Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Żółwik, też się brzydzę siebie. W ogóle nagość jest odrażająca. Nagość faceta w szczególności, paw na samą myśl o tym. Jeśli przyjrzeć się bliżej ludzkiemu organizmowi z tymi całymi płynami ustrojowymi, wydalinami, moczem, flakami to zbiera się na rzyganie. Natura robi mały szacher-macher i robi z tej kupy krwi i mięsa coś co może wydawać się ładne, ale tylko się wydaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie w tym rzecz. To tylko spotęguje iluzję. Niezależnie od formy ludzki organizm jest odrażający. Uznane w danym czasie za atrakcyjne formy sprawiają, że coś co odrzuca wydają się ładne. Wystarczy sobie wyobrazić cały ten bakteriologiczny mikrokosmos w człowieku, wnętrzności, brudną fizjologię i to odrzuca. Instynkt dodaje magii, zdrowy rozsądek podpowiada, że ludzki organizm to więzienie i jedno wielkie wc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

akwen,

 

okej już rozumiem o co chodzi, jednak w tym wypadku nie do końca się zgadzam ponieważ obrzydzenie nie wynika z rozsądku, owszem rozsądek podpowiada, że piękne kobiety, choć trudno w to uwierzyć, czasami robią kupę, ale już samo obrzydzenie na ta myśl rozsądkiem regulowane nie jest.

do "szacher-macher przyrody" zaliczyć można nie tylko zachwyt ale i wstręt.

 

osoby które się brzydzą cielesności nie są wg mnie bardziej odporne na złudzenia...

nie wiem jak ich postawa jest ugruntowana biochemicznie więc nie bede się wymądrzał (jak miałbym strzelać to coś tam z gaba, kortyzolem czy dopaminą może być niehalo), napiszę tylko, że z moich obserwacji dominuje u nich ogólnie negatywne nastawienie (być może jakiś psychoanalityk rzekłby instynkt śmierci) czyli zamiast poszukiwania szczęścia raczej unika się cierpienia, bodźcowstręt, życie i organizm, który jest jego przejawem jawią się jako coś obrzydliwego, ochoty na seks brak, apetyt niski, sen płytki, wszystko swędzi i jakoś tak niewygodnie we własnej skórze.

 

można taką kondycję podeprzeć filozoficznie, opowiadać o tym, że nicość jest najbardziej symetryczna, a życie jest procesem, więc z definicji wyrazem nieusatysfakcjonowania...

 

można też skoro już się żyje spróbować zmienić swój stan uznając, że ani jeden ani drugi nie różnią się pod względem prawdziwości, za to różnią się pod względem komfortu ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomyśl jaki piękny byłby ten świat, gdyby ludzie podzielali życiowstręt. Z życia nic dobrego nie wynika; choroby, wojny, przestępczość. Środowisko jest skażone i wskutek postępu medycyny życie się wydłużyło, a tym samym ryzyko zachorowań na wszelkie bolesne i nieprzyjemne świństwa wzrosło. Narodziny są cholernie bolesną traumą, która świadomość wypycha ze swojej pamięci. Gdyby wszyscy podzielali życiowstręt ludzkość by wymarła i tym samym wszystkie nieszczęścia przestałyby wraz z ludzkością istnieć. Ile ludzi spośród tych ponad 7 mld. jest naprawdę szczęśliwych albo chociaż toczy jako takie życie? Miliony o ile nie miliardy wegetują w slumsach, miliony cierpią na brak podstawowej opieki medycznej, mniejszość jest syta i zadowolona, ale to też złudzenie. Jeśli mniejszość zamknie się w swoim azylu to i tak nieszczęście ją dopadnie. Przykład Europy Zachodniej i imigrantów z Bliskiego Wschodu. Życie wiąże się z tak dużą ilością nieprzyjemności, że przedłużanie gatunku świadczy o braku wyobraźni. A tak - ludzie powoli i z relatywną godnością wymarliby, ostatni zgasiłby światło, a wraz z nim głód, pragnienie, choroby przestałyby dotykać ludzkość. Na Ziemi zapanowałby idealny pokój i spokój. Zbyt wielu ludzi dotyka cierpienie w związku z procesem życia, żeby móc życie lubić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mimo wszystko ludzie walcza aby poprawic swoj byt. Nie wszyscy konca swoje istnienie. Wszystko ma swoje dwie strony. Nie ma tak, ze jest tylko dobrze lub tylko zle. Wszystko jest zmienne. To co napisales to generalizacja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nawet gdy jestem sama wstydzę się rozebrać, a co dopiero przy kimś innym... ;(

Mam trochę podobnie, ja czuję podobny wstyd obojętne, czy naprawdę ktoś widzi, czy nie. Czuję ogólnie, że to wstyd się rozebrać, nawet będąc sam i że "siły wyższe" to nadzorują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mimo wszystko ludzie walcza aby poprawic swoj byt. Nie wszyscy konca swoje istnienie. Wszystko ma swoje dwie strony. Nie ma tak, ze jest tylko dobrze lub tylko zle. Wszystko jest zmienne. To co napisales to generalizacja.

 

Ostatecznie wszystko jest złe. Człowiek rodzi się niewinny z wyrokiem śmierci. W międzyczasie jak ma trochę szczęścia spotka go parę uniesień związanych zazwyczaj z ogólnie znanymi popędami - i to by było wszystko z tych dobrych rzeczy. Reszta to walka o ten byt, stres, cierpienie, choroby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatecznie wszystko jest złe. Człowiek rodzi się niewinny z wyrokiem śmierci. W międzyczasie jak ma trochę szczęścia spotka go parę uniesień związanych zazwyczaj z ogólnie znanymi popędami - i to by było wszystko z tych dobrych rzeczy. Reszta to walka o ten byt, stres, cierpienie, choroby.

 

To miałem na myśli. Garstka jest szczęśliwa, by miliony żyły jako zakapturzone w świecie islamskim, żywy towar, ofiary chorób i gwałtów, kaleki wskutek działań wojennych itd. itp. Nie tylko ludzie, niebywale cierpią również zwierzęta w przemysłowych fabrykach żywności. Sama koncepcja życia widzi się trochę taka odrzucająca. Ja teraz mam znośnie, tak, no i co z tego skoro w tej chwili jakiś kolejny dzieciak dostaje wpierdol od życia za to, że żyje, kształtuje mu się w głowie jakiś chad/borderline, i pozostaje mu mieć całe dalsze życie naznaczone chorobą albo jakaś naiwna nastolatka zamiast trafić do pracy zagranicą właśnie ląduje w burdelu ew. jakiś mieszkaniec Bangladeuszu właśnie kombinuje jak przeżyć kolejny dzień i nie odwalić kity z głodu. Miliony dążą do dostatku, gdy go osiągną oni albo i ich dzieciaki z miejsca zaczynają gardzić tym co mają i tymi, którzy są niżej. W niemal każdym jest taki mały człowiek-skurwiel, wystarczy okazać słabość, gdy nie trzeba. Życie jest albo naznaczone cierpieniem i walką o przetrwanie albo beztroskim przepierniczaniem ciężkiego dorobku przodków, vide: Europa Zachodnia. Człowiek człowieka nie pojmie, każdy ma swoje ''ę'' i ''ą'' w ogóle tak naprawdę mało jest ludzi. Życie w znanej mi formie po prostu śmierdzi i nie jest warte fatygi. Za dużo gonitwy tak naprawdę o nic, za dużo niesprawiedliwości i za dużo nieprzyjemności po drodze, które mogą człowieka trafić w każdej sekundzie życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem życiorealistą i wierzę w metempsychozę - wędrówkę dusz. Ten świat to padół i wysypisko śmieci. Zabijając się, zamiast znosić cierpliwie ohydę życia w tym wyrywku czasoprzestrzeni, pogorszyłbym swoje położenie lądując w jeszcze gorszym szambie niż to znane nam tutaj. Życie jest karą za narodziny, życie nigdy nie wynagradza ucieczki, trzeba znieść tą karę do końca. W przeciwnym wypadku trzeba będzie powtórzyć tą samą lekcję od początku w jeszcze gorszych uwarunkowaniach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem życie jest dorastaniem do nieba, nauką miłości. Zadaniem każdego człowieka jest uczynienie świata lepszym, nikt tego nie zrobi za nas, każdy czeka aż nagle świat magicznie stanie się cudowynym miejscem. Albo czeka na apokalipsę (dobra opcja tak btw)."Bez cierpienia nie zrozumie się szczęścia." "Cierpienie jest częścią dorastania. Dzięki niemu się uczymy." - z tym raczej każdy się zgodzi, wystarczy spojrzeć na nas i na szczęśliwe masy. Nie chcę generalizować czy wchodzić w jakiś kult cierpienia czy czegoś takiego... No i bez sensu, bo niczego nie wiem więc bez sensu próbuję coś teraz wymyślać, szczególnie że każdy ma swój rozum :D

 

I też chyba nie powiesz mi, że istnieje na świecie człowiek, który ani razu nie poczuł szczęścia? A życie jest cudowne. Wystarczy spojrzeć na matki, które potrafią godzinami wpatrywać się i leżeć ze swoimi nowonarodzonymi dziećmi. Które zostają oblewane miłością od tak, za sprawą nowego zycia - niewinnego życia.

 

Nawet w obozach koncentracyjnych ludzie przyzwyczajali się i znajdowali drobne przyjemności w życiu codziennym. I zawsze mieli nadzieję.

Nam wydaje się, że bycie w kraju islamskim to najgorsze co może być. Ale ludzie jakoś tam żyją. Nie znają innego świata. Każdy ma swój własny swiat i jakoś się w nim musi odnaleźć.

 

Poddanie się "bo jest źle i tak już zawsze będzie" to wybranie łatwiejszej drogi, ucieczka... Nie bez powodu człowiek tak zażarcie poszukuje CZEGOŚ. Prawdy, poznania, zrozumienia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego na tym świecie jest tyle cierpienia, cierpienie pełni funkcję dydaktyczną. Człowiek czy też zwierzę w tym wyrywku czasoprzestrzeni ma brać po dupie, cierpieć na wszelkie możliwe sposoby, aby awansować na wyższy poziom ducha i dostąpić wyższych królestw niż to gnojowisku, samobójstwo oznacza degradację, więc tylko pogarsza położenie.

 

Życie jest do pizdy niepodobne. Pomyśl o tych biednych dzieciakach rodzonych w zapijaczonej patoli chciwej 500+, Cyganiątkach, dzieciakach które będą miały przerąbane już na starcie, pomyśl o molestowanych od małego dzieciakach, wreszcie pomyśl o brzemiennych matkach których brzuchy przekłuwane są bagnetami, zaś płody wyciągane (częsta rozrywka podczas konfliktów zbrojnych). Przede wszystkim pomyśl o dzieciakach nieprzemyślanych i niechcianych. Są dzieciaki, a nawet dorośli ludzie którzy nigdy nie mieli okazji dowiedzieć się co to miłość. Rozmnażanie to uleganie popędowi, można odwalić kitę na tyle różnych nieprzyjemnych sposób. Istnieje realne zagrożenie wybuchu wojny nuklearnej, taka Hiroszima i Nagasaki na skalę planetarną.

 

Z przyjemnościami w życiu jest tak, że są one potem płacone dwa razy większą dawką nieprzyjemności, jak dla mnie kiepski interes. Jeśli policzyć niedotykalnych w Indiach predestynowanych od małego do nurkowania w szambie, bądź badi w Nepalu przeznaczane od małej dziewczynki do roli prostytutki i naprawdę multum podobnych wypadków, to ciężko mi sobie wyobrazić szczęście w takim życiu. Nawet jeśli to kiepski interes, chwila szczęścia za lata nurkowania w szambie.

 

Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Można się przyzwyczaić do wcinania bałandy zmieszanej z błotem, można się przyzwyczaić do wszy, które rojami zamieszkują twoje ubranie, pryczę, a także ciebie, to jest właśnie okropne. Znacznie częstszym zjawiskiem w kacetach było ''zmuzułumanienie'', kompletne zobojętnienie na świat wokół i czekanie na śmierć.

 

Dokładnie, każdy ma swój świat. Życie jest więzieniem, nieraz naprawdę trzeba się przyzwyczaić do ohydnej celi o bardzo niskim standardzie. Mi wystarczy świadomość, że teraz w Syrii jakiś bojownik kogoś gwałci, ktoś w Afryce umiera z głodu, jakiś oszołomiony prosiak w fabryce mięsa jest wrzucany żywcem do wody o temp. 140 stopni Celsjusza albo w jakiejś celi tortur pozbawiają kogoś genitaliów, ew. narzędzia wzroku żeby czuć odrazę do życia.

 

Od życia nie da się uciec i to jest właśnie okropne. Trzeba je po prostu znieść, nie zadawać innym świadomym istotom cierpienia i naprawiać swój własny świat, na tyle na ile to możliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×