Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak przeżyć kolejny dzień...?


atabe

Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem od czego mam zacząć...4 lata temu zamieszkałam z narzeczonym w innym mieście, z dala od rodziny i znajomych. Przez 3 lata studiowałam dziennie-wtedy jakoś jeszcze było, bo miałam zajęcie w ciągu dnia,ale od roku jestem na zaocznych i mniej wiecej od wtedy wszystko zaczęło sie sypać...Długo byłam bez pracy, a jak już ją znajdowałam to zwykle po kilku tygodniach ją kończyłam, bo nie dawałam rady. Nie spałam w nocy, bo przerażało mnie to, że musze rano wstać i pójść do pracy, bałam się, że zaśpie..potem że się nie wyśpie...wiem to bez sensu, ale tak było-błędne koło, w końcu byłam tak zmęczona, ze nie byłam tam w stanie naprawde pójść,a do tego dochodzą lęki, boje się innych ludzi, wyjść z domu ale i być w nim sama...czasem nachodzą mnie ataki paniki-wpadam wtedy w taki płacz, że nie potrafie się uspokoić, czasem pojawiają się myśli samobójcze, ale póki co na planowaniu się kończy...Czuje, że moje życie nie ma sensu, nie odpowiadają mi studia-ich wybór to pomyłka, nie mam nic co dsawałoby mi radość, żadnych zainteresowań ani hobby...obecnie nie pracuje, siedze w domu całymi dniami sama, bo mój narzeczony pracuje i studiuje...i płacze..ciągle płacze...zaczęłam chodzić do psychologa, ale mam poczucie, że te wizyty mi nic nie dają...prosze was pomóżcie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak dużo osób zagląda i nikt nie odpisał ? Dziwne.

 

Zacznijmy od tego - czy Twój partner wie o wszystkim ?

Czy starał Ci się jakoś pomóc ?

Czy powiedział, że będzie Cię budził rano i na pewno nie zaśpisz i po pracy namawiał do spania, odpoczywania ?

Czy pomaga Tobie w znalezieniu odpowiedniego kierunku ? Takiego który dawałby Tobie satysfakcję ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja proponuje Ci wizyte u psychiatry .On ustali przyczyne i da Ci odpowiednie leki-to moze być ciężka depresja.Nie wiem bo nie jestem specjalista,ale im wcześniej tym lepiej(zaczniesz leczenie),bo moze być tylko gorzej.Widze ze jest Ci naprawde cieżko.Nie bój sie psychiatry mi tez pomógł bo byłem w stanie podobnym do Twojego tylko przyczyna była inna.Lecze sie do dzis i jakoś nie narzekam.

Pamietaj ze czas działa tu na Twoja niekorzyść-im wcześniej zaczniesz leczenie tym wcześniej poczujesz ulge.Trzymaj sie z wszystkim mozna sobie jakoś poradzic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak dużo osób zagląda i nikt nie odpisał ? Dziwne.

 

Zacznijmy od tego - czy Twój partner wie o wszystkim ?

Czy starał Ci się jakoś pomóc ?

Czy powiedział, że będzie Cię budził rano i na pewno nie zaśpisz i po pracy namawiał do spania, odpoczywania ?

Czy pomaga Tobie w znalezieniu odpowiedniego kierunku ? Takiego który dawałby Tobie satysfakcję ?

 

Tak, mój partner wie o tym, co się ze mną dzieje, mam jednak wrażenie, że im dłużej trwa ten stan, tym mniejsze robi to na nim wrazenie-tzn.tak jakby się przyzwyczaił do tego, o ile to jest możliwe...zresztą on cały dzień przebywa poza domem-ma prace, którą lubi i wymarzone studia...żyjemy troche w dwóch różnych rzeczywistościach. To on namówił mnie na wizyte u psychologa, ale to wszystko...twierdzi, ze teraz ja powinnam chcieć i bardzo się starać, by wszystko zmienić...a ja najzwyczajniej w świecie nie mam siły, wszystko sprawia mi ogromną trudność i nie potrafie zmienić tego co jest-nie daje rady!to jest silniejsze ode mnie. Czuje się bardzo źle każdego dnia...chciałam poszukać jakiejś pracy, ale już na samą myśl, że mam gdzieś pójść boli mnie brzuch i chce mi się płakać-ja kompletnie nie potrafie zapanować nad tym, co się ze mną dzieje. Jego zdaniem powinnam sama zastanowić się nad tym, co chce robić w życiu i dązyć do tego, ja jednak nie widze siebie NIGDZIE. Tak naprawde jest dla mnie często podporą, jednak fakt, że nie ma go całymi dniami, a ja siedze w domu w bardzo kiepskim stanie powoduje, że nie odczuwam za bardzo jego pomocy i mam poczucie, ze zostałam sama z problemem z którym sobie nie poradze...

 

Dziekuje wszystkim, którzy mi odpisali

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czekaj, czekaj .

Troszkę się chyba zagalopowałaś i tak trwasz między poczuciem winy, że burzysz swój związek i swoje życie, a pomiędzy tym, że Twój partner nie do końca jest taki jaki powinien być wobec Ciebie.

A więc zdecyduj się.

Wydaje mi się, jeśli mogę wyrażać swoją opinię, że teraz szukasz winnych.

No a kto jest najbliżej ? Twój partner.

Myślisz, że on tego nie odczuwa ? A pomyśl co Ty zrobiłabyś na jego miejscu ?

Zapisałabyś go do psychologa, powiedziała żeby się starał, czy tak ? Bo co Ty mogłabyś jeszcze zrobić ?

A zrezygnowałabyś z pracy dla niego ? Siedziała z nim w domu tylko dlatego, że on boi się z niego wyjść ?

Nie sądzisz, że to trochę egoistyczne podejście z Twojej strony ?

Ja nie twierdzę, że robisz coś specjalnie, że to dla Ciebie łatwe. Ale proszę Cię, nie staraj się teraz sobie wmówić, że Twój partner ma inne życie, lepsze i Ty do niego nie pasujesz.

Gdyby tak było - to chyba wiesz, że mężczyzna nie będzie długo z kobietą na której mu w ogóle nie zależy. A co on biedny ma zrobić ?

Piszesz, że przyzwyczaja się do tego, że robi to na nim mniejsze wrażenie, a pomyśl - co on ma do gadania, jeśli stara się Tobie pomóc - na swój sposób, nie jest psychologiem, a więc nie muszą to być metody sprawdzone i100%owe, ale są - a tu nie widać żadnych zmian ? Jak ma się czuć ? I czy nie lepiej jest mu spokojnie czekać z boku, niż denerwować się na Ciebie, na siebie ?

Odnoszę takie wrażenie, że jesteś trochę zazdrosna, o ten jego 'inny' świat. O tę szkołę, pracę.

Ty przecież też tak możesz i nie mów, że nie.

A powiedziałaś mu, żeby Tobie pomógł ? Nie mów od razu, że Tobie nie da się pomóc.

Jak tylko tego będziesz chciała On jest w stanie Tobie pomóc, dać nadzieję i wspólnie rozwiązać to wszystko co zawiązało się w Twojej głowie. Tylko odrzuć od siebie strach.

 

Pozdrawiam, K.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ataba nie słuchaj k ja doskonale cie rozumie ja terz mam uczucie tego że nikt niemoze mi pomóc że nikt mnie nie rozumie ale tak własinie wyglada depresja musisz sie leczyci a tw oj partner napewno chce ci pomóc tylko niewie jak bo zdrowym ludzia jest bardzo cieszko nas zrozumieci bo bulu psychicznego nie widac

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A możesz mi powiedzieć dlaczego ma mnie nie słuchać ?

Twoje pisanie podciągnąć można pod użalanie się, a nie depresję.

Ja chciałam tylko pokazać dziewczynie, że nie ma sensu przez chorobę psuć sobie związku.

To że jej być może ktoś nie jest w stanie zrozumieć - ok, a ona jako chora potrafi zrozumieć to co czuje jej zdrowy partner ?

Także nie, a więc nie licytujmy się na temat uczuć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

K ja widze to troche inaczej...mój partner jest dla mnie najbliższą osobą i gdyby nie on to całkiem możliwe, ze już by mnie dzisiaj nie było...nie szukam jednak winnych, a już napewno nie obwiniam mojego narzeczonego o to, co się ze mną dzieje! Wręcz odwrotnie, boje się, że wszystko się zacznie na nim odbijać...że nie wytrzyma tego co się ze mną dzieje dłużej. Nie wiem jak bym się zachowywała na jego miejscu, bo nigdy nie byłam w takiej sytuacji...Czuje jego pomoc, ale...no właśnie mam poczucie, że to mi nie wystarcza, nie potrafie się podnieść i żyć jak kiedyś, choć wierz mi-gdyby to było możliwe to zrobiłabym to odrazu!!!! Nie potrafie oddać słowami tego co się ze mną dzieje, jednak widze i przeraża mnie to, że nie mam nad tym żadnej kontroli...w jaki sposób mam odrzucić strach?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co przezywasz to klasyczne zalamanie nerwowe. Niestety coraz czetsze zjawisko w dzisiejszych czasach i to nie tylko w naszym kraju. Z dnia na dzien to raczej to nie przejdzie. Mozesz sprobowac leków antydepresyjnych, ale musisz sie przygotowac na to, ze one dzialaja gdzies dopiero po miesiacu od rozpoczecia brania, a pierwsze 2 tyg. kuracji takimi lekami to zazwyczaj koszmar. Pewnie pomoglaby tez psychoterapia tyle, ze jest ona platna, jedna wizyta to przewaznie koszt 80-120 zl, a zeby taka terapia cos dala potrzebnych jest kilkadziesiat takich wizyt w krotkich odstepach czasu. Zazwyczaj pomaga tez odpoczynek i wyjazd, generalnie zmiana otoczenia i stylu zycia, tyle, ze tez nie masz gwarancji, ze jak wrocisz po wyjezdzie do domu i pracy to cos sie zmieni, najwyzej bedziesz miala wiecej sil zeby walczyc ze swoimi slabosciami, ale sprobowac mozesz. Powiem tylko tyle, ze bardzo bliskie jest dla mnie to co piszesz bo czuje sie identycznie tyle, ze ja prace poza domem jakis czas temu "olalem". Studia co prawda skonczylem (nawet 2 rozne kierunki) i znam jezyki, ale nic mnie nie cieszy i nie potrafie odnalezc sie w realiach polegajacych na ciaglej konkurencji i walce na smierc i zycie o kazde 100 zl. Poki co pracuje w domu, przez net, ale ogolnie nie jest to dobre rozwiazanie bo izoluje sie od ludzi. Tyle, ze powiem Ci, ze jak na etat chodzilem do pracy to i tak nie mialem ochoty z nikim gadac bo ogolnie wiem, ze 90% ludzi i tak mnie nie zrozumie ... Ja niestety doszedlem juz do tego, ze nawet zarabianie duzej kasy mnie nie cieszy. Ogolnie wydaje mi sie, ze obecnie swiat ma niewiele do zaoferowania czlowiekowi, w zasadzie tylko pieniadze i konsumpcje oraz seks. Uczuc szczerych i prawdziwych prozno szukac, a poczucie bezpieczenstwa zarowno tych bogatych (vide sprawa Olewnika) jak i tych biednych jest identycznie male. Ogolnie wydaje mi sie, ze zyjemy w wyjatkowo smutnych czasach, a wiekszosc ludzi co sprawia wrazenie zadowolonych z zycia i spelnionych jest albo tepych i prymitywnych i do bycia szczesliwym wystarcza im seks i szpanowanie kasa lub po prostu udaje szczesliwych. Prawde mowiac w swoim 26-letnim zyciu nie spotkalem jeszcze uczuciowej i wrazliwej osoby, ktora czulaby sie w tym swiecie szczesliwa. Paradoksalnie takze nawet bedac zdrowym najlepiej dogadywalem sie z chorymi i stwierdzilem juz dawno, ze duzo szybciej pozna sie wartosciowa dziewczyne na forum psychologicznym czy nawet w szpitalu psychiatrycznym niz w dyskotece, pubie czy nawet w pracy. Tyle moich spostrzezen.

 

Pozdrawiam

Taki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takisobiektoś dziękuje za twą opinie, widzisz ja już zaczęłam chodzić do psychologa, niestety jak narazie nie odczuwam żadnej poprawy. Przeraża mnie myśl o tym, by brać leki...i chyba nie potrafie tego strachu przełamać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jolu nie uraziłaś mnie, bardzo trzeba się starać żeby urazić taką osobę jak ja.

Ja tylko chciałam pokazać, że to naprawdę może się odbić na ich związku, przecież nie chcę dla nikogo źle i wydaje mi się, że nikogo nie 'traktuję ostro', bo to nie do mnie należy.

Mimo wszystko po prostu wywnioskowałam z ostatniego postu, że może być tak, że dziewczyna po prostu zacznie obwiniać o to, że partner ma swoje życie, a ona do niego nie pasuje.

Aż w końcu oboje nie wytrzymają i nie wystarczy im sił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takisobiektoś dziękuje za twą opinie, widzisz ja już zaczęłam chodzić do psychologa, niestety jak narazie nie odczuwam żadnej poprawy. Przeraża mnie myśl o tym, by brać leki...i chyba nie potrafie tego strachu przełamać...

 

Leki nie sa takie zle, ale z drugiej strony z doswiadczenia wiem, ze trzeba dobrze dobrac lek, aby sensownie dzialal. Ja juz przerobilem mase SSRI: Seroxat, Rexetin, Stimuloton, Asentra i chyba cos jeszcze. Zauwazylem 3 zaleznosci, ktore w moim przypadku mialy miejsce w przypadku stosowania kazdego z tych leków. Kazdy z nich dodawal mi energii fizycznej, ale nie poprawial absolutnie samopoczucia. Po kazdym z nich mialem b obnizone libido oraz gorszy apetyt ...

 

Niemniej ludzie roznie reaguje i niektorym leki bardzo pomagaja, takze mysle, ze nie ma sie czego bac. Zawsze mozesz sprobowac a jak bedzie zle to najwyzej odstawisz.

 

Pozdrawiam

T.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

takisobiektos

Ja tez przerobiłem mase leków(m.innymi asentre tak jak Ty).,ale tez dodawały mi energi fizycznej a sampoczucie było do bani.Dopiero po kilku miesiacach brania poprawa samopoczucia była zadowalająca,a po kilkunastu naprawde odczuwałem dużą poprawę.Dlatego napisałem wcześniej ze czas działa tu na Jej niekorzysc bo im wczesniej zacznie tym lepiej.POzdrawiam wszystkich

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak Ci pomóc .Jeżli trafisz na rozsądnego lekarza to napewno Ci pomoże.Musisz walczyć o życie .Ja też sie bałem pierwszej wizyty u psychiatry a teraz wiem ,ze dobrze postąpiłem.

Trzymaj sie!A skutki uboczne przy odpowiednio dobranych środkach wcale nie musza być duże .Jezeli juz sie odwazysz to napisz jakie leki dostałaś to ludzie napewno pomogą Ci, i doradza czy dany lek jest szkodliwy czy tez nie.pozdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×