Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Kestrel, kiedys przeczytałam w babskim piśmidle, że kobieta pragnie mężczyzny "twardego jak hartowana stal, a jednocześnie mieknącego przy niej jak wosk" :lol:

My tu śmiechy,hihy i kabaret...a co gorsze,wiele pań czegoś takiego oczekuje,jak dotąd takowe jednostki "spotkałem" tylko w gazetach i świecie przedstawionym,ale może za krótko żyje :mrgreen: ,choć jak mniemam mimo tego że przeżyłaś 2x więcej niźli ja na tym świecie (wiekowo),to jednak są to byty abstrakcyjne :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bittersweet,

jetodik, dla mnie jest się kulturalnym albo nie jest :bezradny: jeśli ktoś zachowuje sie uprzejmie, kiedy mu sie opłaca, /np w pracy wobec szefowej albo koleżanek ; a w domu wobec starej to juz nie musi/ to nie jest uprzejmy, tylko żałosny.

 

nom, krążył nawet taki mem w necie, że ten kto nie jest uprzejmy dla kelnera ten wcale nie jest uprzejmy.

w jednym z komentarzy do tekstu Krystyny Jandy, ktoś napisał, że szarmanckim wobec kobiet, poprzez zachowania typu: przepuszczanie w drzwiach, ustępowania miejsca w autobusie itd... powinno się być ale tylko jeśli łączą bliższe stosunki, a wobec obcych w przestrzeni publicznej może je urazić oraz będzie to nachalne, oczywiście pewnie nie miał na myśli drugich skrajności kiedy kobieta wyraźnie ma problem z ciężką walizką a nikt się nie garnie do pomocy.

 

 

Perplessa,

 

Ale co oznacza: pierwszy ruch? nie wiem czy wiesz, ale w 90% to kobieta namierza sobie samca i wysyla mu milion sygnalow az on ja zauwazy i bedzie przekonany,ze to on ja wylowil i byl pierwszy

 

pierwszy ruch to już pomijając wieloznaczną mowę ciała i inne nieoficjalne sygnały to np. zaproszenie na kolację.

 

Ty juz zrozumiales poza tym "co autor mial na mysli" i nie ma sensu tego juz rozkladac na czynniki pierwsze bo ja lubie kontekst a nie szczegoly :)

 

ok :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

My tu śmiechy,hihy i kabaret...a co gorsze,wiele pań czegoś takiego oczekuje,jak dotąd takowe jednostki "spotkałem" tylko w gazetach i świecie przedstawionym,ale może za krótko żyje :mrgreen: ,choć jak mniemam mimo tego że przeżyłaś 2x więcej niźli ja na tym świecie (wiekowo),to jednak są to byty abstrakcyjne :mrgreen:

Kestrel, :lol: czy te "byty abstrakcyjne" to ów melanż stalowo-woskowy ? w realu ich też nie spotkałam, za to występuje wielu kolesi podszywających sie pod taki stop :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bittersweet, Nieno,po %,stajl,+10000 do twardzielstwa i macho być musi :mrgreen:,wielu panów próbuje zapewne (nie wiem jak to w praktyce wygląda,sam za często nie melanżuje), takowej stajlówy, i kto wie...czasem się uda...tylko nie wiem kto wtedy głupszy,panowie którzy wtedy "try hardują" pod coś takiego,czy panny,które uda im się "wyrwać",czy raczej przelecieć przez 1 noc D: .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze jest to, że im bardziej jest się mądrym/oczytanym oraz inteligentnym,

tym trudniej się z innymi jednoczyć.

ta jasne i nagle wszyscy sa za madrzy by miec przyjaciol... jak czlowiek jest inteligentny to nie ocenia drugiego tylko pod katem zaintersowan

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja porzuciłem wszelkie kontakty i przyjaźnie, bo czuję że już mnie nikt nie zrozumie,

jedynie kiedyś umawiałem się na piwo ze starymi znajomymi, i pod wpływem tego alkoholu

potrafiłem porzucić wszelkie "hamulce" emocjonalne i nabrać pełnego dystansu.

No ale przecież nie mogę popaść w alkoholizm tylko po to by się z innymi jednoczyć,

z resztą sami wiecie, że alkohol tak samo jak inny narkotyk po pewnym czasie

pokazuje swoją ciemną stronę - sami wiecie po alkoholikach jak to jest.

 

Najgorsze jest to, że im bardziej jest się mądrym/oczytanym oraz inteligentnym,

tym trudniej się z innymi jednoczyć.

 

A próbowałeś zrozumieć innych? To dużo daje.

 

Co do drugiej części, mam odwrotnie...Moja samotność kurczy się im więcej czytam, uczę się, rozwijam :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

http://zenonzabawny.wordpress.com/2014/04/04/gdyby-zamiast-jandy-pociagiem-jechala-feministka/

 

dobry tekst odnośnie dyskusji która toczyła się na paru poprzednich stronach, jak żyć ja się pytam ? :D (Tylko proszę potraktujmy to humorystycznie)

Muehehe zajebiste :D

 

czytając tu forum,wydaje się jakoby znalezienie partnera/ki miało być czymś...nie wiem,kooorwa jak szturm na bastylie,czy co,tymczasem,nie może to chyba być aż TAK trudne - wszak ludzie jakoś się wiążą i sobie partnerów/ki znajdują,mimo że czasem były to osoby o mentalności debila/ogra itd...

Wedle prawa Sturgeon'a mówiącego że 90% wszystkiego jest gówno warte - 90% ludzkości to debile którym wystarczają niskie standardy. Najwyraźniej zaliczamy się do tych 10% którzy mają nieco większe wymagania. Z nas zaś 90% ma te wymagania zbyt pojebane żeby dało się je wedle naszej wizji zaspokoić. Z pozostałych 10% - kolejne 90% mimo posiadania jakichś wymogów i to wymogów mieszczących się w granicach rozsądku, sama nie spełnia wymogów swojego potencjalnego wypatrzonego ideału. I tak dalej, i tak dalej - i w końcu ten odsetek staje się mikrokurwiście mały. I oto odpowiedź dlaczego szturm na Bastylię to małe piwo w porównaniu do znalezienia kogoś kto będzie odpowiadał nam, a komu przy okazji będziemy odpowiadali my, w sprzyjających okolicznościach (typu: nie dzieli nas 10 000 kilometrów) do tego jeszcze zanim zaczniemy przechodzić menopauzy i kuracje viagrowe ;) Krótko mówiąc, w duchu Nonsensopedii: "znalezienie partnera nie jest takie trudne, ale tobie i tak się nie uda" :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakby to było naprawdę skuteczne to całe tematy "Samotność" czy "Prawiczki" od dawna zionęłyby pustką i chyba tylko amfce by tam czasem wpadał.

 

I tu się mylisz kolego Deader ;) . Mianowicie nie każdy zainteresowany zainwestuje w ciemno 1000zł . Każdy się tłumaczy ,że mógłby kupic kota w worku , przewalic tyle kasy ( argumenty zawsze sie znajdą ) ,,, ale nikt ( niewielu ) sie zdecyduje , zaryzykuje i wie przynajmniej. Ja w to wierzę , duzo o tym słyszałem , wywiad z Typem w telewizji , nawet Tu jeden Kolo o tym pisał . Ja bym w to wszedł , poważnie, jakbym byl sam . Myslę ,że to nie jest przekręt . I nie pachnie to zaraz perfumami , bo ma to tyle wspólnego z perfumami i ich zapachem co kot domowy z Lwem .

Zobaczyć znaczy uwierzyć ;) Jeśli przy mnie, na moich oczach, na disko jednocześnie wypuszczono by takiego facia:

 

images?q=tbn:ANd9GcTVBiV7_ZY20GXLgc257eN_p-7_osKXfm7nOeoX9aL5A6Pw5j-KnQ

 

ale spryskanego feromonami, oraz takiego facia:

 

Random_Hot_Guy_2.JPG

 

nawet spoconego i zionącego wódą - i to temu pierwszemu laski rzucałyby się do laski (badabumtss) to uznałbym za niepodważalny fakt że te feromony cuda czynią. Tymczasem pozostaję wysoce sceptyczny, tak jak odnośnie wszelkich kursów podrywu, tabletek na porost penisa czy mikstur miłosnych, zwłaszcza biorąc pod uwagę że te ostatnie sam wymyślałem pracując jako wróżka. Świat byłby po prostu zbyt piękny, gdyby takie proste rozwiązania były prawdziwe.

 

Jeśli już to prędzej uwierzę w to że facet kupi sobie taki flakonik za tysiaka, spryska się nim, i PRZEKONANY o tym że to naprawdę działa - dokona swoistej "autohipnozy" i zacznie sam z siebie niejako odważniej zagadywać, podbijać itd. Po prostu efekt placebo tylko że w sprayu.

 

Co do tego że to nie jest popularne bo nie każdy chce wydawać kupę kasy na kota w worku - gdyby to naprawdę działało, to gwarantuję że w którymś z numerów "Przeglądu sportowego", "Przeglądu samochodowego", "Wędkarza" czy "Niegrzecznych Zakonnic XIII" znalazłyby się pojedyncze próbki, tak jak czasem w babskich pismach można znaleźć próbnik z kilkoma kroplami perfum czy szamponu. Bo taką darmową próbkę to by każdy chyba nawet dla jaj wypróbował, a jakby się okazało że po użyciu nie da się spokojnie przejść ulicą bo każda kobieta chce cię zgwałcić - to tych feromonów sprzedawano by pewnie niewiele mniej od Coca-Coli, byłyby większym społecznym problemem niż narkomania i... Eh, książkę całą można by napisać rozwodząc się nad tym dlaczego to musi być ściema. To po prostu totalnie nielogiczne - czemu utrzymywać wysoką cenę produktu żeby na kupno decydowali się nieliczni, kiedy można ją obniżyć 10x a tym samym nagle zyskać 100x większą klientelę, ergo - natłuc na tym jeszcze więcej kasy..? Przecież to taki idealny materiał na uzależnienie klienta od sprzedawanego środka! Tyle wygrać!! Wytłumaczenie jest jedno - tylko nieliczni dadzą się nabrać, więc trzeba z nich doić jak najwięcej kasy, dodatkowo korzystając z psychologicznej zagrywki że im więcej zapłaciłeś za coś co ci nie jest potrzebne, to tym bardziej będziesz starał się zracjonalizować ten zakup i przekonać sam siebie o jego słuszności. Wiedzą o tym dobrze choćby producenci samochodów, czemu Jaguary są 10 x droższe od Toyot, czy są naprawdę 10 x lepsze..? Nope, chodzi o markę, chodzi o szpan, Jaguary nie są do jeżdżenia, są do pokazywania że stać cię na Jaguara.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja pierdziu. Żadna normalna dziewczyna mnie nie chce, po prostu nie mogę się z tym pogodzić. Ku........... Dlaczego na mnie padło, dlaczego to ja muszę być samotnikiem. Życie jest do niczego, pora pomyśleć poważniej nad zakończeniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

deader, Czy w Twoim poście jest mowa o moim żartobliwym wpisie na temat feromonów, widzę ze ktoś łyknął jak indor kluchy :D

To ten post :?:

Hej! Ja też miałem podobny problem, ale na szczęście już go nie mam! Trafiłem na super stronkę z magicznymi feromonami, za jedyne 999,99 PLN! Ale powodzenie u KAŻDEJ kobiety jest przecież bezcenne! Nie musisz nic nawet do niej mówić! Niemożliwe? Niemożliwe to jest cipke do sucha wylizać! Sprawdź sam, chcesz? Podam Ci linka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wedle prawa Sturgeon'a mówiącego że 90% wszystkiego jest gówno warte - 90% ludzkości to debile którym wystarczają niskie standardy. Najwyraźniej zaliczamy się do tych 10% którzy mają nieco większe wymagania. Z nas zaś 90% ma te wymagania zbyt pojebane żeby dało się je wedle naszej wizji zaspokoić. Z pozostałych 10% - kolejne 90% mimo posiadania jakichś wymogów i to wymogów mieszczących się w granicach rozsądku, sama nie spełnia wymogów swojego potencjalnego wypatrzonego ideału. I tak dalej, i tak dalej - i w końcu ten odsetek staje się mikrokurwiście mały. I oto odpowiedź dlaczego szturm na Bastylię to małe piwo w porównaniu do znalezienia kogoś kto będzie odpowiadał nam, a komu przy okazji będziemy odpowiadali my, w sprzyjających okolicznościach (typu: nie dzieli nas 10 000 kilometrów) do tego jeszcze zanim zaczniemy przechodzić menopauzy i kuracje viagrowe

Po krótce - jesteśmy zbyt pojebani,mamy za duże wymagania do tego co może dać rzeczywistość/co sami reprezentujemy.

A no i że trzeba szykować strategie bojową,amunicje i ładunki wybuchowe pod bastylie

Krótko mówiąc, w duchu Nonsensopedii: "znalezienie partnera nie jest takie trudne, ale tobie i tak się nie uda"

Że jak? Ja nie dam rady?! Wiesiek k*rwa potrzymaj piwo ja mu k*rwa pokaże.

:mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po krótce - jesteśmy zbyt pojebani,mamy za duże wymagania do tego co może dać rzeczywistość/co sami reprezentujemy.

No trochę coś w ten deseń, znaczna część ludzi zadowala się przeciętnością. Czy to jest coś złego? - cóż, to kwestia bardzo względna i nawet jeśli ja reaguję mimowolną pogardą i wewnęrznym wzdrygnięciem ze zgrozy jak mi ktoś opowiada że "oglądał wczoraj ze swoją dziewczyną Taniec z Gwiazdami i..." - to obiektywnie patrząc to oni są wygranymi, bo właśnie maja kogoś do oglądania debilizmów w tv i uznają to za fun time. Ja wiem, że może i mój wysublimowany gust (uchyla cylinder, poprawia monokl) jest w moim postrzeganiu bardziej wartościowy od znacznej części społeczeństwa, ale bez bicia się przyznaję: moja pogarda dla "szaraków" jest mocno wymieszana z zazdrością. Serio, czasem chciałbym być tępszy! Zamiast "Newsweeka" - kupować "Fakt", zamiast czytać sobie o przeróżnych nurtach filozoficznych - jarać się 22 kolesiami biegającymi za piłką; zamiast metalu słuchać disco a jako "dobrą zabawę" uważać przeimprezowanie nocy w jakimś klubie zamiast przegadania owej nocy o wyższości dzieł Poego nad Lovecraftem. Serio! Nie chcę zabrzmieć za bardzo narcystycznie, ale czasem autentycznie chciałbym być kimś bardziej przyziemnym, prostolinijnym itede, bo będąc taki jaki jestem staję czasem przed "problemami" typu: jak wykręcić się z imprezy firmowej? Bo mimo że wszystkich moich współpracowników lubię, to nie mam o czym z nimi tak naprawdę pogadać jak już mnie gdzieś wyciągną na piwo. Paradoksalnie wychodzę wtedy na głąba, bo siedzę w kącie i mało co mówię, bo gadki zawsze kręcą się wokół samochodów (jak, k*wa ludzie mogą się tym tak podniecać, do jasnej ciasnej?! ten jeździ i tamten jeździ, czy jest naprawdę ważne czy 100 km osiąga się w 10 czy w 11 sekund - zwłaszcza że to po prostu niebezpieczne??), sportu (chyba raz w życiu zaliczyłem relatywnie krótką ale faktycznie interesującą rozmowę o sporcie - mianowicie jak gadałem na zlocie o szachach z monk'iem - tyle że te ciągle przytaczane "90%" nie uznaje szachów za sport, coś czemu kibicuje się bez browara i wuwuzeli ne może być sportem przecież!), szefa (jakbysmy nie dość na niego psioczyli w pracy...) czy programów telewizyjnych / celebrytów o których zwyczajnie nie mam pojęcia bo tv nie oglądam, Faktu nie czytam... Podkreślę: nie chcę tu ogłaszać że ja jestem geniuszem a reszta ludzi to debile. Ja mogę co najwyżej tak myśleć ;) Nie zmienia to faktu, że po prostu pod wieloma względami odstaję od "normy", mam inne zainteresowania, wyższe wymagania... Ględzę co prawda teraz o interakcji z ludźmi ogólnie, a nie o związkach, ale właśnie po to żeby dać pewien zarys. Bo jeśli chodzi o kobiety, to też odstaję od "90%". Nie wyobrażam sobie na przykład bycia z kimś kto nie zna angielskiego w stopniu przynajmniej bardzo dobrym. Dlaczego takie poryte wymaganie? Ano jestem miłośnikiem tego języka, uwielbiam wtrącać pojedyncze słowa czy całe cytaty po angielsku podczas rozmowy i zwyczajnie czułbym że zadaję się z kimś "tępszym". Nie wyobrażam sobie być z kimś kto woli psy od kotów. Nie wyobrażam sobie być z kobietą która w łóżku uznaje tylko dwie pozycje, z czego jedna to "nie dzisiaj, boli mnie głowa". Takich rzeczy zebrałoby się pierdyliard. No, cóż, po prostu - mam pewne wymagania i wolę już być sam niż męczyć się z panną która lata po klubach, kolekcjonuje buty, obsesyjnie upiera się przy urządzaniu remizowego wesela dla 100 osób, za opiniotwórcze czasopismo uznaje "Cosmopolitan" i katalg Avonu, termin "grecka tragedia" kojarzy jej się z przypaloną oliwką, a wieczorem nie possie mi kulek bo ksiadz mówi że to grzech...

 

Czy mnie to czyni gorszym czy lepszym od innych to już nie mnie w sumie oceniać (a nawet jakbym się przy którejś wersji upierał to przecież reszta świata może to kompletnie olać i sama wydać o mnie opinię), chciałem tylko w sumie wytłumaczyć dogłębniej to że bezdyskusyjnie odstaję od tego co zwykło się nazywać "normalnością". Chcę też zaznaczyć, na wypadek gdyby ktoś mi zaczął próbować wytykać że powinienem przestać narzekać - że ja w żadnym wypadku nie narzekam ;) Jak ktoś się uprze żeby przegrzebać poprzednie strony, to nigdzie nie znajdzie (jestem na 99,9999% pewien) żadnego narzekania na samotność z mojej strony :) Dawno już zdałem sobie sprawę z tego że w tej akurat kwestii będę miał dużo bardziej pod górkę niż "90%".

 

I chyba właśnie każdy kto zagląda do tego tematu moze w jakimś stopniu te słowa do siebie odnieść. Z jakiegoś powodu (z jakiego? - to już nie jest przedmiotem dyskusji) jestem(/śmy) inny od większości ludzi. Mam inne wymagania od większości ludzi. Już samo to sprawia że znalezienie "tej jedynej" są utrudnione, a jak do równania dołożyć jeszcze kolejną zmienną, a mianowicie: ze "ta jedyna" której szukam najpewniej też nie należy do "90%" i ma swój własny zestaw wymagań, który niekoniecznie musi pokrywać się z moimi - to coraz jaśniejsze staje się że szanse na skończenie z samotnością mam mniejsze od większości populacji.

 

 

 

Że jak? Ja nie dam rady?! Wiesiek k*rwa potrzymaj piwo ja mu k*rwa pokaże.

:mrgreen:

To jest nastawienie godne "90%" więc i szansa na sukces jest :D

 

deader, Czy w Twoim poście jest mowa o moim żartobliwym wpisie na temat feromonów, widzę ze ktoś łyknął jak indor kluchy :D

Stety lub niestety - nie ;) Kalebowi odpowiadałem, myślałem że cytat będzie wystarczającą podpowiedzią ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żeś pan jebnął elaborat,aż mi bambosze rozyebały okno.

Nie mam bamboszów niestety .

Pomijając bambosze,też popieram że chyba lepiej być solo niźli z byle kim.

Co do wysumiblowania w chuj a byciu normalsem pospolitusem trollusem, w moim przypadku nie wiem,troche we mnie takiego ogra,troche tego ciula z monoklem,zależnie z kim sie bajdurzy.

Jednak czasem patrząc na rówieśników,czuje sie jakbym patrzył na bandę idiotów. Nie wszystkich i nie zawsze D: .

Ale sie zdarza takie wrażenie.

A może jestem tylko ogrę?

A to chyba topic nie na takie rozkminy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomijając bambosze,też popieram że chyba lepiej być solo niźli z byle kim.

No i to jest właśnie cecha naszych dumnych 10% :P Bo dziewięćdziesiątprocentowcy najwyraźniej nie mają takich zahamowań, patrząc na liczbę rozwodów, popieprzonych zerwań, morderstw, przemocy domowej, współalkoholizmu i reszty tego typu rzeczy :D

 

Kolejny przykład mojego odstawania od normy: maciey wspomina o tym że najgorsza jest rutyna - a ja UWIELBIAM rutynę. Rutyna jest czymś pewnym. Nie lubię niepewności. Nie mam w swoim zestawie wymagań czegoś w stylu: "moja kobieta ma mnie codziennie zaskakiwać". Fuck that, wystarczająco dużo rzeczy zaskakuje mnie w pracy czy w pieprzonym sklepie, i do tego mają dochodzić zaskakiwajki jeszcze w domu - jedynym "bezpiecznym" miejscu, w mojej twierdzy?? No, thanks. To jeden z powodów dla którego w 90% przypadków lądowałem we friendzone bo większość ludzi najbardziej lubi tą początkową ekscytację, nowość, itede... Tymczasem ja pierwsze miesiące znajomości wolę spędzić na poznawaniu tej drugiej osoby, zaprzyjaźnieniu się, dopiero po czasie mogę bowiem w mózgu zrobić sobie podsumowanie "za i przeciw" i zdecydować czy "to ma przyszłość". Tyle że z moich obserwacji wiekszość ludzi ma podejście totalnie odwrotne :D a postępowanie wedle ich schematu (znamy się tydzień i poszliśmy do łóżka = jesteśmy parą, yay) kończyło się u mnie zawsze szybkim bolesnym przypierdzieleniem o rzeczywistość ;)

 

I żeby nie było: ja zdaję sobie sprawę że to co ja postrzegam za swoje "wymagania" czy "oczekiwania" - wielu ludzi uzna za najzwyklejsze w świecie wady. Że jestem nudny, że wolę mieć jedną parę spodni ale pełno książek czy płyt, że mam posrane wymagania samemu będąc daleki od ideału... Tak, zdaję sobie z tego sprawę. Tyle że to nie są moim zdaniem "złe rzeczy", nie mam takich bezczelnych wad jak "lubię przyłożyć babie jak se pochleję" czy "podaj mi browara i zapierdzielaj robić pranie"... Mam taki a nie inny zestaw cech charakteru, taki a nie inny styl życia - i największy challenge to znaleźć kogoś komu te cechy się będą podobać. Z tego względu trochę bezcelowym widzę dyskusje na temat "czego kobiety oczekują od mężczyzn" czy odwrotnie - bo ludzie jednak mają przeróżne preferencje. Dlatego też z pewnym zażenowaniem przyznaję się do tego że nie zawsze potrafię do tego tak racjonalnie podejść i zdarza mi się "polecieć" stereotypami :/

 

Co do wysumiblowania w /cenzura/ a byciu normalsem pospolitusem trollusem, w moim przypadku nie wiem,troche we mnie takiego ogra,troche tego ciula z monoklem,zależnie z kim sie bajdurzy.

Ale to jest spoko, równowaga w przyrodzie musi być, ying i yang i tak dalej :P Nie leży mi zarówno bycie dresem spod bloku, jak i wilkiem z Wiejskiej Street - ale są momenty w życiu kiedy przydaje się na chwilę się którymś z nich stać ;) No i też nie chcę przesadzać w drugą stronę - bo oprócz dzieł LaVey'a zdarza mi się czytać komiksy z Batmanem, trochę przeciwny niby biegun :P Ale - nadal! - jest to wszystko w moim pojęciu czymś wyższych lotów niż debilus pospolitus, który nie czyta ani jednego ani drugiego - bo "czytanie jest dla frajerów" :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja UWIELBIAM rutynę. Rutyna jest czymś pewnym. Nie lubię niepewności. Nie mam w swoim zestawie wymagań czegoś w stylu: "moja kobieta ma mnie codziennie zaskakiwać". Fuck that, wystarczająco dużo rzeczy zaskakuje mnie w pracy czy w pieprzonym sklepie, i do tego mają dochodzić zaskakiwajki jeszcze w domu - jedynym "bezpiecznym" miejscu, w mojej twierdzy?? No, thanks. To jeden z powodów dla którego w 90% przypadków lądowałem we friendzone bo większość ludzi najbardziej lubi tą początkową ekscytację, nowość, itede... Tymczasem ja pierwsze miesiące znajomości wolę spędzić na poznawaniu tej drugiej osoby, zaprzyjaźnieniu się, dopiero po czasie mogę bowiem w mózgu zrobić sobie podsumowanie "za i przeciw" i zdecydować czy "to ma przyszłość". Tyle że z moich obserwacji wiekszość ludzi ma podejście totalnie odwrotne :D a postępowanie wedle ich schematu (znamy się tydzień i poszliśmy do łóżka = jesteśmy parą, yay) kończyło się u mnie zawsze szybkim bolesnym przypierdzieleniem o rzeczywistość ;)

Myślę co do rutyny,że zależy jaka to rutyna,jeśli ktoś powiedzmy siedzi w pierdlu i jego rutyną jest pucowanie dupska i opierdalanie benów,oj,nie chciałbym takowej rutyny :pirate:

Ale ogólnie,warto w sumie trzymać się tych swoich zasad itd D:

 

Ale to jest spoko, równowaga w przyrodzie musi być, ying i yang i tak dalej :P Nie leży mi zarówno bycie dresem spod bloku, jak i wilkiem z Wiejskiej Street - ale są momenty w życiu kiedy przydaje się na chwilę się którymś z nich stać ;) No i też nie chcę przesadzać w drugą stronę - bo oprócz dzieł LaVey'a zdarza mi się czytać komiksy z Batmanem, trochę przeciwny niby biegun :P Ale - nadal! - jest to wszystko w moim pojęciu czymś wyższych lotów niż debilus pospolitus, który nie czyta ani jednego ani drugiego - bo "czytanie jest dla frajerów" :D

W sumie też prawda,czasem dobrze być ogrem,czasem cioolem z monoklem w oku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też lubię rutynę, niespodzianki są prawie zawsze be, już z dwojga złego wolę robić miesiącami coś nudnego i przewidywalnego niż ciągłe zmiany, nowości i niepwenosć które zawsze mnie stresują, wyprowadzają z równowagi a przede wszystkich napędzają lęki. Rutyna w skrajnych formach z kolei powoduje depresję czyli jak nie urlop to sraczka ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę co do rutyny,że zależy jaka to rutyna,jeśli ktoś powiedzmy siedzi w pierdlu i jego rutyną jest pucowanie dupska i opierdalanie benów,oj,nie chciałbym takowej rutyny :pirate:

No, muszę powiedzieć że... w tym temacie to nie rozpatrywłem nawet takiego typu rutyny...

 

:mhm:

 

...aczkolwiek przyznaję całkowicie rację :D

 

Rutyna w skrajnych formach z kolei powoduje depresję czyli jak nie urlop to sraczka ;)

Najgorsza jest sraczka na urlopie :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×