Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

Monika1974, ja też coraz częściej jestem poprostu zwyczajnie wściekla,kipię jak wulkan,ale Moi (psychowie) mówią,że to świetnie.I wyobraź sobie- też nie czuję by to bylo świetnie.Nie czuję sie jakas zdrowsza przez to.

Ale to podobno dobra droga ewolucji od moich wyjściowych,dyżurnych uczuć => poczucie winy + lęk.Zamiast tego często ogarnia mnie złość w porywach aż do nienawiści,do wszystkich ,ktorzy umyślnie (lub nie) sprawili,że musialam z tym cholernym poczuciem winy,odpowiedzialności,z tym ciężarem żyć.Normalne,zdrowe,szczęśliwe dzieci i szczęśliwi dorośli nie muszą.A ja owszem.I choc na nikogo nie zwalam winy,bo nie tędy droga,to myślę,że mam prawo się wścieknąć,że ktos tak mnie urządzil.Zamiast byc szczęśliwą,młodą kobietą,(przecież mam warunki-nie jestem glupia,szpetna,nie jestem nawet zoostawiona sama sobie-mam faceta i zwierzaki),oglądac glupawe komedie romantyczne,miec psiapsioly,kupowac sobie torebki,czytać książki(nietylko te smutne) i gazetki typu "Cosmo",chodzic na jakis bo ja wiem-aerobik,tance czy srańce,na imprezy,poznawać nowych ludzi,przejawiać zdrowe zainteresowanie światem,kończyc studia(a nie tylko zaczynać),z optymizmem patrzec w przyszlosc..blablabla :blabla: to ja siedzę z widelcem w nodze i kombinuje,czym by się lepiej znieczulić?

Terapeutka powiedziala mi wczoraj: żeby wybaczyc trzeba się najpierw porządnie w k u r w i ć.Więc siedzę i się wkurrwiam. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere,

 

A ja sie przed chwilą poryczałam Haniu.

Oglądałam teleexpress, potem Klan, a potem była reklama, po reklamie piosenka, która mi przypomniała o mojej szczęsliwości, w któreej tkwiłam wcześniej. Obudziłą jedno wspomnienie....siedzę i ryczę, jest mi tak zal. Obwiniam siebie,że zniszczyłam wszystko. Tamto juz nie wróci. A ja sobie nie umiem z tym poradzić.

 

Ja sie ciągle wQrwiam Haniu...tylko nie wiem czy adekwatnie .......jest sytuacja...i się wkurwiam. Ale wkurwiona jestem też na to na co już nie mam wpływu. Przeszłość......wqrwiam się,że odeszłam od kogoś. Na tamten czas odeszłam bo czułąm taka potrzebę.Najgorsze jest to,że zaczęłam załować decyzji i obwiniac się o wszystko,że to wszystko przeze mnie.I tak trwam w tym gównie nie umiejac sie uwolnić, powiedziec sobie,że to co minęło juz nie wróci, trzeba zacząc nowe życie. Czujesię jak niepełnosprawna osoba. Gorzej.......mam poczucie,że już na nic mnei nie stać.

 

[Dodane po edycji:]

 

Korba, Ja chodzę od końca października 2009 r. Od stycznia 2010 chodzę raz w tygodniu, , a listopad i grudzień 2010 chodziłam dwa razy w tygodniu.

chodzę ponad 7 miesięcy.

Dlaczego się poddałaś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo w pewnym momencie zauważyłam, że tkwię w miejscu.

Miałam problemy z całkowitym otwarciem się przed terapeutką. Nie w sensie, że miałam przed nią tajemnicę, tylko że nie potrafiłam pokazać jej swoich emocji. Więc generalnie było kilka momentów kiedy czułam się uskrzydlona, bo pewne mechanizmy mojego zachowania zrozumiałam, ale nie potrafiłam nad nimi pracować. Były też momenty, i tych było pod koniec najwięcej, że czułam się kompletnie "wyprana", dla mnie bardzo trudne było bycie pod lupą przez 50 minut. Nadszedł taki moment, że potrzebowałam ucieczki, wolności - właśnie to było dziwne, jak przestałam chodzić na terapię, poczułam się jakbym była wolna. Nie wiem, czy to dobre odczucie, bo wynika z tego, że traktowałam terapię jako ograniczenie. Ale znam to uczucie, gdy siedziałam przed gabinetem i dochodziłam do wniosku, że nie mam się czym pochwalić. Zupełnie jakbym szła zdawać jakieś raporty.

Wydaje mi się też, że sięgnęłam do takiego miejsca w głąb siebie, za które jest mi ciężko przejść - jest to dla mnie bardzo trudne i bardzo się tego boję. Postanowiłam żyć i nie zwracać na to uwagi... Pomyślałam, że jak mam kolejne lata przypatrywać się sobie - to oszaleję jeszcze bardziej i postanowiłam żyć z dnia na dzień z tym całym barachłem... Przez pewien czas było w miarę ok, raz na 2-3 miesiące chodziłam do psychiatry, ale teraz się znowu pogorszyło i psychiatra też przebąkuje o psychoterapii. Najlepiej grupowej - a ja na myśl o tym mam odruch paniki...

Ja się po prostu poddałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, Korba się pewnie poddala,bo w zab.os terapia jest mozolna,nie przynosi efektów sporych i szybkich jak w wypadku depresji prostej czy nerwicy(zresztą...nerwica też nerwicy nie równa).

A co do placzu,tej wzmożonej emocjonalności...zawylabym się na śmierć gdybym wczoraj nie odebrala paczki od Madzi,w której czekaly na mnie xanaxy i zomireny.Niby "tylko" uśpilam szczurka,zresztą jednego z ponad 20...a u weta zaczęłąm się dusić i walić łbem w ścianę,pogotowie chcieli do mnie wzywać :roll: Prawdziwa Miłość.Ciągle tracę coś co kocham,niby na tym polega życie,ale ja żyć nie umiem,nowina to dla mnie żadna.

Muzyka,reklamy.Piosenka,którą mam w podpisie pochodzi z czasów,gdy bylam bardzo szczęśliwa...zdrowsza..i nie mogę jej słuchać,bo boję się,że takich piosenek,szczęśliwych,dobrych okresów więcej poprostu nie będzie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba,

 

Więc teraz przemyśl kochana ponowną terapię. Wcale mi się nie uśmiecha czasem chodzic......bo mam coraz większe opory i złość,że chodzę. Ale chce chodzić.......jeśli pojawia sie opór to jest dobrym objawem.......tu chodzi o przełamania chyba, do konca nie wiem. Jeśli ja nie potrafię zobaczyć co dla mnie dobre..........zobaczy to za mnie terapeuta....bo patrzy obiektywnie. Jest mi coraz cieżej i głupio. Dla terapeutki w moim odczuciu są to błahe problemy, dla mnie szczyt góry lodowej.

Ale to są moje chore odczucia, zapewne widziane w krzywym zwierciadle. Czasami ,yślę o terapii grupowej...dlatego,ze szybciej chce dojśc do siebie. Myślę,że praca w grupie, z grupą też wcale nei byłaby zła. Ale z drugiej strony nie chcę już zmieniać terapeutki. Zna mnie, widzi jak funkcjonuję.

MOze spróbuj jeszcze raz powalczyć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciągle tracę coś co kocham

 

też mam wrażenie, że rzucam jakiś zły czar na tych, na których mi zależy... mam wrażenie, że niektórym się życie pogarsza przeze mnie.

 

Monika1974, myślę o tym... nie wiem tylko, czy wrócić do tej samej, czy może zacząć od nowa. muszę tylko trochę stanąć na nogi, bo teraz to ciężko się ze mną rozmawia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere,

Ja do tej pory Haniu nie wiem co mi dolega.I tego raczej się nie dowiem od terapeutki. Obajwy mogą wskazywać poprzez uporczywe napięcia i obniżony nastrój w pierwszej kolejnosci na zaburzenia nerwicow-depresyjne, ale nie wiem do konca, testów żadnych nie miałam.

Ja tez sie boję słuchać piosenek z przeszłości, jak słucham takich, to wywołują u mnie płacz, albo wqrwiają mnie...tak jak sie to stało przed chwilką.

Przykro mi Haniu z powodu Twojego szczurka. Kiedyś straciłam dwa kotki. Jedna Fifi była w ciąży i miała zatrucie ciązowe,pojechalam ją uspić, a druga kotka-tez Fifi -samochód mi ją przejechał. Od tamtej pory mam psy. Wcześniej sie nimi zajmowałam, teraz nie ,nie....żebym ich nie lubiła, ale mnie denerwują.........nie poświęcam im zbyt wiele czasu. Nawet psami nie potrafię sie zająć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wspominacie o złości, o wqrwieniu. A co ze złością skierowaną wobec siebie?

Nie mogę spać, bo omotała mnie dziś wieczorem myśl o tym, że wciąż popełniam te same błędy.

I wciąż za nie płacę. Nie wiem, niektórzy winią innych, owszem, mogę winić kogoś, że był wobec mnie zły, ale najbardziej zawsze winię siebie.

Nienawidzę się za swą słabość. Po raz kolejny dałam się zranić - no więc kogo winić?

Powinnam uważać, ale czy to znaczy, że muszę się całkiem zamknąć, bo dokonuję niewłaściwych wyborów...

Nie wiem, jak żyć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wspominacie o złości, o wqrwieniu. A co ze złością skierowaną wobec siebie?

 

Dokładnie. To mój największy problem. Całą złość, a raczej nienawiść kieruję na siebie. Terapeutka próbuje jakoś zmienić mój tok myślenia, uświadamiać mi, że to nie ja jestem winna swojej obecnej sytuacji, ale we mnie jak grochem o ścianę. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, Nie znam problemu złosci kierowanej na siebie, albo podswiadomie do mnie nie dociera,że ją kieruję na siebie. Chyba może tak być......bo ciągle sie źle czuję. Sama nie wiem.

 

Shadowmere, myślisz,że mogę kierować, wyładowywać złość wobec siebie? Nie okkaleczam się, nie łykam leków. Palę papierosy i piję kawę.

Cholera nic mi nie przychodzi do głowy.

A może się w jakiś inny sposób karam nie wiedzac o tym? Haniu? przychodzi Ci coś do głowy?

 

Widziałam Twoją fotkę na "ludzie z forum"........wymiatasz wszystkich :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny ! Czytam tak te wasze posty i stwierdzam że mam zupełnie jak wy.

Np. kilka dni temu straciłem kolegę, który chciał być moim przyjacielem. Świetnie się dogadywaliśmy, rozumiał mnie (też uczęszcza do psychologa), mieliśmy wiele wspólnych zaiteresowań, robiliśmy częste wypady na miasto, aż pewnego dnia...

Przestraszyłem się czegoś. Sam nie wiem czego. Jednak strach był tak silny, że postanowiłem mu napisać, że musimy zakończyć naszą znajomość i nie chce, aby się do mnie więcej odzywał :( Teraz tego oczywiście bardzo żałuje, ale czasu cofnąć nie mogę. Stwierdziłem tylko, że nienawidzę siebie. Za to jakim cholernym egoistą jestem. Za to jakim jestem tchórzem i kłamcą.

A tak bardzo potrzebuje bliskości innych. :(

 

[Dodane po edycji:]

 

Lekki powiew ciepłego wiatru

Potrafi zepchnąć mnie na drugą stronę

Nienawidzę Cię ! – myślę

Boże ! Przecież ja Cię kocham .

Nie odbiorę telefonu od Ciebie

Muszę ze sobą walczyć

Chciałbym usłyszeć twój głos

Jednak boje się !

Czego zapytasz ?

Boje się Ciebie.

Twoich słów, twojego dotyku, twojej bliskości

Tak bardzo pragnę twojej uwagi, zapewnień, że mnie pragniesz

Powitam je jednak z chłodną obojętnością

Czasami szukam pretekstu, aby od Ciebie uciec

Odchodzę

Jednak kilka minut później, pragnę Cię

Twoich słów, dotyku, bliskości

Każdego wieczoru analizuje twoje zachowanie

Doszukuje się aktów zranienia, porzucenia

Wtedy w moich oczach pojawiają się łzy

Żałuję swojego postępowania.

Myśli

Słów

Czynów

Na szczęście wiatr zmienia swój kierunek

I znowu pragnę tylko Ciebie .

 

 

Napisałem krótki wiersz opisujący moje uczucia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, samookaleczanie to tylko przyklad,jak bardzo można się wściekać,nienawidzic siebie.Ale najbardziej powszechnym objawem autoagresji-jest poprostu depresja sama w sobie.Acting in zamiast acting out.Negatywne emocje,ktore nie znajdują ujścia na zewnątrz,frustracja,żal,w koncu nienawiść kierujemy wprost na siebie skazując się na nieszczęscie,zmuszając do przeżywania cierpienia,którego tak naprawdę nie my mieliśmy być adrestatami.

Co do palenia papierosów-jest to bardziej kompulsja pod postacią agresji.Co daje Ci papieros?Pomyśl.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere, a co z napięciem Haniu? Też jest formą autoagresji?

 

Papieros jest szkodliwy, zatruwa organizm, a ja go palę bo.............lubię, smakuje mi, niby uspokaja, ale mnie już chyba nic nie uspokaja oprócz snu. Przespalabym cały dzień.

Właśnie wstałam, położyłam się po pracy na 2 godz. PO pracy, w której nie namęczyłam się. Jak to wytłumaczyć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć.

Mam do was takie pytanie. Mianowicie bylem dzis u psychologa i zobaczyłem u mojej terapeutki taką notatke na mój temat (nie przytocze tego dokładnie poza tym zobaczyłem tylko fragment) - osobowość zaburzona, rozchwiana emocjonalnie, panicznie bojąca się odrzucenia. Pacjent widzi świat w czarno-białych barwach ...

I to właściwie tyle . Prosze . Powiedzcie. Czy wy którzy macie zdiagnozowany borderline, macie podobne objawy/opisy psychologów. Zależy mi na waszej poradzie ponieważ jestem aktualnie na silnych lekach i nie wiem czy jest sens brać leki wogóle lub właśnie te.

Pozdrawiam was serdecznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

milano3, sprawiasz wrażenie osoby,ktora bardzo pragnie miec borderline.Nic Ci na to nie poradzę.Jak ktos bardzo chce to i raka może sobie wyhodować.

Terapeuci,którzy w trakcie robią jakieś notatki,a jeszcze lepiej-nie chowają ich przed pacjentami... :roll: jesli chcesz wyzdrowiec-udaj się do profesjonalisty,a nie pseudo terapeuty,który nie zna Cię,ie kojarzy,nie obchodzisz go na tyle,by nie musial przy sobie nosic karteczki ze ściągą.

Monika1974, napięcie nie jest autoagresją samo w sobie,ale nierozladowane niechybnie do niej prowadzi.Spójrzmy na to z tej strony-nie wyladowujesz go bezpośrednio na sobie-waląc glowa w ściane,głodząc się czy tnąc,ale to zmęczenie to zapadanie w sen,to odreagowywanie organizmu.Pewnie za malo krzyczalas i tupalas nogami w życiu,co?Pozwalalas innym sterować sobą,decydować za siebie?Może chcialabyś się od czegoś odciąć,odkleic,ale nie możesz..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem że moge sprawiać takie wrażenie. Prawda jest jednak taka, że bardzo chciałbym poznać jednoznaczną diagnoze i wreszcie mógł się zacząć leczyć we właściwym kierunku. Bo zdiagnozowano u mnie już nerwice lękową, nerwicę natręctw, silny epizod depresyjny, podejrzenia ChAD i Borderline. Po prostu najbardziej ze wszystkich pasuje mi tutaj Osobowość z pogranicza, gdyż jak czytam wasze wpowiedzi i wypowiedzi ludzi którzy to mają to po prostu widze rażące wręcz podobieństwa .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak tylko, że myśle że psychoterapeuta stawia problem Borderline jako sprawe drugorzędną. Wyciąga mnie z nasilonych epizodów depresji czy napadów lęku a nie bierze pod uwagę, ze np. epizod ten został wywołany utratą bliskiej mi osoby, która sam porzuciłem. Niestety problemy z ludźmi mam od dziecka. Bardzo szybko angażuje się w jakąś relacje z drugim człowiekiem, daje mu ogromny kredyt zaufania, idealizuje go sobie, po czym przychodzi moment że go nie nawidze. Mam wtedy dosyć jego ale zaraz mam dosyć siebie. ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eksperymenty z psychotropami sa niezbedne, oczywiscie w uzgodnieniu z lekarzem. Jesli czujesz sie lepiej na lekach niz bez to warto delikatnie zmniejszyc dawke.

 

[Dodane po edycji:]

 

jesli chodzi o terapeutow to tez doskwieral mi brak zrozumienia.. W koncu podszkolilem sie i teraz mowie terapeutom czym maja sie zajac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doszłam do wniosku, że nie otrzymałam swoich zaburzeń przez przypadek.

Nic nie ginie w przestrzeni. Tylko wraca. W postaci konsekwencji.

Myślę, że to kara. Bo nie byłam w życiu tak całkowicie dobrym człowiekiem.

Konsekwencje dogonią mnie wszędzie, mimo że staram się udawać, że nie zawsze tak jest.

Ale nie jestem bezkarna. Konsekwencje będą mnie zawsze ścigać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najbardziej mnie przeraża jak Ja będę żyć dalej, kiedy męczy mnie wszystko, jazda tramwajem, stanie w kolejkach,

chodzenie i załatwianie spraw - pozbawia mnie to ogromu sił tak że nie mam siły cieszyć się życiem, a jak nic nie robie

to też cieszyć się nie potrafię bo wiem że tak nie można i że lepiej nie będzie, jestem w takim gównie że jedynie

możliwa jest śmierć, bo nie widze innej drogi wyjscia, a narkotyki które czasem zażywam to bezsens, bo na samych

lekach wszystkie objawy mi nie znikają, tak bardzo nie potrafię żyć, bo tak strasznie katastroficznie reaguje na wszystko,

cały świat jest dla mnie nie do zniesienia, to wszystko męczy i jest przymuszane, dlatego też stronię od ludzi bo przy

nich czuję się gorszy mając owe zaburzenia które mi nie pozwalają żyć no i nie lubię się tłumaczyć komuś czemu tak jest

bo oni i tak nie zrozumieją i nie sądze by to zaakceptowali.

 

Nie wiem nawet gdzie się udać na terapię a niebawem może mi się skończyć ubezpieczenie NFZ,

więc podwójny dołek.

 

Ciesze się że umieram, przestaje istnieć, to mnie coraz bardziej alienuje, narasta, po co żyć, nie mam ochoty,

nie potrafię stawać z problemami oko w oko, a tym bardziej ze swoim oporem i lękiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere,

 

Tak...bardzo dobrze ujęłaś .....nie tupalam nogami kiedy mogłam to zrobić, dałam soba manipulować.....alewtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z tego,że jestem manipulowana i podporządkowana, uległa i współuzależniona od osób dla mnie ważnych. Na dzień dzisiejszy wiem,ze tak było i jest. Wqrwiam się,że tak dałam sobą manipulować. Ale też nie umiem sobie odpowiedziećna pytanie....dlaczego? Jedyne co mi Haniu przychodzi do głowy to taka oto myśl: że było mi z tym wygodnie? Było fajnie jak ktoś podejmował za mnie decyzje, prowadził za rączkę. A w momencie kiedy sieobudziłam, coś runęło....obwiniam siebie, innych. Właściwie to nawet nie wiem kogo obwinić...to takie trudne. A może nie trzeba sie obwiniać. Tylko zapomnieć i odciać się od przeszłości i próbować przełamywać tą swoja qrewską słabość....zacząc być odpowiedzialnym za swoje dalsze zycie, podejmować decyzje i wyciagac z nich wnioski?

Tylko dlaczego tyle mnie to kosztuje? Chcę próbować, obserwuję siebie, chcę siebie zrozumieć. Im bardziej zagłębiam sie w siebie... widzęile jeszcze pracy przede mna i mnie to przeraza, a w myślach przerasta.

Jest osoba, której na mnie zależy, próbuje mnie zmobilizować. Wczoraj mi powiedziałą,że cosmnie męczy w środku,z czymś walczę. Powiedziała,że ja napewno wiem co to takiego. Że to mój secret. Dla mnie nie dokonca to secret...bo skoro jej powiedzialam co mnie boli....to dlaczego to dalej jest secretem?

Haniu ja bym chciala się oderwac od przeszłosci, nie umiem sobie wybaczy cdo konca tego co zrobilam..........facet mną manipulował, zgadzałam siena to, potem odeszłąm, a jeszcze potem żałowałam do tego stopnia,że od tego momentu zaczęłam mieć problemy z samą sobą. Terapeutka mi powiedziała,że skoro odeszłąm ...to widocznie tak czułam,ze muszę to zrobic,że czegoś mi brakowało w zwiazku,że dlatego odeszłam. A ja co jakisczas wracam do tego i analizuję. Im bardziej analizuję....tym bardziej gorzej sie czuję.Dlaczego nei potrafięsięod tego odciąć i zaczac nowy etap w zyciu?

A tak...mam tylko same obawy. Ciągle porównuję. A tak naprawdęt o boję się nawet opowiadać o tym co czuję. Wczoraj pojechał ode mnie Ten, któremu na mnie zależy. Prosił,żebym mu dała znać kiedy położę się spać. Napisalam mu sms-a,ze właśnie siekładę , a pod spodem dodałam,że wyczuwam respekt w stosunku do mnie. Od razu oddzwonił. Ja zamiast kontynuować rozmowę to powiedziałam,że jest juz późno,że nie pora o tym rozmawiac bo wszyscy już śpią. Zamiast powiedzieć o co mi tak naprawdę chodzi. Nie jestem czytelna dla Niego. Dlaczego to dla mnie takie trudne,żeby sie uzewnętrznic i przed czym tak naprawdę uciekam?

Zadreczam się.......

Jutro terapia.

Dzisiaj znowu mam napiecie, takie,ze mnei wszystko boli, wszystkie mięśnie, przez to czuję się osłabiona fizycznie i psychicznie. Siada mi somatyka strasznie. Psychika od tego też.

Jutro terapia. To będzie temat na jutrzejszą sesję.....czuję to.

Haniu co Ty na te moje przemysenia?

 

[Dodane po edycji:]

 

zaqzax,

 

 

Sama mam problemy z przełamywaniem się. Czasami wydaje mi sie,ze wiem czego się boję, a następnie odpowiadam sobie ,ze to niemożliwe,że tak jest. Ciągle lawiruję, od myślenia to mi się juz pod kopułądymi, kopci się, a im bardziej myślę to mam poczucie,że nic nie wiem...i takie błęne koło. Jestem rozpierdzielona wewnętrznie. Takze rozumiem co mozesz czuć.

Wiesz....u mnie pracuje taka psycholog kliniczna. Zatrudniam ją u mnie bo placówką jest integracyjna, nie wiem ,,,,chyba Ci kiedyś opowiadałam o tym,że to ona mi dała namiary na moją obecną terapeutkę.

Często ją podpytuję w pracy o różne sprawy zwiazane z terapią. Odpowiada. Ale nie opowiadam jej wszystkiego ze zrozumiałych przyczyn. Bo jestem jej pracodawcą.

Ostatnio zapytalam ją co to znaczy,ze ktoś jest osobowością nacystyczną, w ogóle to chodziło mi o Ciebie. Odpowiedziała,że kazdy z nas ma cechy jakiejś osobowości, to zroumiałe, nawet jeśli cechy jakiejś osobowości przewazają szalę.....nic nie szkodzi. I tak wszystko jest do wypracowania. A nasza niechęc do pracy nad sobą powoduje właśnie ten opór o którym piszesz. Znam to odczucie z autopsji. Terapeutka mi mówi,ze fajnie,ze się pojawia. A ja tego nie rozumiem. Czyli co? To znak,że należy go przełamywać? Pewnie tak jest, a my się boimy bo wciąż podejmując koleje próby dochodzimy do wniosku,ze to wszystko nadaremnie?

Napewno nie mozemy tkwić w nic nie robieniu.

Czy Ty szukasz jakiejś pracy? Co teraz w ogóle robisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×