Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

Korba, kochanie, ja dzisiaj też zasnęłam przed 5.00... Horror.

Od rana to samo, albo gorzej. Szaleję ze strachu bo dostałam smsa od K, że nie było go na gg, chociaż miał być, bo wypił kilka piw, że mnie kocha bla bla bla. I lęk.

Piwo. A mnie paraliżuje.

Jestem pojebana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chojrakowa, proszę, spróbuj przestać się zadręczać.

Wszystko wytłumaczył, nic się nie dzieje, jest z Tobą i Cię kocha.

 

Ja się obudziłem z uczuciem nienawiści, które mnie napełniło, nie umiem znaleźć przyczyny ani sobie z nim poradzić :(

 

Jestem smutny, śniło mi się że znalazłem dziewczynę, niestety nie mogłem z nią być, bo jestem chory. ://

 

Może to się kiedyś skończy. (?)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vi., a słyszałeś kiedyś, że to miłość znajduje ludzi a nie ludzie miłość? Jest w tym ziarnko prawdy oczywiście IMO.

To nie zadręczanie. To jak strumień ohydnego, zimnego lęku. O co? Nie wiem. Magiczne słowo "alkohol" plus K, plus wydarzenia ostatnich dni. To zbyt wiele jak widać.

Nawet nie mam sił wstać żeby wziąć leki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chojrakowa, ja wstałem i wziąłem bo coś brzuch mnie boli, może to dlatego, że nie wziąłem leków na wieczór (zapomniałem) i teraz na rano.

 

Może mnie znajdzie też znajdzie miłość...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chojrakowa, też mam ten problem. Ciągłe wymyślanie: "on na pewno nie kocha", "na pewno zdradza", "na pewno ma inną" i oczywiście inne myśli tego typu. Dlaczego to tak musi wyglądać? Czy my nie potrafimy żyć w normalnym związku? Ja już wczoraj nie wytrzymałam i wszystko mu powiedziałam. O tym jak się czuję, co sobie myślę o naszym związku. I wiem, że fakt, iż nam się nie układa to tylko i wyłącznie moja wina. :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy Wy takze odczuwacie ogromne napiecie w ciele, gdy jest silny wiatr??? Ja obserwuje to u siebie za kazdym razem, tak jakby mnie roznosilo, jestem nadpobudliwa, agresywna, mam za duzo jakiejs dziwnej energii, nie wiem co sie ze mna dzieje. Dlatego nie cierpie wiatru. :?

 

Dzis terapia, ech.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asiu, :shock:

noo, mnie wiatr doprowadza nieraz do płaczu, a jak pada deszcz i wieje to jestem megaagresywana, chociaż deszcz lubię... chyba chodzi w tym o to, że nie mamy nad tym po prostu kontroli..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Basiu, no wlasnie ja tez tak mam!!! :why: Mi neurolog mowil, ze to meteopatia... :pirate:

Meteopatia to przykra dolegliwość związana ze zmianami pogody. Mimo, że nie jest to choroba, to jednak powoduje u wielu ludzi zaburzenia układów: nerwowego, krwionośnego, oddechowego oraz hormonalnego. Aby zbadać dokładniej tę przypadłość naukowcy założyli gałąź zwaną bioklimatologią. Meteopaci tak samo jak alergicy powinni śledzić prognozę pogody, bay w miarę możliwości zapobiegać lub łagodzić dolegliwości. Dla meteopatów najbardziej dokuczliwe są silne wiatry, nagłe spadki temperatury i ciśnienia bądź wisząca w powietrzu aura deszczowa. Jakie są objawy? Zwykle osoby z niskim ciśnieniem cierpiące na tę dolegliwość, skarżą się na silne bóle głowy, atak migreny, bóle stawwów, senność ibrak energii, zaś Ci z wysokim ciśnieniem często miewają zawroty głowy, ataki duszności czy też cierpią na bezsenność. U niektórych częste zmiany pogody potrafią zakłócić gospodakę hormonalną. W rezultacie organizm zwiększa produkcję adrenaliny, która niebezpiecznie podnosi ciśnienie krwi.

(http://www.kardiologia.biz.pl/meteopatia.html)

Ciekawe zwlaszcza z ta podnoszaca sie adrenalina. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doskonale wiem o czym piszesz Basiu... Znam to z autopsji... Niestety. :pirate: Tyle, ze mnie wlasnie jeszcze strasznie boli glowa i mam migrene z mdlosciami przed kazdymi opadami. Wszyscy wokol mnie juz sie smieja z tego wszystkiego i pytaja czy bedzie padac. Dzisiejszy snieg tez czulam, ojjjj czulam. :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nienawidze mojej terapeutki i calej tej terapii, pierdole ja, pierdole wszystko, dawno nie czulam takiego odtracenia, nie pamietam kiedy sie tak wkurwilam, zaluje, ze ja poznalam i zaczelam terapie u niej, nikt mnie jeszcze tak nie rozczarowal, bo nikomu tak nie zaufalam, nienawidze jej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! no nie moge, po prostu sie wkurwilam na maxa!!!!!! poczulam sie niechciana, niezrozumiana. w koncu na sesji krzyknelam "zamknij sie!" :shock::oops: , podarlam kartke, ktora mi dala do rysowania i rozsypalam kawalki na podlodze, doslownie myslalam, ze wyjde z siebie, ale sie i tak hamowalam. mam wrazenie, ze mnie rozerwie teraz na strzepy, czuje ogromny przymus rozladowania napiecia, mam juz dosyc wszystkiego!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bylam na nia zla, ze mnie zostawila kilka sesji temu na tydzien z bardzo ciezkim tematem, ktory zostawila na koniec sesji choc ja chcialam jej to powiedziec wczesniej – o mojej mamie i (ponoc) molestowaniu, przez to bylo mi bardzo ciezko. No i jej to powiedzialam dzisiaj w koncu – ze czuje do niej przez to teraz niechec. Ona zaczela odwracac kota ogonem jesli chodzi o podjecie tematu na koniec tamtej sesji. Probowalam ja jakos przez swoje zachowanie jakos ukarac, zeby poczula jak bardzo mnie zranila I czula sie winna... Ale mowilam tez co czuje, nie tailam tego. Dala mi kartke do rysowania, zebym przelala na nia swoje emocje. Nie moglam, znowu nie moglam nic narysowac. Ona mi w koncu na to, ze skoro nie moge wytrzymac kilka dni bez terapii I czuje sie pozostawiona sama sobie to powinnam isc na kilka miesiecy na oddzial, do szpitala psychiatrycznego albo do psychiatry, zeby sie wspomoc farmaceytukami. Natychmiast sie wkurwilam, zaczelam jej mowic, ze dobrze wie, ze to by mnie dobilo, bo ja chce zyc wsrod zdrowych ludzi, to mnie trzyma przy zyciu, I w jako takiej formie, a pobyt tam by mnie dobil, calkiem bym sie zapuszkowala. I ze sie czuje odtraacona, tak jakby ona mnie nie chciala. Zaczela mowic podniesionym glosem, ze to dla mojego dobra. Wyrwalo mi sie “Zamknij sie!” gdy mi to wszystko mowila, i ze znowu odrzucam co mi proponuje (rysowanie), a ja naprawde nie moglam nic narysowac, I nie umiem tego wszystkiego wyrzucic z siebie. Nie dlatego, ze nie chce, tylko ze nie potrafie. Zaslonilam rekami uszy I powiedzialam, ze nie bede tego sluchac co ona mowi. Podarlam kartke, ktora mi dala. Zapytala co czulam. Nie zareagowalam, tak mnie to wszystko wyprowadzilo z rownowagi, ze bylam jak w jakims amoku. Ona dobrze wie, ze temat szpitala I lekow dziala na mnie jak plachta na byka. A innych terapeutow mam gdzies. Jesli zrezygnuje to w ogole z leczenia. Nie chce juz nikogo, bo nikomu nie moge ufac. Nienawidze jej.

 

[Dodane po edycji:]

 

a teraz sie zaczelam zastanawiac czy ona nie zrobila tego specjalnie - czy nie chciala mnie specjalnie sprowokowac. i czuje przez to jeszcze wieksza niechec.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

chojrakowa, kochanie, Ty naprawdę rozważ ten szpital. Ile jeszcze dasz radę tak pociągnąć? :-|

 

nie jest źle

inni mają gorzej

na pewno

 

Głód trochę mnie dziś ukoił, chociaż nieznacznie

w środę mam jechać do K, a będzie jego starszy brat, którego nie znam. Chryste, co ona sobie pomyśli? Ja niecałe 18lat, K 26. Pomyśli że jestem pusta, nic niewarta. Jezu.

Boję się.

_asia_ - no to witam w klubie "pierdolę mojego terapeutę". Moja też mnie zraniła na całego, co to, jakiś krwa miesiąc na odrzucenie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aniu, nie wiem, ale zabolalo bardzo. :roll: Glowa mi doslownie paruje. Mialam taka sobie migrene, za to teraz mam kosmiczna. :pirate: Juz mi wszystko jedno. Najbardziej to bym chciala cofnac czas zanim ja poznalam. Nie pakowalabym sie wtedy wcale w ta terapie i bylabym spokojniejsza. Moze nie bylabym szczesliwa, ale na pewno spokojniejsza.

 

[Dodane po edycji:]

 

w ogole jesli chodzi o borderow - gdy pokochaja swoich terapeutow to zaczyna sie pieklo... Zaluje, ze sie z tego nie wymiksowalam na samym poczatku, gdy byl jeszcze na to czas, tak wiec jesli wybieracie terapeutow to chyba wybierzcie takich, do ktorych nie zapalacie od razu przeogromna sympatia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×