Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II


Naemo

Rekomendowane odpowiedzi

co tam slychac drogie borderki?

 

u mnie dużo zmian-na lepsze.

zmieniłam prace której nie lubiłam.

teraz ucze angielskiego,w domu.bardzo się stresowałam na początku,teraz jest o niebo lepiej.

jestem z siebie bardzo dumna,ze przelamalam leki i dalam rade)

grunt to uwierzyć w siebie.

no i po długiej przerwie odnawiam relacje damsko meskie))jestem podekscytowana)

ogolnie-jest mega dobrze-fruwam z radości))

 

a jeszcze niedawno miałam kryzys,bylam wyczerpana nerwowo,duzo stresow.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie dół, spadam w dół, czarny, ciemny dół, tyle widzę. Robię szalone rzeczy i normalne życie znowu jest nie do zaakceptowania. Kiedy to się zmieni,jak to jest kiedy nie wiesz już co zrobić, na co masz ochotę, jak wyjść z siebie 😢 Autodestrukcja, źli ludzie i złe życie 😔 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co u Was,moje drogie?

 

u mnie ostatni tydzień depresyjny.

ciagly deszcz,samotnosc bo 1 przyjaciolka nie ma czasu a druga bardzo chce się spotkać ale stwierdziłam ze jej nie lubie...niestety nie jest zbyt dobrym człowiekiem.

w pracy ok ale zycie uczuciowe lezy jak zwykle a wszyscy dookoła zakochani.

 

dwie znajome lat 50 plus poznaly ''milosc zycia''

ale cieszy mnie moja reakcja, bo już nie zazdroszczę,zycze im szczęścia i dodaje to otuchy

ze milosc można spotkać w każdym wieku)

 

dziś lepiej-bylam na cudnym jesiennym spacerze w lesie,zrobilam stroik jesienny/jeszcze dynie kupie/

rozmawiałam długo z 2 przyjaciółkami ,malowałam obraz i zrobiłam pierwszy raz

w zyciu zeberka i wyszly dobre))

 

acha i znalazłam nowa T,bo obecny średnio mi pomaga,1 spotkanie za 2 tyg. chce się skupic teraz glownie na

sprawach uczuciowych. wish me luck)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@shira123 cieszę się, że miałaś dobry dzień 🙂

 

U mnie nowość - po kolejnym letnim epizodzie depresyjnym stabilne samopoczucie z dużą tendencją zwyżkową :D nie wiem, co dalej i jak długo to potrwa, ale jest dobrze.

 

Dodatkowo widzę, że terapia zaczyna przynosić efekty. Może nie spektakularne, ale coś się zmienia.

Edytowane przez karanfil

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

shira123, uszanowanko

I resztę z wątku witam serdecznie, ponownie. Bo stąd się nie da odejść.

 

Ja znów jestem w doopie. Dobrze, że moje "dam sobie radę sama za wszelką cenę" działa poprawnie na najwyższych obrotach, bo gdyby nie to, siedziałabym od lipca na zamkniętym. Ale walczę. Nie wiem tylko o co. Pewnie o NAS.

Jestem w związku, w sumie trudnym, co nie jest żadną nowością. Mężczyzna jest trudny, ale czuje, kocha mnie i akceptuje. I pomaga mi jak może, chociaż wszyscy tu wiemy, że wcale nie może. I ja jestem trudna (haha sic).

Czy ktoś jedzący jakiś stabilizator może mi przybliżyć jego działanie? Brałam topamax, który był tragiczną w skutkach pomyłką i tegretol, ale za krótko by doświadczyć efektów innych niż wysypka.

U mnie klasyk, huśtawki tak upiorne, że czasem czuję się jak naspidowana, z galopującym powoli lękiem, odrealniona i wszechmocna, czasem przybita, wegetująca na granicy nieobecności i zupełnie bezradna. Lęk, przez który drżę albo wsciekłość, którą niszczę wszystkich dokoła.

Regularnie oszukana, pominięta, olana, niechciana, zaniedbana a więc niekochana i jazda.

Potrafię wierzyć w bajki sprzedawane mi przez mój umysł tak głęboko, jakby działy się naprawdę. Ale dociera to do mnie po czasie, oczywiście, jak już szaleństwo przestaje mnie całkowicie pochłaniać.

Schudłam bardzo i tak, jakby mój własny umysł mnie wykańczał, więc akcje anorektyczno/bulimiczne na razie mam z głowy.

I nie śpię, albo śpię za dużo, ale działam. Dysocjuję, okaleczam się, niszczę rzeczy i ludzi. Wiem to wszystko, mam na talerzu, w końcu moja samoświadomość po latach terapii taka wielka... i co? I nic. Płonę.

Biorę trittico i asentrę, działają na lęk. Zazwyczaj, bo są takie sytuacje i takie dni, że tylko clonazepam działa. I na myśli samobójcze działają, ucichły, wolę przeczekać, już nie piszę listów, nie zbieram tabletek.

Tak, idę do psychiatry, tylko sama siebie pytam: po co? Żeby mi ulżył? Stłumił, złagodził, ukoił, współczuł, pogadał i polecił mi wszystkie rozwiązania, które znam i które nie działają?

Chcę żyć. Chcę mieć rodzinę. Koty. Konia. Dzieci. Wykształcenie. Spokój. Kiedy? JAK?

Nie jest mi do śmiechu, nie czytuję artykułów o bpd, blogów, nie taplam się w swoim zaburzeniu. Nie mogę wstać z niego, otrząsnąć się, odkleić go znów. I znów. I znów.

Nie wiem, co jest mną, jaka jestem, gdzie się ono kończy a ja zaczynam, mam dość gapienia się w lustro i przyglądania odbiciu ze zdziwieniem, wypatrując siebie.

 

Nie oczekuję po tym poście niczego. Może ktoś jest w tym samym miejscu co ja i zbijemy smutną piątkę?

Może.

Chyba moja bezradność musiała się gdzieś wylać, a nie znalazłam miejsca lepszego niż to.

Od zawsze i na zawsze z Wami dziewczyny,

chojrakowa wita znów

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 15.10.2019 o 19:27, Gabunia napisał:

Witam,jestem tutaj nowa. Czy zagląda tutaj jeszcze ktoś ? Czasami chciałabym pogadać z kimś kto rozumie co się we mnie dzieje,mam nadzieję że przyjmiecie mnie ciepło :D

Gabunia jasne ☺napisz cos o sobie.od niedawna wiesz ze masz borderline?ja jestem juz po 3 latach terapii moze cos pomoge☺trzymaj sie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shira123, nie chodzę, przeprowadzam się i nie chce żeby ktoś mi grzebal w uczuciach bez sensu, skoro i tak za chwilę wyjeżdżam. W planach.

Muszę działać, nie mogę przysypiac.

Zdaje sobie sprawę że ze względu na sama historie choroby jestem pacjentka trudna do prowadzenia farmakoterapii, nie wiem na co liczę, ale idę dziś pogadać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shira123 jestem na samym początku swojej drogi, od 2 miesięcy mam diagnozę, i biorę olzapin - mam mieszane uczucia co do tego leku, z jednej strony widzę różnice a z drugiej strony czuje ze za mało, chodzę na razie na terapię i już zrezygnowałam z ośrodka otwartego z terapia grupowa z powodu braku czasu bo pracuje na cały etat. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 15.10.2019 o 19:27, Gabunia napisał:

Witam,jestem tutaj nowa. Czy zagląda tutaj jeszcze ktoś ? Czasami chciałabym pogadać z kimś kto rozumie co się we mnie dzieje,mam nadzieję że przyjmiecie mnie ciepło :D

 

Hej, ja też jestem nowa w tym wątku. 

Jeśli masz ochotę pogadać, to pisz, czy to tutaj, czy na priv 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Audreyhorne, witamy. Widzę, że ostatnimi czasy wątek co najmniej podupadł, żeby nie mówić, że umarł.

 

Ja przyszłam zameldować, że mam nieco zmienione leczenie, co nie zmienia faktu, że czuję się raczej słabo.

Zeszłam zupełnie z antydepresantu i oczywiście po okresie odstawiennym (bez kija nie podchodź) mój nastrój odczuwalnie spadł. Nie wiem, gdzie to up stabilizujące działanie lamitrinu, nie czuję.

Nadal nie potrafię stwierdzić, czy trittico xr faktycznie działa przeciwlękowo, chociaż na problemy ze snem chwilowo na pewno nie narzekam.

Ale na natrętne "obce" myśli w głowie, falujący nastrój bez kontroli, wieczną gotowość do płaczu i drażliwość skrajną już tak.

Niestety postanowiliśmy, że do sprawdzonego psychiatry mamy jednak za daleko więc będę szukać w bliższej lub nieco dalszej okolicy, a to oznacza kolejne próby i testy.

Brak entuzjazmu z jakiejkolwiek okazji, pozdrawiam w ten choojowy szary dzień

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chojrakowa przykro mi ze u ciebie do d...chyba nie powinnas odstawiac antydepr.bo teraz nawet pogoda b.drpresyjna.

 

ja sie trzymam nawet ok mam duzo pracy i studia po 12 godz ale daje rade.nawet zaczynam wolontariat.

 

moja t.mi bardzo pomogla to takze jej zasluga.zawsze we mnie wierzyla☺a niedlugo ide do t.faceta na nfz.ciekawa jestem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Audreyhorne, rany ciężko powiedzieć, może 3 miechy,  ale może to kwestia dawki. No i od samej lamo cudów nie oczekuję w kwestii antydepresyjnej, bo nie wiem ile już miałam epizodów depresji ale na podręcznik to chyba się kwalifikuje na dożywotnie ssri  lol.

Szukam psychiatry na tym odludziu, na którym teraz mieszkam, kaplica.

Edit

Audrey, właśnie spojrzałam na twoja rozpiske leków - opowiadaj skąd Ty to masz i dlaczego, no i jak Ci, bo wygląda no... ciekawie

Edytowane przez chojrakowa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@chojrakowa ponoć lamotrygina dłuuuugo się rozkręca. A dlaczego nie chcesz brać SSRI?

 

Jeśli chodzi o mnie, to wszystkie leki mam od mojego dilera, czytaj lekarza 😉

Wiem, że zestaw kontrowersyjny, ale raczej mi służy. Z tym, że ja mam wiele problemów - zaburzenia osobowości, zaburzenia odżywiania, zaburzenia depresyjne i lękowe, OCD i najprawdopodobniej też ChAD. Dużo zaburzeń - dużo leków 😉 A tak bardziej serio, po prostu ciągle coś było u mnie nie tak i lekarz zmieniał i dodawał mi te leki aż trafiliśmy na optymalny zestaw. 

Teraz jestem dużo spokojniejsza, nawet borderline nie daje mi mocno w kość. Tylko z zaburzeniami odżywiania nadal mam duży problem ☹️ denerwuję się, wściekam, dołuję, ale nie zwalam tego na borderline. 

 

Edytowane przez audreyhorne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@audreyhorne piąteczka, chyba mamy coś wspólnego.

Ja też prócz bpd mam trochę innego bałaganu, też zab. depresyjno - lękowe i nadal jestem w trakcie obserwacji pod kątem dwubiegunówki, chociaż mój psychiatra na razie trzyma się nadziei, że to zaburzenia afektywne wynikające z szalejącego bpd. W testach wychodzą, chociaż brakuje elementu poważnych konsekwencji rzutujących na życie, ale z jednej strony to tylko dlatego, że epizody trwają krótko (tylko depresja się przeciąga), a z drugiej nie jest to element niezbędny do diagnozy. 

No i również mam zaburzenia odżywiania, teraz chwilowo było lepiej niż kiedykolwiek, ale wszystko co dobre szybko się kończy.

Jakbyś chciała pogadać, zapraszam na priv, pewnie znajdziemy kilka wspólnych tematów.

 

Opowiem wam historie, nawet dwie, obydwie do dupy.

 

Pierwsza dotyczy mojej wycieczki do psychiatry. Psychiatrę mam wspaniałego, niestety po mojej przeprowadzce mam do niego 350km i nijak nie możemy się zgrać w terminach wizyt - kiedy ja jestem w pobliżu on nie może i na odwrót. Wycieczki tego typu są również dość kosztowne i o ile nie ma to realnie znaczenia, o tyle było dla mnie ostatnio niezłym powodem do poszukania specjalisty bliżej. Drugim ważnym stały się ostatnie w blistrach tabletki, a trzecim sam ostatni kontakt z moim psychiatrą, który znów nie mógł wtedy kiedy ja i zeźlił mnie tym i dotknął do żywego.

Znalazłam więc, pojechałam i pożałowałam. Pani posłuchała początku mojej wypowiedzi, w połowie widziałam, ze myślami jest w bliżej nieokreślonym miejscu, acz na pewno nie w gabinecie a na koniec odparła, że leki, które mam mi zwiększy, dołoży stary pacyfikator dla którego właściwie w swoim przypadku nie widzę żadnego zastosowania i więcej mam nie przychodzić bo ona mnie prowadzić nie będzie. Nakazała znaleźć innego lekarza, najlepiej ze szpitala, z większego miasta, dziękuję do widzenia, należy się tyle i tyle.

Oczywiście wyłam całą drogę bo poczułam się, jakbym była przypadkiem beznadziejnym, nieuleczalnym, być może nawet jakimś odstręczającym, że mnie oglądać nawet psychiatra nie chce. Uprzedzając pytania - emocje na szczęście mają to do siebie, że nawet jeżeli są skrajnie silne, po jakimś czasie cichną i właśnie to oraz mój kochający P sprawiło, że jakoś przeżyłam tą wycieczkę a panią podsumowałam jako niekompetentną, niedouczoną k.

 

Druga rzecz to taka, że jechałam tam nie tylko po zasilenie zapasu tabletek, które biorę aktualnie, ale i po jakieś w nich manipulacje, bo czuję się namacalnie coraz gorzej. Ssri odstawiliśmy, bo byłam po nim nawet już nie drażliwa, ale agresywna, a napięcie ogólne sprawiało, że bolała mnie głowa od bezwiednego ciągłego zaciskania szczęki. Więc odstawione, a zestaw który mi został z góry po cichu skazany na porażkę właśnie ją ponosi.

Coraz gorzej śpię, dłużej zasypiam, sen jest gorszej jakości, wstaję w nocy (też jeść sic!) a w dzień powoli przyzwyczajam się do ciągłego lęku i spadającego nastroju. Znów zaczynam kombinacje z żarciem, w ogóle wydaje mi się, że przytyłam, chociaż mój P zarzeka się, że to moja głowa płata mi figle. Ciężko wierzyć nawet osobie której się ufa, jeśli widzi się własnymi oczami zupełnie co innego. Płaczę z byle powodu, nikt mnie nie docenia, wszyscy mnie olewają, wszyscy przeciwko mnie, ja sama przeciwko wszystkim. Ochota na cokolwiek - zero. No i wczoraj w kolejce miałam wrażenie, że jakieś dwie obce kobiety rozmawiały o mnie i moim P. Nic mu nie mówiłam, bo w sumie z jednej strony wydało mi się to mało prawdopodobne od samego początku, a z drugiej jednak wyłapałam to bezwiednie przy kasie, szumie i w tłoku więc coś w tym jest.

 

No i tym sposobem znalazłam się w miejscu, w którym jestem aktualnie. Wszystko teoretycznie w moim życiu się stabilizuje, a ja się powoli rozpadam i nie mam siły ani chęci, żeby coś z tym zrobić. Powinnam wysłać kilka maili, pouczyć się, ugotować jakiś obiad i spakować się na weekendowy wyjazd, a jest godzina 12 i siedzę w szlafroku i bamboszach przy zimnej kawie i papierosie.

Na śniadanie dokończyłam paczkę żelków, czuję do siebie wstręt i nie mam najmniejszej ochoty z nikim rozmawiać ani nawet udawać, że jest jakoś.

 

Pozdrawiam Was kochane pingwinki w mikołajki i życzę wszystkiego najpiękniejszego

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@audreyhorne zajrzałam zobaczyć czy ktoś coś pisał i zorientowałam się, że nie odpowiedziałam na twoje pytanie.

Odstawiliśmy sertralinę, bo byłam bardzo napięta, do tego stopnia że zaciskałam szczęki cały czas bezwiednie, aż bolała mnie głowa no i drażliwość urosła do rangi agresji, wszystkim się obrywało a ja kilka razy dziennie płakałam ze złości. No i psychiatra zwalił winę na aktywizujące działanie sertry i w związku z tym ją odstawił - fakt, pod tym względem jest lepiej.

Nie wykluczam innego ssri, chociaż drażni mnie ich beznadziejne działanie na libido i brak orgazmów, nie lubię poświęcać tej przyjemności i radości ze związku na rzecz głowy, ale cóż, pieskie życie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×