Skocz do zawartości
Nerwica.com

niszczę ludzi, którzy mnie kochają.


ladyjuliet

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

 

Postanowiłam napisać o moim problemie na forum, bo nie wiem nawet do jakiego lekarza powinnam się udać, czy w ogóle powinnam...

 

Od ponad dwóch lat (a obecnie mam 17) zaczęły dziać się ze mną dziwne rzeczy.

Dostrzegłam te zmiany będąc w związkach - najprościej mi to opisać " świadomym zadawaniem bólu psychicznego i fizycznego osobom, które nas kochają i czerpaniem z tego satysfakcji".

 

Wiem, to brzmi okrutnie, ale nie potrafię nad tym zapanować.

 

Nie potrafię być sama, lubię mieć kogoś obok, ale gdy już sprawię, że ta osoba mnie pokocha, zaczynam owijać ją sobie wokół palca.

Im większą miłość otrzymuję, tym większą obojętność wykazuję wobec tych osób.

Cały ten proces zaczyna się, gdy coś mnie zdenerwuje - jakaś totalna błahostka.

 

Nakręcam się, przepełnia mnie nienawiść i już nie potrafię opanować emocji. Zadaję głębokie rany, zarówno fizyczne jak i psychiczne.

Cieszy mnie i bawi płacz ludzi, ich przeprosiny i prośby co do zmiany mojego zachowania. Lubię, gdy ktoś cierpi, a gdy napięcie spada, robię wszystko by znów być nadczłowiekiem i rządzić. Obecnie jestem w związku od ponad roku, i płaczę nocami, bo pozwoliłam mężczyźnie mnie pokochać a ja tego nie potrafię. Zależy mi na nim, ale gdy tylko coś mnie zdenerwuje, zrobię wszystko, by go zgnębić i poniżyć.

On mnie na prawdę kocha, dlatego to znosi i robi wszystko, co mu karzę. Nie ma swojego zdania, ciągle nim manipuluje, zabieram wszystkie pieniądze, ale to już przestaje być normalne, już dawno nie jest.

 

Na co dzień nie jestem nerwowa, jestem wesoła i optymistyczna, nigdy nie miałam problemów w szkole, ale wystarczy chwila, coś pójdzie nie po mojej myśli i jestem innym człowiekiem, walczę ze sobą, ale to nie pomaga.

 

Chcę coś zrobić, nie chcę ranić osób, które chcą mojego dobra, nie wiem jak mam sobie pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ladyjuliet, jak nie ma?

w życiu nie zapłaciłam za wizytę u psychiatry czy psychologa. ;)

na NFZ można iść.

możesz mi podać na priv miasto to pomogę Ci poszukać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ladyjuliet, dziewczyno... w Katowicach jest tego pełno.

W mniejszych miastach blisko Katowic też nie ma źle.

Wszystkim najpierw poleca się psychiatrę- to on może skierować do psychologa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, ale to chyba konieczne...przyznam, że brzmi to dość strasznie co napisałaś...pewnie przyda CI się dłuższa terapia, ale Twoje szczęście poelga na tym, że masz DOPIERO 17 lat i wcześnie to "wykryłaś" ( nie ściemniałaś przed sobą samą, że wszystko jest ok). Ja poniekąd przezyłam coś podobnego...kiedyś byłam strasznie zakochana, kilka lat czekałam na tego faceteta umierając z miłości...a gdy się zeszliśmy przeszkadzały mi takie pierdoły jak fakt, że on nosił parasol albo w głupi sposób wymawiał słowo "halo". Wiem, że to brzmi beznadziejnie, jak u małej dziewczynki, a ja miałam wtedy 25 lat. Potem się strasznie kłóciliśmy, ale tu już powody były poważniejsze, bo on ciągle zmieniał zdanie czy chce ze mną być ( brzmi jakby sam był borderem, ale na pewno nie był), poza tym nie chciało mu się pracować, uważał że kobietom powinno się zakazać pracy w policji i wojsku i mnie to strasznie denerwowało...kłócilismy się, aż w końcu on skończył ze mną na zawsze...cały związek trwał kilka tygodni...potem następne 3 lata umierałam z tęksnoty, następnie poznałam wspaniłaego faceta, ale po zamieszkaniu razem też zaczęłam odczuwac negatywne emocje z którymi nie wiedziałam co zrobić, a widziłam, że On radzi sobie z emocjami w ten sposób, że je tłumi, więc też tłumiłam...dodam, że nie było powodu tych negatwynych emocji, z perspektwy czasu sobie myślę, że chyba muszę być sama, bo druga osoba po prostu może na dłuższą metę mnie denerwuje? Tak też się zdarza, są ludzie, którzy się realizują w samotności, to nie musi być patologiczne...natomiast u stało si.ę tak, że przestałam w ogóle prawie odczuwać emocje, zwłaszcza nie mam uczuć wyższych i jestem z tego powodu strasznie nieszczęśliwa...tak tylko piszę CI to "na pocieszenie":/ że nie jesteś sama...ja mam już 31 lat i mniejszą szansę na dojście do normalności...co dziwne gdy byłąm młodsza, byłam bardziej normalna, kochałam głęboko i byłam strasznie wrażliwa...

Mogę jeszcze dodać, że moja Mama była taka trochę jak to opisałaś o sobie -niszczyła, gnębiła, poniżała, wyszydzała za totalne bzudry, robiła awantrury z powodów urojonych, po czym zmieniał jej sie "biegun" i emanowała miłością...to był horror, nie zgotuj tego swoim dzieciom, bo będą takie pokaleczone jak ja:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twoja wiadomość bardzo mi pomogła. Bo wiem, że mój problem nie jest jedyny. Czytałam sporo o BPD i parę objawów z tych które wyżej ujęłam się zgadza, aczkolwiek dla mnie ta choroba nie jest do końca wyjaśniona. Kiedyś czytałam opinie, że tak na prawdę mało kto ją ma a ludzie na siłe próbują się w nią wpasować.

 

A sama nie chcę zostać, to jest najgorsze. Ja nie chcę żeby on zniknął z mojego życia, ale nie potrafię obdarzyć go uczuciem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ech ja też mam podobnie! chociaż z małymi różnicami.

i też mam 17 lat.

otóż - już o tym pisałam chyba na forum - mam tak, że bardzo chciałabym być z kimś (z konkretną osobą). ale wiem, że jeśli tylko on okazałby mi odrobinę zainteresowania, ja straciłabym zainteresowanie dla niego. tak jest i tak było. gdy tylko któryś chłopak okazał mi zainteresowanie (niektórzy byli naprawdę kochani, w sensie mili, ładnie mnie traktowali itp.) od razu czułam do nich wręcz obrzydzenie, byłam niemiła i odtrącałam ich bezapelacyjnie. nie mieli u mnie żadnych szans. i często podobają mi się chamscy kolesie. ale ten jest zupełnie inny (póki nie rozmawiałam z nim nigdy itp. to może mieć najwspanialszy charakter na świecie i mi się wciąż podobac), ale bardzo się boję, że po prostu gdy coś by się zaczęło, w mojej głowie w tym samym momencie by się skończyło i zraniłabym go, a tego bardzo bym nie chciała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie chcę żeby on zniknął z mojego życia, ale nie potrafię obdarzyć go uczuciem.

Mam to samo z moim facetem...i tak tkwimy w tym bagnie juz 3 rok...tzn zanim mi zanikła zdolność odczuwania, to uczucie było i to bardzo intensywne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ladyjuliet, Wybacz,że zapytałam, ale to wiele mogłoby wytłumaczyć. Wiesz...wszystkie nasze sklonności do zaburzeń mogą wynikać z jakiś nieprawidłowości w relacjach z rodzicami. Albo powielamy ich schematy, albo postępujemy wg swoich, utartych. Ty nie miałaś wzorca ojca. To nie Twoja wina. Myślę,że to bardzo ważna kwestia, która i tak wypłynie podczas sesji terapeutycznych, jeśli oczywiście trafisz na terapię.

Nie martw się.Z czasem pod wpływem terapii zrozumiesz i uświadomisz sobie skąd u Ciebie wziął się taki stosunek do mężczyzn (chłopaków).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ladyjuliet, nie będę się powtarzać bo niektórzy napisali już najistotniejsze rzeczy. I przekonasz się, że wizyta to nic strasznego.

Ja mogę się podpisać pod tym co pisała Eve, też czuję potrzebę bycia z drugim człowiekiem, ale bliskość to czasem coś zagrażającego, więc jak się ją otrzymuje automatycznie próbuje się ją zniszczyć w taki czy inny sposób. Ja się odsuwam. Wolę mieć 'przewagę'(?) jakąś kontrolę? To jest problem i trzeba się dowiedzieć skąd to się wzięło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×