Skocz do zawartości
Nerwica.com

co piąty Polak ma problemy ze zdrowiem psychicznym


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

@nvm wiadomo, że nie ma zdrowych, są tylko niezdiagnozowani. Ale w ostatnich miesiącach i latach karuzela spierd*lenia nabiera tempa. Najpierw "co piąty", teraz "co czwarty", niedaleka przyszłość -> "co trzeci" i "co drug"...

Te wszystkie newsy,  jedne bardziej wiarygodne, inne mniej, pisane na kolanie, ciężko się w tym połać i które aktualnie zaburzenia łapią się pod szyld "problemy psychiczne" i czy daną grupę chorych należy uwzględnić przy pisaniu w kolejnym etapie newsa a więc "co trzeci". 

Pożyjemy (albo i nie), zobaczymy. Co do jednego zgodzą chyba wszyscy - w dobrym kierunku nie zmierzamy (mam na myśli funkcjonowanie służby zdrowia, która leczy skutki w postaci chorób, ORAZ system, matrix, niewolnictwo, wyzysk wyścig szczurów - jako przyczynę powstawiania chorób) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lilith -> odpowiem na Twoje pytanie na własnym przykładzie.

Od około 17 lub 18 roku życia zmagam się z jakąś formą depresji. Nie jest ona ciężka, nie upośledza zdolności poznawczych czy nie wpływa na funkcjonowanie jako takie, ale jednak jest. Przez długie lata zastanawiałem się, jakie może mieć podłoże (bo że nie jest endogenna to przekonałem się już dość szybko, obserwując siebie). I zdałem sobie sprawę, że moje stany depresyjne biorą się z rzeczywistości, jaka mnie otacza. Z niespełnionych pragnień, zarówno w sferze zawodowej, prywatnej jak i uczuciowej/emocjonalnej.

Uważam, a obserwacje to potwierdzają, że w Polsce warunki życia jeśli idzie o stosunki społeczne, są kiepskie. Jesteśmy społeczeństwem, które nie jest nastawione do siebie przychylnie, nie lubimy sobie pomagać, często uciekamy się do złośliwości lub czynienia sobie krzywdy. Przemoc domowa też nie jest obca. Mnie np. od dziecka dostawało się od rówieśników za to, że nie jestem tacy jak oni (w sensie, że nie integruję się zbytnio bądź mam inne od większości zainteresowania). Nie były to jakieś ostre formy agresji z ich strony niemniej jednak wyczuwałem zawsze, że jestem traktowany jako ktoś inny. W życiu dorosłym jest podobnie - z uwagi na to, że nie chodzę do stałej pracy, nie ma rodziny, dzieci, nie robię tego, co robi spora liczba osób - zdarza mi się spotykać z opiniami, że jestem niedostosowany społecznie, że nic nie robię itp.

Ludzie w Polsce tkwią w dogmatach. Nasze przyzwyczajenia są bardzo nie na czasie. Widzę to, kiedy zdarza mi się mieć kontakt z obcokrajowcami, głównie tymi z krajów Europy Zachodniej, a ze względu na specyfikę uprawianego zawodu mam z nimi styczność. Ludzie stamtąd mają inną mentalność, są bardzo otwarci, tolerancyjni, gotowi na pomoc lub zainteresowanie się czymś.

Wydaje mi się, że to jest ta różnica, która powoduje, że u nas jest tylu ludzi zmagających się z różnego rodzaju problemami psychicznymi. Mam sporo znajomych, którzy w taki czy inny sposób wykazują cechy np. osoby zmagającej się z depresją, nerwicą lub innymi stanami tego typu. Najczęściej z powodu problemów w pracy (lub jej brakiem albo niskimi zarobkami), albo z powodu problemów osobistych. Widzę to tak, że ludzie u nas dzielą się jakby na dwie kategorie, między którymi jest coraz większa przepaść. Pierwsza grupa to ludzie określani mianem osób trwających przy tzw. tradycyjnych wzorcach, najczęściej wywodzących się z środowisk wiejskich bądź ubogich. Duży wpływ Kościoła, dogmatów społecznych, sztywność postawy, brak empatii dla inności poglądowej, seksualnej czy wyznaniowej. Druga grupa to osoby, które określić można jako ludzie otwarci na to, co nas otacza, w tym też na szeroko rozumiany świat dookoła nas. To bardzo często ludzie młodzi, dobrze wykształceni, wywodzący się z tzw. klasy średniej, z większych miast, nierzadko mający za sobą emigrację lub inną styczność z tym, co jest poza Polską. Nie mają problemów z uznawaniem odmienności u innych, są otwarci na nowe pomysły, chętnie się asymilują z innymi, są ciekawi świata w taki czy inny sposób. Procentowo to jest chyba tak pól na pół ale ostatnio wydaje mi się, że jednak większość stanowią osoby z pierwszej grupy. I że w grupie drugiej jest wiele więcej osób wrażliwszych, które nie odnajdują się w polskich realiach i z tego względu mają więcej problemów.

Dodatkowo Polska ma naprawdę fatalny system zarządzania, praktycznie jesteśmy takim obozem przetrwania,a gdzie trzeba gonić za tym, aby utrzymać się na powierzchni. No bo jak wyjaśnić fakt, że np. w UK można spokojnie pójść do pierwszej lepszej, nie za bardzo wymagającej pracy i zarobić bezpośrednio na utrzymanie a w PL z pierwszej lepszej pracy na to utrzymanie ledwo starcza? Jest tu coś nie tak i to mocno. To ludzi dołuje i wyczerpuje. To samo ze sprawami typu otwarcie firmy, załatwianie bieżących spraw - dominuje utrudnianie, złośliwość, nadmierna i uciążliwa biurokracja - to człowieka wyczerpuje.

Brak perspektyw też robi swoje. W PL bardzo ciężko np. znaleźć pracę po studiach czy mając wykształcenie z poza tzw. mainstreamowego rynku pracy. Jeśli nie robisz w budowlance, w handlu, w informatyce lub nie jesteś lekarzem, względnie ekonomistą/prawnikiem - jest bardzo trudno. Nigdy nie mogłem się nadziwić, jak pojechałem do UK i tam widziałem mnogość różnego rodzaju sklepików, ludzi żyjących z tak odjechanych rzeczy, że aż trudno mi było zrozumieć, skąd ci ludzie mają hajs na życie. Ale tam szybo mnie oświecono, że tam spokojnie daje radę wyżyć z czegoś takiego, nawet jeśli nie są to jakieś spore pieniądze. Łatwość, z jaką tam nawiązuje się dialog z innymi sprawia, że o wiele łatwiej jest wejść na rynek pracy z czymś, co jest z poza głównego nurtu zapotrzebowania. Do dziś dnia utrzymuję kontakty z osobami stamtąd, które zajmują się naprawdę różnymi rzeczami. W Polsce, obserwując to, ana co jest podaż rynkowa, nie mieliby większych szans i to nie tylko dlatego, że ludzie w PL są biedniejsi - chodzi o mentalność i otwartość, a raczej jej brak.

No i bardzo ważna spraw. Nigdzie poza PL, może też innymi krajami typu Rosja, Ukraina, itp. nie poświęca się takiej uwagi rozgrywkom politycznym. To u nas ciągle ludzie liczą na to, że politycy coś zmienią, że tylko od ich decyzji będzie zależeć nas los. To jest ogromny błąd pokazujący, jak mało samodzielni jako społeczeństwo jesteśmy. Kolesiostwo, liczenie na pomoc innych, układy - to wszystko powoduje, że żyje nam się ciężko, brak oddechu, swobody, przestrzeni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×