Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nadopiekunczosc


niesiolowski

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

Nie wiem nawet gdzie zalozyc ten temat ale mysle ze moze byc to powiązane z tym ze moj ojciec jest alkoholikiem.

Otoz mam 24 lata, wielu moich znajomych rówieśników jest juz od dawna niezależne finansowo a ja dalej jestem w domu wręcz siłą trzymany przez rodziców którzy krzykami i awanturami decydują za mnie. Doszło już do tego ze nie mogłem nawet wybrać sie na studia zaoczne i pojsc jednoczesnie do pracy mimo ze sytuacja finansowa w domu jest nie najlepsza. Matka jest chorobliwe nadopiekuncza (przy rozmowach z nia sprawia wrazenie ze jest z tego dumna) nie pozwala mi wręcz normalnie funkcjonować. Wychodze ze znajomym i o 22 telefon o ktorej wracam gdzie jestem z kim jestem co robie po co tam, jest po prostu potok słów, im pozniejsza godzina tym częstsze telefony, potem zaczyna sie ze mam wracać do domu bo ona nie moze spac jak mnie nie ma, stałem sie juz obiektem drwin przez to wszytsko a jej argumentacje to to ze bo miałem w przeszłości problemy z policją. Najgorsze ze ojciec ją wspiera bo jak ona wydzwania przez całą noc to on tez nie moze spać. Jak wyłącze telefon dzwoni po znajomych (numery spisała z bilingów) a jesli to nie pomoze to obdzwoni szpitale i komendy policji a potem będą jezdzic po miescie nocą. Nawet jak ide do dziewczyny mowie jej ze bede u niej ona i tak zadzwoni, jak jej powiem ze nocuje u niej to ona i tak zadzwoni o 7 rano dowiedziec sie gdzie jestem. Nawet moja partnerka ma tego dosyć i mowi ze to patologicza sytuacja. Dodatkowo zacząłem reagować bardzo nerwowo na telefony ostatnio rozwaliłem telefon próbując sie z nią rozłączyć. Rozmawiałem z nia wielokrotnie, rzuca tylko hasło "bedziesz mieszkał sam to bedziesz wracał o ktorej ci sie podoba" ale jakoś w to nawet nie wierze. Nie wiem co robić na chwile obecną bo na przyszłosc wiem ze jedynym sposobem jest wyprowadzenie sie i zycie na swoim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakbys o moim dziecinstwie/wczesnej mlodosci pisal! Mialam dokladnie tak samo wiec rozumiem Twoje rozterki.

Z tym ze w tamtych czasach nie bylo "smyczy" w postaci komorek a tylko nieliczne rodziny mialy telefon (koniec lat 70-tych).

I te slowa: jak bedziesz na swoim to bedziesz mogla robic co ci sie podoba - byly pustoslowiem bo rodzice nie chca dopuscic do usamodzielnienia wiec nie jestes w stanie "byc na swoim". Pracowalam i musialam oddawac cala wyplate matce - z paskiem! I ona sprawdzala czy sie zgadza! I tez jak wrocilam pozniej czy w podobnej sytuacji niesubordynacji (albo jak odkryla ze zarabiam wiecej niz na "pasku" i ukrywam to przed nimi) - histeria, umieranie, oskarzanie mnie ze ich chce wykonczyc, ze moje postepowanie spowoduje ze poumieraja, wymyslanie basni z mchu i paproci ze zawal serca jaki przezyla matka to byla moja wina, ze ojciec jak sie dowiedzial cos tam (co mnie dotyczylo) to sie przewrocil na schodach itp. Szantaz emocjonalny i wywolywanie poczucia winy. Stare, dobre i sprawdzone metody...

Jak ja to widze: najlepszym wyjsciem jest wyprowadzic sie, znalezc prace - odciac sie od nich. To sa dorosli ludzie i nic im nie bedzie. Beda histeryzowac, ze wpedzasz ich tym do grobu ale spokojnie - jesli cokolwiek ich wpedzi do grobu to na pewno nie Ty. Sprobuj uwolnic sie choc troche od poczucia winy i odpowiedzialnosci, jakie indukuja w Tobie toksyczni rodzice. Nie daj sie wiecej wplatac w te chora gre, ktora zabiera Ci autonomie. Masz prawo do doroslego zycia a rodzice maja psi obowiazek pozwolic Ci na wylot z gniazda bo taka jest naturalna kolej rzeczy! To moze bolec i boli kazdego rodzica ale powinien zrozumiec, ze dziecko dorasta i potrzebuje wlasnego swiata, wlasnego zycia - a rodzic nie ma prawa go jemu zabierac.

Tak wiec nie martw sie o rodzicow bo nic im nie bedzie. Wyprowadz sie dopoki czujesz, ze sie dusisz - bo moze byc za pozno i pogodzisz sie z ta sytuacja, stracisz tozsamosc.

Nie buntuje Cie przeciwko rodzicom ale przeciwko ich postawie wobec Ciebie. Pewnie aa to ludzie w moim wieku a Ty w wieku moich dzieci.

Dwoje z nich jest juz samodzielnych, nigdy nie uzywalam nacisku, kontroli. Corka mieszka sama odkad zaczela studia (jest juz po doktoracie), radzi sobie doskonale. Mlodszy syn wlasnie sie usamodzielnia, pracuje, pomagam mu czasem finansowo bo wciaz jest na studiach - od stycznia bedzie wynajmowal pokoj w akademiku. Jest mi przykro ze juz wyfruwa z gniazda i mam czasami poczucie osamotnienia ale rozumiem tez ze to sa moje emocje, integralnie zwiazane z uczuciami matki do dziecka i nie mam prawa narzucac mu cokolwiek. A tym bardziej szantazowac go emocjonalnie ze jak sie wyprowadzi to ja dostane zawalu czy wylewu czy raka. Ma prawo do samodzielnosci, ma prawo do popelniania swoich bledow i do uczenia sie na nich.

Moze powinnam jako samotna matka opiekujaca sie najstarszym dzieckiem autystycznym, wymagajacym opieki 24/7 - wymagac od pozostalych dzieci pomocy i obecnosci, a nawet wsparcia finansowego? Oczywiscie to sarkazm bo nie umialabym tego zrobic, chyba ze wpadlabym jakims zrzadzeniem losu w totalna nedze i stracula dach nad glowa - to pewnie bym i poprosila o jakas pomoc. Ale jak na razie nie zanosi sie na to :)

To ze jestem sama to nie wina ani sprawa moich dzieci tylko moja decyzja, ktora podjelam swiadomie. Nie moge wiec dzieci tym obarczac. Jesli same z wlasnej woli nie dadza mi wsparcia gdy go bede potrzebowac to znak, ze popelnilam jakies bledy wychowawcze, ze nie umialam nauczyc ich empatii, wspolnoty, wiezi. Tak tez moze sie zdarzyc.

Widzisz, ja ucieklam w malzenstwo, dostalam swoje mieszkanie i wydawalo mi sie, ze odcielam sie od nadmiernie kontrolujacych rodzicow. W rzeczywistosci wygladalo to tak, ze oni nie umieli sie z tym pogodzic... Gdzies na forum opisalam w skrocie wiec powtarzac sie nie bede.

 

Wazna rzecz - oni nie sa tacy dla Ciebie tylko dla siebie. Oni sie boja ze jak zaczniesz wlasne zycie, z dala od nich to straca jego sens. A to juz ich problem, ze nie umieli znalezc tego sensu zycia sami dla siebie. Spojrz na to z takiej wlasnie strony. Za nic nie jestes odpowiedzialny. Oni, jako rodzice, dorosli - sa odpowiedzialni za uniemozliwianie Ci usamodzielnienia sie. Oni sie boja: co z nami bedzie gdy syn odejdzie z domu? Nie: co z nim bedzie (choc to moze z zewnatrz tak wygladac - nadmierna troska o Ciebie, nadopiekuncza bo milosc rodzicielska itp - nic bardziej blednego!). Co bedzie z nami. Czysty egoizm.

Jesli kochasz prawdziwie - pozwalasz na bycie soba. Ba - nawet cieszysz sie, ze kochana osoba sie rozwija.

O, skoncze bo mi sie znow zrobi elaborat ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doszło już do tego ze nie mogłem nawet wybrać sie na studia zaoczne i pojsc jednoczesnie do pracy mimo ze sytuacja finansowa w domu jest nie najlepsza

Niepokoi mnie całe to zdanie. Wynika z niego to, że chłopak nie potrafi decydować sam o sobie, ponad to stwarza tylko pozory tego, że chciałby sie usamodzielnić. Co znaczy, że rodzice nie chcieli "mimo, że sytuacja finansowa w domu jest nie najlepsza"?! Masz zamiar im pomagać... A pomyśl, że jak byś się wyprowadził, uczył i pracował, to zyskałbyś wolność, spokój ducha, robiłbyś to, co podobno chcesz, a oni mieliby mniejsze problemy finansowe - wszyscy byliby zadowoleni. I może w końcu rozwiązałyby się Twoje problemy - Twoja matka by Cię w końcu nie kontrolowała - nie wiemy, co zrobi, jak w końcu opuścisz dom, więc nie martwmy się na zapas. Jakoś ja nie dostrzegam jakoś większych problemów - no chyba, że nie napisałeś nam o wszystkim, nie wiem - boisz się ojca itp.

Martw się wpierw o siebie, potem o nich. Zrób ten krok. No chyba, że nie możesz. Bo nie możesz. :bezradny:

 

-- 20 gru 2013, 16:03 --

 

przeciez dorosly jest

może niedojrzały...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak...

Wierzysz w siebie? Wierzysz, ze potrafisz cos zrobic dobrze od poczatku do konca SAM? Ale tak na serio, w glebi duszy a nie samym gadaniem.

Niestety, tego typu rodzice doprowadzaja do tego, ze dorosle dziecko jest niesamodzielne. Masz z pewnoscia tutaj powazne braki i nawet jesli wkurzysz sie na tyle, by sie wyprowadzic - to szybko wrocisz do rodzinnego domu. Bo bedzie Ci bardzo trudno samemu borykac sie z zyciem i rzeczywistoscia.

Do tej pory to nadopiekunczy rodzice wiele za Ciebie robili (pewnie nie raz slyszales: daj, ja to zrobie bo ty sie grzebiesz, bo ty nie umiesz, bo zle zrobisz, zepsujesz itp) i nie miales okazji przekonac sie sam jak to jest. I teraz wyplynac na szeroka wode sie nie da. Trzeba malymi kroczkami - te studia zaoczne to bylby taki wlasnie krok.

Postaraj sie, zeby rodzice zaczeli Ciebie sluchac - tzn tego co masz do powiedzenia a nie tego, co chca uslyszec. Zeby zaczeli Cie szanowac jako czlowieka.

Nie jestes ich wlasnoscia, zabawka - jestes ich dzieckiem, czlowiekiem, ktorego wypuszczaja w swiat a ich zadaniem jest jak najlepiej przygotowac go do samodzielnego zycia. I tutaj Twoi rodzice sie, niestety, nie popisali.

A Ty popracuj nad soba. Nad swoim lekiem przed samodzielnoscia bo daje glowe ze go odczuwasz. Przygotuj sie do zycia jesli rodzice tego nie zrobili dla Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×