Witam.
Postanowiłam napisać o moim problemie na forum, bo nie wiem nawet do jakiego lekarza powinnam się udać, czy w ogóle powinnam...
Od ponad dwóch lat (a obecnie mam 17) zaczęły dziać się ze mną dziwne rzeczy.
Dostrzegłam te zmiany będąc w związkach - najprościej mi to opisać " świadomym zadawaniem bólu psychicznego i fizycznego osobom, które nas kochają i czerpaniem z tego satysfakcji".
Wiem, to brzmi okrutnie, ale nie potrafię nad tym zapanować.
Nie potrafię być sama, lubię mieć kogoś obok, ale gdy już sprawię, że ta osoba mnie pokocha, zaczynam owijać ją sobie wokół palca.
Im większą miłość otrzymuję, tym większą obojętność wykazuję wobec tych osób.
Cały ten proces zaczyna się, gdy coś mnie zdenerwuje - jakaś totalna błahostka.
Nakręcam się, przepełnia mnie nienawiść i już nie potrafię opanować emocji. Zadaję głębokie rany, zarówno fizyczne jak i psychiczne.
Cieszy mnie i bawi płacz ludzi, ich przeprosiny i prośby co do zmiany mojego zachowania. Lubię, gdy ktoś cierpi, a gdy napięcie spada, robię wszystko by znów być nadczłowiekiem i rządzić. Obecnie jestem w związku od ponad roku, i płaczę nocami, bo pozwoliłam mężczyźnie mnie pokochać a ja tego nie potrafię. Zależy mi na nim, ale gdy tylko coś mnie zdenerwuje, zrobię wszystko, by go zgnębić i poniżyć.
On mnie na prawdę kocha, dlatego to znosi i robi wszystko, co mu karzę. Nie ma swojego zdania, ciągle nim manipuluje, zabieram wszystkie pieniądze, ale to już przestaje być normalne, już dawno nie jest.
Na co dzień nie jestem nerwowa, jestem wesoła i optymistyczna, nigdy nie miałam problemów w szkole, ale wystarczy chwila, coś pójdzie nie po mojej myśli i jestem innym człowiekiem, walczę ze sobą, ale to nie pomaga.
Chcę coś zrobić, nie chcę ranić osób, które chcą mojego dobra, nie wiem jak mam sobie pomóc.