Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nie daję już rady


Rekomendowane odpowiedzi

Nprawdę nie daję już rady ze swoim życiem. 

Wszelkie terapie.. wizyty u psychiatrów, porzucanie leków. 

Sama dr powiedziała, że w moim przypadku nie leki pomogą a terapia.. 

Tylko że ja tracę wiarę w to, że cokolwiek może pomóc. Jest bardzo źle. Od wielu lat. 

Nie mam wątpliwości co do tego, że mam osobowość zależną. 

Nawet mając możliwośc uwolnienia się od toksycznych rodziców- nie skorzystałam z tego tak do końca, bo bałam się, że sobie nie poradzę. 

ZAWSZE uważałam, że może mnie uratować tylko związek. Problem w tym, ze jestem połaczeniem osobowosci unikającej (mam oficjalną diagnozę) i zależnej (przypuszczenie). I w zwiazku z tym mam samoocenę na poziomie = zero. 

A co z tego dalej wynika? To, że jeśli chodzi o związki to mierzę w znajomosci z marginesu społecznego, bo czuję, że nigdzie nie pasuję. Tak bardzo pragnę akceptacji. Tak bardzo boję się krytyki i ośmieszenia. Tak boję się uwolnienia od rodziców (a jednocześnie to największe marzenie). 

 

Czuję jakby mnie nie było. 

Nie jestem w stanie podejmować decyzji z powodu lęku przed krytyką rodziców. Przez to całkowicie zatraciłam już siebie... Mam 26 lat i "zmiany" tożsamości co kilka dni, godzin (nie mam bpd).

 

Taki przykład: od dziecka marzyłam o włosach blond. Z każdym rokiem od tego marzenia oddalam się coraz bardziej, bo wiem, że wysłuchiwałabym od rodziców samych najgorszych epitetów. Że "wyglądam paskudnie, brzydko, co ja narobiłam! Jestem głupia, beznadziejna!". A włosy to coś na co patrzyliby każdego dnia więc musiałabym liczyć się z taką krytyką codziennie. Na samą myśl drętwieje mi ciało i chce mi się płakać. 

 

Panicznie boję się przez to KAŻDEGO działania, każdej zmiany we własnym zyciu, kazdego wyboru (np zakupu zwykłej bluzki za parę zł, mimo że na siebie zarabiam). 

 

Czuję, że już od dawna nie istnieję. 

 

 

Istnieje tylko ten strach; i chęć, żeby to wszystko już się skończyło. 

 

Ale przecież osobowości nie da się wyleczyć.. można tylko zaleczyc niektore objawy. Próbowałam terapii od 2012 r z przerwami. 

 

 

Nie widzę już sensu... 

 

 

Fantazjuję tylko o byciu uratowaną przez kogoś, bo sama nie istnieję.

 

To trzyma mnie przy życiu

 

Ale i w to też już tracę wiarę 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem całość i wydaje mi się, że możesz mieć zaburzenia depresyjno-lękowe. Oczywiście nie jestem lekarzem ani psychologiem, by to stwierdzać, z resztą jest to niemożliwe na podstawie takiego krótkiego opisu, ale tego typu zaburzenia mogą wymagać wg mnie pewnej farmakoterapii. Tak widzę, że bardzo uskarżasz się na brak sił, energii do życia. Skoro sama nie dajesz rady się podnieść, musisz spróbować zgłosić się z tym do lekarza psychiatry. Z własnego doświadczenia wiem, że żadna terapia nie postawi nikogo do pionu, jeśli pacjent jest pochłaniany przez chorobę, która go po prostu sama wykańcza. Depresja to choroba psychiczna, może jej towarzyszyć chorobliwie silny lęk. Tego nie wolno bagatelizować, bo może być z czasem coraz to gorzej... Dlatego radzę ci uczciwie, zadbaj o siebie i pójdź do lekarza, by sobie pomóc! 🙂 

 

Na terapię zaś trzeba być gotowym wewnętrznie, samym z siebie, wiedzieć nad jakimi obszarami chce się pracować, zwykle tych obszarów do rozpracowywania na terapii powinno być tak maksymalnie kilka. Widzę, że już kilka wymieniłaś - odseparowanie się od własnych rodziców, pokonanie bariery społecznej i nieprzejmowanie się krytyką innych. Co do tego ostatniego, to muszę ci od razu powiedzieć, że każdego z nas prędzej czy później spotyka jakaś krytyka, nikt nie jest idealny, jednak najważniejsze jest to, jak my sami do tego podchodzimy, to od nas zależy, jak my to odbierzemy, czy weźmiemy sobie to głęboko do serca, czy raczej odpowiemy sobie na to sami i po prostu zejdzie to gdzieś na dalszy plan. Też rozumiem, że pewnych rzeczy można się bardzo wstydzić, a wstyd potrafi bardzo blokować, to jeżeli nie chcemy stać w miejscu, to musimy po prostu nauczyć się inaczej o tym czymś myśleć. Tak mi się najrozsądniej wydaje...

 

Co do Twoich rodziców, to niestety ciężko mi się do tego odnieść, bo wcale ich nie znam, też dość tendencyjnie o nich napisałaś, ale wydaje mi się, że Twoi rodzice nie zapewnili ci tego ciepła, tych budujących rozmów o różnych sprawach, w tym sprawach emocjonalnych, tylko ci po prostu wytykali ci te problemy, wyrzucali na ciebie swoje frustracje, swoje emocje, przez co zamknęłaś się w sobie. To jest niedojrzałość emocjonalna twoich rodziców i niestety ty odczuwasz tego fatalne skutki. Moja koleżanka miała podobny problem i psycholog jej poleciła książkę "Dorosłe dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców". 

 

Z mojej strony tyle. Mam nadzieję, że w miarę pomogłem 🙂

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja mama była wychowywana przez wujostwo. Była bardzo źle traktowana. Jako osoba dorosła pragnęła akceptacji i rodziny. Nie zważała na oszustwa i kłamstwa rodziny by nie zostać odrzucona i nie pozostać sama. To przyniosło jej zgubę. Ani jej rodzina przysposobiona, rodzina męża ani rodzina biologiczna nie okazali się uczciwi i godni jej zaufania. 

Mieszkam z mamą i młodszym bratem. Nie utrzymujemy kontaktu z nikim z rodziny. Nikogo nie interesujemy. Dodatkowo wraz z bratem mamy zespół Aspergera i zaburzenia osobowości.

Proponuję wzmocnić samocene:-)

 

Życzę Ci miłego dnia:-) i powodzenia 🙂

Edytowane przez johnn

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×