Skocz do zawartości
Nerwica.com

Krytyka psychoterapii


Przemek_Leniak

Rekomendowane odpowiedzi

Tak sobie pomyślałem że mając fatalne doświadczenia z procederem psychoterapii podejmę się jej krytyki

Psychoterapia nie wzieła się znikąd wymyślił ja Freud
Już tu niejaki Popper cały dorobek Freuda opisał niegdyś jako wzorcowy przykład pseudonauki
argument którego użył jest taki "konstrukcja (Freudyzmu) jest taka, że jest on w stanie „wyjaśnić” każdy fakt i nie da się w związku z tym wymyślić dla tej teorii eksperymentu lub choćby obserwacji, która byłaby w stanie ją obalić."
Moimi zdaniem jest to argument słuszny i zasadniczo odnosi się do wszelkich postfreudyzmów czyli także wszystkich obecnych  "uznanych naukowo" nurtów psychoterapeutycznych.

Obecnych  "uznanych naukowo" bo było wiele różnych nurtów tak odjechanych że pomijając kwestię ich faktycznej niefalsyfikowalności uznano je za zyskredytowane.
Dla przykładu 

Terapie hipnotycznej regresji do przeszłego życia
Aroma- i koloroterapie
Terapia zazdrości o członek (pomysł samego Freuda)
etc (za długo by wymieniać)

Tyle że hmm powyższe wyjdzięte z mody nurty psychoterapii niczym się zasadniczo od "uznanych naukowo" nie różnią 
A przede wszystkim nie różnią się skutecznością
Poważnie - leczenie waszej psychiki za pomocą dźwięku gongów będzie mieć podobna skuteczność do dajmy na to nurtu behawioralno-poznawczego

Jedno i drugie przede wszystkim zajmie wam czas -a zgodnie z badaniami sam jego upływ odpowiada za 40% skuteczności terapii ( a powazniej mówiąc to te 40% to czynniki pozaterapeutyczne czyli niezależnie od udziału w terapii)
w jednym i drugim wypadku nawiążecie "wieź terapeutyczną" - czyli bijący w gongi bezie tak samo udawał jak psychoterapeuta że was rozumie i jest pełen empatii - a to kolejne 30% skuteczności terapii
wasza nadzieja na to że gongi lub psychotreapia pomoże wam to kolejne 15% 
ostatnie 15% to wreszcie same techniki psychoterapeutyczne (lub dźwięk gongów)

no i teraz tak psychoterapia ma właściwie jaka skuteczność? 
kto znajdzie odpowiedź zasłużył na pączka 😉
cóż bowiem znaczy skuteczność? 
i tu zaczyna się typowa juz blablologia której skrót jest circa taki nie wiadomo co znaczy skuteczność i jaka jest ale liczy się że ludzie sa zadowoleni i płacą dobrze
i owszem 75% ofiar psychoterapii jest zadowolona
co nie znaczy wcale że cokolwiek zdrowsza

w każdym razie na to czy jesteście zadowoleni z gongów czy z psychoterapii to kwestia na którą same gongi lub psychoterapia ma jedynie 15% wpływ

Skoro jednak tak to dlaczego jest jak w tym artykule? https://swps.pl/centrum-prasowe/informacje-prasowe/35962-wiekszosc-polek-i-polakow-chce-regulacji-psychoterapii2

Ano dlatego że mylimy psychoterapię z podobnie brzmiącą fizjoterapią
Ta ostatnia jest jednym z zawodów medycznych i dziedziną naukowa 
psychoterapia zaś oczywiście niczym takim nie jest
jest współczesnym szamaństwem
ściemą za dużą kasę
ok zapraszam do dyskusji oczywiście

Edytowane przez Przemek_Leniak

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W szpitalu jako takiej psychoterapii nie uzyskałam. Było tylko pół godziny tygodniowo na to, z Panią psycholog w grupie gdzie nam różne psychologiczne zadania, pytania zadawała. Pół godziny rozmów z kręgu, zwierzeń na temat samopoczucia głównie, pół godziny spotkania z psychiatrami gdzie rozmawialiśmy konkretnie o danym zaburzeniu, jakiś tam program artystyczny, słuchanie Muzyki, zajęcia plastyczne. To za mało jak dla mnie. Można było wprawdzie rozmawiać z psychiatrami od rana do wieczora, ale za mało jak dla mnie było takich konkretnych rozmów, działań nad problemem. Same leki to nie wsparcie. 

Tutaj na forum nasz administrator bardziej zna się na rzeczy, choć jak wspominałam ja jestem trudnym pacjentem. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, You know nothing, Jon Snow napisał(a):

W szpitalu jako takiej psychoterapii nie uzyskałam. Było tylko pół godziny tygodniowo na to, z Panią psycholog w grupie gdzie nam różne psychologiczne zadania, pytania zadawała. Pół godziny rozmów z kręgu, zwierzeń na temat samopoczucia głównie, pół godziny spotkania z psychiatrami gdzie rozmawialiśmy konkretnie o danym zaburzeniu, jakiś tam program artystyczny, słuchanie Muzyki, zajęcia plastyczne. To za mało jak dla mnie. Można było wprawdzie rozmawiać z psychiatrami od rana do wieczora, ale za mało jak dla mnie było takich konkretnych rozmów, działań nad problemem. Same leki to nie wsparcie. 

Tutaj na forum nasz administrator bardziej zna się na rzeczy, choć jak wspominałam ja jestem trudnym pacjentem. 

Zasadniczo nie krytykuje tu psychologii
Jest to co prawda nauka niemedyczna ale jednak nauka - konkretnie taka która bada procesy psychiczne człowieka w kontekście kulturowym - bada dzięki naukowym w miarę metodom oraz temu że my swoje procesy psychiczne wyrażamy albo paszczą albo naszymi wytworami albo zachowaniem.
Ponieważ bada to formułuje również wnioski robi opisy np naszych typowych i nietypowych procesów psychicznych. W rezultacie psycholog pracując z nami jest w stanie rozpoznać nasze odstępstwa od normy czy przeciętnej a nawet zasugerować nam jakie zmiany powinniśmy wprowadzić by do tej normy powrócić.
To jest realnie pomocne i nie chodzi tu jedynie o to że nas ktoś wysłucha robiąc zatroskaną minę.

Także i terapia grupowa ma ewidentne zalety choćby takie jak mnogość interakcji i informacji zwrotnych o tym jak jesteśmy postrzegani my nasze problemy czy nasz sposób myślenia.
Poza tym jednak bycie ród ludzi chorych którzy pracują nad sobą bardzo motywuje.

Krytykuje jedynie psychoterapię jako proceder udający terapię jedynie.

Edytowane przez Przemek_Leniak

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

45 minut temu, bei napisał(a):

@You know nothing, Jon Snow a poza szpitalem korzystałaś kiedyś z psychoterapii?

 

W gimnazjum korzystałam, indywidualnie i w małych grupach, ale właściwie podobnie to wyglądało, tylko gorszy personel. Nie znosiłam swojej psycholog, i zmieniłam na inną ale stwierdziłam, że nie chce w tym uczestniczyć. Nie radziłam sobie z innością w szkole po rozwodzie rodziców głównie z awanturami w domu itp. 

Zmieniłam więc szkołę na artystyczną i poczułam się lepiej. 

 

W szpitalu z kolei zajęcia plastyczne, muzyczne nie były prowadzone tak jak bym chciała. Można było coś zaproponować, ale miałam wtedy ograniczone ruchy. A tak naprawdę tak mi się wydawało, słucham głupot, a mogłam. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

56 minut temu, Przemek_Leniak napisał(a):

Tak sobie pomyślałem że mając fatalne doświadczenia z procederem psychoterapii podejmę się jej krytyki

Psychoterapia nie wzieła się znikąd wymyślił ja Freud
Już tu niejaki Popper cały dorobek Freuda opisał niegdyś jako wzorcowy przykład pseudonauki
argument którego użył jest taki "konstrukcja (Freudyzmu) jest taka, że jest on w stanie „wyjaśnić” każdy fakt i nie da się w związku z tym wymyślić dla tej teorii eksperymentu lub choćby obserwacji, która byłaby w stanie ją obalić."
Moimi zdaniem jest to argument słuszny i zasadniczo odnosi się do wszelkich postfreudyzmów czyli także wszystkich obecnych  "uznanych naukowo" nurtów psychoterapeutycznych.

Obecnych  "uznanych naukowo" bo było wiele różnych nurtów tak odjechanych że pomijając kwestię ich faktycznej niefalsyfikowalności uznano je za zyskredytowane.
Dla przykładu 

Terapie hipnotycznej regresji do przeszłego życia
Aroma- i koloroterapie
Terapia zazdrości o członek (pomysł samego Freuda)
etc (za długo by wymieniać)

Tyle że hmm powyższe wyjdzięte z mody nurty psychoterapii niczym się zasadniczo od "uznanych naukowo" nie różnią 
A przede wszystkim nie różnią się skutecznością
Poważnie - leczenie waszej psychiki za pomocą dźwięku gongów będzie mieć podobna skuteczność do dajmy na to nurtu behawioralno-poznawczego

Jedno i drugie przede wszystkim zajmie wam czas -a zgodnie z badaniami sam jego upływ odpowiada za 40% skuteczności terapii ( a powazniej mówiąc to te 40% to czynniki pozaterapeutyczne czyli niezależnie od udziału w terapii)
w jednym i drugim wypadku nawiążecie "wieź terapeutyczną" - czyli bijący w gongi bezie tak samo udawał jak psychoterapeuta że was rozumie i jest pełen empatii - a to kolejne 30% skuteczności terapii
wasza nadzieja na to że gongi lub psychotreapia pomoże wam to kolejne 15% 
ostatnie 15% to wreszcie same techniki psychoterapeutyczne (lub dźwięk gongów)

no i teraz tak psychoterapia ma właściwie jaka skuteczność? 
kto znajdzie odpowiedź zasłużył na pączka 😉
cóż bowiem znaczy skuteczność? 
i tu zaczyna się typowa juz blablologia której skrót jest circa taki nie wiadomo co znaczy skuteczność i jaka jest ale liczy się że ludzie sa zadowoleni i płacą dobrze
i owszem 75% ofiar psychoterapii jest zadowolona
co nie znaczy wcale że cokolwiek zdrowsza

w każdym razie na to czy jesteście zadowoleni z gongów czy z psychoterapii to kwestia na którą same gongi lub psychoterapia ma jedynie 15% wpływ

Skoro jednak tak to dlaczego jest jak w tym artykule? https://swps.pl/centrum-prasowe/informacje-prasowe/35962-wiekszosc-polek-i-polakow-chce-regulacji-psychoterapii2

Ano dlatego że mylimy psychoterapię z podobnie brzmiącą fizjoterapią
Ta ostatnia jest jednym z zawodów medycznych i dziedziną naukowa 
psychoterapia zaś oczywiście niczym takim nie jest
jest współczesnym szamaństwem
ściemą za dużą kasę
ok zapraszam do dyskusji oczywiście

W zasadzie zgadzam się z tym co piszesz, jest oczywistym, że żaden nurt psychoterapii nie spełnia wymagań popperowskiego falsyfikacjonizmu, więc nauką sensu stricto być nie może. 

Aczkolwiek z mojego subiektywnego doświadczenia wieku różnych terapii, czułem pewne zmiany. Na pewno pozwoliło mi owe terapie lepiej zrozumieć to, jak funkcjonuje mój mózg, zrozumieć moje motywacje, które często były poza świadomością. Miałem też możliwość w miarę bezpiecznego weryfikowania moich przekonań na temat ludzi, które mocno utrudniały mi funkcjonowanie. W sumie nadal utrudniają, ale wydaje mi się, że w mniejszym stopniu. 

No i terapia często bywała po prostu doraźnym wsparciem, miałem możliwość po prostu porozmawiać z kimś, kto słuchał. Przez te godzinę ważne były moje uczucia, moje przeżycia, to co mnie spotkało. Oczywiście tylko w pewnym zakresie, ale jednak często czułem się słuchany. W zwyczajnej relacji uwaga bardzo rzadko jest tak niesymetrycznie rozdzielona pomiędzy rozmówców. W ważne są głównie uczucia pacjenta, nie terapeuty. W normalnym życiu każdy chce jak najwięcej mówić o sobie (przynajmniej ja mam takie doświadczenia z ludźmi), swoim życiu, sprawach. Relacja terapeutyczna przypomina więc trochę relację rodzic-dziecko. 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Mic43 napisał(a):

W zasadzie zgadzam się z tym co piszesz, jest oczywistym, że żaden nurt psychoterapii nie spełnia wymagań popperowskiego falsyfikacjonizmu, więc nauką sensu stricto być nie może. 

Aczkolwiek z mojego subiektywnego doświadczenia wieku różnych terapii, czułem pewne zmiany. Na pewno pozwoliło mi owe terapie lepiej zrozumieć to, jak funkcjonuje mój mózg, zrozumieć moje motywacje, które często były poza świadomością. Miałem też możliwość w miarę bezpiecznego weryfikowania moich przekonań na temat ludzi, które mocno utrudniały mi funkcjonowanie. W sumie nadal utrudniają, ale wydaje mi się, że w mniejszym stopniu. 

No i terapia często bywała po prostu doraźnym wsparciem, miałem możliwość po prostu porozmawiać z kimś, kto słuchał. Przez te godzinę ważne były moje uczucia, moje przeżycia, to co mnie spotkało. Oczywiście tylko w pewnym zakresie, ale jednak często czułem się słuchany. W zwyczajnej relacji uwaga bardzo rzadko jest tak niesymetrycznie rozdzielona pomiędzy rozmówców. W ważne są głównie uczucia pacjenta, nie terapeuty. W normalnym życiu każdy chce jak najwięcej mówić o sobie (przynajmniej ja mam takie doświadczenia z ludźmi), swoim życiu, sprawach. Relacja terapeutyczna przypomina więc trochę relację rodzic-dziecko. 

 

 

 

dobry argument!
bardzo dobry nawet!
tego nie będę mógł potraktować lekko
bo to jest istotne faktycznie i hmm przekonujące jednak
musze to przemyśleć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, Mic43 napisał(a):

W zasadzie zgadzam się z tym co piszesz, jest oczywistym, że żaden nurt psychoterapii nie spełnia wymagań popperowskiego falsyfikacjonizmu, więc nauką sensu stricto być nie może. 

Aczkolwiek z mojego subiektywnego doświadczenia wieku różnych terapii, czułem pewne zmiany. Na pewno pozwoliło mi owe terapie lepiej zrozumieć to, jak funkcjonuje mój mózg, zrozumieć moje motywacje, które często były poza świadomością. Miałem też możliwość w miarę bezpiecznego weryfikowania moich przekonań na temat ludzi, które mocno utrudniały mi funkcjonowanie. W sumie nadal utrudniają, ale wydaje mi się, że w mniejszym stopniu. 

No i terapia często bywała po prostu doraźnym wsparciem, miałem możliwość po prostu porozmawiać z kimś, kto słuchał. Przez te godzinę ważne były moje uczucia, moje przeżycia, to co mnie spotkało. Oczywiście tylko w pewnym zakresie, ale jednak często czułem się słuchany. W zwyczajnej relacji uwaga bardzo rzadko jest tak niesymetrycznie rozdzielona pomiędzy rozmówców. W ważne są głównie uczucia pacjenta, nie terapeuty. W normalnym życiu każdy chce jak najwięcej mówić o sobie (przynajmniej ja mam takie doświadczenia z ludźmi), swoim życiu, sprawach. Relacja terapeutyczna przypomina więc trochę relację rodzic-dziecko. 

 

 

 

 

Tyle to ja się dowiedziałam z książek, filmu i internetu, chodzi o rozmowę bardziej, o czas, skupienie się nad problem, wyszukanie odpowiedniego sposobu by dotrzeć do tej osoby, ją zachęcić w sposób taki, który ją zainteresuje, wspierać szczerze. Ja tego nie uzyskałam. Takie rozmowy powierzchowne, wyciąganie informacji, pełno notatek jakie Ci psychologowie/psychiatrzy tworzą mnie gówno obchodzi.

 

Moja psycholog ze szpitala się starała, ma podobne zainteresowania, ale ja też jej nie mogłam zdradzić wszystkiego. 

Tutaj zdradziłam, i tutaj administrator @Dryagan znalazł sposoby jak do mnie dotrzeć bym poczuła się lepiej. 

 

 

 

Wiele osób zwracając się do psychologa, psychiatry, do szpitala, na psychoterapię, najbardziej potrzebuje ciepła, zrozumienia, delikatności. 

 

Oni raczej podchodzą tak rzeczowo, neutralnie za bardzo. Nie wszyscy, nie chcę krytykować wszystkich, ale trafić na dobrego psychoterapeutę, wrażliwego, empatycznego, nie jest łatwo. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Verinia napisał(a):

Ja trafiałam na takich specjalistów, którzy sami powinni się leczyć a studia to chyba zdali odpisując od kogoś. Żenada, i ja mam komuś takiemu płacić? 

Terapeuci w ogóle nie muszą mieć studiów psychologicznych. 

W życiu bym nie zapłacił, zawsze udawało mi się na NFZ. Dobrzy terapeuci są w "Laboratorium psychoedukacji". Drodzy, ale przyjmują też na NFZ. 

 

Miałem kiedyś jedną randomową babkę, też na fundusz. To było beznadziejne, była tak głupia, że byłem zażenowany. 

Przerwałem chyba kiedyś sesję i nigdy nie wróciłem. 

Edytowane przez Mic43

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, Mic43 napisał(a):

Terapeuci w ogóle nie muszą mieć studiów psychologicznych. 

W życiu bym nie zapłacił, zawsze udawało mi się na NFZ. Dobrzy terapeuci są w "Laboratorium psychoedukacji". 

Nie muszą, ale te uznane szkoły psychoterapii też jednak wymagają coraz częściej ich posiadania lub kierunków pokrewnych (np. kognitywistyki) czy medycznych. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×