Skocz do zawartości
Nerwica.com

Neafia

Użytkownik
  • Postów

    21
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Neafia

  1. Nigdy nie miałam takiego problemu, jednak od kilku tygodni go obserwuję i zdarza mi się to coraz częściej. Język mi się plącze przy zwykłej rozmowie i nie mogę dokończyć zaczętego zdania, co mnie bardzo dziwi, bo nigdy nie miałam takiego problemu. Zazwyczaj obracam to w żart, ale dla mnie jest to niepokojące. Dlaczego w tej kategorii skoro nie mam stwierdzonej nerwicy? Nikt nie jest w stanie mi jej stwierdzić/wykluczyć, bo do psychoterapeuty nie chodzę, mam 17 lat, rodzice uważają, że mi to niepotrzebne. Ale nie chcę o tym pisać. Poza tym moje "zaburzenia": STAŁA nerwowość, rozdrażnienie, senność, zbyt duży apetyt, chwiejność emocjonalna, popadanie ze skrajności w skrajność, natręctwa myślowe typu "musisz na to spojrzeć jeszcze raz, musisz się cofnąć, bo nigdy więcej możesz nie zobaczyć czegoś/kogoś", trochę paranoja. Mam zaburzenia snu - mało śpię, nie mogę zasnąć przez stres. Albo śpię za długo. Jestem agresywna i nie kontroluję swoich emocji. Czasem nadmierna potliwość, czerwienienie się, ale także stałe uczucie zimna. Nawet latem. Drżenie rąk, obgryzanie warg i policzków od środka, bo coś mi każe, nie wiem jak to określić, jestem świadoma, że to robię, ale nie mogę przestać. Drapię stare rany do krwi, nawet na głowie. + niedoczynność tarczycy, jeśli może mieć to związek. Czy to może świadczyć o nerwicy natręctw? Głównie chodzi mi o zaburzenia mowy, które NIGDY wcześniej mi się nie zdarzały, do tego wszystkiego niedawno doszły jeszcze straszne bóle brzucha, na razie czekam na wyniki badań, bo może to nie mieć związku. Jak się z tego wyleczyć bez psychologa? Rodzice nie dadzą mi na niego pieniędzy, uważają, że "wyolbrzymiam". Chciałabym się tego wszystkiego pozbyć..
  2. Raczej nie ma opcji, żebym porozmawiała ze szkolnym pedagogiem. Jest to nauczycielka, której nie lubię i do której nie mam zaufania. Do psychoterapeuty poszłam głównie przez lęk przed wystąpieniami publicznymi, przez rok miałam z tym problem (chociaż tak naprawdę nie wiem, jak to się zaczęło, ale wiem, że na początku liceum) Byłam na 3 spotkaniach z psychoterapeutą i powiem szczerze, lęk zniknął niemalże całkowicie. Jestem z siebie dumna, ale moje problemy ze sobą, o których pisałam, nadal zostały. Psycholog wiedział o wszystkim, o autoagresji i myślach samobójczych, o których nie wspomniałam, też. Rodzice też wiedzieli, że miałam z tym problem. Ale oni uważają, że wyolbrzymiam i że skoro pokonałam ten strach, to już po problemie. Może rzeczywiście sama sobie wszystko wmawiam? Ciągle czuję, że ich zawiodę. Tak samo innych. Teraz nawiązałam lepsze relacje z niektórymi dziewczynami w klasie i cieszę się z tego powodu bardzo, ale czuję, że nie chcę mieć z nimi kontaktu, bo je po prostu... zawiodę. Że będę nudna, że raz udało mi się z nimi dobrze bawić, a teraz znowu będę nudna. Nie wiem, jak to inaczej opisać. A jednocześnie bardzo je lubię... Wariuję. Chyba poczekam do osiemnastki i sama pójdę na terapię. Nie chcę ciągnąć pieniędzy od rodziców, poza tym tutaj nie chodzi o pieniądze, jak już pisałam - według nich ja nie mam problemów, mimo że wiedzą o wszystkim. Dlatego przyszłam z pytaniem tutaj, nie wiem już jak szukać pomocy, czasami mam wrażenie, że nie dam sobie rady sama ze sobą... Mimo wszystko bardzo dziękuję wszystkim za rady i pozdrawiam :)
  3. Mam siedemnaście lat, od dawna towarzyszy mi coś takiego, że ciągle czuję się gorsza od innych i wmawiam sobie, że inni mnie nie lubią, nie chcą mnie. Mimo że jestem osobą nieśmiałą, to staram się być bardziej otwarta, niedawno mieliśmy szkolne połowinki i było naprawdę świetnie, wyluzowałam się na 100%, całą noc przetańczyłam, większość osób chciała ze mną tańczyć, bawiłam się z nimi najlepiej. Było cudownie. Oni chyba też się dobrze ze mną bawili. Ale później jak wróciłam do domu poczułam znowu to dziwne uczucie i mam je cały czas. Boję się oceny ludzi na mój temat, czasami wiem, że ktoś mnie lubi, a też boję się, że stracę tę sympatię i dlatego trzymam ogromny dystans do innych. Jak się tego pozbyć? Od psychoterapeuty dowiedziałam się że mam osobowość paranoiczną, ale nie chodzę już do niego, rodzice uważają, że to głupota. Poza tym mam wszystkie objawy nerwicy natręctw. Nieważne. Po prostu chciałabym dowiedzieć się, jak sama mogę się tego pozbyć. Nie wmawiam sobie chorób psychicznych, bo ja naprawdę ich NIE CHCĘ MIEĆ. Chcę tylko nie wmawiać sobie tych różnych dziwnych rzeczy, nie mieć wiecznie wyrzutów sumienia bez powodu i poczucia wstydu. Chcę być szczęśliwa, tylko tyle. Albo aż tyle?
  4. Wczorajsze połowinki, nigdy się tak dobrze nie bawiłam :')
  5. Jest jedno natręctwo, którego nie mogę się pozbyć. Mam oczywiście masę innych, i tych myślowych i fizycznych, ale nie przeszkadzają mi one tak, jak to. Prawie 2 lata temu założyli mi aparat. Zdarzyła mi się raz sytuacja, że drut zaczął haczyć mi policzek od wewnątrz i zrobiła mi się ranka. Zaczęłam to gryźć, bo mi to przeszkadzało. Od tamtego czasu robię to ciągle. Świadomie i nieświadomie. Jeśli robię to świadomie to po prostu nie mogę przestać. Nie potrafię. Wiecie przecież jak to jest z natręctwami. MUSISZ. I już. Jak się tego pozbyć? Miał ktoś podobny problem? Silna wola nie pomaga. Ciągle mam spuchnięte te policzki i wargi od wewnątrz.
  6. Szczerze? Po prostu uważam, że mnie się nie da lubić, ja sama siebie wręcz nienawidzę i chyba dlatego tak myślę. Podobnie jest, kiedy jakiś chłopak próbuje mnie poznać i mówi mi wprost, że mu się podobam. Co ja wtedy myślę? Że się z kimś założył, że mnie poderwie, albo że chce się mną zabawić, chociaż nigdy w związku nie byłam. Też przez to. Paranoja trochę. Pełne zaufanie mam tylko do moich dwóch przyjaciółek, u których nie podejrzewam zupełnie niczego. Znam je ponad 11 lat i kocham je jak siostry, może to dlatego. Innym ludziom zupełnie nie ufam, nawet jeśli znam ich 2 lata. Podejrzewam wręcz o wszystko. Największym problemem jest to, że te dwie najlepsze koleżanki nie chodzą ze mną do szkoły, może byłoby mi łatwiej? Nie wiem. Pewnie masz rację, czasem lepiej wiedzieć, na czym się stoi. Mój psychoterapeuta natomiast wie o mojej bezpośredniej autoagresji i o myślach samobójczych, nieufności i podejrzliwości, ale nie o natręctwach, do tego o dziwo nie mogłam się przyznać, ale chyba jednak muszę to zrobić. Powiedział mi tylko, że podejrzewa u mnie osobowość paranoiczną, cokolwiek to znaczy, ale nie jest to diagnoza, bo nie jestem jeszcze dorosła. Trochę się boję, że jeśli powiem mu o tych natręctwach to wyśle mnie do psychiatry, bo przy nn chyba trzeba się leczyć. :/ A tego bym nie chciała, rodzice i tak mają mi za złe tego psychoterapeutę, bo według nich to marnowanie pieniędzy, "żeby się wygadać".
  7. Może to i racja. Nie wiem, zawsze mam jakieś paranoiczne wręcz myśli, że nawet jeśli terapeuta ze mną rozmawia i pomaga mi pomóc, to później się ze mnie śmieje i myśli sobie, że jestem kretynką. Tak samo jest z innymi ludźmi, jeśli ktoś jest dla mnie miły myślę, że chce zrobić mi krzywdę. Jakąkolwiek. Psychiczną, fizyczną. Nie rozumiem tego. Chyba naprawdę nie chcę usłyszeć tej diagnozy, ale czasem dobrze jest wiedzieć, na czym się stoi. Spróbuję z kartką, tak myślę. Dziękuję :)
  8. Czy miał ktoś z Was problem z natręctwami typu gryzienie warg/policzków od wewnątrz albo celowe rozdrapywanie raz "bo tak muszę, bo coś mi każe"? Wstydliwy temat, ale mimo to staram się szukać pomocy, być może ktoś miał taki problem i udało mu się to "wyleczyć". Oczywiście bez leków, bo nie mam stwierdzonej nerwicy, ale jednak to natręctwa, tak myślę
  9. Myślisz, że mnie nie wyśmieje? Boję się tego, przecież to jest idiotyczne... te całe natręctwa, eh.
  10. Ja czuję taką flegmę od dziecka. Ciągle chrząkam, wszyscy mają do mnie o to pretensje, a ja nawet nie wiem, że to robię. Wiele osób pytało mnie już, czy palę. W sumie śmiesznie, bo ja nigdy nie miałam papierosa w ustach. Jestem całkowicie zdrowa, byłam badana przez wielu laryngologów i nigdy nic nie wyszło. Mam to do dziś, mając już 17 lat, tylko w odróżnieniu do Ciebie - ja niczego nie wykrztuszam. Niepokojąca jest ta flegma, możesz mieć coś z zatokami. Chyba najlepiej będzie, jeśli pójdziesz do laryngologa? Nerwica raczej nie objawiałaby się taką wydzieliną, tak mi się wydaje.
  11. Pamiętam, że kiedyś nałogowo obgryzałam paznokcie i skórki - teraz też mi się to zdarza, ale już baaardzo rzadko, nawet czasami udaje mi się zapuścić długie, ładne paznokcie. Od około 1,5 roku obgryzam policzki od wewnątrz i drapię skórę głowy do krwi (mam kilka małych ranek, które potem rozdrapuję do krwi, oczywiście mam długie włosy i mimo że są jasne to skutecznie to zakrywam i tego nie widać na szczęście) + rozdrapuję wszystkie małe rany gdzie tylko się da. Nie wiem, dlaczego to robię. Nie wiem, czy mam nerwicę, w sumie to nieważne, ale zadaję to pytanie w tym dziale, ponieważ jest chyba najodpowiedniejszy. To nie jest tak, że ja zawsze robię to nieświadomie. Ja po prostu mam takie uczucie, że... muszę? Później to boli, mam wyrzuty sumienia, ale nie mogę tego nie zrobić. Jakby coś mnie do tego zmuszało, tragedia. Niby są to rzeczy, o których wiem tylko ja, bo ich nie widać, ale chcę się tego pozbyć. Do tego dochodzą natrętne myśli, ale nie o tym. Chodzi mi o te fizyczne rzeczy, jak wyżej. Mieliście podobne natręctwa? Jak się ich pozbyliście?
  12. Rozumiem. Eh, nie lubię jesieni, Wy też łapiecie takie "doły" szczególnie o tej porze? Chcę lato, cholerka.
  13. W sumie to Ci zazdroszczę, a jednocześnie współczuję. Wiem, jak to brzmi, ale Ty przynajmniej wiedziałaś, że ktoś Cię kocha i doświadczyłaś tej miłości. Wiele razy zdarzyło mi się usłyszeć od znajomych dziewczyn słowa typu "ciesz się, że nigdy z nikim nie byłaś, przynajmniej nie cierpisz". To największa bzdura, jaką w życiu usłyszałam. Chyba wszystko jest lepsze niż poczucie, że nigdy dla nikogo nic się nie znaczyło. Chyba wolałabym cierpieć przez kogoś, kto mnie wcześniej kochał, przynajmniej wiedziałabym, że jednak można mnie pokochać. ~ Jak już jęczarnia to jęczarnia... ;c
  14. Ja to się nawet nie miałam z kim rozstać. To chyba boli jeszcze bardziej.
  15. Do psychiatry... chciałabym, ale nie jestem pełnoletnia. Moi rodzice nie zgodziliby się, ledwo dałam radę przekonać ich na psychologa. Nie zarabiam na siebie jeszcze, więc nie mogę tego wymagać. Czy mogę jakoś sama próbować walczyć z tymi objawami? lucy Chciałam powiedzieć, po prostu nie potrafię, wstydzę się tego jak cholera i nie wiem, jak to zrobić.
  16. Neafia

    Jak to zrobić?

    Czy da się zmienić z osoby skrajnie nieśmiałej i mało spontanicznej, po prostu nudziary w osobę towarzyską, energiczną, spontaniczną, lubianą? Przeszedł ktoś z Was taką metamorfozę? W jaki sposób Wam się to udało?
  17. Jest możliwość, że to przejdzie z wiekiem? Jestem jeszcze w sumie w wieku dojrzewania, mam 17 lat... chciałabym się tego pozbyć bez leków, a jest tylko gorzej
  18. Mam tutaj na myśli drażliwość zupełnie ciągle, wybuchanie z byle powodu? I brak kontroli nad emocjami? Wiem, że takie wybuchy agresji towarzyszom pewnie jakimś zaburzeniom osobowości, albo innym zaburzeniom, ale czy takie niekontrolowane ataki zdarzają się też przy nerwicy? Jeśli chodzi o mnie nie mam zdiagnozowanej nerwicy, niczego nie mam zdiagnozowanego, bo chodzę do psychoterapeuty, u którego byłam w sumie tylko 2 razy dopiero. Mam masę natręctw, o których mu nie powiedziałam, a chyba powinnam (jestem tam w sumie z innego powodu, dlatego nie powiedziałam. boję się wystąpień publicznych na tyle, że mam mdłości, duszności, skoki ciśnienia, po prostu panikę. ale nie mam żadnej fobii społecznej, czy czegoś, normalnie rozmawiam z ludźmi i tak dalej, tylko ta jedna sytuacja. efekty już są i to spore) Moje "natręctwa": - gryzienie policzków od wewnątrz (nawet nie wiem, kiedy to robię), - drapanie skóry głowy aż do krwi, - tak samo z małymi ranami, niektóre mam już kilka tygodni, jak nie miesięcy, bo ciągle je rozdrapuję. - i inne głupie rzeczy typu nie mogę wejść do sklepu/pociągu/autobusu dopóki nie wezmę do ręki pieniędzy, czy biletu. Mimo że mam pewność, że to mam, bo sprawdzam co 5 sekund, muszę to mieć w ręce, inaczej nie wejdę - paranoja. - wykonywanie niektórych czynności "parzyście" itp. rzeczy. Do tego dochodzą takie skrajne uczucia typu euforia bez powodu, za chwilę totalne rozbicie, autoagresja, mysli samobójcze, poczucie braku sensu życia, brak zainteresowań, perfekcjonizm, chore ambicje (chodzi o szkołę). No i do tego te wybuchy agresji, które zdarzają mi się bez powodu, naprawde. Czasem po tym nawet nie pamietam, ze je mialam. Strasznie niszczy mi to relacje z rodzicami. I najważniejsze - czy jeśli powiem o tym wszystkim psychoterapeucie, czy wyśle mnie do psychiatry? Tak naprawdę nie chciałabym tego.
  19. Gówniany? Dlaczego? Zapomniałam dopisać, że poszłam do niego głównie ze względu na mój paniczny wręcz stres przed czytaniem w klasie. (przez małą wpadkę kiedyś) Dużo by pisać... Ale rzeczywiście robię dość spore postępy po tych 2 spotkaniach, ale chyba jednak powinnam mu powiedzieć o tym wszystkim, co napisałam tutaj, skoro piszesz, że to może być nerwica...
  20. Witam. Mam na imię Ania i mam 18 lat. Jestem osobą nieśmiałą. Jeśli chodzi o wygląd to nie mam sobie zupełnie nic do zarzucenia. Ale uważam siebie za nudziarę, osobę, która irytuje wszystkich, po prostu nikt warty uwagi. W szkole podstawowej miałam problemy z rówieśnikami. Dokuczali mi z powodu nieśmiałości, wstydliwości i niezdarności na wf'ie, nigdy nie byłam dobra. Zdarzało się też kopanie w młodszych klasach. To były naprawdę niemiłe doświadczenia, chyba przez to moja samoocena jest tak niska. W gimnazjum zaczęłam się stawiać i to ja zaczęłam być chamska, chodziłam z tymi samymi osobami. A moi rodzice? Zawsze kazali mi być najlepszą. Dodatkowe zajęcia, konkursy, świadectwa z paskiem i najlepsza średnia w klasie. W 6 klasie już nie byłam najlepsza, nie wiem dlaczego. Zaczęli mnie krytykować, załamałam się i moje problemy się zaczęły. Teraz chodzę do liceum, nie mam problemów z nauką. Sama od siebie wymagam wręcz za dużo, a żadna ocena mnie nie cieszy. Uczę się dla nich. Nie mam planów na przyszłość, wydaje mi się, że sobie nie poradzę. Boję się samotności. Przyjaciele? Zdarzało mi się mieć 1-2. Później jakoś mnie olewali. Dzisiaj mam jedną przyjaciółkę, ale rzadko się widujemy, szkoła i te sprawy, brak czasu. Czuję taką pustkę, kompletnie nic mnie nie cieszy. Bardzo często kłócę się z rodzicami. Ciągle mnie krytykują, dla nich jak dostanę czasem trójkę, to tragedia. Mam niekontrolowane wybuchy agresji nawet bez powodu, często nawet nie pamiętam, co powiedziałam w złości. Zdarza mi się okaleczać niestety. Z powodu ambicji, jeśli czuję, że zawiodłam rodziców. Mam myśli samobójcze, ale chyba nigdy nie zrobiłabym tego. Zero zainteresowań. Co do związków... nigdy w żadnym nie byłam, zawsze odmawiałam randek, itd. dlatego, że uważałam siebie za nudziarę. Dzisiaj moje życie to tylko szkoła. Niby mam w szkole koleżanki, z którymi mogę porozmawiać, lubię je. Ale często zdarza mi się bez powodu czuć nienawiść do innych. To jest dziwne, niby kogoś lubię, a za chwilę bez powodu chcę, żeby sobie poszedł. Ciągle wydaje mi się, że ludzie mnie nie lubią, obgadują, chociaż podobno tak nie jest, wszędzie widzę jakiś spisek. Nie rozumiem tej bezpodstawnej nienawiści. Jak można lubić kogoś, a za chwilę bez powodu go znienawidzić? Mam też okropne wahania nastroju. Bez powodu czuję się świetnie, chce mi się żyć, ale trwa to krótko, później z reguły łapię "mocnego doła", nic mi się nie chcę, mam dość siebie i innych, życia. Mam też masę natręctw typu rozdrapywanie ran, gryzienie policzków, robienie wielu rzeczy "parzyście", wydrapywanie ran na głowie, itp. Chore. Do tego chyba wpadłam w zakupoholizm. Ciągle kupuję ciuchy, tylko to daje mi radość. Chwilową. Z samotnością jest też tak, że czasami bardzo chcę związku, czułości, bliskości, a później chcę być sama. I śpię często dużo za dużo, ze stresu objadam się. Czasem zdarza mi się wybudzać kilka razy w nocy, budzić za wcześnie, nie móc zasnąć. To wszystko cholernie mnie męczy. Czy to jest jakieś zaburzenie? Wiem, że nikt tutaj nie diagnozuje, ale może ktoś spotkał się z czymś podobnym? Tak, chodzę z tym do psychoterapeuty, ale dopiero byłam na 2 spotkaniach, więc niczego się nie dowiedziałam poza tym, że mam niską samoocenę. Poza tym nie jestem zbyt wylewna, nie powiedziałam terapeucie o połowie z tych rzeczy... chyba powinnam.
×