Skocz do zawartości
Nerwica.com

W mojej rodzinie NIKT ze sobą nie rozmawia


Rekomendowane odpowiedzi

Mam babcię (matkę ojca), dziadków (rodziców matki), ciotkę (siostrę matki) z mężem i rodziców razem z ich córką- rozpuszczoną "księżniczką".

W mojej rodzinie nikt się nie rozwiódł, są małżeństwem od 55, 33, 25 lat. Ale wolałabym już kulturalny rozwód niż wiele lat życia bez miłości.

Mich rodziców nic nie łączy oprócz poczucia obowiązku, u ciotki i dziadków nie jest lepiej. Kiedy żył jeszcze śp. Dziadek (ojciec ojca), to babcia

powiedziała po kielichu koleżance:" Największym błędem mojego życia jest to, że nie przerwałam tego małżeństwa. Ja bym się mogła rozwieść nawet teraz, ale żal mi 

tych wszystkich PIENIĘDZY." Koszmarem w mojej rodzinie jest to, że NIKT się do siebie nie odzywa, mimo iż wszyscy mieszkają w sąsiednich miastach!!

Moja matka-nie rozmawia z siostrą, z rodzicami od 7 lat, ani z teściową. Mojemu ojcu-pantoflarzowi zabroniła chodzić do jego rodziców, mówiła mu :"mąż dla żon powinien wyrzec się wszystkiego, nawet własnych rodziców". Oczywiście, potulny żonkoś jej słucha we wszystkim. Kidy w LO wychodziłam z domu na korki z chemii, zadzwoniła mi komórka, dzwonił dziadek, ojciec matki. Akurat przy mnie stała, zobaczyła numer, zrobiła groźny wyraz twarzy, zabroniła mi odebrać i powiedziała groźnym tonem:"Do której rodziny należysz??!! Do tej, czy do tamtej??!! Z dziadkiem nie rozmawiaj, niech najpierw ze mną nauczy się grzecznie rozmawiać." Mnie nie wolno rozmawiać z siostrą, ma już 19 lat, ale we wszystkim  słucha się rodziców. Nie mam telefonu. Odkąd mieszkam sama, rodzice mnie nigdy nawet na herbatę do domu nie zaprosili, nigdy mnie już nie wpuścili do domu rodzinnego.

Kiedy niedawno umarł Dziadek, w stosunkowo młodym wieku, jego synalek nie przyszedł na jego pogrzeb, a przyszła cała dzielnica i wszystkie jego pociotki. Jedynego syna nie było. NIKT go nie widział na mszy, a jeszcze bezczelnie do dzisiaj utrzymuje, że stał z tyłu. Kiedy wypominam to matce, ona na to:"przecież twoja babcia nie była na twoim bierzmowaniu."

Co o tym myślicie? Tłumaczenie mojej matki:"Ja nic złego nie robię. Ja tylko nie utrzymuję kontaktu. Nic złego im nie robię, bo im nie szkodzę, każdy żyje swoim życiem." Jestem skołowana jej filozofią życiową, ale dla mnie takie zachowanie jest gorsze niż awantura. Dla mnie już lepsza otwarta wrogość niż totalny brak kontaktu. Brak kontaktu to la mnie jakby wykreślenie kogoś, zanegowanie istnienia, pokazanie, że ta osoba NIC nie znaczy, ani pozytywnie, ani negatywnie. Nienawidzę tego rodzinnego pata, tej dusznej, gęstej atmosfery, tego węzła gordyjskiego. Znikąd nie widać rozwiązania problemów. Wszystkie brudy zamiatane pod dywan. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie też nikt ze sobą nie rozmawiał. Mama powtarzała całe życie, że nie może doczekać się aż ojciec wyciągnie kopyta, dopiero wtedy zazna spokoju. Bo tak to przez całe życie pański krzyż musi nieść. Nie mogła się rozwieść, bo jest katoliczką z krwi i kości. Ojciec wsadzał kasetę do swego sprzętu, odpalał Perfect na pełnej kuurwie i zaczynał śpiewać idź precz do mamusi do tatusia. Mama siedziała w kuchni i płakała. Pamiętam tylko urywki, nocne policje i pogotowia, bijatyki, szarpaniny, cała podłoga w kuchni we krwi, sikanie przez okno, sranie do zlewu, drzwi z kopa aż cała pilśnia wyleciała

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×