Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłosierdzie Boże


drań

Rekomendowane odpowiedzi

3 godziny temu, wiejskifilozof napisał:

Tusk,nie tańczył u Michnika.

Ale w meczecie gdyby u nas było więcej muzułmanów to chętnie by pokłony bił podejrzewam. 

A co do PiS to Kaczyński się nawrócił dopiero po śmierci brata, wcześniej nie był zbyt religijny a w latach 90-tych naśmiewał się z ZCHN a jego Porozumienie centrum miało być właśnie w centrum również światopoglądowo, daleko od katoszołomstwa. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość weltschmerz
W dniu 7.12.2018 o 18:41, carlosbueno napisał:

Ale w meczecie gdyby u nas było więcej muzułmanów to chętnie by pokłony bił podejrzewam. 

Ale nie bije, za to Koran całował ktoś zupełnie inny w latach chyba 90. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, weltschmerz napisał:

Ale nie bije, za to Koran całował ktoś zupełnie inny w latach chyba 90. ;)

Chodzi Ci o JP II, jeśli tak to właśnie o to mam do niego największe pretensje, nawet większe niż ukrywanie pedofilii. Franciszek nic lepszy, dziennie muzułmanie mordują setki Chrześcijan i kościół ma to w dupie i jeszcze gada że islam to religia pokoju.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@phœnīx jasne że tak :D Zastanówmy się nad tym głębiej, przyjmijmy, że ptaszki ćwierkają od 2000 lat i w roku setnym naszej ery czekali na armagedon, a tu jak nie było tak nie ma. 
Rok 800 :lol: Papieże tak się niecierpliwią, że dodali 200 lat do daty tego chuj*owego kalendarza, licząc, że jak stuknie tysiak w kalendarzu to mesjasz się zjawi, ale daremne ich trudy. 
(BTW. gdzieś czytałem, że faktycznie dodali 200 lat głupiemu ludowi, przecież mało kto wtedy czytać umiał, kolejność wykopalisk się nie zgadza, nie wnikam czy to prawda, "hipoteza czasu widmowego" się to podobno zwie)
Ale przejdźmy do czasów współczesnych.
Wyobraźmy sobie rok 1800 i najwybitniejsze umysły świata na jednej sali - uczeni, królowie, prezydenci, cesarzowie, naukowcy, wynalazcy, sadownicy, ogrodnicy i jeden informatyk z roku 2018, który im wszystkim przyszedł coś powiedzieć.


Mówi tak:
Za 100 lat wybuchnie 1 wojna światowa - wszyscy zadowoleni, pytają, "no mów kto wygrał", "jakie straty" i "ile trwała"
- straty kilka milionów zabitych, kilkanaście rannych, kila lat trwania
Potem druga 2 światowa, w sumie podobna do pierwszej, straty w milionach wielokrotnie większe, popuściłbym jednak wodze fantazji i zaczął opowiadać o latających metalowych ptakach niszczących całe miasta, smokach = czołgach itd. :D 
Napoleon mógłby tego nie ogarnąć rozumem, nie da się przecież latać, a co dopiero ludzie w samolotach, nie dogadalibyśmy się.

Jak bym powiedział, że w XXI wieku mamy arsenał, by unicestwić w jeden dzień więcej milionów ludzi, niż w dwóch poprzednich żałosnych wieloletnich konfliktach, to by się przerazili i by mi nie uwierzyli. Oprócz miliardów zabitych, gorzej z nuklearną zimą, wycofaniem do epoki sprzed kilku wieków i rozjebany świat bez wygranych. 

Także jeśli istnieje bóg, jest w tym jakiś większy plan, to żeby wkroczyć i uratować nas przed samymi sobą, jest teraz idealny moment. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cytat

 

"Kler" najbardziej dochodowym polskim filmem od co najmniej 30 lat

"Kler" schodzi już z ekranów kin, choć w niektórych miejscach nadal można go jeszcze obejrzeć. Już w tym momencie obraz Smarzowskiego jest najbardziej dochodowym polskim filmem od co najmniej 30 lat.

"Kler" , jak wynika z danych na dzień 3 stycznia br., obejrzało dokładnie 5 182 609 widzów - poinformowała nas spółka Kino Świat, dystrybutor filmu Smarzowskiego. Po 1989 roku tylko dwa inne obrazy zebrały przez kinowymi ekranami w Polsce więcej osób. Chodzi o filmy z 1999 roku - "Ogniem i Mieczem" (ok. 7,15 mln widzów) i "Pana Tadeusza" (ok. 6,17 mln widzów). W ich przypadku swoje zrobiły też wycieczki ze szkół, "Kler" nie miał takiego "wsparcia". "Kler" jest natomiast najchętniej oglądanym w polskich kinach filmem w XXI wieku.

 

http://next.gazeta.pl/next/7,151003,24339539,kler-najbardziej-dochodowym-polskim-filmem-od-przynajmniej.amp

 

My już jesteśmy starzy, ale coś czuję, że młodzi (15 - 30), pogonią tę szarańczę tam skąd przyszła, nikt tu nie jest głupi i jak widzą ich życie na koszt innych, to nikomu nie jest to miłe. Ruszyliby się do roboty, a nie za darmo kasę pobierać przy każdej lepszej okazji.

Afery, skandale, nie wiem jakim cudem funkcjonuje jeszcze ta instytucja, złodziejska.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niezależnie od tego, czy istnieje klasycznie rozumiany osobowy Bóg, istnieje zjawisko relacji z nim. Ze wszystkimi nadinterpretacjami i błędami, które człowiek może do takiej relacji (i opowiadania o niej) wprowadzać (wystarczy przyjrzeć się chociażby temu, jak uczniowie zaczęli 'wariować' na górze Tabor). Do takich doświadczeń dorabia się później różne ideologie i potwierdzenia dla swoich teorii.

Ciekawi mnie, jak bardzo tzw. relacja z Bogiem pokrywa się z uważnością, bo ja tu widzę co najmniej ogromną część wspólną. Przy czym uwazność jest dla mnie doświadczeniem bardziej czystym, szczerym, prawdziwym, autentycznym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, nvm napisał:

Ciekawi mnie, jak bardzo tzw. relacja z Bogiem pokrywa się z uważnością

nvw,

poruszyłeś zapewne ważną kwestię w kwesti wiary świętej w Boga żywego . Przyznam się ,że nie do końca czaję o jakiego typu UWAŻNOŚĆ Ci chodzi ? Uważniosć na modlitwie ? , koncentracja na Osobie Boga ? , bycie tu i teraz i zdawanie sobie sprawy ,że nie jesteśmy sami  w tym gaimatiasie życia ?   Zmierzyc sie z moim pytaniem . Czy wypowiadanie słów do swojego Ojca w Niebie ma byc z sensem ( to znaczy nie prosimy Go o milion w Lotto , ale kto by nie chciał wygrać (-: . Zaufanie Bogu ? , Medytacja?

 Zapewne - powtarzam - temat bardzo ważny i ciekawy . Jedno wiem na pewno , uważności trzeba sie uczyć , a uczenie owo polega na powtarzaniu danej czynności umysłowej , aż w końcu dochodimy do górnej granicy jakiejś tam perfekcji , gdzie nawet w scisku i gonitwie dnia codziennego możemy wyłapać te uważnośc i wewnętrzna cisze > byc może w stanach silnego wzburzenia , złości , lęku czy tam jeszcze negatywnego nie zawswz esię nam to uda , ale zawsze przy treningu uważności będziemy bliżej celu niz dalej . Trud pilnej pracy tutaj szczególnie sie przydaje .Tak jakoś od siebie to widzę .

 Przykładowo muzyka organowa w pięknym Wielkim Kościel powoduje ,że troski dnia codziennego nie maja wtedy lub tylko czasami i (na podczss koncertu organowego w Kamieniu Pomorskim (-: , gdzie co roku przyjeżdzajasami wielcy mistrzowie muzyki organowej ) nad nami władzy , co by nam przeszkadzały . Dlaczego ? Ponieważ - tak myslę - organy stworzył sam Bóg co by nas wzruszyć ciszą samego Boga , ciszą która zamienia sie w piękno czystego strumienia uważności . Jakoś tak , jeszcze do końca nie wiem o co Tobie chodziło i czy...?tak to leci .. 

 Ale wielki plus za rzucenie TEMATU .(-;

 Narka . 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję, @Kalebx3 Gorliwy :)

Mówię o tzw. powierzeniu się Bogu. Oddaniu jemu/Jemu swoich problemów. Gdy wychodzę z ruminacji i poświęcam uwagę prawdziwemu życiu, to wymaga to zaufania, odwagi, ryzyka i intuicji. Można by to nazywać wiarą, ufnością.

I nie ma dla mnie tutaj większego znaczenia czy łączę to z obrazem Boga, choć taki obraz rzeczywiście może dodatkowo podnosić na duchu i zwiększać poziom serotoniny. Ale z drugiej strony wymaga pewnego wysiłku, co odciąga od głębszego odprężenia.

Można mówić o relacji z Bogiem, ale można mówić też o poddaniu się życiu, Sile Wyższej, itp.

 

Dzisiaj kontynuowałem sobie lekturę katolickiej książki psychiatrycznej: "Integracja psychiczna". Szczególnie zapadły mi w głowie następujące słowa: "Skocz zanim pomyślisz" (i też sądzę, że jest to sedno w leczeniu zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych, tudzież nerwicy lękowej maskowanej energią, jak oni to nazywają). Nie ma więc tutaj nawet myślenia o tym, kto ma mnie w tym wszystkim złapać. Jest po prostu skok - zanim w ogóle pomyślę. To poprzedza dla mnie wszelkie teorie, religie, itd.

Edytowane przez nvm

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba pomyśleć pozytywnie o danej osobie, pomyślę dzisiaj o Was @nvm i @anemon 🙏

 

A teraz wiadomości ze świata - biskup poślubił biskupa, a ślubu udzieliła im arcybiskupka :classic_smile:

 -> http://www.toronto.anglican.ca/2018/12/28/bishop-robertson-married-at-cathedral/ 

^^jestem od pewnego czasu tolerancyjny i jak najbardziej popieram ruchających się biskupów, pod linkiem jest ich zdjęcie, ładnie razem wyglądają :D Wolna miłość dla wszystkich :D 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Liber8 napisał:

Chyba pomyśleć pozytywnie o danej osobie, pomyślę dzisiaj o Was @nvm i @anemon 🙏

 

A teraz wiadomości ze świata - biskup poślubił biskupa, a ślubu udzieliła im arcybiskupka :classic_smile:

 -> http://www.toronto.anglican.ca/2018/12/28/bishop-robertson-married-at-cathedral/ 

^^jestem od pewnego czasu tolerancyjny i jak najbardziej popieram ruchających się biskupów, pod linkiem jest ich zdjęcie, ładnie razem wyglądają :D Wolna miłość dla wszystkich :D 

 

Kanadyjczycy już od dawna przodują w liberalizmie obyczajowym, no ale to się niedługo skończy bo zamierzają sprowadzać miliony muzułmańskich "uchodźców"  i w następnym pokoleniu będzie tam obowiązywało prawo szariatu.😊 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, anemon napisał:

Dawno się nie modliłam. Jest coś, co koniecznie powinno znaleźć się w treści modlitwy?

Nie, wystarczy pozytywna intencja o wsparcie duchowe. Nawet nie trzeba tego ubierać w słowa, wystarczy skierować ku temu swoją uwagę. Słowa mogą być pomocne, jeśli ktoś tak czuje. Przynajmniej ja tak odczuwam kwestię modlitwy.

Dziękuję, @anemon i @Liber8

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uznaję, że skądś się wziąłem. I nie mam tutaj na myśli swojego ciała, które traktuję zaledwie jako pojazd. Mam na myśli swoją świadomość. Nie, nie osobowość (choć osobowość w jakimś stopniu częściowo mnie wyraża), czy ego. Nie umysł. Świadomość. Tudzież świadomego ducha.

To "skądś" to dla mnie źródło. A konkretnie siła wyższa. Wyższa ode mnie i od wszystkiego co znam (nie licząc niej samej). To jest głębia, z którą się mogę skontaktować. Właściwie to wystarczy przestać ją "zagłuszać", od niej uciekać. Czyli się zatrzymać. Albo rozpoznać. To jest to, co poprzedza wszelkie myśli.

Dlatego też uważam, że tzw. "oczyszczenie umysłu" (buddyjska medytacja?) to kontakt z Bogiem.

Stawiam też znak równości między ufaniem sobie (prawdziwemu sobie, czyli swojej głębokiej naturze) a ufaniem życiu czy ufaniem Bogu, Sile Wyższej, Wyższej Inteligencji, Nadświadomości, jakkolwiek.

Co do osobowości Siły Wyższej (lub jej braku) to sprawa jest paradoksalna - w obu stronach metody widzę pewną prawdę. To, czy Bóg jest osobowy, czy nie, jest dla mnie nieuchwytne - raz obraz jest bardziej osobowy a raz mniej. Gra chmur, mgły, świateł. Nie da się tego zamknąć w sztywną formę. Nie da się uchwycić Boga/Siły Wyższej. To raczej bez znaczenia.

Edytowane przez nvm

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że to Pan Jezus odmienił moje życie. Wciąż choruję na CHAD, ale z Nim tak nie boli.

Moje życie było koszmarem, jeszcze większe zło od tego, które mnie spotkało, ja sama zadawałam innym. Półtora roku temu, zaczęłam żałować wyrządzonego zła, którego nie dało się już naprawić, a  którego świadomość, do tamtej pory, zagłuszałam.  Przebywałam u kogoś z mojej rodziny i tam nagle zwróciłam uwagę na obraz Jezusa Miłosiernego. Poczułam coś jak...ufność. Przypadek sprawił, że przyszłam do kościoła. Poczucie winy zmniejszyło się. Przychodziłam codziennie. Później natrafiłam na modlitewnik i medalik św. Faustyny, patronki Bożego Miłosierdzia, nawet nie wiedziałam, kto to jest.  Ktoś zabrał mnie na spotkanie wspólnoty katolickiej Mamre. Tam znów przez "przypadek" dostałam obrazek Jezusa Miłosiernego, z cytatami z "Dzienniczka" św. Faustyny. To był ten sam Obraz, w który wpatrywałam się przed przyjściem do kościoła. Z tyłu obrazka były słowa koronki do Miłosierdzia Bożego, które Pan Jezus podyktował św. Faustynie. Koronkę odmawiałam na zwykłym różańcu, to był dla mnie prawdziwy ratunek. Pewnego dnia pomyślałam: "muszę pojechać jutro do księdza, którego wybrałam, jako spowiednika. Nie muszę się spowiadać. Muszę tam być" Spowiadałam się i zdanie, które usłyszałam zostanie w moim sercu: "Nie ma takiego grzechu którego Pan Jezus by nie odpuścił".  Na miejscu dowiedziałam się, że ten dzień mojej spowiedzi to 5 października, wspomnienie św. Faustyny...  

Od roku prawie codziennie przychodzę do kościoła i mam siłę by żyć, ufać. Wcześniej nie było we mnie miłości, tylko zło. I pustka.


 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×