ? Bo w normalnych to też bywałam. Oczywiście częściej w odwiedzinach ale operacje też przechodziłam to musiałam leżeć.

Nie psychiatrycznych, w normalnym bywałem. Emocjonalnie bardzo źle znosiłem bycie pacjentem szpitala. Na pewno źle znosiłem ostatni pobyt, który osobiście pamiętam, wcześniejszych nie pamiętam, więc nie wiem, czy znosiłem dobrze, czy źle. Było na sali też kilka innych dzieci, ale oni z tego, co widziałem, to lepiej znosili pobyt.

 

No niby z tego,że rodzice za mało czasu dzieciom poświęcają ale ja nie wiem czy w moim przypadku też tak jest...

W moim przypadku też nie wiem, czy rodzice poświęcili mi odpowiednią ilość uwagi, czy jednak nie, bo nie wiem, jaka powinna być odpowiednia ilość.

 

Za życia matki byłam niezwykle wrażliwym dzieckiem. Nie mogłam patrzeć,a nawet słuchać chociażby o śmierci psa. Jak w gazecie przeczytałam o jakimś morderstwie to nie mogłam spać po noach. Ale na śmierć własnej matki jakoś spokojnie patrzyłam. Podobnie jak ojciec umarł-odebrałam to bez większych emocji. Taka duża zmiana nie jest nornalna.

Ja odkąd mam bardzo dużą nadwrażliwość emocjonalną na punkcie swojej krzywdy (zawsze bardzo łatwo można było sprawić mi przykrość, urazić), a "upośledzoną" wrażliwość na krzywdę innych. Nie rusza mnie, gdy czytam, że człowiekowi, czy zwierzęciu dzieje się nawet bardzo duża krzywda. A gdy słyszę, jak ktoś o tym mówi, to działa wtedy na mnie, ale słabo. Nie mam emocjonalnego rozumienia tekstu, gdy nie dotyczy on w żaden sposób mnie, a gdy ktoś mówi o złej sytuacji i to słyszę, to słabo rozumiem emocjonalnie. Wyjątek stanowi, gdy to widzę, wtedy w większości przypadków emocjonalnie przeżywam na swój sposób, nawet oglądając film, czasami się mocno stresuję, a jeszcze bardziej przeżywam, gdy widzę film z odpowiednią muzyką, wtedy oprócz stresu czasami chcę mi się płakać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam to znowu ja :)

Piszę tu coraz częściej,bo mam tę swiadomość,że jestem w dużej części anonimowa,a poza tym większość ludzi na tym forum przeżywa podobne rozterki,nie czuję się więc samotna.

Wracając do problemu... Zapewne nie jestem jedyną osobą z forumowiczów,która ma na koncie negatywne doświadcznia z własną rodziną.

W swoim życiu funkcjonowałam aż w 2 rodzinach,z których żadna nie potrafiła odpowiednio mnie wychować.

Pierwsi rodzice byli nadopiekńczy,wyręczali mnie we wszystkim i kazali mi być kimś kim nie jestem. Zwłaszcza matka.

Po ich śmierci nowa rodzinka tak sobie mnie wychowała,że nie ufam nikomu (włącznie z nimi), boję się bliskości i jestem wiecznie sfrustrowana.

Z "jedynaczki" w mgnieniu oka stałam się członkiem wielodzietnej rodzinki.

Mimo iż minęło już 7 lat to ja nadal nie potrafię przywyknąć do większej ilości ludzi w domu.

Inna sprawa,że moja kochana rodzinka ma strasznie dziwne metody wychowawcze. Nie mieszczą się one w żadnej z typowych patologii. Nie ma alkoholizmu,chłodu emocjonalnego, przemocy fizycznej,psychicznej i seksualnej. Moja rodzinka stara się robić dobre wrażenie wśród obcych i wśród swoich członków. Każdy jest dostosowany tylko nie ja.

Nie pasuje mi coś w tych ludziach. Niesłusznie otrzymałam etykietkę niezdarny,tępaka, dziecka,które nie radzi sobie ze stresem i którego zdanie się nie liczy. Cokolwiek powiem,cokolwiek poradzę to reszta familii i tak to zleje słowami,że mam siedzieć cicho bo się nie znam. No tak jasne.. taka niesamodzielna osoba jak ja przecież na niczym się nie zna prawda ?

Mam dość pełnionej roli w tej rodzinie. Roli osoby słabej. Tak krótko to nazwę. Osoby,która sobie z niczym nie poradzi, która jest na wszystko mało odporna, którą wszyscy będą w dupę kopać.

Tak moja kochana rodzinka mnie postrzega. Powiem szczerze, że mam tego serdecznie dość. Jestem w tym cholernym domu nastawiona tylko na swojego rodzaju przeżycie. Unikam tych ludzi jak tylko mogę,nie angażuję się w żadne wyjazdy czy rozmowy rodzinne,robię wszystko co mi każą dla świętego spokoju. Boję się tych ludzi, tak dobrze czytacie-boję się. Nie ufam im,skrajnie. Jestem na codzień bardzo grzeczniutka i wykonuję wszystkie polecenia,żeby tylko nie mieć z nimi konfliktów. Ten dom to najgorsze miejsce w jakim przyszło mi żyć. Zapewne przesadzam,bo ludzie mają gorsze rodziny niż moja ale niestety,spotkało mnie to czego od zawsze się bałam-fałszywy obraz mojej osoby podtrzymywany przez członków rodziny. Nie uważam się za osobę słabą,wręcz przeciwnie. Ale co z tego ? Jestem powiedzmy zadowolona ze swojej dużej umiejętności walki o swoje. A moja rodzinka i tak to wyśmieje. Bo przecież tak nie jest,na pewno ludzie będą mnie wykorzystywać i traktować jak gówno. Oczywiście według mojej rodzinki.

Wraz z upływem czasu jest coraz gorzej... Staję się coraz bardziej sztuczna, udaję kogoś kim nie jestem. Rodznka mnie przezywa,pomiata mną,sarkastycznie i z wyższością się do mnie odnosi,a ja to znoszę. Znoszę to,żeby przetrwać w tej dziczy.

Przecież to jest znęcanie się psychiczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123

 

Samemu trza raz tyłek ruszyć :D

 

Sorrow

 

Kurde.. obiektywnie możesz mieć rację,jednak moja rodzinka już się postarała o to,żebym miała spore trudności z konkretnym nazywaniem tego zjawiska. Nie raz wspomianałam przy nich o przemocy emocjonalnej to siostra wyśmiała mnie twierdząc,że przesadzam. Ale wiesz.. dla niej nawet sąsiad-typowy alkoholik z brakiem szarych komórek i przeszłością przestępczą,który non stop wszczyna awantury w swoim domu i wiecznie chodzi pijany,to jeszcze nie alkoholik.... A co dopiero takie (według niej) "lekkie obrażanie" ! Toż to nie przemoc psychiczna,przecież to ja tutaj przesadzam ! Moja siostra wgl, ma dziwne myślenie i wiąże się ono ze skrajnościami np. dla niej dziecko maltretowane to nie to,które non stop jest bite pasem przez ojca pijaka,tylko takie,które już chodzić nie może bo ma wszystkie kończyny połamane.

To jest jej myślenie. Aż kurwi** mnie bierze jak o tym piszę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorrow

 

Kurde.. obiektywnie możesz mieć rację,jednak moja rodzinka już się postarała o to,żebym miała spore trudności z konkretnym nazywaniem tego zjawiska. Nie raz wspomianałam przy nich o przemocy emocjonalnej to siostra wyśmiała mnie twierdząc,że przesadzam. Ale wiesz.. dla niej nawet sąsiad-typowy alkoholik z brakiem szarych komórek i przeszłością przestępczą,który non stop wszczyna awantury w swoim domu i wiecznie chodzi pijany,to jeszcze nie alkoholik.... A co dopiero takie (według niej) "lekkie obrażanie" ! Toż to nie przemoc psychiczna,przecież to ja tutaj przesadzam ! Moja siostra wgl, ma dziwne myślenie i wiąże się ono ze skrajnościami np. dla niej dziecko maltretowane to nie to,które non stop jest bite pasem przez ojca pijaka,tylko takie,które już chodzić nie może bo ma wszystkie kończyny połamane.

To jest jej myślenie. Aż kurwi** mnie bierze jak o tym piszę.

Ostra patologia :lol: . Byłabyś w stanie jakoś pozbyć się ich towarzystwa :D ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×