Skocz do zawartości
Nerwica.com

Świat inny niż wcześniej derealizacia , lęki co robić ?


maestro_

Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie ;)

Chciałbym sobie w jakiś sposób pomóc ponieważ w obecnym czasie nie egzystuje w swoim przekonaniu normalnie.

Od kilku miesięcy z początkiem roku szkolnego borykam się z problemami które jednym mogą wydawać się banalne jednak moje zycie obróciło sie przez to o 180 stopni.

Wracając z wakacji od mojej mamy ( nie mieszkam z nią od kilkunastu lat) czułem smutek , powrót do szarej rzeczywistości , tak strasznie ciążące myśli o samotnosci , która wczesniej tez mnie otaczała.Moj stan był naprawde przygnębiający dość mocno.Czułem pewną tęsknote za nią.

Po kilku dniach ogólnie wracałem do normalnego trybu , znajomy dał mi cynk o pracy do której poszedłem i z poczatku byłem zadowolony.Miałem kontakt z kobietą, którą przed wyjazdem znałem kilka miesięcy i była starsza o 4 lata ( ja natomiast mam 20).Kontakt wygasał w trakcie mojego pobytu za granicą.Razem mielismy swiadomosc tego ze jest to znajomosc bez zobowiązań i łaczyły nas spotkania itp.

Jak juz wspomniałem kilka dni po przyjezdzie zacząłem prace.Pracowałem po 10 godzin dziennie.Kontakt z dziewczyną ostatecznie był urwany ( bardziej z jej strony ).Ja pracowałem dzień w dzień ponad półtora miesiąca z wyjątkiem niedziel.Były to prace pod kątem budowlanym.

Pewnego dnia po pracy wracając do domu wszedłem do swojego pokoju , rozejrzałem się i złapał mnie okropny bezsens , a zarazem lęk , mała wewnetrzna panika ,strach, mozna by nazwać derealizacja.

Poczułem dół emocjonalny i obcość otoczenia, która mi dała dużą dawke stresu przez chwile.Nie miałem pojęcia co sie ze mna dzieje.

Powiedzmy ze po krótkim czasie stan sie w miare unormował.

Kiedy nastawały kolejne dni bedac w pracy zacząły nasówac mi się okropne myśli, które wręcz były dla mnie psakudne ( nie do przyjęcia) jednak one były i narastały.Sprawiały ze kompletnie nie mogłem się skupić na tym co robie , pociły mi sie rece , szybkie bicie serca itp.Cieżko mi sie mówi o tych myślach ponieważ są złe i nieadekwatne do mojej osoby.

Były to myśli typu iz mógłbym zmienić orientacje seksualną ( mimo że pociągają mnie tylko kobiety !), czy zrobić jakiemuś dziecku krzywde , badz np ze strace panowanie nad sobą i zabije jakąś osobę .

Te mysli były takie intensywne a ja taki bezradny w tym że nie moge sie ich pozbyć.Mijały dni a ja coraz bardziej sie pogłebiałem , spostrzełem ze wszystko stało sie takie szare i jakby nienamacalne, nienaturalne mimo że było takie same.Wrazenie jakbym patrzał na świat przez szybe.Zaóważyłem że powstały mi mroczki i męty w oczach dodatkowo patrząc w jasne obiekty np niebo widziałem takie poruszające sie tysiące punkcików (gdzież doczytałem ze mogą byc to leukocyty które w normalnych warunkach oko nie widzi).

Po tych męczących przepracowanych godzinach spowodowanych w pracy nie praca a myślami i moim stanem ogólnym uznałem ze puki co rezygnuje z pracy.

Przez ponad 2 miesiące do początku grudnia siedziałem w domu.Z poczatku spałem po 13 godzin i cały czas budziłem sie z bólem brzucha i różnymi dziwnymi objawami somatycznymi.Czasem w nocy dretwiały mi rece.Czułem można by to określić stan depresyjny gdyż w pierwszych dniach umycie naczyn czy wstanie i pujście do kibla było nie lada wyzwaniem.

Siedziałem w domu i czytałem różne bzdury na necie zeby sobie jakoś sprobować pomoc jednak to pogarszało sytuacje i interpretowanie niektórych wypowiedzi ludzi pogarszało i narastały nowe konflikty emocjonalne w mojej głowie.

Idac ulicą wleciało mi cos do głowy co zaczełem analizować.Spojrzałem na pewnego człowieka przypadkowo i wydał mi sie on obcy czyli ktos taki który nie jest wstanie mnie zrozumieć bo nie jest mną i nie moze mi w niczym pomóc i tak nagle poszerzało sie to na wiekszą skale na wszystkich ludzi nawet lekarzy ( zacząłem stwierdzac ze to tylko ludzie i jak mi sie cos bedzie działo to mogą mi nie pomóc bo moga nie znac przyczyny tak jakby kobmpetny brak zaufania) czy rodzine babcie , mame itd.Czułem się momentami obco , sam jak palec , bez zrozumienia przez drugą jaką kolwiek osobe.Mijały dni i niektóre mysli troche sie zminimalizowały a nawet zapomniałem ale narastały nowe np ze moge miec jakies powazne zaburzenia psychiczne i nie kontrolować sie (przez co nie poznam nowych kobiet i nie załoze nigdy rodziny - bo zadna nie chce byc z wariatem itd i bede sam ..).

Stwierdziłem że pujde do psychiatry.Poszedłem na NFZ opowiedziałem mu wszystko i on powiedział ze jestem zdrowy psychicznie no z tym ze moje objawy mogą wskazywać nerwice natrectw.Chciał mi przepisać lek ale ja odówiłem i puki co powiedziałem ze chce unikać farmakologicznego leczenia.On powiedział ze jak czuje sie na siłach i mam swiadomosc ze jeszcze dam rade powalczyc to ok.Zapisał mnie na terapie 3 tyg pużniej byłem u młodej psycholog po 30 i zrobiła ze mną wywiad w celu zbadania sytuacji itd.Nastepne spotkanie dopiero na styczen ;( ( dla osoby borykającej sie to szmat czasu ).Zacząłem próbowaćnie nie myśleć robić co kolwiek itd a jednoczenie potrzebowałem zrozumienia.Kupiłem książke : pt "Jak Przestać Się Martwić i Zacząć Żyć " autorstwa Dale'a Canegie.Książka ciekawa, interesująca jednak nie uswiadomiła mi zbyt wiele.

Powiem szczerze ze zaóważam ze jest ogólnie ze mną juz troszke lepiej niektóre myśli ustapiły na jakiś czas, ale wracaja.Te ostatnie miesiące dały mi kopa i powiem szczerze ze czuje sie ociążały myślowo.Czuje jakby mnie spotkało doswiadczenie które zmieniło mnie w pewien sposób i czuje sie w sobie troche obco.Pewnego rodzaju obawa nieobliczalności.Wczesniej spotykanie sie z kobietami , smsowanie itd było takie fajniejsze przyjemniejsze , nie obce , nie trudne , miłe emocjonalnie).Teraz mam kontakt ale unikam spotkan bo nie czuje sie jeszcze na siłach aby potrafic zrobic dobre pierwsze wrazenie(mimo ze nie mam problemów ze soba bo jestem wysoki i wizualnie ok ;)(wybaczcie za ta samoocene ;p).

Koncząc tą długą i jak ze ciekawą z życia wzięta opowieśc dodam ze naleze do ludzi sentymentalnych , analizujacych pierdoły ,czesto opłakujących przeszłość a na przyszłośc patrze jak na nie lada ogromne wyzwanie.Bywam bardzo samokrytyczny i wiekszosc rzeczy jakie robie wydają mi sie zrobione zle.Żyłem marzeniami jednak od dłuzszego juz czasu sadze ze zadne z marzen nie dojdzie do skutku( miałem oromną chec sie dorobic i miec swój dom itd). Nie pomyslcie odrazu ze jestem jakaś ciapa bo tak nie jest staram sie jak moge ,pracuje umiem sie przeciwstawiać ludzia , ucze sie zaocznie , flirtuje z kobietami. :great:

Wybaczcie za błedy. Dzieki ze to przeczytaliście i odnieście się do tego.Pomóżcie w jakiś sposób.Dajcie rady.Zapewne sa tu osoby po podobnych przezyciach badz znajace nauke psychologi i ludzie poprostu znający temat.

Pozdrawiam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dodam ze naleze do ludzi sentymentalnych , analizujacych pierdoły ,czesto opłakujących przeszłość a na przyszłośc patrze jak na nie lada ogromne wyzwanie.Bywam bardzo samokrytyczny i wiekszosc rzeczy jakie robie wydają mi sie zrobione zle.Żyłem marzeniami jednak od dłuzszego juz czasu sadze ze zadne z marzen nie dojdzie do skutku

A moze własnie to jest sedno sprawy. Wydaje mi sie ze własnie to są cechy usposabiające do nerwicy natręctw. NIe analizuj pierdól i nie rozgrzebój przeszlości, co by było gdyby itd., nie bądź zbyt krytyczny wobec siebie. Moze trzeba na nowo uwierzyc w swoje marzenia? Przecież nic sie nie stało, co by je przekreślało. wszytko przed Tobą. Uwierz i dąż do ich realizacji :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×