Skocz do zawartości
Nerwica.com

dzieciństwo rzucające cień na teraźniejszość


whiterabbit

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć. Właściwie nie wiem dlaczego tutaj piszę, wiem że nikt mnie tu nie zdiagnozuje ani nie poradzi nic oprócz wizyty u psychiatry, ale chyba po prostu muszę to wszystko z siebie wyrzucić. Napisać to, czego nikomu nie potrafię powiedzieć.

Mam białe plamy we wspomnieniach z dzieciństwa aż do 12 roku życia. Pamiętam niektóre rzeczy, szkołę, koleżanki i kolegów, ale zupełnie nie przypominam sobie reszty, jedynie przebłyski.

Kiedy miałam 5 lat moi rodzice się rozwiedli. Ponoć chodziłam w tedy do psychologa i po rozwodzie jakiś czas dość regularnie spotykałam się z ojcem, ale nie pamiętam z tego okresu zupełnie nic. Ani jednego,zamglonego wspomnienia.

Później mój ojciec wyjechał za granicę a ja straciłam z nim kontakt na kilka lat. W międzyczasie moja mama znalazła faceta i pewnie na początku wszystko wydawało się być z nim w porządku, ale okazało się że ma ze sobą problemy. Był nerwowy, wściekał się,robił sceny. Nie pamiętam zbyt wiele wyraźnych scen, raczej odczucia- strach. Bałam się go i czułam że wolałby , gdyby mnie nie było,w końcu byłam dzieckiem innego mężczyzny. Pamiętam że się na mnie denerwował, ale mama zazwyczaj stawała w mojej obronie.

Wiem że czasem mnie dotykał i ten dotyk nie był taki jak być taki jak powinien, unikałam go i wstydziłam się. W ogóle czułam w sobie jakieś wewnętrzne obrzydzenie, kiedy się zbliżał. Tak jak mówiłam- pamiętam bardziej odczucia, niż wyraźne sytuacje. Kiedyś nawet włożył mi rękę pod majtki, ale w pamięć wyraźnie zapadła mi tylko jedna scena i nie wiem dlaczego akurat ta. Moja mama postanowiła go zostawić, nie wiem dokładnie jak to wszystko się stało, ale byłyśmy w tedy same w mieszkaniu, a on już o tym wiedział. Dla mnie był to czas kompieli, więc zaczynałam się rozbierać, kiedy nagle do domu wpadł on ze swoją matką. Jego matka oczywiście próbowała go wyprowadzić i uspokoić, ale on wpadł w szał, zaczął szarpać moją matkę i rzucił w nią telefonem krzycząc, żeby dzwoniła na policję jeśli tego chce bo i tak nic nie wskóra (on sam był policjantem ). Ja stałam w łazieńce z otwartymi drzwiami i zupełnie nie wiedziałam co zrobić, a on w pewnej chwili popatrzył na mnie i właściwie całkiem bez sensu powiedział że mam się rozbierać skoro już głupio stoję w tej łazience przy wannie . Stałam dalej jak wmurowana, więc krzyknął żebym zdjemowała te cholerne ciuchy i przestała się gapić. Kłócił się z moją i swoją matką i co chwilę rzucał do mnie że mam się rozbierać. Nie wiem dlaczego go w tedy posłuchałam, ale w końcu stałam naga i zapłakana w łazieńce na przeciwko trójki szarpiących się ludzi i była to najbardziej upokarzająca chwila jaką pamiętam. Miałam w tedy 11 lat.

Kiedy już ten fatalny związek się zakończył, Krzysiek- bo tak miał na imię, zaczął nachodzić mnie w szkole. Przynosił kwiaty i bombonierki prosząc żebym porozmawiała z mamą i przekonała ją żeby mu wybaczyła.

W tedy też zaczął odnawiać się mój kontakt z ojcem- miał kolegę policjanta, a matka prosiła go żeby jakoś pomógł w tej sytuacji.

Kiedy skończyłam 12 lat , pierwszy raz pojechałam do niego za granicę. Moja rodzina ( głównie dziadkowie) nie mogli zrozumieć dlaczego chcę się z nim widywać, skoro mnie zostawił. Ciągle powtarzali że mnie nie kocha i że matka cały czas prosiła go żeby się ze mną widywał kiedy byłam młodsza, a on nie chciał. Że to nieudacznik i woli inną kobietę niż swoją rodzinę. Raniło mnie to, ale sądziłam ze musi mnie kochać - przecież to mój ojciec i sam zaproponował mi przylot. Jednak później nigdy nie traktował mnie jak córkę- bardziej jak młodszą siostrę czy nawet koleżankę. To za jego przyzwoleniem spróbowałam pierwszego alkoholu i zapaliłam pierwszego papierosa i to chyba trochę zbyt wcześnie , bo w wieku niecałych 13 lat.

Teraz mam lat niespełna 20 i problemy ze swoimi emocjami. Odkąd pamiętam czułam się niechciana, porzucona i niekochana i tak zostało do teraz. Czasem czuję do siebie obrzydzenie i wstręt, jest mi źle samej ze sobą. Nie potrafię wyrażać tego co czuję, wszystko tłumię w sobie i kiedy już nie wytrzymuję muszę to jakoś rozładować, najczęściej zadając sobie ból.

Od dwóch lat jestem zakochana w kimś kto mnie nie chce, mówi i robi rzeczy, które mnie ranią. Nie potrafię uwolnić się od tej znajomości, ani pozbyć się swoich uczuć. Czuję że zrobiłabym dla tej osoby wszystko, a im bardziej mnie rani, tym moje uczucie paradoksalnie rośnie. Ogromnie pragnę bliskości , ale jednocześnie się jej boję. Nie potrafię okazywać uczuć, chociaż bardzo chcę.

Chciałabym żeby w końcu ktoś mnie kochał, ale nie wyobrażam sobie żeby ktokolwiek mógł. Czasem mam tego wszystkiego dość,ale i tak nadal tkwię we wszystkim co sprawia mi ból, jakbym czerpała jakąś chorą i niezrozumiałą satysfakcję z cierpienia psychicznego. Miewam napady lęku, ciągle jestem spięta.

Wiadomo że miewam również lepsze chwile,w moim życiu są też dobre rzeczy - studia, znajomi, chwile beztroski. Ale nieważne co się dzieje i tak jestem nieszczęśliwa. Po prostu nie potrafię cieszyć się życiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Całe życie byłaś odrzucana, czułaś się wylękniona i niepewnie. Ciągnie Cię do toksycznych facetów, bo taki masz przykład z domu - toksyczny ojczym pedofil i toksyczny, niepoważny, upośledzony emocjonalnie biologiczny ojciec, który daje papierosy i alkohol dziecku. Idź na terapię bo z czasem będzie coraz gorzej. Ty już masz zakrzywione poczucie rzeczywistości, do tego się ranisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×