Skocz do zawartości
Nerwica.com

Z ciekawostek - problemy z leczeniem nerwicy lękowej


tomakin

Rekomendowane odpowiedzi

He, to jest tak pokręcone, że aż piękne - przedstawię może historię "leczenia" nerwicy lękowej jednego z forumowiczów, który postanowił zaufać moim teoriom nt wpływu diety i zdrowego stylu życia na to schorzenie.

 

Krótka wymiana PM'ami, kontakt na gg, przyjrzenie się nawykom żywieniowym. Diagnoza - kompletnie wypłukany cynk z organizmu. Na rynku brak jest odpowiednich preparatów typu cynk + miedź, więc trzeba zaryzykować zwykły cynk.

 

Mijają 3 dni, wielki sukces. Znika nerwica, znikają bardzo przykre schorzenia somatyczne jej towarzyszące.

 

Mija kolejny tydzień, wielki problem ze zdrowiem powraca. Okazuje się, że chory nie jest w stanie przyjmować magnezu. Nerki są zdewastowane i nie są w stanie wydalać nadmiaru tego pierwiastka, nawet wzmocnienie dawek wapnia nie pomaga. Nadmiar magnezu powoduje nawroty nerwicy.

 

Kolejne 2 dni, po odstawieniu magnezu nerwica znowu znika, wielki sukces.

 

Kolejny tydzień, powracają objawy nerwicowe. Badania krwi, potwierdza się najgorszy scenariusz - preparat z czystym cynkiem doprowadził do wypłukania miedzi, w zasadzie ślepy zaułek - trzeba faszerować organizm cynkiem do czasu, aż zacznie normalnie metabolizować, ale z drugiej strony nie ma jak dostarczać organizmowi w tym czasie odpowiednich dawek miedzi.

 

Kombinowanie z preparatami mieszanymi - wybór multiwitaminy, która zawiera najwięcej miedzi, nabijanie organizmu zwiększonymi dawkami. Poprawa, nerwica znowu zaczyna zanikać.

 

I klops, teraz okazuje się, że przy zmianie diety "chory" najprawdopodobniej nie zadbał o prawidłową podaż białka, przez co nawet po dostarczeniu odpowiedniej ilości miedzi organizm nie był w stanie wyprodukować krwinek, które zaginęły gdy jej zabrakło.

 

Nerwica znikała, wracała, znikała, wracała... obecnie, metodą prób i błędów udało się chyba w końcu dobrać "idealne" proporcje które mają przywrócić funkcjonowanie zniszczonemu organizmowi. Ale tak po prawdzie zastanawiam się, co następne wyjdzie :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, żałosne jest to co wypisujesz. Po prostu żałosne. Z jednej strony poleca się tutaj terapie, które przez 3 lata nie dają ŻADNYCH efektów i są cholernie drogie, z drugiej jak moderatorka czyta o gościu, który po 3 dniach pozbył się nerwicy lękowej ZA DARMO, potrafi jedynie wstawiać głupawe komentarze.

 

Czasem zastanawiam się, jaki jest sens tego wszystkiego co robię. Może faktycznie powinienem posłuchać jednej mojej byłej i pomagać wyłącznie wegetarianom.

 

A temat zamieściłem, aby co poniektórzy zobaczyli, jak cholernie skomplikowaną sprawą może być ustalanie odpowiedniej diety - to dla tych z cyklu "jadłam 2 tygodnie magnez i mi nerwica nie przeszła, więc to na pewno nie niedobory".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ustalmy jedną rzecz, dla jasności - nerwica zawsze jest nerwicą, ale są rzeczy, które dla niedoświadczonej osoby mogą ją przypominać. Kiedyś u mnie na blogu ktoś opisał taką sytuację: kobieta miała duszności. Przyjechało pogotowie. Lekarka stwierdziła że to nerwica. Po dwóch latach leczenia u psychiatry, nieskutecznego leczenia, okazało się że to astma oskrzelowa...

Ja osobiście dalej miewam stany lękowe i depresyjne, ale jak brałam magnez, to nie mam już sensacji typu "zawały serca" albo trzepotanie powieki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tomakin, jak pisałeś powyżej - po 3dniach objawy minęły a następnie parę tygodni 'pacjent' miał niesamowite huśtawki. Jesteś okropnie przewrażliwiony na swoim punkcie - zastanów się lepiej, czy przypadkiem Ty sam nie masz problemów z 'równowagą swojego organizmu'. Właściwie, zawsze mam wrażenie jak czytam Twoje posty, że domagasz się uznania i szacunku za nieustanne bombardowanie metod, które mimo wszystko wielu ludziom pomogły. Jak widzisz drogi tomakin oboje jesteśmy ograniczeni ;) ale ja potrafię się z tego śmiać, tymczasem Ty wszystko wyolbrzymiasz. Skoro tak bardzo znasz się na tych problemach, to powinieneś też rozumieć Nasze reakcje na Twoje kontrowersje. Fajnie byłoby, aby Twoi 'pacjenci' wypowiedzieli się n/t - nie tylko Ty.

 

A tak wracając do tematu: powiedz mi, na jakiej podstawie ustalasz tą 'nierównowagę' organizmu :?: Wyłącznie n/p wywiadu czy również prosisz o wykonanie jakichś badań: np. krwi. :?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz dowody na to, że komukolwiek pomogły te metody, które tak zawzięcie bombarduję? Nawet niedawno jedna dziewczyna pisała, że nerwica sama jej minęła - i jak stwierdziła, gdyby zaczęła rok wcześniej chodzić na psychoterapię to uznałaby, że to zapewne efekt tego chodzenia. A moi "pacjenci" wypowiadali się w wielu wątkach, problem w tym, że sporo z nich po prostu nie musi wracać na forum.

 

Bez kompletnego zestawu badań nikomu nie daję żadnej rady, chociażby dlatego, że ciężko bez nich wykluczyć choroby przewlekłe, których dietą nijak nie da się zaleczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A choroba przewlekła też może wywołać objawy nerwicopodobne - jak w moim przykładzie. Albo moja ciocia: okazało się że miała chorą tarczycę, przez rok brała leki na to, a teraz ma do końca życia dietę i humory jej się znormalizowały. Stany lękowe czy depresyjne mogą mieć oczywiście źródło somatyczne. Np. kiedyś oglądałam w telewizji program o pasożytach, powiedzieli tam o toksoplazmozie, która takie objawy może też dawać. Pomijam takie przypadki, jak uszkodzenia mózgu przez alkohol albo nikotynę. Aczkolwiek np. fobie to odrębny problem, bo one faktycznie mają źródła emocjonalne, wiem to po sobie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie bardziej interesuje to, czy jest chociaż jeden przypadek stanów lękowych i depresyjnych, który NIE ma źródła somatycznego. Bo to już na jakąś paranoję zakrawa, medycyna leczy to uzależniającymi psychotropami, w zasadzie legalnymi narkotykami, a okazuje się, że wszystkie jak do tej pory przypadki które widziałem to były objawy chorób fizycznych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój post nie miał charakteru złośliwego. Pytam poważnie, ponieważ lęk wolnopłynący sprawia mi poważny problem - objawy somatyczne owszem zdarzają mi się ale w sytuacjach stresowych i potrafię sobie z nimi radzić. W tym przypadku masz wręcz racje - stres wywołuje w organizmie człowieka masę reakcji chemicznych itp. które prowadzą do braków pewnych pierwiastków i składników co niesie za sobą np. bladość skóry, kurcze mięśni a nawet rakcje astmo-podobne itp. Tymczasem lęk wolnopłynący towarzyszy mi non stop i wiele bym dała, aby móc go przynajmniej ograniczyć. Dodam, że terapia grupowa bardzo pomogła mi zrozumieć ten lęk i nauczyć się z nim żyć. Próbowałam wielu metod, nawet niekonwencjonalnych ale nic nie wpłynęło na fakt, że on sobie płynie non stop.

 

Innym przykładem może być zespół stresu pourazowego - PTSD? Bardzo często brak objawów somatycznych - jakichkolwiek. Objawia się poprzez autodestrukcję. Czy jego też da się wyleczyć Twoimi metodami. A nerwicę natręctw? Depresję?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Depresję tak, zespół stresu pourazowego - nie, chociaż odporność na stres (i na urazy psychiczne) jest wprost proporcjonalna do stanu zdrowia. Tak więc efekt urazu może być zmniejszony czy nawet całkowicie zniesiony, ale są urazy psychiczne które każdego złamią. Nerwicę natręctw leczy się bardzo prosto - trzeba delikwentowi (czy delikwentce) dać jakieś normalne zajęcie. Np jak mamusia przestanie chłopca z natręctwami utrzymywać, chłopiec pójdzie do pracy i nagle okaże się, że straszna choroba znikła. Gwarantowane, działa w 100%.

 

Nie wiem, co to dokładnie są te lęki wolnopłynące - co miesiąc wymyśla się jakąś nową chorobę żeby ludziom leki sprzedawać, np ostatnio wymyślono "zespół niespokojnych nóg", który jest niczym innym jak objawem niedoboru żelaza - ale to nie przeszkadza psychologom sprzedawania psychotropów po których nie czuje się napięcia w nogach. Nie chce mi się szukać po sieci definicji tych lęków, opisz jak to mniej więcej wygląda i zobaczymy, czy to może mieć źródło somatyczne.

 

Alkohol to silny narkotyk i sprawa wygląda w ten sposób, że na początku człowiek bierze, żeby od nerwicy uciec, a potem już organizm się uzależnia i sam niejako wywołuje objawy, aby znalazł się pretekst do sięgnięcia po następną działkę.

 

A swoją drogą dość zabawne jest przekonanie niektórych, że nerwica wywołuje np niedobory pierwiastków - jakim niby cudem? Ostatnio jedna koleżanka napisała, że ona po 100 metrach biegu ma zadyszkę, bo... nerwica ją wykończyła. Co nerwica ma wspólnego z transportem tlenu do mięśni? Nic. Może co najwyżej wywołać bardzo, bardzo delikatne zmiany w metabolizmie, zmiany praktycznie bez znaczenia dla stanu zdrowia jako takiego. Najgorsze tutaj są rozwolnienia, które dokładnie potrafią wypłukać organizm z soli mineralnych a nawet upośledzić trawienie, ale to chyba jedyny faktyczny wpływ nerwów na zdrowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tomakin, ogólnie na pewno masz rację - im lepiej czujemy się fizycznie, tym lepiej psychicznie... a co jeśli złe samopoczucie zaczyna się od psychicznego... Co do nn w ogóle się z Tobą nie zgadzam, ale nie szkodzi. Tak czy siak, metodę opisaną przez Ciebie w tym konkretnym przypadku można równie dobrze zastosować do nerwicy, depresji itd... czyli wszystkiego. To fakt, że co dzień słyszymy z 'mediów' nowinki medyczne - przykład z kurczem mięśni jest faktycznie efektem niedoborów żelaza - tak samo jak wszelkie nerwobóle. I faktycznie niedbalstwo i brak profesjonalizmu [tak ja to nazywam] powoduje powstawanie coraz to nowych terminologii.... Ostatnio wyobraź sobie przeczytałam w jakimś szmatławcu [stał sie takim dla mnie po przeczytaniu tego artykułu], że nie należy jeść jednocześnie ogórków i pomidorów. Odnośnie przykładu zadyszki podczas biegania... Np. ja - w sytuacji stresowych kurczą mi się oskrzela co daje efekt podobny do astmy - jednak astmy nie mam [potwierdzone licznymi badaniami]. Tymczasem przez problemy z zaczerpnięciem oddechu faktycznie dochodzi do niedotlenienia mojego organizmu. Być może źle rozumuję - jeśli tak, wyprowadź mnie proszę z błędu.

 

Lęk wolnopłynący nie da się zdefiniować - przynajmniej ja nie potrafię. Jest to nieustanne odczuwanie lęku - bez względu na okoliczności. Potrafię się cieszyć, śmiać ale lęk odczuwam mimo to, że naprawdę [jestem tego świadoma] czuję się w danym momencie szczęśliwa. Nie da się określić jego przyczyny - choćby przypuszczalnej. Poza uczuciem nie objawiaj się w żadne praktycznie sposób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę nie musisz się zgadzać czy nie odnośnie natręctw - to zostało potwierdzone setki i tysiące razy. Nie przez psychologów i psychiatrów rzecz jasna, oni żyją z wmawiania ludziom że te "choroby" wymagają "leczenia" i oddawania im swoich pieniędzy. Ale starczy, że "coś" się stanie, cokolwiek angażującego, a chory z natręctwami natychmiast przestaje być chory. Pisało o tym wielu, wielu znanych i wybitnych psychologów, ale zostali zakrzyczani przez większość.

 

Podczas stresu wydziela się sporo adrenaliny, która m.in. obkurcza naczynia krwionośne i inne mięśnie gładkie - ma to sens w przypadku walki, bo np w czasie zranienia traci się wtedy dużo mniej krwi. Ale nerwicowcy mają kompletnie rozregulowany mechanizm wydzielania adrenaliny, przez co są nią wręcz zalewani, co w efekcie daje efekt strachu - który powoduje wydzielanie jeszcze większej ilości adrenaliny etc etc etc. To jest czysta chemia, atak nerwicy lękowej to nic innego jak kop od hormonów, który nic nie ma wspólnego ze strukturami mózgu. Całkowicie zdrowy psychicznie człowiek po zastrzyku z takiej dawki hormonów, jaką ma nerwicowiec, zacznie wariować ze strachu.

 

W Twoim konkretnie przypadku tego hormonu najwidoczniej wydziela się za dużo - pewnie robisz też się blada, jest Ci słabo, ręce robią się zimne, totalny obkurcz wszystkich naczynek krwionośnych - zgadłem? No i ciśnienie skacze jak oszalałe, razem z tętnem?

 

Teraz ciekawostka - wystarczy jeden malutki, drobny, niezłośliwy guzek gruczołu wydzielającego adrenalinę - i już będzie "lęk wolnopłynący", o ile dobrze zrozumiałem definicję. Stały. zwiększony poziom hormonu, którego nijak nie da się wyeliminować z organizmu. Coś takiego jak nadczynność tarczycy, ale dotyczące innego gruczołu dokrewnego. Identyczne objawy da niedoczynność gruczołów "kontrujących" adrenalinę. Robiłaś profil hormonalny? Jeśli po prostu masz coś "ciągle", nie masz zmniejszonej odporności na stres, można podejrzewać, że to coś z którymś z hormonów. Jeśli jednak jest to jakoś szczególnie związane z sytuacjami stresowymi (nasila się nieproporcjonalnie silnie), to wtedy można podejrzewać to, o czym pisałem w dziale "kroki do wolności" w temacie o odżywianiu mózgu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę ciężko powiedzieć, co jest przyczyną a co skutkiem. Trzeba by bardzo dokładnie przyjrzeć się historii obydwu chorób (nerwicy i uzależnienia), ale szczerze - nie ma to większego znaczenia. Znaczenie ma to, że nawet jeśli teraz nie występuje taka zależność jak opisałem poprzednio, niedługo zacznie występować. Organizm sam zacznie "produkować" objawy, które starasz się załagodzić alkoholem. Zauważ, że wszyscy alkoholicy niemal naturalnie, bez żadnego udziału świadomości, starają się wytworzyć sytuacje w których piją. Trywialny przykład, jeśli ktoś pije bo (jak twierdzi) ma zjechaną atmosferę w domu, sam zacznie wywoływać awantury żeby wszyscy go zwyzywali - wtedy będzie miał powód żeby wypić i zapomnieć o tych bluzgach.

 

Jeśli dasz radę przestać pić to poprawa na pewno nastąpi po pewnym czasie, z tego prostego chociażby powodu, że poprawi się ogólny stan zdrowia. Ale na początku będzie - o czym pewnie wiesz - głód narkotyczny, zwany chyba w przypadku alkoholu zespołem odstawienia czy jakoś tak. Organizm będzie wariował i robił wszystko, żeby dostać następną działkę, w tym i również nasilał objawy nerwicy. W tym akurat przypadku odpowiednie leczenie farmakologiczne (łagodzące objawy nerwicowe) faktycznie może być skuteczne, tyle że osoba ze skłonnościami do uzależnień pewnie znowuż uzależni się od tych leków - i koło się zamyka :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tomakin, powiem ci że nie wiem czy alko nakręcił nerwicę czy nerwica spowodowała nadużycie alko. nie potrafię tego powiedzieć.

Ale załużmy że zaprzestanę. Postaram się. Choć wiem że pewnie łatwo nie będzie.

Nie biorę psychotropów bo nie chce. Bronię się przed nimi cholernie. Ale ostatnio ataki się nasilają i muszę coś zrobić.

Nawet ostatnio porobiłam wszystkie wyniki. Niby są dobre, choć uważam że mam braki żelaza. Nie wiem nie znam się dokłądnie, może bym napisała te wyniki żebyś zerknął (czytałam też stronkę i powiem że mnie zainteresowała :) )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja tez kiedys myslalam ze to od alko, wtedy jeszcze nie wiedzialam co to nerwica i jakies pol roku nie pilam nic bo sie balam ze to alko powoduje u mnie takie objawy...niestety nie przeszlo dlatego uwazam ze naduzywanie alko owszem nasila objawy ale nie jest to jedyna przyczyna...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×