Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co jak ty okazujesz się osobą nie w porządku?


katia010

Rekomendowane odpowiedzi

8 minut temu, Mic43 napisał(a):

Ale powód nie ma żadnego znaczenia. Pacjent ma prawo znać przyczynę, a terapia nie może się zakończyć nagle, z dnia na dzień, chyba, że w wyniku zdarzeń losowych.

Tmczyli terapeuta ma obowiazek mówić o swoich prywatnych sprawach zeby wytłumaczyć zakończenie terapi? Może choćby ze wzgledow zawodowych nie mogła powiedzieć, bo to bylo cos czego nie mogla ujawnic jako terapeuta choćby ze wzgledu na innych pacjentów.

23 minuty temu, Cień latającej wiewiórki napisał(a):

Skończyliśmy na elementach trójfazowego podejścia do leczenia zaburzeń dysocjacyjnych, które zasugerowałem po przeczytaniu paru książek na ten temat (z jakiegoś powodu wiedza na temat dysocjacji strukturalnej, czy ogólnie zaburzeń dysocjacyjnych, nadal jest w Polsce niewielka nawet wśród profesjonalistów).

Dziwna sytuacja,że pacjent uczy specialiste sposobów leczenia. Tak jakbyście się zamienili rolami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W życiu czasami trzeba się z czymś po prostu pogodzić. Jakby nie było ona nie ślubowała, że nie opusci pacjenta aż do śmierci. Zarówno pacient jak i terapeuta mają prawo w każdej chwili zrezygnować. 

Ona pewnie to przepracowała ze swoim supervisor, ty nie miałeś pewnie okazji z nikim tego przepracować. 

Mi też kiedyś terapeutka podziękowała w trakcie jednej wizyty. To nie było do końca to samo, co u ciebie, bo nie spotykałam się z nią tak długo, ale i tak to przeżywałam.  Czasami myśle czy nie próbować dostać się do nie jeszcze raz, bo to bylo ponad 10 lat temu, ale liczyłabym sie z tym że mogłaby powiedzieć nie.  Niedawno ja też zrezygnowałam z terapi, bo dostałam sie na NFZ. Prywatnie, może to nie była do konca taka terapia bo spotkania były co 2-3, a zdarzyło sie pewnie i co 4 tygodnie jak coś wypadło, ale chodziłam tam chyba ponad 2 lata. Terapeuta mi podziękował że przyszłam na tę sesje w ogóle, a nie że zniknęłam bez słowa. Terapeuta teoretycznie bez słowa nie znika, chociaż ja też miałam taka sytuacje, że zadzwonili do mnie z przychodni, że terapeuta do którego u nich chodziłam już dla nich nie pracuje i że proponuja innego terapeutę. Tam też niewiadomo jakiej więzi miedzy nami nie bylo, ale w ogóle nic z tego nie wyszło bo do innej terapeutki poszłam u nich chyba tylko raz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, acherontia styx napisał(a):

Moja terapeutka jak rezygnowała z pracy w jednej przychodni, to tych pacjentów, którzy chcieli, "zabierała ze sobą" do nowego miejsca.

Tylko, że on w przychodni przyjmował na NFZ, a potem chyba już nie. Wiem, że teraz przyjmuje prywatnie bo jest na znanymlekarzu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, acherontia styx napisał(a):

A no u mnie terapeutka przyjmowała prywatnie i po zmianie nadal przyjmowała prywatnie 😅

Za to jak psychiatra odchodziła z przychodni gdzie przyjmowala na NFZ to mi powiedziała, że teraz bedzie przyjmować prywatnie i wtedy dalej do niej chodziłam w innym miejscu. Różnica taka, że do tej psychiatry chodziłam już pewnie kilka lat,a u tego terapeuty nawet nie pamiętam ile razy byłam, ale niewiele. Może komuś innemu powiedział.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, bei napisał(a):

terapeuta ma obowiazek mówić o swoich prywatnych sprawach zeby wytłumaczyć zakończenie terapi?

Nie musi mówić o szczegółach. Mogła powiedzieć ogólnikami, właśnie np. że to coś w niej poruszyło i nie może kontynuować. 

I, jak już mówiłem, nie wyobrażam sobie żeby taka terapia się przerwała z dnia na dzień. Typiara powinna ponieść konsekwencje i tyle. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, acherontia styx napisał(a):

A jakie? Specjalista ma prawo odmówić leczenia danego pacjenta, zarówno lekarz jak i psychoterapeuta. Skorzystała ze swojego prawa. Fakt, powinna podać powód, co nie znaczy, że ma taki obowiązek. 
Owszem, można złożyć skargę do PTP, ale nie jestem pewna czy w ogóle by to rozpatrzyli jakkolwiek, bo nie jestem pewna czy kodeks etyki reguluje takie coś, chyba nie. Mówi tylko, że terapeuta ma prawo odmówić prowadzenia terapii i jeśli to robi to powinien wskazać inną osobę, do której może udać się pacjent.

Czym innym jest odmowa rozpoczęcia terapii, czym innym przerwanie długotrwałego procesu. 

Z resztą nie chodzi tylko o odpowiedzialność prawną, ale też i moralną. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

53 minuty temu, Mic43 napisał(a):

Nie musi mówić o szczegółach. Mogła powiedzieć ogólnikami, właśnie np. że to coś w niej poruszyło i nie może kontynuować. 

A jak nic w niej nie poruszyło tylko powód był inny? Zresztą stwierdzenie, że ją coś poruszyło nie tlumaczy powodu. Pewnie przez czas terapi nie raz coś ją poruszało. Mogła równie dobrze go nie lubić i stwierdzić, że nie chce z nim już pracować jak i się zakochać. Nie wiem czy powiedzenie ani o jednym ani o drugim byłoby dobrym pomysłem. Mogła powiedzieć też coś uniwersalnego w stylu "nie umiem panu pomóc". Mam wrażenie, że to wszystko i tak mogłoby być za mało i nie zapobiegłoby poczuciu porzucenia.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, acherontia styx napisał(a):

Jakby nie patrzeć w kodeksie etyki chodzi głównie o zasady moralne 🤷‍♀️ i nie, każdy specjalista ma prawo nawet po 2 latach wcześniejszego leczenia odmówić dalszego leczenia pacjenta.

O czym Ty mówisz? Kodeks etyki zawodowej a zasady moralne to zupełnie inne rzeczy. 

O jakim prawie mówisz? 

 

1 minutę temu, bei napisał(a):

A jak nic w niej nie poruszyło tylko powód był inny? Zresztą stwierdzenie, że ją coś poruszyło nie tlumaczy powodu. Pewnie przez czas terapi nie raz coś ją poruszało. Mogła równie dobrze go nie lubić i stwierdzić, że nie chce z nim już pracować jak i się zakochać. Nie wiem czy powiedzenie ani o jednym ani o drugim byłoby dobrym pomysłem. Mogła powiedzieć też coś uniwersalnego w stylu "nie umiem panu pomóc". Mam wrażenie, że to wszystko i tak mogłoby być za mało i nie zapobiegłoby poczuciu porzucenia.

 

Przecież to był tylko przykład, można było to skwitować przyczyny osobiste etc, cokolwiek. 

To jak bronicie tych terapeutów jest dla mnie szokujące, to jakaś niewolnicza mentalność? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Mic43 napisał(a):

Przecież to był tylko przykład, można było to skwitować przyczyny osobiste etc, cokolwiek. 

Jak tobia by wystarczylo zeby powiedziala cokolwiek to ok, mi by takie stwierdzenie raczej nic nie dało i pewnie dalej bym rozkminiala "dlaczego."

 

6 minut temu, Mic43 napisał(a):

To jak bronicie tych terapeutów jest dla mnie szokujące, to jakaś niewolnicza mentalność? 

Wątpię. Czsami ktoś może mieć inne zdanie niż ty i to nie oznacza, że jest z tą osobą jest coś nie tak. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, acherontia styx napisał(a):

Cały czas o tym samym, o kodeksie etyki zawodowej lekarza/psychologa/psychoterapeuty jak i większości zawodów zaufania publicznego, które mają takowy ustalony. Polecam poczytać, może się czegoś dowiesz. 

Już nie mędrkuj. Jak już pisałem, nie mam na myśli kodeksu etyki zawodowej, ale szeroko pojętą moralność. Myślisz, że te kodeksy to kto ustala i na jakiej podstawie? Z nieba się biorą jako prawda objawiona? 

8 minut temu, bei napisał(a):
18 minut temu, Mic43 napisał(a):

Przecież to był tylko przykład, można było to skwitować przyczyny osobiste etc, cokolwiek. 

Jak tobia by wystarczylo zeby powiedziala cokolwiek to ok,

Nie wystarczyłoby, ale zawęziłoby krąg przeszukiwań. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 14.06.2025 o 23:30, Mic43 napisał(a):

Masz na myśli jakiego twierdzenia? Zła odmiana 😜 Nie, chodziło o pokazanie granic akceptacji. 

To był zarcik. Zła odmiana, owszem słownik nieraz w telefonie, Ale ja robię dziwaczne błędy. Kiedyś tak nie miałam

Możesz cytować odpowiedź albo tagować "@+nazwa konta" bo nie pokazują się powiadomienia że odpowiadasz, bez tego nie odpowiem. Chyba ze to taka taktyka na minimum zbędnych dyskusji, to jest ona sprytna!  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale co wy gadacie tu wszyscy. @Cień latającej wiewiórkiwustaw jej opinię, przecież to anonimowe. Dzięki temu wielu jak przeczyta że typiara po kilkanastu latach terapii przerwała ja i powiedziała że nie może podać powodu. To nawet nie jest ocena to jest fakt.

Masz zab dysocjacyjne też? Jakbyś miał notatki z tych książek to może bym kupiła xd

Szkoda że nie pomogły terapię. Mi też nie, wydaje mi się że to trochę zależy od osobowości, ktoś bardziej podatny popłynie ktoś z naturą pod prąd nie.

4 godziny temu, bei napisał(a):

Tmczyli terapeuta ma obowiazek mówić o swoich prywatnych sprawach zeby wytłumaczyć zakończenie terapi?

Mówienie o prywatnych sprawach A mówienie że powód dotyczy prywatnych spraw to 2 inne rzeczy hejjj

 

4 godziny temu, bei napisał(a):

Może choćby ze wzgledow zawodowych nie mogła powiedzieć, bo to bylo cos czego nie mogla ujawnic jako terapeuta choćby ze wzgledu na innych pacjentów.

Ja myślałam i nie wymyśliłam przykładu do tego. Miałaś na myśli coś konkretnego?

@acherontia styxnnaprawdę pacjent nie ma prawa znać przyczyny zakończenia terapii? ;o

Ja na koniec i tak wręczyłam czekoladki w podziece i bullshit rzuciłam że mi tak pomogła. Pamiętam że się wzruszyła aż oczy jej się zaszklily. Niech myśli że wyszłam na prostą lepiej..

😛

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, Dalja napisał(a):

 

4 godziny temu, bei napisał(a):

Może choćby ze wzgledow zawodowych nie mogła powiedzieć, bo to bylo cos czego nie mogla ujawnic jako terapeuta choćby ze wzgledu na innych pacjentów.

Ja myślałam i nie wymyśliłam przykładu do tego. Miałaś na myśli coś konkretnego?

Nic konkretnego. Bardziej chodziło mi o to że terapeuci często nie ujawniają różnych informacji. Jak coś komuś powiedzą to muszą się liczyć z tym, że to może wypłynąć na zewnatrz. Ponoć szczególnie psychoterapeuta w nurcie psychodynamicznym mało mówi na swój temat, dlatego zapytałam wcześniej czy to był ten nurt. 

Podjęła decyzję jaką podjęła. Uznała, że powód nie nadaje się do powiedzenia, a widocznie nie chciała kłamać.

 

Ja nie piszę, że terapeutce nie można niczego zarzucić, nie wiem tego. Nie znam ani przebiegu całej terapie, ani tej ostatniej sesji. Nie jestem też specjalista od terapii. Jestem jednak daleka np. od tego:

21 godzin temu, Mic43 napisał(a):

No ja bym tak tego nie zostawił, choćby napluć na twarz na koniec by wypadało, potem tacy ludzie myślą, że są bezkarni. 

 

 

Edytowane przez bei

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Cień latającej wiewiórki napisał(a):

Zakładam (może błędnie), że był jakiś istotny powód, choć każdy mój domysł jest równie bezsensowny co nieprawdopodobny.

 

Może zadzwonię do niej za 10 lat i wtedy się dowiem. A może lepiej nie wiedzieć (mózg podpowiada różne scenariusze).

Nie. Skończyliśmy na elementach trójfazowego podejścia do leczenia zaburzeń dysocjacyjnych, które zasugerowałem po przeczytaniu paru książek na ten temat (z jakiegoś powodu wiedza na temat dysocjacji strukturalnej, czy ogólnie zaburzeń dysocjacyjnych, nadal jest w Polsce niewielka nawet wśród profesjonalistów). Pełne tytuły, jakby kogoś interesował ten temat (niestety tylko po angielsku):

The Haunted Self: Structural Dissociation and the Treatment of Chronic Traumatization
Treating Trauma-Related Dissociation: A Practical, Integrative Approach
Healing the Unimaginable: Treating Ritual Abuse and Mind Control

Czytałam te dwie pierwsze i są mega dobre, według mnie to najlepsze książki na temat zaburzeń dysocjacyjnych po traumie jakie powstały. Szkoda, że jeszcze nie są przetłumaczone na Polski, bo też  jestem zdania, że wiedza wśród psychologów, terapeutów czy psychiatrów jest na ten temat mała. Ja mam takie przemyślenia, że gdybym nie była lekarzem, nie wiedziała dokładnie co mi jest ani nie miałabym trochę więcej możliwości niż przeciętny człowiek to szansa na to, że ktoś by rozpoznał co mi jest byłaby znikoma. Nie mówiąc już o znalezieniu jakieś realnej pomocy. Musiałabym mieć jakieś mega szczęście...

Też mam takie doświadczenie, że terapeutka mnie zostawiła z dnia na dzień samą po 4 latach. Było to dla mnie straszne doświadczenie, bo było mi ciężko wtedy, cały czas myślałam o odejściu a tu nagle jeszcze zostałam sama z tym. Nie dostałam namiaru na kogoś innego, chociaż to takie minimum co terapeutka powinna była zrobić. Nie mówiąc już o tym, że zostawienie kogoś z dużym ryzykiem samobójstwa samego jest bardzo wątpliwe etycznie. No ale nie roztrząsałam tego, też nie pisałam złych opinii. Chciała mi pomóc ale nie umiała, zdecydowanie ją to przerosło. Do obecnej terapeutki dostałam namiar przez kogoś z uczelni, to pani profesor  zajmującą się traumą i dysocjacją. Ją też czasami moja terapia przerasta ale próbuje i się nie poddaje. Niestety przez to, że dwie osoby do których poszłam po pomoc mnie "porzuciły" to zastało mi coś takiego, że boję się, że obecna terapeutka też mnie zostawi także powinnam podziękować tym osobom:/ za każdym razem jak mam odwołaną sesję to jest dla mnie trudne, nie ważne ile razy terapeutka powiedziała mi, że nie zrobi tak samo.

 

A Ty jak długo chodziłeś do tej terapeutki, która Cię tak z dnia na dzień zostawia jak mogę zapytać?

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, bei napisał(a):

Nic konkretnego. Bardziej chodziło mi o to że terapeuci często nie ujawniają różnych informacji. Jak coś komuś powiedzą to muszą się liczyć z tym, że to może wypłynąć na zewnatrz. Ponoć szczególnie psychoterapeuta w nurcie psychodynamicznym mało mówi na swój temat, dlatego zapytałam wcześniej czy to był ten nurt. 

Podjęła decyzję jaką podjęła. Uznała, że powód nie nadaje się do powiedzenia, a widocznie nie chciała kłamać.

 

Ja nie piszę, że terapeutce nie można niczego zarzucić, nie wiem tego. Nie znam ani przebiegu całej terapie, ani tej ostatniej sesji. Nie jestem też specjalista od terapii. Jestem jednak daleka np. od tego:

 

 

No tak, gdyby np podała powód który by mógł być wykorzystany przeciwko niej choćby w sieci

19 minut temu, 123she napisał(a):

Czytałam te dwie pierwsze i są mega dobre, według mnie to najlepsze książki na temat zaburzeń dysocjacyjnych po traumie jakie powstały. Szkoda, że jeszcze nie są przetłumaczone na Polski, bo też  jestem zdania, że wiedza wśród psychologów, terapeutów czy psychiatrów jest na ten temat mała. Ja mam takie przemyślenia, że gdybym nie była lekarzem, nie wiedziała dokładnie co mi jest ani nie miałabym trochę więcej możliwości niż przeciętny człowiek to szansa na to, że ktoś by rozpoznał co mi jest byłaby znikoma. Nie mówiąc już o znalezieniu jakieś realnej pomocy. Musiałabym mieć jakieś mega szczęście...

Też mam takie doświadczenie, że terapeutka mnie zostawiła z dnia na dzień samą po 4 latach. Było to dla mnie straszne doświadczenie, bo było mi ciężko wtedy, cały czas myślałam o odejściu a tu nagle jeszcze zostałam sama z tym. Nie dostałam namiaru na kogoś innego, chociaż to takie minimum co terapeutka powinna była zrobić. Nie mówiąc już o tym, że zostawienie kogoś z dużym ryzykiem samobójstwa samego jest bardzo wątpliwe etycznie. No ale nie roztrząsałam tego, też nie pisałam złych opinii. Chciała mi pomóc ale nie umiała, zdecydowanie ją to przerosło. Do obecnej terapeutki dostałam namiar przez kogoś z uczelni, to pani profesor  zajmującą się traumą i dysocjacją. Ją też czasami moja terapia przerasta ale próbuje i się nie poddaje. Niestety przez to, że dwie osoby do których poszłam po pomoc mnie "porzuciły" to zastało mi coś takiego, że boję się, że obecna terapeutka też mnie zostawi także powinnam podziękować tym osobom:/ za każdym razem jak mam odwołaną sesję to jest dla mnie trudne, nie ważne ile razy terapeutka powiedziała mi, że nie zrobi tak samo.

 

A Ty jak długo chodziłeś do tej terapeutki, która Cię tak z dnia na dzień zostawia jak mogę zapytać?

 

Taka sytuacja że ja przerosło to tym bardziej powinna się postarać o wskazanie dalszej drogi opieki. No pacjentowi z myślami s....

Godzinę temu, acherontia styx napisał(a):

@Dalja podam Ci przykład z mojej terapii. Superwizorka mojej terapeutki uważała długo, że u mnie terapia nie przyniesie efektów i doradzała jej zakończenie współpracy ze mną. Moja t. tego nie zrobiła co prawda, ale terapię raz, nagle w ciągu jednej sesji zakończyła w ramach "prezentu" bożonarodzeniowo-noworocznego (co prawda z innego powodu). I rzeczywiście, przez kilka miesięcy się nie spotykałyśmy. Czy byłam wręcz wk*****a, rozczarowana, poczułam się olana i odrzucona? Oczywiście, że tak, bo każdy by się tak poczuł jak po 3-4 latach terapii, nagle w ciągu 10 min. terapeuta zakańcza terapię.
Ale teraz załóżmy, że posłuchałaby rady superwizorki i z tego powodu wtedy zakończyła terapię podając mi jako powód to, że nie rokuje. Czy taki powód zmotywowałby kogokolwiek do szukania dalej pomocy u kogoś innego? No nie. Wręcz przeciwnie. 
A skąd ja to wiem? T. mi to powiedziała dopiero niecały rok temu, jak wiedziała już na pewno, że superwizorka nie miała racji w moim przypadku i wiedziała, że teraz taką informację "udźwignę" i nie spowoduje ona jakiejś załamki czy czegoś. Jak ja na to zareagowałam? Kazałam t. pozdrowić superwizorkę od nie rokującej pacjentki :P kiedyś taki news skończyłby się pewnie szpitalem co najmniej.

Zaznaczam jednak, że moja t. akurat mimo, że jest psychodynamiczna bardzo dużo mówiła mi otwarcie. Jak czuła się bezradna i nie wiedziała co robić, to mi to mówiła przeważnie wprost (w takich sytuacjach przeważnie też kontaktowała się z moim lekarzem). Na jakieś moje głupie manipulacje, jak raz w złości na nią, powiedziałam że się zabiję, to mi walnęła prosto z mostu "pani A., głupi powód do samobójstwa"
Zresztą raz kiedyś wspomniała, że w moim przypadku wszelkie zasady kontraktu terapeutycznego zostały złamane i przekroczone, ale cieszy się, że finalnie wyszło to mimo wszystko na dobre, bo w danych momentach wcale nie była przekonana czy dobrze, że na to pozwoliła.

Dzięki za historię. Ale kim do uja są ci supervisorzy, nie znają pacjenta A mogą nakazać skończenie tterapii komuś. I to w prywatnych, grosza nie tracą na nikim i takie rzeczy

Nie no czaję że pewnie kontrolują czy taki psycholog umie poprawnie ocenić, no ale ja bym prędzej zaufala im  haha. I pewnie sprawdzana jak przypadku naszej wiewiórki że już nie mogą pracować z tym pacjentem bo pani się zakochała np oczywiście 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, acherontia styx napisał(a):

Ale teraz załóżmy, że posłuchałaby rady superwizorki i z tego powodu wtedy zakończyła terapię podając mi jako powód to, że nie rokuje. Czy taki powód zmotywowałby kogokolwiek do szukania dalej pomocy u kogoś innego? No nie. Wręcz przeciwnie. 

Co to w ogóle za stwierdzenie, że "nie rokuje"? Co to za traktowanie? 

A w ogólności, to nie normalizuj negatywnych sytuacji, które Ciebie spotkały. Ogólnie Twoja postawa przypomina mi postawę reprezentowana np. przez dzieci bite przez rodziców, a potem powtarzające brednie, że "chociaż wyrosłem na ludzi". Albo "kiedyś to pracowaliśmy po 25 godzin na dobę i piliśmy wodę z jeziora". 

Ble. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, 123she napisał(a):

Też mam takie doświadczenie, że terapeutka mnie zostawiła z dnia na dzień samą po 4 latach.

Podaj namiary, żeby było wiadomo kogoś unikać. Ludzie, co z Wami? Nie macie jakiegoś poczucia godności? Za coś takiego powinno być odebrania prawa do wykonywania zawodu, chyba że miała super hiper ważny powód. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale czego to wymagać, rodzina potrafi traktować nie ludzko A co dopiero obcy ludzie. Takie jest zycie

Teraz, Mic43 napisał(a):

Podaj namiary, żeby było wiadomo kogoś unikać. Ludzie, co z Wami? Nie macie jakiegoś poczucia godności? Za coś takiego powinno być odebrania prawa do wykonywania zawodu, chyba że miała super hiper ważny powód. 

Ale jeśli wg prawa nie wiąże ich podawanie powodu to jak można im odebrać to prawo nie da się:/

A Ty chodziłes na terapię?

Mnie po neurologii jednej i drugiej wypisali że jestem zdrowa i elo. Dopiero po kolejnym podejściu u lekarza co skierował na drugi, powiedzial że w takich przypadkach kierują-ten szpital- do psychiatry x i dał numer. No nie kierują. Na tamtym etapie nie było opcji żebym się sama miała domyślić że to od psychiki!

Bliżej do chorób pnia mózgu było niż psychiki mozgu -.-

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Dalja napisał(a):

Ale jeśli wg prawa nie wiąże ich podawanie powodu to jak można im odebrać to prawo nie da się:/

Przecież prawo się stanowi, nie pochodzi od boga. Ulega zmianom, a zmiany są oddolne. Pisząc, że powinno się odebrać prawo do wykonywania zawodu mówię o tym jak prawo powinno być skonstruowane w tym przypadku, a nie jakie jest obecnie. 

Tak, chodziłem wiele lat i nadal chodzę. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Mic43 napisał(a):

Przecież prawo się stanowi, nie pochodzi od boga. Ulega zmianom, a zmiany są oddolne. Pisząc, że powinno się odebrać prawo do wykonywania zawodu mówię o tym jak prawo powinno być skonstruowane w tym przypadku, a nie jakie jest obecnie. 

Tak, chodziłem wiele lat i nadal chodzę. 

Ach, rozumiem. No to masz rację 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Mic43 napisał(a):

Podaj namiary, żeby było wiadomo kogoś unikać. Ludzie, co z Wami? Nie macie jakiegoś poczucia godności? Za coś takiego powinno być odebrania prawa do wykonywania zawodu, chyba że miała super hiper ważny powód. 

Zawód psychoterapeuty nie jest póki co usankcjonowany prawnie więc odpowiedzialność terapeutów w przypadku błędów podejrzewam, że jest żadna. To nie jest tak jak w przypadku lekarzy, że odpowiada się za błędy w sztuce medycznej. 

Znalazłam w jednym artykule zasady zakończenia terapii i m.in.:"

Jest dobrze ugruntowaną tradycją, że od początku podjęcia leczenia lekarz (i terapeuta) jest prawnie oraz etycznie odpowiedzialny za proces terapii dopóki leczenie nie zostanie prawidłowo zakończone za obopólną zgodą; pacjent nie zrezygnuje z terapii lub lekarz nie wycofa się z odpowiednim okresem wypowiedzenia, albo nie zapewni ciągłości opieki nad pacjentem przez innego terapeutę. W przeciwnym wypadku naraża się na zarzuty porzucenia pacjenta. Zakończenie leczenia jest procesem o wiele bardziej skomplikowanym niż relacja między usługodawcą a klientem i wymaga szczególnej ostrożności i rozwagi ze strony lekarza. Przepisy prawne regulujące relację lekarz−pacjent niewątpliwie nie są w stanie opisać możliwej liczby trudnych sytuacji i to na lekarzu będzie ciążyć obowiązek zapewnienia właściwej opieki.

Błędem zaniechania będzie przerwanie leczenia w postaci jednostronnego zerwania relacji lekarz−pacjent przez lekarza bez uzasadnionego wypowiedzenia lub bez zapewnienia alternatywnej opieki i w momencie, gdy zachodzi konieczność kontynuowania leczenia"

"Nie rekomenduje się zakończenia leczenia w sytuacji, gdy u pacjenta pojawiły się myśli lub tendencje samobójcze albo gdy terapeuta ocenia, że pacjent może stanowić zagrożenie dla innych. Nagłe przerwanie leczenia w takich okolicznościach będzie mieć prawdopodobnie negatywny skutek. Od strony prawnej będzie to prawdopodobnie rozpoznane jako wycofanie się z użycia własnych kompetencji w sytuacji, w której są one najbardziej potrzebne. Właściwym będzie prowadzenie terapii do momentu, gdy lekarz upewni się o możliwości skorzystania przez pacjenta z terapii alternatywnej. Nawet w przypadku nieplanowego lub awaryjnego zamknięcia praktyki pozostaje obowiązek zapewnienia jak najlepszej opieki nad pacjentami."

 

Także ewidentnie porzucenie przez terapeutę bez podania powodu czy wskazania osoby u której można kontynuować terapię jest błędem. Tak samo jak zakończenie terapii w przypadku myśli "s". No ale wracając do punktu wyjścia: nie ma ustawy o zawodzie psychoterapeuty to pewnie ciężko by było pociągnąć kogoś do odpowiedzialności nawet jakby się chciało.

"Powody, dla których terapeuta nie może dalej prowadzić leczenia, powinny zostać omówione z pacjentem w sposób, który będzie dla niego zrozumiały i czytelny oraz pozwalający pacjentowi na zachowanie dla siebie szacunku."

Jeszcze ten fragment ominęłam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, od lat nie ma ustawy o zawodzie terapeuty, więc wiadomo że odpowiedzialność prawna jest żadna. Głosujmy dalej na po-PiS to nigdy nic się nie zmieni. 

To co napisałem tyczyło się tego jak prawo powinno wyglądać, lub tego, co jest w mojej opinii moralne i właściwe. To jest niesamowite, że ludzie w tym kraju dają się traktować jak przedmioty. 

Edytowane przez Mic43

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Cień latającej wiewiórki napisał(a):

Ale też nie uważam takiego porzucenia za koniec świata. Gorsze tragedie mnie w życiu spotykały i przeżyłem. Generalnie lepiej lub gorzej, ale radzę sobie z takimi emocjami. Jesteśmy wszyscy dorośli.

Co ma dorosłość do tego? W sensie jak ktoś sobie nie radzi z poczuciem odrzucenia, to nie jest dorosły? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×