Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica natręctw na tle religijnym.


Martuska_83

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,wiem że ten wątek pojawiał się już na tutejszym forum,jednak postanowiłam założyć swój post.

Obecnie zmagam się z natrętnymi myślami bluźnierczymi na tle religijnym,jestem osobą wierzącą i te myśli mnie wykańczają..

Najgorzej jest w kościele,czy podczas podniesienia,zawsze i wszędzie mi towarzyszą..

Dotyczą one też osób bliskich i znajomych..Czy to jest spowodowane moją chorobą(choruję na schizofrenię),czy może te myśli pochodzą od złego?

Wspomnę tylko,że chodzę do spowiedzi,ale za bardzo nie czuję ulgi,bo zaraz po spowiedzi atakują mnie ponownie te bluźnierstwa..Jeśli ktoś tak ma proszę o kontakt na PW.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

najgorzej jest jak natręctwa próbujesz uciszyć modlitwą czy jakąś inną praktyką religijną. To wtedy jest walka z samym sobą która wykańcza, męczy. Nauczyłaś się w pewien sposób reagować na natręctwa i teraz nie jest tak łatwo to zmienić. Dla mnie najlepiej jest nie przesadzać ze spowiedzią czy ciągłymi modlitwami. Wtedy sie nakręcasz. W walce możesz czuc się sama. Jak zamkniesz sie przed światem możesz nie udzwignąć tego co Cię męczy. Być otwartym na Boga i być wśród innych.

Trzeba też nauczyć się milczeć, wsłuchać w siebie. Siostry zakonne co 2 tyg się spowiadają a my nie jesteśmy w zakonie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Martuska_83, Może dobrze by było gdybyś znalazła jakiegoś duchownego który poświęciłby ci więcej czasu czy byłby bardziej obeznany w temacie. Może przynajmniej by cię uspokoił że natrętne myśli nie są grzechami, możesz po prostu nie zwracać na nie uwagi. Nie znam się na schizofrenii, ale to opisujesz raczej wygląda na natręctwa, psychiatra ci chyba powiedziała to samo.

Obecnie leczysz się tylko u psychiatry i bierzesz leki na schizofrenię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Martuska_83, jak słyszę słowo grzech to mi się nóż w kieszeni otwiera. Nikt cię nie będzie karał płomieniami, no chyba że w to wierzysz. Najlepsze co teraz możesz zrobić to utożsamić się ze św. Faustyną i wmawiać sobie że jesteś kuszona przez złego, żeby zejść z prawej ścieżki. Twoja sprawa, jeśli ty chcesz być tu gdzie błogosławieni, a z góry pierwszej ławki w kościele patrzeć na grzeszników, którzy przeklinają, uprawiają pozamałżeński seks, czy kierują się laicką filozofią korzystania z chwili, zapatrując się w racjonalny rozum. Możesz walczyć. Z krzyżem w ręku.

 

Nie chodzę do kościoła od 4 lat, pomimo długiej kariery ministranta, nie wierzę w Katechizm Kościoła Katolickiego, a mimo to mam natrętne myśli religijne. Ciekawe, co? Jedyne co można zrobić to przestać się utożsamiać z umysłem, to nie ty myślisz, to twój mózg generuje myśli. Tak samo jak serce samo pompuje krew. Jak ktoś chory na parkinsona zrzuci szklankę, to też jego wina? Zaakceptuj te myśli, nie walcz z nimi.

 

Namaste, że tak powiem xD

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myśli bluźniercze to typowe natręctwa czyli myśli przeciwstawne do Twoich prawdziwych intencji. Im bardziej będziesz się ich bała, tym bardziej ten lęk będzie potęgował ich występowanie. W miarę możliwości ignoruj je, albo możesz też spróbować tak: po ich wystąpieniu zastanów się chwilę czy się z nimi identyfikujesz, jeśli nie (co obstawiam) to powiedz coś w stylu: nie chcę mieć z tą myślą nic wspólnego, odrzucam ją/nie chcę jej/nie akceptuję jej, to moja ostateczna decyzja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Martuska_83, u mnie też zaczęło się od natręctw na tle religijnym, wiem jakie to męczące :(

 

Co najważniejesz to musisz ignorować te myśli. Jak sama będziesz zwracać uwagę na te myśli, tym będziesz je nasilać :( Dlatego musisz je ignorować, traktować jak powietrze. Jak jakieś się pojawiają (gdziekolwiek to jest) ignoruj je i daj im przejść. Nie odpędzaj ich, tylko je ignoruj i daj im przejść. W ten sposób stopniowo będą słabnąć i męczyć mniej aż odejdą.

 

Nie przejmuj się też, bo nie grzeszysz mając takie myśli. Grzech jest grzechem jeśli jest świadomy, a te myśli pojawiają się wbrew twojej woli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sam bóg Cię takim uczynił i dlaczego miałby być obrażony za takie bluźnierstwa? Jesteś jego "produktem" a on doskonale wiedział co robi, taki był jego odwieczny plan i nie możesz się tym przejmować.

 

Bóg uczynił człowieka istotą zdolną do rozwoju, więc nie można go obwiniać za różne swoje błędy czy stan, w jakim człowiek się znalazł, kiedy zaniedbuje ten rozwój. Jednak takie myśli bluźniercze, o jakich mowa, nie są zawinione, ponieważ nie są efektem działania ze świadomą intencją bluźnienia. Mają one charakter nerwicowy, a poza tym w ogóle nie wszystkie myśli znajdują się pod naszą kontrolą - i nawet nie mogłoby tak być, ponieważ psychika to złożony system, który po części działa "automatycznie", wiele myśli to jakaś automatyczna reakcja na coś, skojarzenie, efekt jakiegoś bodźca zewnętrznego czy wewnętrznego, ale niezależnego od naszej woli (kiedy rozśmieszy Cię coś, to nie masz na to wpływu, podobnie na takie myśli) - a za pomocą rozumu wyciągamy z nich ostateczne wnioski i podejmujemy decyzje oraz zajmujemy jakieś postawy wobec życia.

 

-- 25 lip 2013, 18:48 --

 

najgorzej jest jak natręctwa próbujesz uciszyć modlitwą czy jakąś inną praktyką religijną. To wtedy jest walka z samym sobą która wykańcza, męczy. Nauczyłaś się w pewien sposób reagować na natręctwa i teraz nie jest tak łatwo to zmienić. Dla mnie najlepiej jest nie przesadzać ze spowiedzią czy ciągłymi modlitwami. Wtedy sie nakręcasz. W walce możesz czuc się sama. Jak zamkniesz sie przed światem możesz nie udzwignąć tego co Cię męczy. Być otwartym na Boga i być wśród innych.

Trzeba też nauczyć się milczeć, wsłuchać w siebie. Siostry zakonne co 2 tyg się spowiadają a my nie jesteśmy w zakonie.

 

Mam odwrotne doświadczenie, moim zdaniem modlitwa może pomóc, zwłaszcza jeśli jest szczera i angażujesz się w nią sercem. Nerwica to pewien kryzys "poczucia siebie" - nie wiesz co jest "twoje", a co nie jest prawdziwym tobą, dlatego każde działanie, w którym jest się autentycznym i zaangażowanym pomaga - bo wtedy na nowo przeżywasz siebie i odzyskujesz wiarę w to, kim jesteś naprawdę. Dla osoby wierzącej, przeciwstawianie autentycznej wiary mechanicznym myślom pseudoreligijnym wynikającym z nerwicy jest moim zdaniem oczywistą reakcją obronną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, być może. Moje doświadczenie na ten temat jest trochę inne. Zbyt dużo modlitwy w momęcie NN jest tylko siłowaniem się z samym sobą. Mamy wtedy uczucie ''oderwania''. Chcemy wznieść się do Boga a natręctwo nam przeszkadza. To jest to co blokuje.

Chcemy mieć poczucie kontroli nad sobą a tu wymyka się spod niej. Tak jakbyśmy wsiąż uciszali szczekającego psa czy małe dziecko które wciąż płacze.

Z jakąś częścią nas nie mamy porozumienia, nie zgadzamy się i tu jest pies pogrzebany. Najlepiej ukryć, pogrzebać. A gdzieś w podświadomości jest konflikt wewnętrzny, coś nierozwiązanego co przenosi się na wiarę.

Można często się modlić i nie odnosić żadnych korzyści. Czy źle się modlę? nie. Potrzeba ciszy która też może byc modlitwą.

Jak tak bardzo się modlisz/walczysz wystawiasz się na ''ataki''. Jeśli walczysz sama to szybka klęska. Wpadasz w takie myslenie ''świat jest zły a każdy kogo spotkasz chce Ci zrobić krzywdę''. Zamykasz sie w sobie i odczuwasz pustkę i to co jest w Tobie czyli chaos.

Znam osoby który przyznają sie do Jezusa do tego że chodza do kościoła. Na pozór fajni, ale jak przyjrzysz się bliżej to zamknięci ludzie. Bo liczy sie tylko ''Bóg i ja i tylko ja'', ''Boże patrz tylko na mnie, ja testem ważny'' reszta sie nie liczy. Taka osoba jest miła dla innych, chce być taktowna nikomu nie robi krzywdy. Nie ma tu głębszej relacji z człowiekiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, akurat mowienie sobie, ze sie odrzuca te mysli jest najgorsza opcja jaka moze byc.

Ja tez mam nerwice, tyle, ze na punkcie homoseksualizmu (wkretki o byciu gejem). Takie mysli pojawiaja mi sie najczesciej, gdy patrze na kobiety (co za bezsens, wiem xD). Dobrym sposobem walki dla mnie jest nie ucieczka od mysli, nie odrzucanie ich, ale konfrontacja. To znaczy, ze staram sie jak najwiecej patrzec na kobiety, by tych mysli bylo wiecej, zebym sie przyzwyczail. Juz po 2-3 dniach moj stan sie poprawil. Nie wiem jak to jest z natrectwami religijnymi, kiedy je masz najczesciej, ale musisz robic cos podobnego, czyli konfrontowac sie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, akurat mowienie sobie, ze sie odrzuca te mysli jest najgorsza opcja jaka moze byc.

Ja tez mam nerwice, tyle, ze na punkcie homoseksualizmu (wkretki o byciu gejem). Takie mysli pojawiaja mi sie najczesciej, gdy patrze na kobiety (co za bezsens, wiem xD). Dobrym sposobem walki dla mnie jest nie ucieczka od mysli, nie odrzucanie ich, ale konfrontacja. To znaczy, ze staram sie jak najwiecej patrzec na kobiety, by tych mysli bylo wiecej, zebym sie przyzwyczail. Juz po 2-3 dniach moj stan sie poprawil. Nie wiem jak to jest z natrectwami religijnymi, kiedy je masz najczesciej, ale musisz robic cos podobnego, czyli konfrontowac sie.

 

Widzisz, dla każdego odrzucenie może znaczyć coś innego. Nie mam na myśli walki z myślami, tylko zajęcie wobec nich stanowiska, kiedy już miną. Może to nie jest dobra metoda dla każdego i w każdej sytuacji. Piszę, tak, bo czasem mi się zdarzają - jak każdemu- myśli które łamią tabu -np. że źle życzę komuś z rodziny itp. I przechodzę nad tym do porządku dziennego, a potem zajmuje właśnie stanowisko względem nich - że nie, świadomie, to się z tym nie zgadzam. I zapominam o tym. Myślę, że takie myśli każdemu się zdarzają, a cały sęk w tym, jak na nie reagujemy. Jedni o tym zapominają, a inni zaczynają drążyć - "a może podświadomie naprawdę im źle życzę", "a może jestem psychopatą" - i tu powstaje nerwica. Moim zdaniem nakręca ją brak zaufania do samego siebie. Jeśli komuś na przykład rodzice mówili, że jest zły, to po takiej myśli zacznie drążyć.

 

-- 26 lip 2013, 17:24 --

 

Poza tym - taką mam teorię - natręctwa zdarzają się często osobom o analitycznych umysłach, z pewną "nadpobudliwością" intelektualną - które częściej się posługują intelektem niż uczuciami - i przez to mogą mieć wątpliwości, co do tego, kim są "naprawdę" - bo tego wyraźnie nie czują, a intelekt im się zapętla - jak to intelekt :) Gdyby ktoś szukał intelektualnego dowodu na to, że lubi kurczaka, to pewnie też by się zapętlił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×