Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy w nerwicy zdarzają się niekontrolowane ataki agresji?


Neafia

Rekomendowane odpowiedzi

Mam tutaj na myśli drażliwość zupełnie ciągle, wybuchanie z byle powodu? I brak kontroli nad emocjami?

Wiem, że takie wybuchy agresji towarzyszom pewnie jakimś zaburzeniom osobowości, albo innym zaburzeniom, ale czy takie niekontrolowane ataki zdarzają się też przy nerwicy?

 

Jeśli chodzi o mnie nie mam zdiagnozowanej nerwicy, niczego nie mam zdiagnozowanego, bo chodzę do psychoterapeuty, u którego byłam w sumie tylko 2 razy dopiero.

Mam masę natręctw, o których mu nie powiedziałam, a chyba powinnam

(jestem tam w sumie z innego powodu, dlatego nie powiedziałam. boję się wystąpień publicznych na tyle, że mam mdłości, duszności, skoki ciśnienia, po prostu panikę. ale nie mam żadnej fobii społecznej, czy czegoś, normalnie rozmawiam z ludźmi i tak dalej, tylko ta jedna sytuacja. efekty już są i to spore)

 

Moje "natręctwa":

- gryzienie policzków od wewnątrz (nawet nie wiem, kiedy to robię),

- drapanie skóry głowy aż do krwi,

- tak samo z małymi ranami, niektóre mam już kilka tygodni, jak nie miesięcy, bo ciągle je rozdrapuję.

- i inne głupie rzeczy typu nie mogę wejść do sklepu/pociągu/autobusu dopóki nie wezmę do ręki pieniędzy, czy biletu. Mimo że mam pewność, że to mam, bo sprawdzam co 5 sekund, muszę to mieć w ręce, inaczej nie wejdę - paranoja.

- wykonywanie niektórych czynności "parzyście"

itp. rzeczy. Do tego dochodzą takie skrajne uczucia typu euforia bez powodu, za chwilę totalne rozbicie, autoagresja, mysli samobójcze, poczucie braku sensu życia, brak zainteresowań, perfekcjonizm, chore ambicje (chodzi o szkołę).

 

No i do tego te wybuchy agresji, które zdarzają mi się bez powodu, naprawde. Czasem po tym nawet nie pamietam, ze je mialam. Strasznie niszczy mi to relacje z rodzicami.

 

I najważniejsze - czy jeśli powiem o tym wszystkim psychoterapeucie, czy wyśle mnie do psychiatry? Tak naprawdę nie chciałabym tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Neafia, jak devnull, mówi lepiej się psychiatry poradzić, stres czasem jest za duży że sami możemy się z tym poradzić.

 

Nerwica pojawia się ponieważ mamy w sobie skumulowany duży stres, albo coś nas mocno dręczy/trapi, albo oba. To tworzy natrętne myśli i czynności, które często sami nie wiemy czemu się pojawiają ponieważ ten wewnętrzny stres je tworzy.

 

 

Kiedy czujesz że musiz jakieś czynności robić, albo nieświadomie je wykonujesz, zapytaj sama siebie "dlaczego to robie". Tak samo z natrętnymi lękami czy myślami "dlaczego tak myśle"

Możliwe że od razu sama sobie nie odpowiesz. Dlatego pytaj i pytaj "dlaczego to robie" "dlaczego to robie" aż w końcu przełamiesz te bariere mentalną co stres ci tworzy. Wtedy poznasz źródło stresu i poczujesz się lepiej.

 

(Oglądałaś pewnie na filmach sceny że ktoś jest przybity i nie chce gadać o tym co go trapi, a jak w końcu przyjaciel go zmusi do powiedzenie przełamuje się i poczuje lepiej z tym jak powie; bo to tak działa musi sami się poznać i przyznać co nas trapi )

 

W momencie kiedy pojawiają się myśli (najlepiej tylko wtedy, zbyt duża analiza też do paranoi może doprowadzić) zapytaj się tak jak opisałem. Jak poznasz źródło co cię trapi i pogodzisz się z tym wewnętrznie uwolnisz się od tego.

 

Spacery też bardzo pomagają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam tutaj na myśli drażliwość zupełnie ciągle, wybuchanie z byle powodu? I brak kontroli nad emocjami?

 

Jeśli chodzi o mnie nie mam zdiagnozowanej nerwicy,

Mam masę natręctw, o których mu nie powiedziałam, a chyba powinnam

(jestem tam w sumie z innego powodu, dlatego nie powiedziałam. boję się wystąpień publicznych na tyle, że mam mdłości, duszności, skoki ciśnienia, po prostu panikę.

 

Moje "natręctwa":

- tak samo z małymi ranami, niektóre mam już kilka tygodni, jak nie miesięcy, bo ciągle je rozdrapuję.

 

Do tego dochodzą takie skrajne uczucia typu euforia bez powodu, za chwilę totalne rozbicie, autoagresja, mysli samobójcze, poczucie braku sensu życia, brak zainteresowań, perfekcjonizm, chore ambicje (chodzi o szkołę).

 

No i do tego te wybuchy agresji, które zdarzają mi się bez powodu, naprawde.

 

Zacytowałam to, co dotyczy również mnie. Nikt nigdy nie stwierdził u mnie nerwicy, a co dopiero natręctw. "Tylko" depresja. Jak to jest z tą diagnostyką???....

 

rikuhod a jeśli zapytam "czemu to robię" i odpowiem sobie, że "sama nie wiem, bo czuję taką potrzebę" to co wtedy?

Łapię się na tym, że kiedy czytam to przygryzam wargi albo paluchy (ale nie paznokcie).

Jeśli leżę na łóżku, oglądam tv to muszę mieć przy sobie swojego 'jaśka' (poduchę) którego zapach mnie wycisza. W ogóle bez zapachu swojej kołdry czy poduchy nie zasnę, muszę mieć nos wciśnięty w kołdrę i 'zaciągać" bucha :mrgreen:

 

Chyba właściwie nie da się takich natręctw wyleczyć, tylko trzeba znaleźć i usunąć przyczynę, która powoduje akurat takie rozładowanie stresu, prawda?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do psychiatry... chciałabym, ale nie jestem pełnoletnia. Moi rodzice nie zgodziliby się, ledwo dałam radę przekonać ich na psychologa.

Nie zarabiam na siebie jeszcze, więc nie mogę tego wymagać.

 

Czy mogę jakoś sama próbować walczyć z tymi objawami?

 

lucy

 

Chciałam powiedzieć, po prostu nie potrafię, wstydzę się tego jak cholera i nie wiem, jak to zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lucy

Chciałam powiedzieć, po prostu nie potrafię, wstydzę się tego jak cholera i nie wiem, jak to zrobić.

 

A może spróbuj tak: napisz w domu na kartce to, czego wstydzisz się powiedzieć. Złóż karteczkę, włóż do kieszeni i idź do psychologa. Na sesji daj mu tą kartkę mówiąc, że trudno Ci o tym mówić. Dalej pójdzie z górki. Robiłam tak czasami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślisz, że mnie nie wyśmieje? Boję się tego, przecież to jest idiotyczne... te całe natręctwa, eh.

 

Jeśli jakikolwiek psycholog czy terapeuta odważyłby się wyśmiać swojego pacjenta to byłby to tylko i wyłącznie przejaw jego nieprofesjonalizmu i przebywania nieodpowiedniego człowieka na nieodpowiednim miejscu. Poza tym widzisz, nikt Cię tu nie wyśmiał, bo mamy podobne lub takie same problemy.

 

Nie bój się, dobry terapeuta odbierze to jako Twoją chęć do znalezienia kontaktu, do otworzenia się przed nim i pozbycia problemów. Pokażesz w ten sposób przede wszystkim sobie (ale również i jemu), że mimo strachu i ogromnej obronnej bariery, chęć rozwiązania problemów i przyjęcia pomocy jest dla Ciebie ważniejsza i że jesteś w stanie pokonać swoje lęki, szukając różnych możliwości. Pokażesz chęć współpracy.

 

To nie jest idiotyczne. Widzisz chyba ile tutaj na forum jest osób, które na co dzień, obecnie lub w przeszłości zmagały się lub nadal walczą z różnego rodzaju lękami, atakami paniki i fobiami. Daj sobie pomóc ;)

 

A tak btw powtórzę, że ja korzystałam z opcji z karteczką i nie narzekam, było łatwiej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może to i racja. Nie wiem, zawsze mam jakieś paranoiczne wręcz myśli, że nawet jeśli terapeuta ze mną rozmawia i pomaga mi pomóc, to później się ze mnie śmieje i myśli sobie, że jestem kretynką.

Tak samo jest z innymi ludźmi, jeśli ktoś jest dla mnie miły myślę, że chce zrobić mi krzywdę. Jakąkolwiek. Psychiczną, fizyczną.

Nie rozumiem tego.

Chyba naprawdę nie chcę usłyszeć tej diagnozy, ale czasem dobrze jest wiedzieć, na czym się stoi. Spróbuję z kartką, tak myślę. Dziękuję :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spróbuj, wierzę, że się uda. Ale gdyby jednak coś nie wyszło, to pomyślimy nad innym sposobem. Chociaż trzymam kciuki, że się powiedzie ;)

Z takim myśleniem, że wychodzę to terapeuta się ze mnie śmieje też miałam problem. Ale z czasem zmieniło się moje podejście kiedy moich wizyt było coraz więcej i kiedy siedząc w poczekalni przyglądałam się innym osobom czekającym w kolejce do psychologa, czy psychiatry (bo u mnie gabinety były obok siebie). Doszłam do wniosku, że jakbym miała codziennie przyjmować tylu pacjentów z tak odmiennymi zaburzeniami i problemami, to na pewno nie byłoby mi do śmiechu bo to musi być wcale nie taka łatwa praca i raczej wyśmiewanie jest ostatnią rzeczą, o jakiej bym pomyślała.

 

Jesteś trochę za bardzo podejrzliwa. Doszukujesz się złych intencji w przypadkowych ludziach, nawet jeśli widać, że chcą dla Ciebie dobrze. Skąd ta nieufność? Czego się obawiasz, jeśli miałabyś bardziej sprecyzować?

 

Wiesz, na ogół właśnie usłyszenie diagnozy jest początkiem, pierwszym krokiem ku lepszemu. Wielu osobom zdarza się odetchnąć z ulgą, kiedy zostają zdiagnozowane, bo wreszcie wszystko to, co tak bardzo utrudnia im życie udaje się nazwać, określić w kilku słowach, czasem jednym nawet co sprawia, że 'zaburzenie' czy problem jest bardziej namacalny, bliższy do rozwiązania, wyraźniejszy. Nie jest już tak bardzo obcym i abstrakcyjnym pojęciem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze? Po prostu uważam, że mnie się nie da lubić, ja sama siebie wręcz nienawidzę i chyba dlatego tak myślę.

Podobnie jest, kiedy jakiś chłopak próbuje mnie poznać i mówi mi wprost, że mu się podobam. Co ja wtedy myślę? Że się z kimś założył, że mnie poderwie, albo że chce się mną zabawić, chociaż nigdy w związku nie byłam. Też przez to. Paranoja trochę.

 

Pełne zaufanie mam tylko do moich dwóch przyjaciółek, u których nie podejrzewam zupełnie niczego. Znam je ponad 11 lat i kocham je jak siostry, może to dlatego. Innym ludziom zupełnie nie ufam, nawet jeśli znam ich 2 lata. Podejrzewam wręcz o wszystko. Największym problemem jest to, że te dwie najlepsze koleżanki nie chodzą ze mną do szkoły, może byłoby mi łatwiej? Nie wiem.

 

Pewnie masz rację, czasem lepiej wiedzieć, na czym się stoi. Mój psychoterapeuta natomiast wie o mojej bezpośredniej autoagresji i o myślach samobójczych, nieufności i podejrzliwości, ale nie o natręctwach, do tego o dziwo nie mogłam się przyznać, ale chyba jednak muszę to zrobić.

Powiedział mi tylko, że podejrzewa u mnie osobowość paranoiczną, cokolwiek to znaczy, ale nie jest to diagnoza, bo nie jestem jeszcze dorosła.

Trochę się boję, że jeśli powiem mu o tych natręctwach to wyśle mnie do psychiatry, bo przy nn chyba trzeba się leczyć. :/ A tego bym nie chciała, rodzice i tak mają mi za złe tego psychoterapeutę, bo według nich to marnowanie pieniędzy, "żeby się wygadać".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze? Po prostu uważam, że mnie się nie da lubić, ja sama siebie wręcz nienawidzę i chyba dlatego tak myślę.

 

Mój psychoterapeuta natomiast wie o mojej bezpośredniej autoagresji i o myślach samobójczych, nieufności i podejrzliwości, ale nie o natręctwach, do tego o dziwo nie mogłam się przyznać, ale chyba jednak muszę to zrobić.

 

Trochę się boję, że jeśli powiem mu o tych natręctwach to wyśle mnie do psychiatry, bo przy nn chyba trzeba się leczyć. :/ A tego bym nie chciała, rodzice i tak mają mi za złe tego psychoterapeutę, bo według nich to marnowanie pieniędzy, "żeby się wygadać".

 

Też nadal zmagam się z poczuciem niechęci do samej siebie, nienawiści nawet wręcz i przez to właśnie dokładnie tak samo uważam, że skoro ja nie darzę siebie sympatią, to dlaczego inni mieliby to robić. No właśnie, dlaczego? Właśnie dlatego, że są obiektywnymi obserwatorami i widzą we mnie, czy w Tobie prawdziwe cechy, oddzielone od tych paskudnych negatywnych myśli które zatruwają nasz umysł i samoocenę. Inni widzą nasze realne cechy, zachowanie, stosunek do ludzi, poglądy - dlatego jeśli ktoś chce nawiązać z Tobą kontakt, relację, to mu na to pozwól, bo widocznie dostrzegł w Tobie cechy, które wzbudziły w nim zainteresowanie, ciekawość, chęć bliższego poznania. Ktoś widzi w Tobie prawdziwą Ciebie, bez smutnych autodestrukcyjnych myśli, które są wymyślone na szkodę samej sobie, a które nie mają poparcia w życiu na co dzień. Jeśli ludzie chcą Cię poznać, przebywać z Tobą, dzielić swój wolny czas, rozmawiać - pozwól im na to; w końcu nie są głupkami i nie zadawaliby się z Tobą, gdyby nie uważali Cię za osobę ciekawą, wartą bliższego poznania, włączenia do grona znajomych ;)

 

Nie bój się rozmawiać z terapeutą, musisz mówić o wszystkim, bo czasem nawet mała, z pozoru mogąca się wydawać błahą informacja może mieć istotny wpływ na technikę, jaką terapeuta wobec Ciebie zastosuje. Tylko mając pełen obraz Twoich problemów będzie mógł zaproponować Ci realną pomoc. Ukrywanie nic dobrego nie wnosi, przeciwnie, można sobie tylko zaszkodzić. Czas płynie, dalej zmagasz się z problemami i nawet kilkanaście czy kilkadziesiąt wizyt u terapeuty może nie przynieść rezultatu, lecz potwierdzić teorię rodziców o "wyrzucaniu pieniędzy" jeśli zataisz ważne informacje i dany problem (w tym wypadku natręctw) nie zostanie przepracowany. Poza tym terapeuci w swojej pracy mają do czynienia z naprawdę różnymi zaburzeniami i uwierz mi, Twoje natręctwa nie będą dla terapeuty jakimś szokiem nie do ogarnięcia ;)

 

Nie martw się też, że od razu zostaniesz wysłana do psychiatry. Najpierw na pewno będzie próba przepracowania problemu na terapii, ale musisz o wszystkim powiedzieć.

Wiesz, Twoje problemy są na tyle poważne, że zwykłe "wygadanie się" przed pierwszą lepszą osobą nic nie da i nie zmieni. Tu potrzeba specjalistycznej pomocy. I to nie jest strata czasu ani pieniędzy, bo jeśli teraz nie uporasz się ze swoimi problemami, to nadal będą rzutować na całe Twoje życie i przeszkadzać Ci w budowaniu prawidłowych relacji z innymi, w odczuwaniu radości na co dzień, w życiu w zgodzie z samą sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×