Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wykończona życiem..


axs

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, na wstępie pozdrawiam wszystkich znerwicowanych i tych mniej lub wcale rowniez;)

 

Mam na imie Ania skończone 21 wiosen. Moja przygoda z nerwica zaczęła się około 2 lata temu po nagłej smierci mojej mlodszej kuzynki, ktora praktycznie rano wstala a wieczorem juz nie zyla. Podobno zapalenie pluc w wyniku powikłań zapalenie mięśnia sercowego i koniec.. Najgorsze jest ze ona byla lekko podziębiona nikt sie tego nie spodziewal. Ciezko jest mi o tym pisac do tej pory nie pogodzilam sie z jej smiercia sekcja zwlok nic nie wykazla trzeba bylo uwierzyc lekarza na slowo.. chociaz brzmi to nieprawdopodobnie. I od tej pory panicznie boje sie smierci nie bylo chyba dnia zebym nie myslala o tym co bedzie ze mna jak umre jak poradzi sobie moja maz i synek beze mnie. Miedzy czasie odczuwalam dzine przerwy miedzy uderzeniami serca i wkoncu po zrobieniu ze mnie wariatki przez lekarzy ktora sobie cos wmawia wykryto arytmie dla mnie to byl wyrok mialam robione echo wszystko w porządku ale sam fakt ze wykryto u mnie chorobe ktora wiaze sie z sercem bylo nie do przyjęcia!! Moj kardiolog powiedzial mi ze mam sobie zyc jak zylam bo ta arytmia ktora ja mam jest nie grozna, ale najgorsze jest to ze ja tak nie uwazam i nie potrfaie zyc normalnie od paru dni wszystko sie nasila stany lekowe kolotania serca mam wrazenie ze ciagle czuje jak mi sie "włącza" arytmia godzine temu serce zaczello mi walic jak oszalales puls+ 111 w trybie siedzacym wszystko mi dragalo balam sie ze zaraz umre teraz sie cala trzęsę nie moge sie uspokoic ..:( i do tego wszystkiego jest nadzwyczaj nerwowa wszystko ale doslownie wszystko jest w stanie wyprowadzić mnie z rownowagi.. nie jestem w stanie czasami zajec sie swoim dzieckiem bo mam nie pohamowane wybuchy złości refleksja przychodzi po wszystkim oczywiście wyrzuty sumienia itd.. nie mam juz sily sie denerwowac ale nie potrafie inaczej:( nie mam zadnej pasji nic mnie nie interesuje żyje w ciągłym strachu sama nie wiem czasami przed czym. Do psychiatry sie wybieram i wybieram.. i wybrac sie nie moge. Tylko u Was na forum moge z grubsza z siebie to wyrzucic.. Bo jak staram sie komukolwek o tym mowic mam wrazeie ze patrzy na mnie jak na chora psychicznie. Moj maz tez do konca tego nie rozumie. Jestem sam na sam z moja nerwica arytma i agresja.. nie radze sobie juz czasami w zyciu codziennym tylko alkohol jest w stanie zagłuszyć moje cierpienie.. znowu wszystko zaczyna mnie bolec.. cala klatka piersiowa.. nie mam juz sily z tym walczyc.

 

przepraszam za tak dlugi a chaotyczny post

Spokojnej nocy:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmmm no dla mnie to wygląda faktycznie dziwnie i moim zdaniem nie powinnas się martwic, bo nie każda wada serca wiąże się ze śmiercią, powikłaniami itp... poza tym kardiolog wie co mówi, a Twoja kuzynka miała powikłania i zapalenie mięśnia sercowego - to co innego... ale rozumiem co czujesz, też mam swoje schizy. Ja np panicznie się boję, ze zostawi mnie mój chłopak, którego bardzo kocham i też nie potrafię zająć się niczym sensownym w ciągu dnia, kilkakrotnie mam napady lęku, złości, zazdrości, agresji...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

axs, cześć.

Jeśli nie umrzesz zanim umrzesz, to nie umrzesz kiedy umrzesz. Jest gdzieś takie hasło. Interpretować można różnie.

Podejrzewam że nie akceptujesz faktu śmiertelności człowieka i kojarzy ci się z jakimś totalnym nieporozumieniem.

Jeśli tak, to jesteś idealnym materiałem na Świadka Jehowy, oni twierdzą że jak nadejdzie ich królestwo to ludzie będą nieśmiertelni.

 

O co chodzi z tym hasłem na początku?

Moje "problemy" ale też i poszukiwania zaczęły się gdy uświadomiłem sobie fakt śmiertelności. Ja umrę! To było jak grom z jasnego nieba. I nagle wszystko stało się nieważne.

 

Co mogę doradzić? Przejdź się na cmentarz, zapal znicz jakiemuś zmarłemu. Ponoć dobrze też spojrzeć na ciało człowieka (zamiast biegać z przerażeniem) wtedy od razu widać że to tylko ciało a nie zmarły. Zmarłego tu nie ma. Wybacz, nie mam wizji świata pośmiertnego i nawet się cieszę z tego powodu, ten jeden mi wystarcza aż nadto. Ale w przyrodzie nic nie ginie. Atomy duszy, czy jak to nazwiesz.

 

Głowa do góry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziekuje za Wasze odpowiedzi :)

Gabriela1, mam podobnie jak Ty co do mojego faceta jestem cholernie zazdrosna ciągle wkręcam sobie ze ma babe no boku. Najgorsze jest to ze nie mam podstaw zeby tak myslec, ale przeciez ja wiem lepiej.. Wyżywam sie na nim jak mi sie cos ubzdura takie bledne kolo pare razy chcialam go zostawic zeby lepiej mu sie zylo z kims innym a nie z taka paranoiczka jak ja, ale sie uparl ze nie odejdzie .. ;)

 

monk.2000, co do Świadków Jechowych to wogole mnie nie interesuja, a smierc akceptuje ale w starszym wieku a nie w wieku 18 lat przeraza mnie perspektywa ze moge umrzec w "kazdej chwili" , zawsze bylam przekonana ze ludzie umieraja w podeszlym wieku albo z powodu jakies bardzo ciezekiej nieuleczalnej choroby oczywiscie slyszalam ze ludzie umieraja z powodu powikłań grypy itp. ale nigdy nie dopuszczalam mysli ze moze przydarzyc sie cos takiego mi albo komus z mojej rodziny, a jak dotknęło mnie to w jakis sposob to sparaliżował mnie strach.

Według mnie cos tam istnieje po smierci, uwazam tak odkad obejrzalam dokument "chlopiec który już kiedyś żył" czy jakos tak.;)

Cialo jak to okreslasz widzialam na pogrzebach i patrzylam na to z przerazeniem, a w ogole widzac moja kuzynke lezaca martwa w bialej trumnie.. cos strasznego. Z jednej strony wygladala jakby spala z drugiej wiedziałam ze już nigdy nie otworzy oczu:(

Odwiedzę cmentarz.. pójdę na groby bliskich i jakiejś przypadkowej osoby.

 

Dziekuje za rady! Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet nie wiesz jak Ciebie rozumiem. Cóż mogę powiedzieć, jeśli myśli stają się mocniejsze niż nasza wola - mamy problem i to niemały. Myślę, że powinnaś porozmawiać z psychologiem,on Ci wytłumaczy jak to wszystko działa, zrozumiesz to i zaczniesz kontrolować i będzie lepiej. Wybuchy złości są, bo nie radzisz sobie sama ze sobą i wiesz że nie powinnaś się złościć, bo wokół Ciebie jest wszystko w porządku,a w Twojej duszy panuje chaos i nie wiesz jak go wypędzić to wpadasz w złość i się wszystko zaczyna (pretenseje do całego świata, jak piszesz do męża) Podświadomie próbujesz za swój stan obwinić kogoś innego żeby poczuć się lepiej.) Ale powiem Ci, że nic to nie pomoże z własnego doświadczenia. Najpierw musisz się uspokoić, poukładać swoje wnętrze (nie wiem jak u Ciebie wygląda sprawa wiary, mi bardzo pomogły rekolekcje), jeśli to nie wchodzi w grę to psycholog, a potem jak już będziesz miała spokój na duszy to nawet gdy mąż będzie późno wracał z pracy to Ciebie to nie będzie ruszać :) uwierz mi...męczysz najbardziej siebie (bliskich też, ale to co przeżywasz w środku to jest nie do opisania).

A co do arytmii, też mam stwierdzoną i tak samo reagowałam...ale odkąd sobie uleczyłam duszę, całkiem o niej zapomniałam i o kołataniu serca i dusznościach itp. Nerwica potrafi całkowicie rozstroić organizm. Ja nabawiłam się jeszcze wrzodów przez to dziadostwo, ale wszystko pomału leczę. Jak coś to pisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jadzik18, dziekuje ze sie odezwalas bo dokladnie rozumiesz co czuje napisalas dokladnie jak wyglada moja codzienna walka z samą sobą i całym światem. Cieszę sie że wyszłaś z tego świństwa i jestes "normalna" osoba :) niestety nie dam rady sama ulozyc swojego wnętrza jest coraz gorzej moj maz czasami patrzy na mnie z przerazeniem bo jak wpadam w furie nic mnie nie zatrzyma jestem w stanie zrobic wszystko ostatnio sie pocielam, ketonal chcialam zabic hydroksyzyną. Jak juz wszystko minie zastanawiam sie co ja do cholery robilam czasami nie pamietam wszystkiego i maz mi mowie co wyrabiałam :( musze sie udac do jakiegos specjalisty bo w koncu wykąncze siebie albo bliskich i do tego jeszcze te kołotania duszności bole oczywiscie od rana chodze jak na szpilkach i czuje jak mi wszystko dygocze w środku zastanawiam sie czy relanium nie łyknąć, a Ty jadzik18, wyleczylas sie tylko rekolekcjami czy chodzilas do jakis lekarzy?

Pozdrawiam Cie cieplutko!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodziłam po różnych lekarzach, od psychiatrów i trucia się lekami po psychologach i terapiach. Jakiś czas temu trafiłam do takiego psychologa Księdza...już pierwsza rozmowa z nim zdjęła mi ogromny kamień z serca, dała dużo do zrozumienia, potem była spowiedź i rekolekcje ignacjańskie. I tam się oczyściłam i wyzbyłam wszystkiego, choć nigdy był nie uwierzyła nikomu, kto by mi takie coś napisać. Doświadczyłam tego sama...nie pamiętam jak to już było to "duszenie się w środku" od złych emocji...Współczuję tylko wszystkim ludziom co to przeżywają. Też się cięłam, przypalałam żelazkiem itp. Mieszkam sama, także nikogo nie krzywdziłam oprócz siebie...teraz znalazłam sens życia i jest fajnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jadzik18, dobrze ze trafilas na taka osobe ktora potrafila Ci pomoc ja dopiero jestem na poczatku drogi, ale jestem tak zdeterminowana zeby ogarnac swoje zycie ze chwycę sie wszystkiego, normalnie zazdroszcze Ci ze nie pamietasz jak to jest dusic sie w swoim ciele i toczy nie rowna walke z nim:) ja niestety krzywdze najbardziej meza i moje synka ktory jest niczemu winny:( marze o dniu w ktorym obudze sie i bede zyla pelnia zycia bez zbednych mysli, agresji .. itp

 

 

essprit, jestem czasami tak wykonczona tymi myslami moje ciaglym zdenerwowaniem sama nie wiem juz czasami na co ze zrobie wszystko zeby sobie ulżyć i nie patrze na nic wtedy. Tez mam takie glupie myslenie tyle razy pilam to co moze mi sie teraz stac. To jest chore wiem, ale sama sobie nie poradze w ciagu 2 tyg gdzies sie napewno wybiore i zobaczymy co mi powiedza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uczu­cia nig­dy nie są pros­te, wys­tar­czy je zer­wać, a pod spo­dem po­jawią się inne. Na­tura, trze­ba przyz­nać, nie zno­si wielu rzeczy, w tym próżni. Kłopot z życiem po­lega na tym, że nie ma okaz­ji go przećwiczyć i od ra­zu ro­bi się to na poważnie. No ale to oczywiste. Dlacze­go chaos na ogół zawsze wyg­ry­wa z porządkiem? Po­nieważ jest le­piej zorganizowany.Nie war­to uciekać przed nieunik­nionym, gdyż wcześniej czy później tra­fia się w miej­sce, gdzie nieunik­nione właśnie przy­było i czeka. Trze­ba do­kony­wać wy­borów. Człowiek może mieć rację i może się my­lić, ale mu­si de­cydo­wać, wiedząc, że dob­ro i zło by­wają wca­le nieo­czy­wis­te, a cza­sem na­wet że wy­biera między dwo­ma rodza­jami zła, że nie ma żad­nej rac­ji. I zaw­sze, zaw­sze wy­biera sam. Gdy­by po­rażka nie znała ka­ry, suk­ces nie byłby nagrodą. Nie wiem jak ty, ale ja z roz­koszą za­mor­duję por­cję kruchych owsianych ciasteczek orzechowych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

axs - Twój się uparł, ze Cię nie zostawi, mój mi daje warunki, z resztą ostatnio przeszlismy etap rozstania, tyle że się pogodziliśmy i mnie teraz boli, że jemu chyba nie zależy już na mnie... Został, bo ja tego chciałam, pierwsza powiedziałam mu "nie wyrzucajmy tylu lat spędzonych razem... wiesz, że mam prawo być nerwowa"... a on na to po prostu "jeśli chcesz, to ja też"... - tylko, że teraz za mną chodzi to "jeśli ty chcesz..."... czyli on nie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×