Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kilka metod na pokonanie lęku


scrat

Rekomendowane odpowiedzi

Jest tu może ktoś kto był ofiarą przemocy ze strony rówieśników w czasach szkolnych. I sobie z tą traumą poradził nie chodzi mi o drobne zaczepki ale już o takie codzienne regularne gnębienie gdzie nic nie można było zrobić bo przecież "To tylko dzieci". Jeżeli ktoś przeżył coś takiego to proszę o wiadomość bardzo przydałby mi się kontakt z taką osobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 28.05.2023 o 19:39, Vizyo napisał(a):

Jest tu może ktoś kto był ofiarą przemocy ze strony rówieśników w czasach szkolnych. I sobie z tą traumą poradził nie chodzi mi o drobne zaczepki ale już o takie codzienne regularne gnębienie gdzie nic nie można było zrobić bo przecież "To tylko dzieci". Jeżeli ktoś przeżył coś takiego to proszę o wiadomość bardzo przydałby mi się kontakt z taką osobą.

Ja to przeżyłem i zniszczyło to moje poczucie własnej wartości oraz przestałem integrować się z grupami, w których później musiałem funkcjonować. Ogromnie też utrudnia mi to sytuację z pracą, jej podejmowaniem itp. bo czuję się nieadekwatny, gorszy, głupszy. Ale jeżeli stałem się ofiarą bullyingu to też stało się to z jakiejś przyczyny, pewnie już wcześniej byłem jakiś inny dla grupy.

Edytowane przez AVRL

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

Nigdy nie udzielałam się na takich forach, ale chyba nadszedł czas. 

Na nerwicę choruje od dziecka. Za dzieciaka jakos sobie radziłam, problemy zaczęły się na studiach i wtedy doszła farmakologia. Mam męża, cudowną córkę i nagle świat mi się wali.

 

Od niemal 4 tygodnie moje napady lękowe są nie do zniesienia. Kiedy jestem sama wszystko jest w porządku jednak obecność bliskich w domu wywołuje u mnie tak silne ataki paniki, że nie potrafię nad sobą panować. Jestem przerażona i wykończona zarówno psychicznie jak i fizycznie. Nie chodzę do pracy nie funkcjonuje, a lęk przed napadami to już norma. 

Doszłam do błędnego koła i kompletnie sobie nie radzę. 

Po powrocie rodziny siedzę zamknięta w pokoju i cała się trzęsę mając atak paniki za atakiem paniki. 

 

Dostałam od psychiatry Sertaline 100 mg jednak jak na razie żadnej poprawy. Wykończona byłam u niego wczoraj dorzucił pregabalin 75mg i czuje się jeszcze gorzej. 

 

Może trochę pomożecie ? 

Przestałam wierzyć, że kiedykolwiek z tego wyjdę. Czuje się samotna i obwiniam się za to co funduje mojej rodzinie. Nie wiem co robić. Jak z tego wyjść. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Meya napisał(a):

Ja też mam (między innymi) nerwicę lękową i Sertalina nasilała mi lęki. Wiesz/domyślasz się dlaczego obecność bliskich w domu wywołuje u Ciebie te ataki?

Bo boje się okazywać słabości. Że zauważają to i przeżywają. Jestem Control freskiem i ta myśl, że sobie nie radzę i nie kontroluje swojego stanu daje popalić. 

Kiedyś brałam Sertaline i zadziałała. 

Lekarz twierdzi, że przyszłam w bardzo dużym dołku dlatego trzeba tak długo czekać na efekt. Ale jeszcze chwila i się po prostu wykoncze. Kompletnie nie mam nad tym kontroli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 26.06.2023 o 21:35, johnn napisał(a):

Może okaże się pomocne

 

 

 

Przesłuchałam większość filmów tego pana, bardzo ciekawie mówi i opiera się na własnym doświadczeniu w tym temacie, omawia nie tylko problemy związane z lękami, ale z emocjami tak ogólnie. Nie pamiętam już czy taka porada była u niego, czy gdzie indziej, bo słuchałam więcej takich porad, gdzie mówią jak radzić sobie z emocjami, ale było coś o tym, że istotne jest przede wszystkim uświadamianie sobie różnych emocji i uczenie się nazywania ich, bo to już powoduje, że one słabną, przechodzą z tej strony mózgu "gadziej" na stronę racjonalną. Istotne może też być uświadomienie sobie czy jakaś sytuacja z przeszłości nie spowodowała, że mózg w konkretnych okolicznościach wywołuje lęki, bo uruchamia się tu ciało migdałowate, którego celem w dawnych czasach była ochrona przed zagrożeniami, więc zapamiętuje różne takie sytuacje, które mózg odebrał wcześniej jako zagrożenie i w momencie, gdy one się pojawiają, wywołuje stres. Kiedyś było to potrzebne do przetrwania, dziś gdy nie istnieje tyle realnych zagrożeń, jest problematyczne, bo stres pojawia się w sytuacjach, które nie stanowią zagrożenia dla życia w większości przypadków, a im wrażliwszy mózg, tym bardziej reaguje.

 

Oprócz tego uświadamiania sobie emocji i wydarzeń z przeszłości, które miały wpływ na reagowanie ciała migdałowatego, proponuje się też techniki oddechowe np. oddech kwadratowy, albo wcześniejsze zaplanowanie sobie jaka będzie nasza reakcja w takiej nagłej sytuacji, gdy jakieś silne emocje się pojawią. Chdzi tu o to, żeby mózg wypracował automatyczny, zdrowy sposób reagowania np. pojawia się lęk czy inne silne emocje - atomatycznie stosuję od razu techniki oddechowe i wcześniej już sobie planuję, że taka będzie reakcja, żeby od razu świadomie do tego w tej nagłej sytuacji przejść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem teamleki. Na mnie żadne terapie, książeczki nie działały. A tym bardziej podcasty.

 

Nad sobą pracujemy całe życie, można budować swoja pewność siebie i ulepszać życie, lecz...

To leki wpływają na nasze hormony, a one wpływają na nasze samopoczucie. Jeżeli chorujesz, to się leczysz. Trudno leczyć się myślami i gadaniem o nich.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Verinia napisał(a):

Jestem teamleki. Na mnie żadne terapie, książeczki nie działały. A tym bardziej podcasty.

 

Nad sobą pracujemy całe życie, można budować swoja pewność siebie i ulepszać życie, lecz...

To leki wpływają na nasze hormony, a one wpływają na nasze samopoczucie. Jeżeli chorujesz, to się leczysz. Trudno leczyć się myślami i gadaniem o nich.

Owszem, lecz są ludzie, między innymi ja, którzy na pewno nie zamierzają brać leków do końca życia. Zresztą p/lękowych stricte nie biorę już od dawna, a i zmierzam w kierunku odstawienia antydepresantu jedynego jaki biorę na chwilę obecną.

Leki w przypadku wielu zaburzeń są tylko dodatkiem, a praca nad sobą jest kluczem. Wszystko zależy jaką się ma diagnozę.

Ze swojej perspektywy mogę powiedzieć, że u mnie leki zrobiły 20%, reszta to terapia i moja praca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Verinia napisał(a):

Nad sobą pracujemy całe życie, można budować swoja pewność siebie i ulepszać życie, lecz...

To leki wpływają na nasze hormony, a one wpływają na nasze samopoczucie. Jeżeli chorujesz, to się leczysz. Trudno leczyć się myślami i gadaniem o nich.

 

 

 

Nie tylko leki wpływają na hormony, bo wpływa też na nie dieta, aktywność fizyczna i ogólnie zdrowy styl życia. Czytałam o takich badaniach gdzie łączy się dietę z zaburzeniami psychicznymi, jak znajdę to mogę tu wrzucić.

 

Poza tym nie każdy potrafi się przełamać, żeby sie leczyć, ja akurat nawet gdy miałam bardzo poważne problemy ze sobą, to nigdy nie potrafiłam się nikomu w życiu realnym z nich zwierzać, nawet najbliższym, a co tu dopiero mówić o dobrowolnym pójściu do psychologa czy psychiatry, u mnie coś takiego nie wchodziło w grę, a swoje problemy wolałam zapijać. Być może stąd u mnie takie parcie na szukanie różnych form samopomocy i gdy już zaczęłam szukać, to pochłaniałam wiedzę jak wikipedia w różnych tematach, w tym związanych ze zdrowiem, dietetyką i różnymi formami aktywności fizycznej jako odreagowania, do tego doszła duchowość i psychologia. Zaczęłam sama sobie robić psychoterapię i stosować podejście holistyczne. Oczywiście nie zachęcam do tego, żeby się nie leczyć, tylko zwracam uwagę, że nie każdy w ogóle jest w stanie udać się na takie leczenie, więc takie porady internetowe mogą być jak najbardziej pomocne dla takich osób.

Edytowane przez Angelka85

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Meya napisał(a):

Możesz zdradzić w jaki sposób?

 

Część metod podałam już w temacie o wyglądzie, część jest powyżej, a tak ogólnie to był to długi proces, zaczęło się od zainteresowania zdrowym stylem życia i najpierw na tym polu zaczęłam zdobywać wiedzę w tematach związanych ze zdrowiem, dietetyką i różnymi zdrowymi formami odreagowania np. zumba czy jakieś spokojniejsze ćwiczenia fitnesowe, odstawiłam też całkiem alkohol i od tego czasu jestem abstynentką, bo nawet mnie już do tego nie ciągnie. Tutaj już się znacznie poprawiło, ze względu na to że była to też dla mnie forma hobby, robiłam różne dietetyczne potrawy, nawet pisałam bloga z tym związanego, więc była to taka autoterapia dietetyczno-fitnessowa. 

 

Potem przyszła duchowość, buddyzm, medytacje i tu znowu były jakieś kolejne postępy. Potem pojawiło się doświadczenie duchowe, które samo w sobie już znacznie wpłynęło na przemianę wewnętrzną i poszerzenie samoświadomości. A potem było już takie łączenie duchowości z psychologią (różnymi tematami z psychologii, nie jestem w stanie wszystkiego streścić, bo jak pisałam u mnie to pochłanianie wiedzy wręcz nałogowe) i szukanie w tych tematach, co zresztą cały czas robię, m.in praca z myślami, z emocjami, introspekcja. 

Staram się mieć podejście holistyczne i kłaść nacisk zarówno na sferą psycho-fizyczną, jak i duchową, bo na tym etapie życia uważam, że ta druga też jest ważna 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Angelka85 napisał(a):

 

Część metod podałam już w temacie o wyglądzie, część jest powyżej, a tak ogólnie to był to długi proces, zaczęło się od zainteresowania zdrowym stylem życia i najpierw na tym polu zaczęłam zdobywać wiedzę w tematach związanych ze zdrowiem, dietetyką i różnymi zdrowymi formami odreagowania np. zumba czy jakieś spokojniejsze ćwiczenia fitnesowe, odstawiłam też całkiem alkohol i od tego czasu jestem abstynentką, bo nawet mnie już do tego nie ciągnie. Tutaj już się znacznie poprawiło, ze względu na to że była to też dla mnie forma hobby, robiłam różne dietetyczne potrawy, nawet pisałam bloga z tym związanego, więc była to taka autoterapia dietetyczno-fitnessowa. 

 

Potem przyszła duchowość, buddyzm, medytacje i tu znowu były jakieś kolejne postępy. Potem pojawiło się doświadczenie duchowe, które samo w sobie już znacznie wpłynęło na przemianę wewnętrzną i poszerzenie samoświadomości. A potem było już takie łączenie duchowości z psychologią (różnymi tematami z psychologii, nie jestem w stanie wszystkiego streścić, bo jak pisałam u mnie to pochłanianie wiedzy wręcz nałogowe) i szukanie w tych tematach, co zresztą cały czas robię, m.in praca z myślami, z emocjami, introspekcja. 

Staram się mieć podejście holistyczne i kłaść nacisk zarówno na sferą psycho-fizyczną, jak i duchową, bo na tym etapie życia uważam, że ta druga też jest ważna 

 

Ej, super! To co napisałaś, mega mnie zainspirowało. Sama chciałabym robić większe postępy i tak sobie teraz myślę, ze leki to nie wszystko.Totalnie nie. Zawsze tak myślałam, ale potem zaczęłam liczyć tylko na nie. No bo terapia mi nie pomagała. 

 

Duchowość tez mnie kreci, tzn niektóre tematy jak np. numerologia. Medytowalam chwilę, ale trochę się obawiam jej, bo mam skłonności do psychoz.

 

Ogólnie to jestem w konflikcie nauka vs duchowość. 

 

A próbował z was ktoś spiruliny? Podobno super oddziałuje na psychikę.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Verinia napisał(a):

Ej, super! To co napisałaś, mega mnie zainspirowało. Sama chciałabym robić większe postępy i tak sobie teraz myślę, ze leki to nie wszystko.Totalnie nie. Zawsze tak myślałam, ale potem zaczęłam liczyć tylko na nie. No bo terapia mi nie pomagała. 

 

Myślę, że tu po prostu wszystko zależy od tego z jaką chorobą czy zaburzeniem ma się do czynienia, bo są takie gdzie pewnie bez leków się nie obejdzie, są takie gdzie może się obejść, ale nawet w tych drugich może być tak, że na jakimś etapie leki mogą być pomocne. Ja miałam trudny etap w życiu, prawdopodobnie depresję, myśli samobójcze, nawet pojawiły się próby po alkoholowych wyskokach (do dziś mam bliznę na ręce), problemy alkoholowe już coraz bardziej zakrawały o poważniejsze uzależnienie, były też inne formy niezdrowego odreagowania, np. emocjonalne jedzenie czy nałogowe siedzenie w necie (no akurat od tego to do dziś nie jestem w pełni wolna, bo zdarza mi się przesadzać). Był czas, że właściwie każdego dnia musiałam mieć choć lekką fazę alkoholową, żeby normalnie funkcjonować, moje małżeństwo się wtedy już prawie sypało, rodzina nie potrafiła mi pomóc, bo nie znają się na tym i wręcz jeszcze dolewali oliwy do ognia, wprowadzając mnie w poczucie winy i robiąc różne zarzuty, a ja nigdy nie potrafiłam o swoich problemach mówić, przeżywałam to w samotności i odreagowałam tam jak umiałam. To co się wtedy działo w głowie, to był koszmar, no ale u mnie to wszystko wynikało z bólu istnienia, bólu emocjonalnego, a nie było to powiązane z jakąś poważniejszą chorobą typu schizofrenia itp. Na tamtym etapie pewnie pomoc psychologiczna i jakieś leki by mi się przydały, ale jak pisałam, nawet tego nie brałam pod uwagę, żeby takiej pomocy szukać, a po przejściu tego etapu, gdy byłam koło 30-stki zaczęło się to zmieniać, zmieniało się myślenie i podejście do życia i dalej już było coraz lepiej, tak jak opisałam powyżej. Teraz pozostały mi jeszcze jakieś problemy z myślami nawykowymi, cały czas pracuję z emocjami i ma problem z nadwrażliwością i związanymi z tym doświadczeniami sensorycznymi, które często są nad wyraz, no ale to już jest uświadomione, wiem, co mam robić i w jakim kierunku iść, już nie szukam po omacku.

 

8 minut temu, Verinia napisał(a):

Duchowość tez mnie kreci, tzn niektóre tematy jak np. numerologia. Medytowalam chwilę, ale trochę się obawiam jej, bo mam skłonności do psychoz.

 

Jeśli mogę coś polecić to mi najbliższy jest obecnie temat mistycyzmu w różnych religiach (np. w chrześcijaństwie Jan od Krzyża, Teresa z Avila, Evelyn Underhill, Mistrz Eckhart), buddyzm zen, ale nie tylko jeśli chodzi o medytacje (to proponuję skonsulotwać z lekarzem, bo nie wiem czy mogą być stosowane przy każdej chorobie), mindfulness, czyli zachowywanie uważności w każdej chwili i niedualność, która ostatnimi czasy jest ruchem pozareligijnym, poniżej wrzucę coś w tym temacie.

 

non duality

https://tuiteraz.eu/pl/duchowosc/non-duality

 

Nitya

https://www.youtube.com/@NityaMeditation/videos

 

Anthony de Mello np. na You tube są np. takie filmy jak "Cztery kroki ku mądrości", "Potrzebujesz tego wyzwolenia", "Odrzuć etykietki, a cierpienie zniknie", "Przebudzenie"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.07.2024 o 13:01, Yuuhi napisał(a):

Bo boje się okazywać słabości. Że zauważają to i przeżywają. Jestem Control freskiem i ta myśl, że sobie nie radzę i nie kontroluje swojego stanu daje popalić. 

Kiedyś brałam Sertaline i zadziałała. 

Lekarz twierdzi, że przyszłam w bardzo dużym dołku dlatego trzeba tak długo czekać na efekt. Ale jeszcze chwila i się po prostu wykoncze. Kompletnie nie mam nad tym kontroli.

Myślę ,że to od czego powinnaś zacząć to nie psychiatra a psycholog od zaburzeń lękowych. Tylko specjalista od zaburzeń lękowych. Nie taki który specjalizuje się w depresji i innych chorobach. On pokaże ci drogę i metody jak z tego wyjść. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 30.07.2024 o 16:17, Steelser napisał(a):

Myślę ,że to od czego powinnaś zacząć to nie psychiatra a psycholog od zaburzeń lękowych. Tylko specjalista od zaburzeń lękowych. Nie taki który specjalizuje się w depresji i innych chorobach. On pokaże ci drogę i metody jak z tego wyjść. 

Mam za sobą kilka terapii. 

Znam metody na pokonanie lęku, ale aktualnie zawodzi wszystko.

Jestem 6 tygodni na L4, 6 tygodni brania Sertaline i kompletnie nie jest lepiej. 

Pierwszy raz przeżywam coś takiego. 

Aktualnie siedzę trzęsąc się i ledwo żyjąc mimo 4 ketreli i perazyny.

Czuje się bezsilna po raz pierwszy w życiu. Przestaje wierzyć, że mi przejdzie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 28.05.2023 o 19:39, Vizyo napisał(a):

Jest tu może ktoś kto był ofiarą przemocy ze strony rówieśników w czasach szkolnych. I sobie z tą traumą poradził nie chodzi mi o drobne zaczepki ale już o takie codzienne regularne gnębienie gdzie nic nie można było zrobić bo przecież "To tylko dzieci". Jeżeli ktoś przeżył coś takiego to proszę o wiadomość bardzo przydałby mi się kontakt z taką osobą.

Tak, byłem gnębiony w podstawówce przed dwóch takich. To gnębienie było ciut dziwne bo mocno mi dokuczali, a ja nie niewiele robiłem bo bym im mógł naprawdę krzywdę zrobić. 

Byłem większy i silniejszy od nich. 

Z perspektywy czasu to powinienem wtedy solidnie im obu za.....bać i byłby spokój. 

Teraz gdyby to miało miejsce to obaj by leżeli na oiomie. 

Mam teraz coś takiego, że jak się komuś dzieje krzywda to nie ma lotości. 

Dużo się zmieniło bo bardzo chcę i pomagam ludziom. 

Niedługo rozpoczynam zbiórkę dla ludzi dotkniętych powodzią.

Ma być to realna pomoc a nie medialna w stylu caritas itp. gdzie kasa się rozpłynie na przyjemnie życie kapłanów którzy rzucą ochłap i zdjęcia sobie z powodzianami zrobią.

Ma być 100% zebrane i przekazane fizycznie i nikt ani grosza nie przytuli po drodze.

Słabszych i potrzebujących trzeba chronić.

 

Edytowane przez Fuji

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, Fuji napisał(a):

Niedługo rozpoczynam zbiórkę dla ludzi dotkniętych powodzią.

Ma być to realna pomoc a nie medialna w stylu caritas itp. gdzie kasa się rozpłynie na przyjemnie życie kapłanów którzy rzucą ochłap i zdjęcia sobie z powodzianami zrobią.

Ma być 100% zebrane i przekazane fizycznie i nikt ani grosza nie przytuli po drodze.

Słabszych i potrzebujących trzeba chronić.

 

A skąd wiesz, że pomoc zebrana przez Caritas nie trafia do potrzebujacych? Serio pytam bo chciałam wpłacić na powidzian przez strone Caritasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, bei napisał(a):

A skąd wiesz, że pomoc zebrana przez Caritas nie trafia do potrzebujacych? Serio pytam bo chciałam wpłacić na powidzian przez strone Caritasu.

To Ci odpowiem. 

Każda instytucja coś daje i medialnie wygląda to super.  Rzeczywistość jednak w przypadku Cari jest mi dobrze znana. 

Szybciej bym w auto wsiadł i na miejscu pomógł wydając 10x więcej niż miałbym dać chociaż grosz Cari 

Znajoma w takim ośrodku Cari pracowała i to był koszmar. 

Ośrodek dla "biednych dzieci"żeby miały wakacje lub ferie..... biednych tam nie było. 

Rodzice przywozili dzieci na taki turnus furami za pół bańki.... taka biedota co ich nie stać na wakacje dla dzieci.......ale furka jest.

To były wyłącznie dzieci rodzin księży jak i tych pracujących w tej instytucji. Biedny nie miał szans tam dzieciaka wysłać.

Żywność wyliczona co do grama i nie mogło się zmarnować nic. Jak dziecko było głodne i chciało dokładkę to zapomnij. 

Księża urządzali tam sobie ostre libacje alkoholowe(miejsce dosyć oddalone od domostw). Sprzątanie zdemolownych pokoi to był dramat.

Sam znam osobiście przypadek nielegalnej sprzedaży żywności konserwowej cari na bazarze. Tych puszek nie wolno sprzedawać. Facet je wynosił z magazynów i handlował.

Pieniądze z datków szły w większości na inwestycje wewnętrzne. 

Znajoma ma niepełnosprawne dziecko z wodogłowiem więc potrzebując pomocy napisała wniosek.

Jej dzieciak wymaga specjalnego łóżka z wysiegnikiem żeby mogła go przenieść, posadzić na wózek, umyć, ubrać itp. 

Caritas jej wysłał ochłap w postaci jakieś składanej maty czy materaca. Rzecz o wartości wręcz śmiesznej. 

Odesłała ten syf i podziękowała za pomoc.

Łóżko dostała z innego źródła i dzięki temu może jakoś zająć się dzieckiem. 

Nieopodal jest taki klasztor i znajomy pracujący nocą widzi jak z bramy klasztornej wyjeżdżają samochody z przyciemnianymi szybami marki bentley, mustang itp górnej półeczki zabawki. 

Jeżdżą tylko nocą i wracają po kilku godzinach. Nikt nie widzi i nie słyszy albo nie chce widzieć co się tam odwala 

Ostatnio policja zawinęła jednego duchownego za pedo....

Myślisz, że mu coś zrobili? Przewieźli grzecznie do kurii na bombach i tam już go swoi osadzą.

Jak go zgarniali to uwagę zwróciły jego buty.... cyk w wujka Google i wyskoczyło.

Takie tam skromne 4tys. za trzewiczki.

Cari to jedno wielkie oszustwo pod przykrywką kościoła. Właśnie dlatego nikt nie pokusi się ich sprawdzić. No przecież to kościół prowadzi więc jakby mieli oszukiwać.

Zrób jak uważasz ale szybciej bym spragnionemu pijaczkowi na wódkę dał niż im jeden grosz.

Ludzie z powodzi potrzebują realnej pomocy a nie pseudowsparcia.

Jak nazbieramy to jak z puchy jeden grosz się nie będzie zgadzał to wsiądę w auto i wyrwę temu komuś z gardła co zabrał.

Poświęcę czas za darmo aby pomóc tym ludziom.

Rozumiem, że większość ludzi swoje dobre serce otworzy i będzie wolała dać komuś forsę. To jak najbardziej jest ok bo od razu nam lepiej z myślą, że pomogliśmy. 

Opinia moja wynika z doświadczenia znajomych będących bardzo blisko bądź miała bezpośrednią styczność z tą instytucją. 

My to robimy z kolegą bo kilka lat temu zalało mu tak dom. 

Pomoc wyglądała tak, że wszyscy chwycili za telefony i za godzinę miał armię ludzi która ogarnęła bajzel szybciej niż dojechała straż.

My się wspieramy i szanujemy.

Może za dużo się rozpisałem. To tylko z grubsza kilka przypadków opisałem a znam  inne przekręty jakie tam się odwala.

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Fuji napisał(a):

To Ci odpowiem. 

Każda instytucja coś daje i medialnie wygląda to super.  Rzeczywistość jednak w przypadku Cari jest mi dobrze znana. 

Szybciej bym w auto wsiadł i na miejscu pomógł wydając 10x więcej niż miałbym dać chociaż grosz Cari 

Znajoma w takim ośrodku Cari pracowała i to był koszmar. 

Ośrodek dla "biednych dzieci"żeby miały wakacje lub ferie..... biednych tam nie było. 

Rodzice przywozili dzieci na taki turnus furami za pół bańki.... taka biedota co ich nie stać na wakacje dla dzieci.......ale furka jest.

To były wyłącznie dzieci rodzin księży jak i tych pracujących w tej instytucji. Biedny nie miał szans tam dzieciaka wysłać.

Żywność wyliczona co do grama i nie mogło się zmarnować nic. Jak dziecko było głodne i chciało dokładkę to zapomnij. 

Księża urządzali tam sobie ostre libacje alkoholowe(miejsce dosyć oddalone od domostw). Sprzątanie zdemolownych pokoi to był dramat.

Ja byłam na wakacjach w ośrodku Caritasu. Dyrektor szkoły mnie wytypował i drugą dziewczynę. My w domu nie mieliśmy żadnego samochodu, ona też nie. Nie widziałam tam żadnych libacji.

Godzinę temu, Fuji napisał(a):

Sam znam osobiście przypadek nielegalnej sprzedaży żywności konserwowej cari na bazarze. Tych puszek nie wolno sprzedawać. Facet je wynosił z magazynów i handlował.

 

Masz pretensje do Caritasu czy do faceta handlującego produktami których nie można sprzedawać? 

Godzinę temu, Fuji napisał(a):

Nieopodal jest taki klasztor i znajomy pracujący nocą widzi jak z bramy klasztornej wyjeżdżają samochody z przyciemnianymi szybami marki bentley, mustang itp górnej półeczki zabawki. 

Jeżdżą tylko nocą i wracają po kilku godzinach. Nikt nie widzi i nie słyszy albo nie chce widzieć co się tam odwala 

Ostatnio policja zawinęła jednego duchownego za pedo....

Myślisz, że mu coś zrobili? Przewieźli grzecznie do kurii na bombach i tam już go swoi osadzą.

Jak go zgarniali to uwagę zwróciły jego buty.... cyk w wujka Google i wyskoczyło.

Takie tam skromne 4tys. za trzewiczki.

 

Ja nie wiem co się odwala, jak Ty wiesz, że dzieje się coś złego to działaj. Co do pedofili to nastały już czasy gdzie Kościół nie kryje, że jest to jego problem. Zauważ, że wszyscy wiedzą. Co do tego za ile tysięcy kto nosi buty to no cóż... każdy nosi jakie chce albo na jakie go stać.

 

Ja powiem szczerze, że jak miałam przekazać procent podatku to podawałam Caritas i ogólnie zawsze miałam raczej zaufanie do tej instytucji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każdy może dawać bo to wolna wola.

Do mnie to nie przemawia.

To tylko moja obserwacja i to wszystko.

A gdzie" Nie noście trzosa ani sandałów...."?

Jeśli się zbiera do puchy i ktoś z tej puchy wyciąga dla siebie no to dziękuję bardzo.

Nawet ich nie krytykuję. 

Obserwuję i wyciągam wnioski jak coś zrobić żeby było dobrze.

Jeśli Ci naprawdę uczciwi księża mówią(oczywiście w rozmowie w cztery oczy tylko) że to nie jest nic dobrego to coś w tym musi być. 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Maat napisał(a):

No to mam teraz zagwozdkę...

Bo w niedzielę będą stać z puchami.

Nie bierz moich wypocin zbyt poważnie.  Moje doświadczenia i to co widziałem tyczą się mojego regionu.

Są dobrzy i uczciwi księża bo i takich miałem okazję poznać.

Tylko tak się składa,  że oni przeważnie ładują na zsyłce czyli odkryłem biednej parafii za karę.

Trzeba wierzyć w ludzi.

Najważniejsze to pomagać tylko tym którzy na to zasługują.

Życie pokazało, że nie każdemu warto.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 31.07.2024 o 19:34, Yuuhi napisał(a):

Mam za sobą kilka terapii. 

Znam metody na pokonanie lęku, ale aktualnie zawodzi wszystko.

Jestem 6 tygodni na L4, 6 tygodni brania Sertaline i kompletnie nie jest lepiej. 

Pierwszy raz przeżywam coś takiego. 

Aktualnie siedzę trzęsąc się i ledwo żyjąc mimo 4 ketreli i perazyny.

Czuje się bezsilna po raz pierwszy w życiu. Przestaje wierzyć, że mi przejdzie. 

U mnie dokładnie to samo. Terapie za mną, leki na stałe od wielu, wielu lat a i tak bezsilność sięga chmur. Najpierw L4, potem utrata pracy.. i jest jedno wielkie dno. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×