Skocz do zawartości
Nerwica.com

Moja Historia - Okiem Eksperta


KonradGorak

Rekomendowane odpowiedzi

Tak jak obiecałem kilku osobom - przenoszę fragment tematu tutaj. Angażujcie się w rozmowę :smile:

 

Witajcie,

 

To niebywałe jak historia zatacza koło. Pamiętam swój pierwszy dzień tutaj na forum - przez wiele miesięcy obserwowałem Wasze posty i zastanawiałem się dlaczego nas to wszystkich spotkało. Pełen żalu, złości, strachu, niezrozumienia. Czułem że byłem sam z tym wszystkim co za sobą ciągnąłem - bagaż doświadczeń, emocji, różnych przekonań. Każdy dzień był utrapieniem, męką, walką o przetrwanie, o każdy oddech, o każdą chwilę - jeszcze jedna, i jeszcze jedna, za każdym razem myślałem, że to ta ostatnia. Tak mnie męczyła, niszczyła, mamiła, nie pozwalała na żaden ruch, na oddech bez uczucia ciężkości, na uśmiech bez sztuczności, na bicie serca bez jego drżenia w lęku - nerwica. Towarzyszyła mi przez wiele lat, ciężkich, pełnych wyrzeczeń, ucieczek, zniszczonych relacji, w ukryciu, w niewidzialnej mgle odosobnienia. Dotykała mojego życia na każdym możliwym poziomie - tam gdzie zdążyła wpuścić swój jad, wszystko umierało. Żyłem z nią bo nie potrafiłem inaczej, bo nikt tego nie uczył w szkole, bo terapie nie pomagały, bo leki nie działały, bo wszystko było nie tak.

 

Dlaczego więc tu jestem teraz i piszę do Was "Witajcie"?

 

Bo wracam jako nowy człowiek, jako ten który niszczony każdą możliwą odmianą nerwicy, w największej rozpaczy, rozrywającym klatkę piersiową bólu powiedział jej dość. Nie odeszła od razu i im bardziej walczyłem tym bardziej się przekonywałem, że walka ją wzmacniała, dodawała jej skrzydeł i pomysłowości w znajdowaniu nowych miejsc w moim ciele gdzie lokowała swe smutne, zimne cielsko. Cierpiałem nie rozumiejąc dlaczego. W tym smutku, bólu, rozpaczy i rozgoryczeniu łączyłem się z Wami tutaj na forum. Każda wypowiedź brzmiała jak moja, wszyscy byliście mi bliscy jak współwięźniowie w tym wielkim więzieniu na wyspie lęku otoczoną błękitnymi masami żalu, złości, rozgoryczenia. Gdzieś w oddali codziennie wstawała nadzieja, żeby przez chwilę oświecić mi drogę i wlać w serce odrobinę nadziei, która po chwili umierała wraz odczuciami w ciele, których słowami na pewno opisać się nie dało.

 

Nadzieja wstawała zawsze przede mną, siadała na brzegu łóżka i gwałtownie mnie budziła tylko po to żeby za chwilę zniknąć. I wiecie co, nadszedł dzień, w którym nawet nie miała siły wstać. I to dokładnie w tamtym momencie nasze role się odwróciły. To ja chciałem obudzić ją ale ta nie reagowała. Upojona kolejną dawką Effectinu, Anafranilu, Xanaxu lub innego smakołyku.

 

Nadszedł dzień w którym pojawiła się szansa. "Konrad wypróbowaliśmy już wszystko tutaj na miejscu - czas abyś odpowiedzi poszukał dalej. Nie wiedziałem jak to się potoczy dalej ale potoczyło mnie po różnych miejscach gdzie ludzie byli trochę inni, specjaliści nie faszerowali mnie lekami a specjalistami nie nazywano psychologów i psychiatrów. Specjalistami byli Ci, którzy nieśli za sobą ogromny bagaż doświadczeń a każde swoje słowo podpierali przykładami ze swojego życia. Ci ludzie mówili inaczej o emocjach, o problemach, o bólu, lęku, rozumieli wszystko o czym mówiłem. Zacząłem się uczyć, pomimo bólu, objawów, łez, cierpienia - chłonąłem jak gąbka wszystko to co wydawało mi się potrzebne i skuteczne. Wszystko co poznawałem od razu wykorzystywałem na samym sobie, tworzyłem udoskonalenia, pracowałem ze swoim umysłem i ciałem jednocześnie. Zaczynałem powoli rozumieć zależności, wpływ emocji na reakcje w ciele. Upadałem i wstawałem - nerwica zapewniała mi rozrywkę przez całe dnie. Jednak w pewnym momencie zaczęło jej coraz bardziej brakować, stawała się coraz mniej obecna. Nauczyłem się eliminować każdą powstałą emocję, każde negatywne przekonanie - doszedłem do momentu gdzie zacząłem ją wykorzystywać do rozwoju, do lepszego rozumienia siebie i świata. Lecz ta tym razem jak na złość odchodziła ode mnie. Najpierw było tak że zaczęliśmy się mniej widywać, potem już tylko separacja i rozwód. Potem dowiedziałem się, że umarła. Jej śmierć mnie ożywiła. I wtedy też zrozumiałem że straciłem odwiecznego przyjaciela, swój schron, swoją wymówkę, swoje "Ale". Taka jest cena wolności.

 

Wolność i jej nerwicowy brak studiowałem od każdej możliwej strony. Chciałem zmienić ogólne myślenie o niej. Chciałem żeby ludzie przestali "walczyć" a zaczęli rozumieć co się z nimi rzeczywiście dzieje. Żeby nie uciekali w leki, byle tylko uśmierzyć ból tego co ją wywołało. Świadomie czy podświadomie wiesz dokładnie dlaczego Ci ona towarzyszy i że tylko i wyłącznie od Ciebie zależy czy dasz jej odejść czy utrzymasz tą niezdrową dla Was obojga relację.

 

Dlaczego wracam?

 

Ponieważ wiedza jaką zdobyłem przez ostatnie lata może znacząco skrócić Twój czas poszukiwań odpowiedzi na pytania, które codziennie zadajesz sobie w każdym momencie gdy tracisz już nadzieję. W ciągu ostatnich lat studiowałem i analizowałem różnego rodzaju systemy terapeutyczne z całego świata poszukując przy tym tych najskuteczniejszych, łącząc te najlepsze ze sobą , upraszczając je i ulepszając ich działanie. Dziś jestem gotowy aby odpowiedzieć na każde Twoje pytanie. Już nie tylko jako były "nerwicowiec" ale jako czołowy ekspert w tej dziedzinie w Europie i na świecie. Co miesiąc moją stronę odwiedza ponad 6 tys. osób z całego świata - wszyscy w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie - jak sobie pomóc kiedy wszystko zawodzi. Znalezienie odpowiedzi zajęło mi 12 lat. Poszukiwania sięgnęły różnych zakątków świata. Dziś chcę abyście i Wy mieli dostęp do tych informacji ponieważ pozwalają na głęboką zmianę rzeczywistości.

 

Chętnie odpowiem na każde pytanie. Cudownie by było gdyby ktoś z Was utworzył temat gdzie będziemy mogli sobie odpowiedzieć na wszystkie pytania jakie się pojawią. Nie chcę tego robić ja, żeby nie wyglądało to jak tandetny spam albo wypowiedzi różnych "specjalistów" w tej dziedzinie, którzy nigdy nie przeżyli tego wszystkiego na własnej skórze. Ciężko jest pomagać innym w nauce jazdy samochodem, gdy samemu się nigdy nie jeździło a teorię pobrano jedynie z książek.

 

Tym krótkim bardzo osobistym i poniekąd publicznym "obnażeniem" swojej osoby chciałem wam powiedzieć po raz kolejny "Witajcie Ponownie!" :papa: Potraktujcie to poważnie tak jak ja poważnie traktuję swoją i Waszą obecność tutaj. Wszelkie pytania będą mile widziane. Krótkie przesłanie na dziś: nie musisz walczyć z nerwicą, nie musisz jej również akceptować i żyć z nią do końca życia. To samo dotyczy depresji, fobii, czegokolwiek z czym się obecnie zmagasz. Masz w sobie odpowiednią ilość energii, siły i mądrości żeby wykorzystać nerwicę do swojego rozwoju.

 

Pozdrawiam Was wszystkich !!!

 

Konrad

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak obiecałem kilku osobom - przenoszę fragment tematu tutaj. Angażujcie się w rozmowę :smile:

 

Witajcie,

 

To niebywałe jak historia zatacza koło. Pamiętam swój pierwszy dzień tutaj na forum - przez wiele miesięcy obserwowałem Wasze posty i zastanawiałem się dlaczego nas to wszystkich spotkało. Pełen żalu, złości, strachu, niezrozumienia. Czułem że byłem sam z tym wszystkim co za sobą ciągnąłem - bagaż doświadczeń, emocji, różnych przekonań. Każdy dzień był utrapieniem, męką, walką o przetrwanie, o każdy oddech, o każdą chwilę - jeszcze jedna, i jeszcze jedna, za każdym razem myślałem, że to ta ostatnia. Tak mnie męczyła, niszczyła, mamiła, nie pozwalała na żaden ruch, na oddech bez uczucia ciężkości, na uśmiech bez sztuczności, na bicie serca bez jego drżenia w lęku - nerwica. Towarzyszyła mi przez wiele lat, ciężkich, pełnych wyrzeczeń, ucieczek, zniszczonych relacji, w ukryciu, w niewidzialnej mgle odosobnienia. Dotykała mojego życia na każdym możliwym poziomie - tam gdzie zdążyła wpuścić swój jad, wszystko umierało. Żyłem z nią bo nie potrafiłem inaczej, bo nikt tego nie uczył w szkole, bo terapie nie pomagały, bo leki nie działały, bo wszystko było nie tak.

 

Dlaczego więc tu jestem teraz i piszę do Was "Witajcie"?

 

Bo wracam jako nowy człowiek, jako ten który niszczony każdą możliwą odmianą nerwicy, w największej rozpaczy, rozrywającym klatkę piersiową bólu powiedział jej dość. Nie odeszła od razu i im bardziej walczyłem tym bardziej się przekonywałem, że walka ją wzmacniała, dodawała jej skrzydeł i pomysłowości w znajdowaniu nowych miejsc w moim ciele gdzie lokowała swe smutne, zimne cielsko. Cierpiałem nie rozumiejąc dlaczego. W tym smutku, bólu, rozpaczy i rozgoryczeniu łączyłem się z Wami tutaj na forum. Każda wypowiedź brzmiała jak moja, wszyscy byliście mi bliscy jak współwięźniowie w tym wielkim więzieniu na wyspie lęku otoczoną błękitnymi masami żalu, złości, rozgoryczenia. Gdzieś w oddali codziennie wstawała nadzieja, żeby przez chwilę oświecić mi drogę i wlać w serce odrobinę nadziei, która po chwili umierała wraz odczuciami w ciele, których słowami na pewno opisać się nie dało.

 

Nadzieja wstawała zawsze przede mną, siadała na brzegu łóżka i gwałtownie mnie budziła tylko po to żeby za chwilę zniknąć. I wiecie co, nadszedł dzień, w którym nawet nie miała siły wstać. I to dokładnie w tamtym momencie nasze role się odwróciły. To ja chciałem obudzić ją ale ta nie reagowała. Upojona kolejną dawką Effectinu, Anafranilu, Xanaxu lub innego smakołyku.

 

Nadszedł dzień w którym pojawiła się szansa. "Konrad wypróbowaliśmy już wszystko tutaj na miejscu - czas abyś odpowiedzi poszukał dalej. Nie wiedziałem jak to się potoczy dalej ale potoczyło mnie po różnych miejscach gdzie ludzie byli trochę inni, specjaliści nie faszerowali mnie lekami a specjalistami nie nazywano psychologów i psychiatrów. Specjalistami byli Ci, którzy nieśli za sobą ogromny bagaż doświadczeń a każde swoje słowo podpierali przykładami ze swojego życia. Ci ludzie mówili inaczej o emocjach, o problemach, o bólu, lęku, rozumieli wszystko o czym mówiłem. Zacząłem się uczyć, pomimo bólu, objawów, łez, cierpienia - chłonąłem jak gąbka wszystko to co wydawało mi się potrzebne i skuteczne. Wszystko co poznawałem od razu wykorzystywałem na samym sobie, tworzyłem udoskonalenia, pracowałem ze swoim umysłem i ciałem jednocześnie. Zaczynałem powoli rozumieć zależności, wpływ emocji na reakcje w ciele. Upadałem i wstawałem - nerwica zapewniała mi rozrywkę przez całe dnie. Jednak w pewnym momencie zaczęło jej coraz bardziej brakować, stawała się coraz mniej obecna. Nauczyłem się eliminować każdą powstałą emocję, każde negatywne przekonanie - doszedłem do momentu gdzie zacząłem ją wykorzystywać do rozwoju, do lepszego rozumienia siebie i świata. Lecz ta tym razem jak na złość odchodziła ode mnie. Najpierw było tak że zaczęliśmy się mniej widywać, potem już tylko separacja i rozwód. Potem dowiedziałem się, że umarła. Jej śmierć mnie ożywiła. I wtedy też zrozumiałem że straciłem odwiecznego przyjaciela, swój schron, swoją wymówkę, swoje "Ale". Taka jest cena wolności.

 

Wolność i jej nerwicowy brak studiowałem od każdej możliwej strony. Chciałem zmienić ogólne myślenie o niej. Chciałem żeby ludzie przestali "walczyć" a zaczęli rozumieć co się z nimi rzeczywiście dzieje. Żeby nie uciekali w leki, byle tylko uśmierzyć ból tego co ją wywołało. Świadomie czy podświadomie wiesz dokładnie dlaczego Ci ona towarzyszy i że tylko i wyłącznie od Ciebie zależy czy dasz jej odejść czy utrzymasz tą niezdrową dla Was obojga relację.

 

Dlaczego wracam?

 

Ponieważ wiedza jaką zdobyłem przez ostatnie lata może znacząco skrócić Twój czas poszukiwań odpowiedzi na pytania, które codziennie zadajesz sobie w każdym momencie gdy tracisz już nadzieję. W ciągu ostatnich lat studiowałem i analizowałem różnego rodzaju systemy terapeutyczne z całego świata poszukując przy tym tych najskuteczniejszych, łącząc te najlepsze ze sobą , upraszczając je i ulepszając ich działanie. Dziś jestem gotowy aby odpowiedzieć na każde Twoje pytanie. Już nie tylko jako były "nerwicowiec" ale jako czołowy ekspert w tej dziedzinie w Europie i na świecie. Co miesiąc moją stronę odwiedza ponad 6 tys. osób z całego świata - wszyscy w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie - jak sobie pomóc kiedy wszystko zawodzi. Znalezienie odpowiedzi zajęło mi 12 lat. Poszukiwania sięgnęły różnych zakątków świata. Dziś chcę abyście i Wy mieli dostęp do tych informacji ponieważ pozwalają na głęboką zmianę rzeczywistości.

 

Chętnie odpowiem na każde pytanie. Cudownie by było gdyby ktoś z Was utworzył temat gdzie będziemy mogli sobie odpowiedzieć na wszystkie pytania jakie się pojawią. Nie chcę tego robić ja, żeby nie wyglądało to jak tandetny spam albo wypowiedzi różnych "specjalistów" w tej dziedzinie, którzy nigdy nie przeżyli tego wszystkiego na własnej skórze. Ciężko jest pomagać innym w nauce jazdy samochodem, gdy samemu się nigdy nie jeździło a teorię pobrano jedynie z książek.

 

Tym krótkim bardzo osobistym i poniekąd publicznym "obnażeniem" swojej osoby chciałem wam powiedzieć po raz kolejny "Witajcie Ponownie!" :papa: Potraktujcie to poważnie tak jak ja poważnie traktuję swoją i Waszą obecność tutaj. Wszelkie pytania będą mile widziane. Krótkie przesłanie na dziś: nie musisz walczyć z nerwicą, nie musisz jej również akceptować i żyć z nią do końca życia. To samo dotyczy depresji, fobii, czegokolwiek z czym się obecnie zmagasz. Masz w sobie odpowiednią ilość energii, siły i mądrości żeby wykorzystać nerwicę do swojego rozwoju.

 

Pozdrawiam Was wszystkich !!!

 

Konrad

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×