Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

izaa, mam nadzieję, że w miarę szybko wszystko ogarnę bo stresuje się strasznie. Mam zamiar wziąć jutro kilka kartek, długopis i będę wszystko zapisywała, tak mi się najlepiej uczy. No i poproszę dziewczynę, która mi wszystko wyjaśnia żebym to ja wszystko robiła a ona tylko będzie po kolei mówiła co robić. Ehhh już się boję jutrzejszego dnia. A wiem, że z takim nastawieniem będzie jeszcze gorzej :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

. Całkowicie się boję. Jestem ruiną. Jestem zerem. Chce umrzeć. Nie mam siły. Nie nadaję się do normalnego życia. Selekcja naturalna powinna już dawno mnie zdyskwalifikowac. Dlaczego więc żyję? to jakis nieudany żart. Zamiast dostać wsparcie, dostaję opierdziel. Niech ktoś przyjdzie podetnie mi żyły, bo sama nawet tego nie umiem. Chcę najzwyczajniej mieć spokoj.

Dlaczego, dlaczego nic mi nie wychodzi. Dlatego wszędzie dostaję kopa w dupe. Dlaczego... Caly czas podnosilam się po upadku, ale tym razem wysiadam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dean dalej studiujesz na PK?

Muszę się wyżalić, o to moja historia:

Nie dostałem się na drugi stopień studiów na PK (budo), nie chce mi się rozpisywać co i jak. Do maja byłem bezrobotny, więc można powiedzieć, że odpoczywałem, choć tak na prawdę ostatni semestr studiów to też, tak dużo czasu miałem, a tak zmarnowałem. Zero aktywności: fizycznej, towarzyskiej, parę imprez raptem. Zresztą i tak będąc biednym studenciakiem na rozrywkowe życie nie byłoby mnie stać. No i popadłem w marazm, depresję, miałem już nawet lekką, nie wiem, fobię społeczną czy coś, nie chciało mi się spotykać z ludźmi za bardzo, chyba, że z naprawdę dobrymi znajomymi, a jak się spotkałem z większą grupą to i tak czułem, że to bez sensu, nic z tego nie wynoszę. No dobra, to materiał na kolejną opowieść.

Od maja pracuję, nie obyło się bez problemów psychicznych ale to kolejna jeszcze opowieść. Zmierzam do ostatnich dni, czyli rozpoczęcia roku akademickiego. Skończyłem to budo, więc była ta myśl, że pójdę na te zaoczne, wypada zostać mgr inż. Wypada, słowo klucz. Poszedłem na zjazd. Taka pogarda i niechęć do studiów, że dramat. Taki dół, że aż mi się płakać chciało. No nie chcę tego studiować. Kilka kwestii się na to składa, teraz tego tak obszernie nie opiszę jakbym chciał, no ale: nie chcę inwestować tyle pieniędzy i czasu na tego magistra jak nie wiem czy ja to chcę w życiu robić, studia są przejebane, znowu na początku popieprzone przedmioty w stylu metody komputerowe, wytrzymka, teoria sprężystości i plastyczności - wykłady typu patrzę, słucham i "WTF, co on pierdoli i jak ja mam to umieć :bezradny: ", wróciły jak to mówią demony przeszłości, czyli m.in. wspomniana wcześniej pogarda. Mam tak mocny uraz psychiczny przez uczelnię, szczególnie odcisnął na mnie piętno semestr 5 (to żeby opisać to kolejny rozdział jest), że teraz nie mogę wytrzymać psychicznie na uczelni. Po wtóre po co mi te studia? I tak pracy dużo nie ma, jak dobrze by poszło to i tak za 2 lata mgr, a robotę jakąś trzeba i tak mieć, bo rodziców nie stać na zaoczne. Nie widzę w sensu płacenia tyle hajsu (swojego) na coś co nie wiem czy mi się przyda, czy chcę to robić (chyba nie) i nie jest to moją pasją. Kolejnego wymęczonego stopnia nie zniosę. Dobija mnie jeszcze fakt presji ze strony matki, ona mnie pewnie nie zrozumie (wiecie jakie czasem myślenie mają rodzice, raz słuszne, raz jednak nie). Nikt mnie nie rozumie chyba. No cóż, muszę sam wybrać drogę, nikt mi w tym nie pomoże, jedynie coś podpowie (http://www.youtube.com/watch?v=BLrZ9p6_Hx4 :P )

Mój obecny stan emocjonalny:

[videoyoutube=Y5qKI95C0FQ]Nie pierwszy raz[/videoyoutube]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej ciągle jest obawa o przyszłość o samotność po oświadzczeniu żony że mnie juz nie kocha i chce rozwodu.Trwa to juz 5 tydzień, na sczczęscie z moim stanem zaczyna być lepiej bo podobno czas leczy rany,ale ciągle jest pieprzony żal i niedowierzanie że tak łatwo jej to przyszło po tylu latach,że mnie zdradziła już po 2 tygodniach odkąd mi powiedziała z facetem z pracy...kocham ją a jednocześnie nienawidze...rozpieprzyła wszystko wspolny, dom dwójka dzieci itd.jej wizerunek przez te 15 lat runął jak domek z kart prowadzi sie teraz fatalnie zachowuje sie jak zauroczona czternastolatka,która każdą wolną chwile spędza z nim a ja siedze w domu i musze to tolerować. Próbuje mi wmówić ze to moja wina bo ją nie doceniałem nie miałem czasu dla niej...a nie to że ma nowego faceta i sie bujneła.Nic mi sie nie chce i nie mam motywacji do niczego...chciałbym wyjśc i wrócić za pół roku..ale dam rade po każdej burzy wychodzi słońce..:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×