Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Dzięki dziewczyny.

Ja to już zrobiłem wszystkie możliwe badania :P Dwóch kardiologów powiedziało mi ,że moje objawy sercowe są na tle nerwowym.. wszystkie badania książkowe, na forach różnych piszę to już mi ludzi przez internet mówią ,że nic mi nie jest i mam iść do psychiatry..i nawet znajomi jak powiem ,że coś mi jest nie tak to od razu wiedzą o co chodzi i mówią "znowu sobie wkręcasz". :P Ja jestem dziwny, nie chcę umrzeć, nie chcę się męczyć itp a do psychiatry nie mogę się zebrać .. zawsze znajdę sobie coś "ważniejszego"... Głupi jestem! Czas coś zmienić bo to już mnie przerasta...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cortezjusz, to nie jest głupie, to mechanizm obronny :) zdrowienie wymaga czasu i regularnej pracy, zaprzeczania objawom, a do tego potrzebujesz siły i odwagi. Często też mamy gdzieś głęboko zepchnięte sprawy, których nie mamy siły rozwiązywać i nerwica jest dla nich doskonałą przykrywką, żeby myśleć o czymś innym zamiast o istocie problemu. Ja np. mam program do walki z moją emetofobią i wiesz co? Codziennie mówię sobie, że zacznę jutro. Mimo, ze obecna sytuacja w ogóle mi nie odpowiada, czuję się fatalnie i mam codzienne objawy to jednak jest ch.ujowo, ale stabilnie. Zastanów się co daje Ci Twoja nerwica - w pierwszym odruchu pewnie nic, bo jej nienawidzisz i nienawidzisz objawów - ale zastanów się nad tym głębiej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Klara.klara, ja mam te same objawy co Ty i leczę się na nerwicę.

 

Cortezjusz, to nie jest też tak, że wizyta u psychiatry Cię uzdrowi od razu. To jest proces, praca nad sobą, ale bez podjęcia tego kroku ciężko pozbyć się objawów.

 

Ja np. mam już dni bez objawów, albo jedne znikają i pojawiają się drugie, np w dni wolne było już dużo lepiej, podczas tygodnia pracy mi się nasilają.

Dzisiaj np. cały dzień kręci mi się w głowie, przelewanie, ale pracuję z tym, wykonuję swoje obowiązki i trzymam się tego, że jutro może minąć, a pojawić się coś nowego lub starego. Gdy mam lepszy nastrój- prawie nie mam objawów, gorszy i więcej obowiązków i napięć w pracy - od razu się zaczynają.

 

Moja terapeutka powiedziała dzisiaj, że nie będę ich mieć zawsze. One miną, skończą się :great:ę

 

Trzymam się tego jak koła ratunkowego.

 

Alu, masz całkowitą rację. To wbrew pozorom nasza strefa komfortu ta nerwica i musimy z niej wyjść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za podpowiedzi.Badania tarczycy mam na granicy normy,guz na tarczycy i z usg tarczyca wygląda jak przy limfocytarnym zapaleniu tarczycy,byłam u 3 endokrynologów,jak wyniki w normie i guz nie powiększa się i biopsja ok to nie ma podstawy by przepisywać leki.Więc zakończyłam wycieczki do endokrynologów,mimo,ze podświadomie czuję,ze tarczyca może dawać takie objawy.

Hormony ginekologia w normie jestem pod kontrolą.Cukier badany kilka razy w ostatnim czasie nawet z tendencją spadkową ale w normie.Kardiolog wszystko ok,epizody migotania przedsionków i powiększona lewa komora,ale jak określił lekarz nie to jest przyczyna moich dolegliwości,polecił zastanowić się nad nadwrażliwością emocjonalną......więc odpuściłam kardiologów,mimo,ze moja mama,ciotki leczą się kardiologicznie i jak opisuję swoje objawy to potwierdzają,ze miały bardzo podobnie ale skoro kardiolog twierdzi,że zdrowa jestem to tak też myślę!

Więc jak nic pprzyjdzie mi zapukać do drzwi neurologa.aaa i jeszcze byłam na badaniu EEG i jeden neurolog zdiagnozował padaczkę a drugi wykluczył sugerując wizytę u psychiatry.

Dodam,ze robiłam badania na boleriozę wynik wyszedł wątpliwy,dostałam serię antybiotyków ,po tym kolejny wynik w normie.

Brałam kiedyś leki p.depresyjne ale niewiele pomagały,zmieniałam 4 krotnie .Być może dlatego jestem "oporna"na leczenie i psychiatrę bo nie dopuszczam do siebie mysli,że mogą ograniczać mnie jakieś leki,nie lubię być od kogoś ,czegoś uzależniona,bo skoro samo przyszło to samo powinno odejść....tylko w tym przypadku obawiam się,że tak łatwo i bez walki nie obejdzie się .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cortezujsz, jesteś pewien, że potrzebujesz tylko psychiatry? A może bardziej psychologa? Psychiatra generalnie daje tabletki, jak jest taki z powołania, to trochę robi za psychologa, ale go nie zastąpi. Uważam, że największą robotę musimy zrobić sami, odkrywając tajemnicę naszych lęków. Jeden z moich psychiatrów powiedział mi, że są takie lęki, które mamy po rodzicach, głównie po matce. Jak ona miała ich sporo, to my się ich jakby uczymy, to znaczy nasza psychika. Nie z genów, ale z systematycznego wkładania nam ich do psychiki od urodzenia, nieświadomie przez naszych rodziców. Moje objawy są wypadkową lęków, jakie mam po mamie, a także innych traumatycznych wydarzeń i okoliczności mojego życia. I ja muszę sobie z tym poradzić, żeby normalnie żyć. Psycholog nakierowuje mnie na właściwą drogę, pokazuje to, czego sama nie widzę. Tabletki pomagają mi w równowadze, abym mogła coś ze sobą zrobić. Tylko tyle albo aż tyle. Ale to tylko tabletki, chemiczny świat, do którego się nie chcę przywiązać na stałe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie wiem czym się różni psycholog od psychiatry.. nie wiem kto mi jest potrzebny.. wiadomo ,że wolałbym bez leków z tego wyjść ale czy da rade pozbyć się objawów bez leków żadnych? Może jednak najpierw pójść do tego psychologa? Zobaczymy co powie? U mnie zauważyłem ,że objawy nasilają się NA WIECZÓR... może dlatego ,że mam więcej czasu na myślenie o nich? jestem mniej czymś zajęty? Dzisiaj cały dzień super, spędziłem czas z kobietą, byliśmy na basenie, później u niej w domu spędziliśmy trochę czasu , było ok ,a teraz wróciłem do domu, robiłem żarcie i zaczęły się "zawroty" głowy.. nie wiem nawet jak to nazwać bo to nie są zawroty takie jak np jesteśmy pijani tylko takie... coś dziwnego w głowie...stanę sobie na 1 nodze to bez problemu utrzymam równowagę, nie mam zaburzeń równowagi tlyko właśnei takie "przelewanie" w głowie jak to nazywacie :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie wiem czym się różni psycholog od psychiatry.

Chłopie, to może jak już siedzisz na tym nędznym forum to się chociaż doedukuj? :P Psycholog (a raczej psychoterapeuta) jest od terapii i pracy nad sobą, psychiatra jest od farmakoterapii. Pójdziesz do psychiatry - wyjdziesz z receptą, pójdziesz do psychoterapeuty-wyjdziesz z zaleceniem prawdopodobnie kilkumiesięcznej terapii.

 

wiadomo ,że wolałbym bez leków z tego wyjść ale czy da rade pozbyć się objawów bez leków żadnych?

Da się tylko, że to wymaga więcej czasu i samozaparcia. Często, zwłaszcza na początku, jeśli stan pacjenta uniemożliwia podjęcie terapii zaleca się branie leków. Sam musisz ocenić na ile funkcjonujesz "normalnie", a na ile Twoje życie jest kompletnie zrujnowane i zdezorganizowane przez lęki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W takim razie myślę ,że dam radę bez leków, jest mi bardzo ciężko ale żyję normalnie, normalnie pracuję, wychodzę do ludzi, nie zamykam się w domu, nie leżę ciągle i nie myślę kiedy umrę tylko staram się normalnie żyć :D Po weekendzie umawiam się do psychologa ;)

 

Czy powie mi ktoś jak wygląda taka wizyta? jak się do niej przygotować? co ze sobą zabrac?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cortezjusz, najpierw zrób rozeznanie w swojej okolicy, psychoterapeutów jest na pęczki, za to ogarniętych już znacznie mniej. Jest kilka nurtów terapii w zaburzeniach lękowych najskuteczniejsza jest behawioralno-poznawcza, więc śmiało możesz szukać specjalisty pracującego w tym nurcie. Na pewno bedzie pytał o objawy, lęki, możesz sobie przygotować coś w rodzaju harmonogramu/pamiętnika, czyli co i kiedy się zaczęło, kiedy masz objawy, co wtedy myślisz itp itd.

Trzymam kciuki!! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cortezjusz, Może też spytać o Twoje relacje w rodzinie, o dzieciństwo, o to czego od niego oczekujesz, w jaki sposób może Ci pomóc.

Dobrym pomysłem jest właśnie zapisanie sobie odpowiedzi na powyższe pytania (tak, jak też radzi Ci alu), bo prawdopodobnie będzie Ci łatwiej gadać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cortezjusz, to terapeuta jest od tego, żeby prowadzić rozmowę i żebyś czuł się komfortowo na sesji z nim (jeśli tego nie ma, znaczy się, że terapeuta nie jest zbyt dobry). Ty musisz mieć w sobie zgodę na to, żeby on Ci pomógł i masz starać się zrobić wszystko dla siebie, nie dla niego. Nieważne, jak coś ubierzesz to w słowa. Dobry terapeuta będzie umiał Cię poprowadzić. Przygotowanie się jakieś specjalne według mnie nie jest konieczne. Ileż to razy po drodze na terapię układałam sobie w głowie, co chcę powiedzieć, o czym porozmawiać. A jak już weszłam, to nagle coś zupełnie innego było najważniejsze. Nasza podświadomość czasem działa, jak jej na to pozwolimy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo prosze Was o pomoc. Odkrylam u siebie nerwice. Zwykle placenie w sklepie powoduje u mnie silny stres i trzesa mi sie rece, serce wali jakbym zdawala wazny egzamin. Czy te objawy ustana jezeli pojde po leki uspokajajace? Jak to pokonac? Bardzo mi to utrudnia zycie. Mam problem z blednikiem przy silnych atakach. Chodze wtedy jak pijana i ludzie to widza... Bardzo sie boje tych objawow. To sie poglebia... Mam ochote sie zabic... Wczoraj zmusilam sie do wyjscia z domu i to sie pojawilo. Nie wiem co robic. Kilkakrotnie mialam podobne objawy. Teraz boje sie, ze to zostanie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

insadness, Opinii na temat leków uspokajających jest tyle, ilu żyje ludzi... Ja akurat nie jestem zwolenniczką brania leków. Dla mnie to już ostateczna ostateczność, bo staram się wspomagać siebie "na czysto"... Nie wiem też, czy w Twoim przypadku pomogą leki, czy nie. Według mnie skuteczniejsze byłoby walczyć z przyczyną, a wiem z własnego doświadczenia, że podobne objawy, do tych które opisujesz są możliwe do opanowania (o ile to na pewno nerwica).

Leki uspokajające mogłyby też zadziałać jako efekt placebo... Nie wiem, co Ci jeszcze doradzić... Dodam jeszcze tyle, że niestety może być tak, że jeśli nie uda Ci się przekonać siebie, że objawy nerwicy Cię nie zabiją, to może być tylko gorzej. Ja tak miałam, dopóki nie poszłam na terapię i nie zaleczyłam tego dziadostwa.

Może też powinnaś spróbować o tym porozmawiać? Uważam, że same leki na uspokojenie nie pomogą na dłuższą metę, bo po czasie i tak możesz zacząć znów niepokoić się objawami, a niepokój je tylko nasili. Takie to błędne koło nerwicy... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WinterTea, dziekuje za odpowiedz. Wiem, ze powinnam pracowac nad soba, jednak sprawy poszly za daleko i teraz czuje sie jakbym nie miala wyjscia. Codziennie budze sie z checia spania dalej, niepamiecia chwilowa, ale to tylko chwila, po czym cale pieklo wraca na nowo. Nie chce uciekac, ale powoli nie widze wyjscia z tej sytuacji. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WinterTea, dziekuje za odpowiedz. Wiem, ze powinnam pracowac nad soba, jednak sprawy poszly za daleko i teraz czuje sie jakbym nie miala wyjscia. Codziennie budze sie z checia spania dalej, niepamiecia chwilowa, ale to tylko chwila, po czym cale pieklo wraca na nowo. Nie chce uciekac, ale powoli nie widze wyjscia z tej sytuacji. :(

 

Kiedyś miałam identycznie ze wstawianiem. Bałam się wstawać ze strachu przed objawami, bo myślałam, że jestem chora i umrę. I dzialo się tak właściwie dzień w dzień dopóki tego nie przepracowałam. Gdy pisałam moje pierwsze posty na forum nawet nie myślałam, że kiedykolwiek będę tu pisała, że zaleczyłam te lęki, Dlatego teraz chcę pomóc innym.

Warto stawić czoła temu, co się dzieje, inaczej te pieklo, o ktorym piszesz bedzie powracać.

Mnie pomogły spotkania z grupą ludzi na terapii, która opisywala podobne objawy, czasem razem wyśmiewalismy te objawy, bo juz nie byly takie straszne, zaczelam tez na nowo oswajać sie z przebywaniem w miejscach, ktore budzily lęk (sklepy, wyjazdy poza osiedle itd.)

Nie unikaj. Najtrudniej jest zacząć, ale pomysl o efektach.

A może masz problemy z nieśmiałością i stad ten strach?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dużo by opisywać jeżeli chodzi o moją nerwice lękową.

Nie wiem dokładnie co wpłynęło na to, że zacząłem odczuwać różne objawy somatyczne takie jak duszności, ucisk w mostku, uderzenia gorąca, drgania kończyn, uczucie omdlenia, braku równowagi itd.

Jakieś 2-3 lata temu miałem pierwszy atak i nie widziałem co to jest... wtedy przez parę miesięcy moje życie było koszmarem, kilka razy w szpitalu itd.

 

Zacząłem leczyć nerwicę lękowa ponieważ taka była diagnoza.

Brałem na początek hydroksyzynę, a później przez około rok Venlectine 37,5mg, a później 75mg.

Po tygodniu było już dużo lepiej. Zniknęły uczucia ucisku w mostku, duszności, napięcia itd.

Po roku gdy przestałem brać leki było już wszystko ok.

Trwało to około roku, a od ponad tygodnia znowu odczuwam uczucie ścisku w mostku, raz mocniej a raz mniej ale czuje cały czas lekką duszność.

Czy ta nerwica mogła się odnowić i czy będę musiał znowu brać leki? Czy ona może się tak odnawiać co jakiś czas?

 

Nie czuję żebym się czymś stresował ani nic podobnego... czy to może być coś podświadomie?

 

Proszę o radę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WinterTea, dziekuje za odpowiedz. Wiem, ze powinnam pracowac nad soba, jednak sprawy poszly za daleko i teraz czuje sie jakbym nie miala wyjscia. Codziennie budze sie z checia spania dalej, niepamiecia chwilowa, ale to tylko chwila, po czym cale pieklo wraca na nowo. Nie chce uciekac, ale powoli nie widze wyjscia z tej sytuacji. :(

 

Kiedyś miałam identycznie ze wstawianiem. Bałam się wstawać ze strachu przed objawami, bo myślałam, że jestem chora i umrę. I dzialo się tak właściwie dzień w dzień dopóki tego nie przepracowałam. Gdy pisałam moje pierwsze posty na forum nawet nie myślałam, że kiedykolwiek będę tu pisała, że zaleczyłam te lęki, Dlatego teraz chcę pomóc innym.

Warto stawić czoła temu, co się dzieje, inaczej te pieklo, o ktorym piszesz bedzie powracać.

Mnie pomogły spotkania z grupą ludzi na terapii, która opisywala podobne objawy, czasem razem wyśmiewalismy te objawy, bo juz nie byly takie straszne, zaczelam tez na nowo oswajać sie z przebywaniem w miejscach, ktore budzily lęk (sklepy, wyjazdy poza osiedle itd.)

Nie unikaj. Najtrudniej jest zacząć, ale pomysl o efektach.

A może masz problemy z nieśmiałością i stad ten strach?

 

Do niesmialych raczej nigdy nie nalezalam, to raczej zbyt dlugi okres izolacji spolecznej. Siedzeniem w domu przez ostatnie miesiace. Samotnosc na przestrzeni lat, bez znajomych.

Teraz juz nie wiem gdzie jestem... Na jakim etapie swojego zycia. Jedyna bliska osoba jest przy mnie. To wszystko. Rodziny i znajomych przy mnie nie ma. W samotnosci wczesniej czy pozniej odbija. Kiedys lubilam byc sama, teraz to jest horror. Zwlaszcza, ze tak strasznie boje sie wyjsc z domu. Czuje sie jakbym oszalala. Koncentracja u mnie jest fatalna.

To bardzo piekne swoja droga z Twojej strony, ze teraz pomagasz innym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

icrew, Tak, nerwica może się pojawiać nawet po okresach długiego spokoju, i nawet wtedy, gdy się nie denerwujesz. Jest podstępna i potrafi zaatakować znienacka. Mnie też od czasu do czasu pojawią się objawy, ale umiem już nie tracić kontroli.

Skoro u Ciebie przez dłuższy okres nerwica była "nieaktywna" i nie przeszkadzała w funkcjonowaniu, to spróbuj nie dać się jej ponownie. Zwłaszcza, że opisywane objawy są już przez Ciebie znane i wiesz, że nie zagrażają bezpieczeństwu.

Pamiętaj, że nic co oswojone nie jest już straszne, nawet wtedy, gdy atakuje na nowo.

Najgorzej, by bylo, gdybyś stracił kontrolę i na nowo zaczął wsłuchiwać się w swoje ciało, bo wtedy mechanizm nerwicy mógłby ruszyć na nowo.

 

insadness, do długotrwałej samotności człowiek się przyzwyczaja czasem tak mocno, że przestaje odczuwać jej obecność, ale rzeczywiście jest tak, że po powrocie do ludzi da się odczuć zniszczenia, które wyrzadzila.

A dlaczego boisz się wyjść z domu? Moze to z obawy przed oceną? Coś musi być na rzeczy. Dłuższa samotność utrudnia ponowne otworzenie się na świat zewnętrzny.

Ja z kolei, skoro już pomogłam sobie, to teraz chcę dzielić się z innymi. Przezywalo sie te same lamenty, więc smutno by było zostawić rozwiązania tylko dla siebie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

icrew, Tak, nerwica może się pojawiać nawet po okresach długiego spokoju, i nawet wtedy, gdy się nie denerwujesz. Jest podstępna i potrafi zaatakować znienacka. Mnie też od czasu do czasu pojawią się objawy, ale umiem już nie tracić kontroli.

Skoro u Ciebie przez dłuższy okres nerwica była "nieaktywna" i nie przeszkadzała w funkcjonowaniu, to spróbuj nie dać się jej ponownie. Zwłaszcza, że opisywane objawy są już przez Ciebie znane i wiesz, że nie zagrażają bezpieczeństwu.

Pamiętaj, że nic co oswojone nie jest już straszne, nawet wtedy, gdy atakuje na nowo.

Najgorzej, by bylo, gdybyś stracił kontrolę i na nowo zaczął wsłuchiwać się w swoje ciało, bo wtedy mechanizm nerwicy mógłby ruszyć na nowo.

 

No właśnie staram się na razie nie brać od nowa leków i nie wsłuchiwać się w swoje ciało ale od ponad tygodnia cały czas mam to uczucie ścisku w mostku.

Czasami ono zanika prawie do zera ale czuje non stop.

Wczoraj wieczorem już miałem tak, że mi się gorąco zaczęło robić i szło od mostka wszystko ale nie miałem ataku.

Co radzicie zrobić żeby znowu się pozbyć tego uczucia duszności, ścisku w mostku bo to męczące cały czas?

Czy są jakieś leki bez recepty co działają na to i skutecznie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

 

Być może to nie jest dział dla mnie bo ostatnia diagnoza sprzed kilku dni to osobowość schizoidalna ale odnośnie ataków lękowych, stanowią one dla mnie olbrzymi problem odkąd odstawiłam wenlafaksynę.

A mianowicie niepokój i lęk odczuwam tuż po przebudzeniu i trwa to cały dzień, do samego wieczora.

Jest to bardzo męczące, wyczerpujące i pozbawia mnie konstruktywnego myślenia i funkcjonowania na całej możliwej linii.

Jest to lęk stały połączony z ogromnym napięciem mięśniowym, od czasu do czasu przewlekany "konkretnymi" napadami lęku gdzie nie ma już mowy o poczuciu istnienia tu i teraz.

W nocy z kolei jest jeszcze gorzej gdyż pojawią się cienie, postaci, poczucie, że jest ktoś obok, dziwne odgłosy, rozmowy, ewentualnie oddech ludzki.

Niesie to za sobą bezsseność spowodowaną ogromnym strachem, co z kolei powoduje u mnie jeszcze większe wyczerpanie i wypranie z jakiejkolwiek nadziei na to, że kiedykolwiek będzie dobrze.

Jestem tym wszystkim przerażona bo trwa to od lat 16stu.

Męczę się równe 16lat.

Obecnie mam 33l.

Wiem, że z pewnością zrobiłam błąd bo w przeciągu ostatnich kilku miesięcy odstawiłam neuroleptyki i wspomnianą już wenlafaksynę.

Ale zrobiłam to tylko dlatego, że moja wątroba zaczęła być dysfunkcyjna po 12latach zażywania leków.

Teraz tkwię w martwym punkcie i zakładam już najgorsze scenariusze.

Szpitale, szpitale, a w przyszłości Dom Pomocy Społecznej bo nie widzę innego wyjścia.

Nie pracuję, staram się o rentę, nie mam nikogo bliskiego oprócz rodziców a oni nie będą przecież żyć wiecznie.

Stąd wizja, że po ich śmierci będę zmuszona udać się do DPSów by mieć tam podstawową opiekę, miejsce do spania i wyżywienie.

To jest straszne.

I tak nie powinno być.

Nie dość, że w ogóle nie mogę od siebie odpocząć to dodatkowo nie widzę żadnej szansy na poprawę mojego stanu.

Przerobiłam już wszystkie możliwe leki psychotropowe i żadne nie działały tak jak powinny.

Tylko benzodiazepiny się sprawdzały ale też na krótką metę.

Nie ma dla mnie miejsca na tym świecie.

Ludzie spacerują, spotykają się ze sobą, relaksują a dla mnie nawet głupie wyjście z domu do sklepu jest jedną wielką tragedią bo bodźce z zewnątrz jeszcze bardziej potęgują moje koszmarne doznania i w efekcie dostaję kolejnych napadów, które są zauważalne dla obcych.

Etykietka; wariatka.

 

Nie wiem co mam zrobić z tym wszystkim.

Jestem na dnie.

O samobójstwie nie myślę bo jestem osobą wierzącą ale jeżeli nic się nie zmieni to w efekcie oszaleję na dobre i dożywotnio osadzą mnie w zakładzie psychiatrycznym.

 

Ludzie, czy ktoś jest w podobnej sytuacji.

Jeżeli tak, proszę o kontakt bo jestem w tym wszystkim sama.

To gorsze niż klątwa.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

icrew, bez recepty to raczej nic, spróbuj duże ilości melisy+duże ilości magnezu - osobiście mi pomogło to na uciski. Możesz też poprosić o receptę na uspokajacz, np. hydroksyzynę wcale od razu nie musisz brnąć w antydepresanty!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie na sto procent to nerwica bo miałem takie objawy rok temu i brałem na początku hydroksyzyne a pózniej Venlectine pare miesięcy i wszystko minęło w stu procentach a od 1,5 tyg mam to samo co wtedy uciski w mostku cały czas uczucie jakby mi ktoś siedział na mostku i cieżko sie oddycha. Czasami czuje ze atak paniki idzie ale udaje mi sie powstrzymać go.

Nie brałem już Venlectine pare miesięcy i jeszcze mi zostało gdzieś na miesiąc ale nie wiem czy sam znowu zacząć brać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×