Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

U mnie paroxetyna pomogla w wyleczeniu nerwicy lekowej. Trwalo to poltora roku ale dzisiaj naprawde nie mam juz lekow, ktore byly obecne w kazdej dziedzinie zycie chyba. Przede wszystkim agrofobia-jakiejs schizy dostawalam w zaludnionych miejscac ajak ogladalam koncerty czy stadiony to malo nie umieralam widzac tyle osob obok siebie.Takie pierwsze objawy byly wlasnie w Kosciele, zawroty glowy, dusznosci, uczucie,ze zaraz zemdleje. Przestalam chodzic. Kiedys tego nie mialam ale choroba i wszelkie fobie pojawily sie po pierwszym porodzie martwego synka. Normalnie otworzyla sie Puszka Pandory.

Oprocz supermarketow, fryzjera, dentysty ( te z kolei miejsca sprawialy wrazenie uwiezienia, klaustrofobia chyba) , w ogole zaludnionych miejsc, balam sie wyjezdzac poza miasto (dodam,ze prowadzenie auta od zawsze bylo dla mnie niezbedne jak tlen), wyprzedzac TIR-y i ogolnie caly czas mialam napiecie lekowe podczas jazdy.Natomiast kiedy bylam na miejscu pasazera to od razu dusilo mnie. Poza tym problem z braniem prysznica-dusznosci ( co chwila leb na zewnatrz by zlapac oddech), o kinie nie bylo nawet mowy,kolejki do jakiegokolwiek okienka, kasy. No, o tunelach tez nie powiem-tragedia. I jedzenie: ksztusilam sie i zaczynalam sie dusisc w ostatniej fazie tuz przed terapia lekami wiec balam sie jesc i tu glod a tu nic do ust ze strachu. W koncowej fazie zaczelam miec ataki dusznosci polegajace na lapaniu powietrza jakby w proznie: mialam wrazenie,ze gardlo sie zmodyfikowalo i powietrze nie lecialo tam gdzie powinno, zasysalo, gardo jak w imadle, ktore ktos sciska coraz bardziej, litry powietrza wpuszczane ale nie odczuwalam ani grama i mialam uczucie ,ze to juz koniec. Ostatni, najgorszy atak ( juz umiaalm obserwowac go) powodowal skurcz, zasysanie miesni, organow wewn-takie uczucie. Po ataku mnostwo powietrza musialam odbekac a w srodku wszystko bolalo mnie jak po ciezkiej walce, pracy, puszczaly napiecia. Sprobowalam zastosowac oddychanie przeponowe podczas ataku bo podejrzewalam,ze to forma paniki. I to bylo moim wybawieniem ale musialam miec na poczatku kogos kto mi przypominal o tym oddychaniu kiedy zaczynalo sie. Oddychanie przeponowe , jak przy radzeniu sobie z kazda forma ataku paniki, jest rozwiazaniem przy takich wlasnie ekstremalnych atakach dusznosci. Po prostu atak sie zatrzymuje albo nie zaczyna kiedy w czas zastosujemy to oddychanie. Super sprawa.

 

Mnie ataki paniki bardzo przeszkadzaly zyc normalnie ale staralam sie im nie poddawac. Najlepsze byly przyzwolenia na atak: po prostu mowilam: no chodz, prosze rozgosc sie-wal smialo. I wtedy nawet nie smial sie rozwinac. Tego nas uczono na kursach. Najciezej jest zgodzic sie na atak bo odruchowo go nie chcemy i pragniemy by juz minal i nigdy juz nie wracal. Jeszcze raz powtorze, ze aby zatrzymac atak nalezy spokojnie oddychac przeponowo, rozluzniajac miesnie. Rozluznione miesnie sa bardzo wazne dla efektywnosci oddychania.

 

Poza tym : wszystkie te dolegliwosci biora sie z wewnatrz. Dobrze jest szukac o co chodzi, szukac technik, informacji, specjalistow lub kogos kto moze pomoc. Ja nie mialam kasy i dokopywalam sie do wszystkiego w internecie. Otroznie jednak by nie wpasc w jakies kakalko :)

 

-- 31 mar 2014, 16:01 --

 

Lisa_, no dokładnie, mis ie wydaje, ze leki dobre czasem, ale tylko tak 'zaleczają' chemicznie, a jak to ma jakies podloze to one i tak tego nie wyelcza. Wiec potem przestajesz brac i znowu zaczynaja sie ataki po jakims czasie :-/

 

Zawsze unikalam terapi lekami ale przyszedl moment,ze nie bylo wyjscia: woz albo przewoz, po prost stan byla tak zly,ze trzeba bylo leczyc jak grype. I tak tez do tego podeszlam: jakis czas pobiore by wyleczyc "przeziebienie" i potem odstawie. Balam sie uzalezneinia. Paroxetyna ma to do siebie,ze przypomina mozgowi jak sie produkuje serotonite, wiec nie podaje je na talerzu lecz "uczy" jak znow produkowac odpowiednie powiazania nerwowe. Ja Odkazd pamietam mialam dolki, depresje, potem po juz kiedy wyszlam za maz i zamieszkalam za granica wszystko wyszlo ze mnie. Byla terapia u psychologa, 2 lata, byly wciaz poszukiwania i ciagla praca nad depresja i atakami. Bylam z siebie dumna,ze dawalam rade bez lekow. Uwazam jednak,ze w odpowiednim czasie wziete lekarstwa moga naprawde pomoc choc przyznam,ze jestem przeciwniczka medycyny klasycznej. Zycie nauczylo mnie pokory. Na pewno bez terapii nic to nie da bo trzeba dokopac sie do zrodel problemu. Kazda choroba w ciele jest znakiem,ze cos w naszym zyciu jest nie tak. Ja wiedzialam co jest nie tak i zaczelam zmieniac to na ile moglam na danym etapie zycia ale niestety wiazalo sie to z olbrzymim wieloletnim stresem. Stad pozniejsze calkowite zalamanie. Gdybym wziela tabletki 10 lat wczesniej mysle,ze moglabym uniknac pozniejszego cierpienia-ale podobno wszystko w zyciu ma sens i dzieje sie w odpowiednim czasie.

Ja mam 48 lat, od 30-stego roku zycia zylam w depresji i stanach lekowych. Poltra roku temu zaczelam terapie lekiem, miesiac temu skonczylam. Teraz juz jestem na prostej ale mam jeszcze wiele do przepracowania, bardziej z okresu bardzo wczesnego dziecinstwa, ktorego nie moge pamietac i prenatalnego. W miedzyczasie bardzo zmienilam sie poprzez doswiadczenia, przezycia, prace nad soba, chec bycia zdrowa. Najlepiej zastanowic sie czy to co robie sprawia mi radosc i satysfakcje i czy to ja wybralam, czy robie to dla siebie. Najwspanialsza rzecza jest fakt, ZE MOZNA W KAZDEJ CHWILI ZMIENIC KIERUNEK ZYCIA :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie paroxetyna pomogla w wyleczeniu nerwicy lekowej. Trwalo to poltora roku ale dzisiaj naprawde nie mam juz lekow, ktore byly obecne w kazdej dziedzinie zycie chyba. Przede wszystkim agrofobia-jakiejs schizy dostawalam w zaludnionych miejscac ajak ogladalam koncerty czy stadiony to malo nie umieralam widzac tyle osob obok siebie.Takie pierwsze objawy byly wlasnie w Kosciele, zawroty glowy, dusznosci, uczucie,ze zaraz zemdleje. Przestalam chodzic. Kiedys tego nie mialam ale choroba i wszelkie fobie pojawily sie po pierwszym porodzie martwego synka. Normalnie otworzyla sie Puszka Pandory.

Oprocz supermarketow, fryzjera, dentysty ( te z kolei miejsca sprawialy wrazenie uwiezienia, klaustrofobia chyba) , w ogole zaludnionych miejsc, balam sie wyjezdzac poza miasto (dodam,ze prowadzenie auta od zawsze bylo dla mnie niezbedne jak tlen), wyprzedzac TIR-y i ogolnie caly czas mialam napiecie lekowe podczas jazdy.Natomiast kiedy bylam na miejscu pasazera to od razu dusilo mnie. Poza tym problem z braniem prysznica-dusznosci ( co chwila leb na zewnatrz by zlapac oddech), o kinie nie bylo nawet mowy,kolejki do jakiegokolwiek okienka, kasy. No, o tunelach tez nie powiem-tragedia. I jedzenie: ksztusilam sie i zaczynalam sie dusisc w ostatniej fazie tuz przed terapia lekami wiec balam sie jesc i tu glod a tu nic do ust ze strachu. W koncowej fazie zaczelam miec ataki dusznosci polegajace na lapaniu powietrza jakby w proznie: mialam wrazenie,ze gardlo sie zmodyfikowalo i powietrze nie lecialo tam gdzie powinno, zasysalo, gardo jak w imadle, ktore ktos sciska coraz bardziej, litry powietrza wpuszczane ale nie odczuwalam ani grama i mialam uczucie ,ze to juz koniec. Ostatni, najgorszy atak ( juz umiaalm obserwowac go) powodowal skurcz, zasysanie miesni, organow wewn-takie uczucie. Po ataku mnostwo powietrza musialam odbekac a w srodku wszystko bolalo mnie jak po ciezkiej walce, pracy, puszczaly napiecia. Sprobowalam zastosowac oddychanie przeponowe podczas ataku bo podejrzewalam,ze to forma paniki. I to bylo moim wybawieniem ale musialam miec na poczatku kogos kto mi przypominal o tym oddychaniu kiedy zaczynalo sie. Oddychanie przeponowe , jak przy radzeniu sobie z kazda forma ataku paniki, jest rozwiazaniem przy takich wlasnie ekstremalnych atakach dusznosci. Po prostu atak sie zatrzymuje albo nie zaczyna kiedy w czas zastosujemy to oddychanie. Super sprawa.

 

Mnie ataki paniki bardzo przeszkadzaly zyc normalnie ale staralam sie im nie poddawac. Najlepsze byly przyzwolenia na atak: po prostu mowilam: no chodz, prosze rozgosc sie-wal smialo. I wtedy nawet nie smial sie rozwinac. Tego nas uczono na kursach. Najciezej jest zgodzic sie na atak bo odruchowo go nie chcemy i pragniemy by juz minal i nigdy juz nie wracal. Jeszcze raz powtorze, ze aby zatrzymac atak nalezy spokojnie oddychac przeponowo, rozluzniajac miesnie. Rozluznione miesnie sa bardzo wazne dla efektywnosci oddychania.

 

Poza tym : wszystkie te dolegliwosci biora sie z wewnatrz. Dobrze jest szukac o co chodzi, szukac technik, informacji, specjalistow lub kogos kto moze pomoc. Ja nie mialam kasy i dokopywalam sie do wszystkiego w internecie. Otroznie jednak by nie wpasc w jakies kakalko :)

 

-- 31 mar 2014, 16:01 --

 

Lisa_, no dokładnie, mis ie wydaje, ze leki dobre czasem, ale tylko tak 'zaleczają' chemicznie, a jak to ma jakies podloze to one i tak tego nie wyelcza. Wiec potem przestajesz brac i znowu zaczynaja sie ataki po jakims czasie :-/

 

Zawsze unikalam terapi lekami ale przyszedl moment,ze nie bylo wyjscia: woz albo przewoz, po prost stan byla tak zly,ze trzeba bylo leczyc jak grype. I tak tez do tego podeszlam: jakis czas pobiore by wyleczyc "przeziebienie" i potem odstawie. Balam sie uzalezneinia. Paroxetyna ma to do siebie,ze przypomina mozgowi jak sie produkuje serotonite, wiec nie podaje je na talerzu lecz "uczy" jak znow produkowac odpowiednie powiazania nerwowe. Ja Odkazd pamietam mialam dolki, depresje, potem po juz kiedy wyszlam za maz i zamieszkalam za granica wszystko wyszlo ze mnie. Byla terapia u psychologa, 2 lata, byly wciaz poszukiwania i ciagla praca nad depresja i atakami. Bylam z siebie dumna,ze dawalam rade bez lekow. Uwazam jednak,ze w odpowiednim czasie wziete lekarstwa moga naprawde pomoc choc przyznam,ze jestem przeciwniczka medycyny klasycznej. Zycie nauczylo mnie pokory. Na pewno bez terapii nic to nie da bo trzeba dokopac sie do zrodel problemu. Kazda choroba w ciele jest znakiem,ze cos w naszym zyciu jest nie tak. Ja wiedzialam co jest nie tak i zaczelam zmieniac to na ile moglam na danym etapie zycia ale niestety wiazalo sie to z olbrzymim wieloletnim stresem. Stad pozniejsze calkowite zalamanie. Gdybym wziela tabletki 10 lat wczesniej mysle,ze moglabym uniknac pozniejszego cierpienia-ale podobno wszystko w zyciu ma sens i dzieje sie w odpowiednim czasie.

Ja mam 48 lat, od 30-stego roku zycia zylam w depresji i stanach lekowych. Poltra roku temu zaczelam terapie lekiem, miesiac temu skonczylam. Teraz juz jestem na prostej ale mam jeszcze wiele do przepracowania, bardziej z okresu bardzo wczesnego dziecinstwa, ktorego nie moge pamietac i prenatalnego. W miedzyczasie bardzo zmienilam sie poprzez doswiadczenia, przezycia, prace nad soba, chec bycia zdrowa. Najlepiej zastanowic sie czy to co robie sprawia mi radosc i satysfakcje i czy to ja wybralam, czy robie to dla siebie. Najwspanialsza rzecza jest fakt, ZE MOZNA W KAZDEJ CHWILI ZMIENIC KIERUNEK ZYCIA :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

asl, hej. ja brałam kiedys przez pół roku leki. Potem pare mies. okej i znów jesczze gorsze 'porycie'. Wtedy zawzielam się i wyszłam z tego bez leków. Teraz znów nie jest najlepiej, ale leki uważam za ostateczność. Powalcz. Masz więcej siły niż myślisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rozczarowana88, a jak sobie radzisz? chodzisz na terapie?

brałam leki przez 2,5 roku, czułam się świetnie, byłam wesoła, szczęśliwa, nie miałam żadnych lęków... gdy odstawiłam tabletki wszystko wróciło ze zdwojoną mocą.. dwa lata się męczyłam i w końcu poleciałam z płaczem do psychola... dostałam znów te same tabletki i też brałam je znowu przez 2,5 roku... nie czułam się już tak fantastycznie jak za pierwszym razem ale przynajmniej lęki się zmniejszyły... teraz jestem 8 miesiecy bez tabsów ale co przeżywam teraz to nie życzę nikomu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Czytam forum od bardzo dawna wiele razy pomogliscie mi uporać się z atakiem. Teraz postanowiłam napisać o swojej chorobie bo myślę że będzie mi łatwiej tu na forum razem z Wami pokonać ją na zawsze...

W życiu przeszłam już niejedno piekło. W podstawówce zostałam napadnieta okradziona i koszmarnie pobita . Były to dziewczyny z tej samej szkoły. Po wakacjach musiałam wrócić do tej szkoły. Ze strachu próbowałam popełnić samobójstwo. Był to bardzo ciężki czas dla mne i mojej rodziny. Rozwinęła się y mnie straszna depresja. Leczylam się u psychiatry wyjezdzalam na obozy specjalne. Potem do siostry. Pomogło. Zaczęłam wychodzić z domu. Z depresji. Później był spokój Ale w,wieku 20 lat poznałam faceta który wydawał się aniołem a był diabłem...bil mnie koszmarnie. Nerwica zaczęły się znów problemy z psychiką pojawiły ie lęki. Piradzilam sobie sama bez leków. Ułożyłam swoje życie choć było to bardzo trudne i wymagało odwagi herosa. Pozniej poznałam mego obecnego męża.zaszlam w ciążę i urodziłam martwego synka. I zaczęło się...od tamtego czasu minęło 6 lat. Nerwica powraca co jakieś kilka miesięcy gdy myślę że już ok ona wraca. Mam dwie córeczki chce być dla nich idealna mama a przez moje ataki mam już disc choć walczę szukam odpowiedzi...ataki Aa straszne. Koszmarny gorac mnie oblewa. Czuje ze zemdleje i najgorsze drgawki. Drze na całym ciele koszmar. Ostatnio jyz myślałam że nie skończy się ze się udusze tak mnie sciskalo tak mną trzeslo:( i zawroty głowy nacidzieb jakbym pijana chodziła:( jestem wyczerpana jyz dlaczego mnie to spotyka chce tylko żyć normalnie:( czy wy też przezywacue takie ataki? Zazwyczaj wieczorem jestem odprezoba coś oglądam i zaczyna się w brzuchu najpierw i roz chodzi się pi calym ciele...nie biorę leków tu w uk przepisano mi dwa razy byłam u dwóch różnych lekarzy ten sam lęk który otumania i tylko niedobrze jest pi nim nikt nie proponuje mi terapii muszę chyba prywatnie poszukać:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio dopada mnie taka agresja do większości osób. Po prostu mnie wkurzają jak tylko się odezwą, ale wszystko trzymam w sobie nic co tych osób nie mówię. Próbuję sobie tłumaczyć, że to nie jest tak jak ja o nich myślę, ale to niewiele pomaga… Myślę, że to wszytko przez wewnętrzny niepokój...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Koniecznie idz prywatnie i koniecznie leki. Mnie pomogla paroxetyna (produkowana pod roznymi nazwami ale to substancja czynna) i czytajac Cie mam wrazenie,ze masz bardzo silne ataki paniki. Psychoterapia u sprawdzonej osoby, ktora pomoze Ci pokonac traumy jest bezwglednie konieczna. Mozesz poszukac w necie polskich specjalistow w UK. Nie zostawiaj tego, sama nie dasz rady, masz za glebokie traumy. Pisz co zrobilas w tej kwestii. Powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja twarzy raczej nie mam czerwonej, ale dlonie i stopy marzna non stop!!! Jak nagle mam cieple to az sie dziwnie czuje, bo nie jestem przywyczajona :)

To moze byc albo krazenie kiepskie, niskie cisnienie itp.

Albo od stresu, bo jak reakcja stresowa jest, to cala krew idzie do miesni i serca (reakcja walki albo ucieczki), wiec odplywa od mniej potrzebnych konczyn...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

asl, sorry, że tak późno, ale już odpisuję ;). Tak, chodzę na terapię. Gdy 'to' do mnie wróciło, czyli rok temu, też poleciałam do psychiatry. Dał mi afobam (z alplazolamem, masakra, oni wypisują takie coś na skinienie palca, wypisał mi to po 15- minutowej wizycie!). Nie wzięłam ani tabletki. Uwierz mi, miałam też maskarę. Nie spałam, nie jadłam. Nie wychodziłam z domu. Z jednej strony nie chciałam się poddawać, z drugiej byłam całkiem bezsilna i bałam się wykonać jakiegokolwiek ruchu, żeby z tego wyjść. Powoli, powoli zaczęłam próbować. Gdy przed szkołą szłam na papierosa aż było mi wstyd, bo trzęsły mi się ręce. W szkole to samo, trzęsawka, najgorsze myśli. Przez pierwsze półtora miesiąca radziłam sobie sama (albo i nie radziłam, zwał jak zwał). Potem napisałam do znajomej, która sama chodziła na terapię. Ona dała mi namiar, ale tamta terapeutka nie mogła mnie wtedy poprowadzić, dała numer do kolejnej, a ta znów do innej. I takim sposobem jestem u mojej psychoterapeutki. Jest nieźle. Czasem mam znów 'porycia', ale łatwiej mi je opanowac, nie rozprzestrzeniają się na całe moje życie. W lutym rok temu zdychałam,w maju już było nieźle, a w sierpniu- wrześniu niebo, a ziemia (swoją drogą jeden z najlepszych okresów w moim życiu w ogóle).

 

Co do leków nie neguję ich brania, czasem serio trzeba się najpierw wspomóc. Ja jednak nie chciałam/nie chcę brać ich z paru powodów (nota bene też z powodu lęków :D):

- zawsze chciałam czuć, że, mimo wszystko, chociaż minimalnie kontroluję to, bez wyciszania się na siłę

- boję się skutków ubocznych (np. bardzo boję się przytyć)

- boję się od nich uzależnić

- najbardziej boję się co POTEM (jak już wspominałam, miałam już epizod z lekami, lęki wrócily i to chyba nawet silniej jakiś czas po ich odstawieniu, a tamto chodzenie do tamtej psycholożki [chodzilam do niej, kiedy pierwszy raz mnie 'poryło'], okazalo się całkowicie złudną terapią, bo gdy chemia przestala działać, okazało się, ze nic się nie zmieniło; gdy nie biore leków, wiem jaki jest mój stan faktyczny)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Perplessa dziekuje za odpowiedz. Siedze od rana na necie na Ile mi czas pozwala bo wiadomo dzieciaczkom duzo czasu poświęcam:) znalazłam polskiego psychiatrę muszę tylko zobaczyć czy można u niego terapię przeprowadzać. Tak masz rację czuje się ciągle naminowana jakbym tłumila cały czas w sobie lęki i miały mnie za chwilę dopaść jest to bardzo trudne:( odezwę się na pewno jak pójdę do psychiatry. I wszystko opowiem. Dobrze mieć kogoś kto rozumie kto wysłucha. Dzięki:)

 

Co do zimnych rak i stup mam często tak i wypieki na buzi. Albo to uczucie pijanej głowy...czasem to już sama się śmiać z tego zaczynam jak rak na siebie z boku popatrze...miłego dnia wszystkim:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też się cieszę i to niedaleko mnie jest:) fajnie że tu się znalazłam na tym forum:) dziękuję jeszcze raz za wsparcie:):) to dużo bardzo!!!

Nerwa ja to jyz nawet mężowi nie mówię :) poszłam z zawrotami tymi do lekarza i ona ciśnienie mi zmierzyła na stojaco i na siedząco i sto pytań do:) w końcu powiedziała że to od wiosny może być...Albo z nerwicy..nawet nie pomyślała żeby mnie wysłać na badania jakieś. Byłam w Polsce w styczniu. Przebadalam krew i tsh robiłam. Wyszło ok wszystko oprócz cholesterolu Ale u mnie to rodzinne i jakiś limfocytow poniżej normy nie wiem o co biega nie draxylam bo zapewne raka bym sobie wmowila jak to było na początku zawrotow. Stoję i chwueje się tzn tak mi się wydaje Ale stoję dalej:)

Ostatnio po dramatycznym ataku pierwszym od kilku miesięcy zasnelam wciskając się i myśląc o Mamie ...później postanowiłam walczyć bierze mnie na wieczór wstaje idę się czymś zająć mimo trudu sztywnych nóg drgawek..po prostu ćwiczę skacze wyglupiam się przed lustrem zauważyłam zr to pomaga...:):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fabienka, no ja wlasnie tez te zawreoty mam takie dziwne, ze nie tak normalnie, ze sie zakreci w glowie i musze usiasc na chwile czy cos. Tylko takie jakby wewnatrz glowy, taka niestabilnosc, bujanie, i wlansie no kołowanie takie :) Ciezko wytlumaczyc.

3 lata temu poszlam do laryngologa, bo juz mysallam, ze moze blednik albo cos z uszami czy zatokami. Babka zrobilam i takie testy rozne z zamkneitymi oczami, zobaczyla, ze sie nie przewracam ani nic i powiedziala, ze to nie błędnik, ze nie wiaodmo co :) no i tyle. A potem przeszlo samo na jakis czas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do leków nie neguję ich brania, czasem serio trzeba się najpierw wspomóc. Ja jednak nie chciałam/nie chcę brać ich z paru powodów (nota bene też z powodu lęków :D):

- zawsze chciałam czuć, że, mimo wszystko, chociaż minimalnie kontroluję to, bez wyciszania się na siłę

- boję się skutków ubocznych (np. bardzo boję się przytyć)

- boję się od nich uzależnić

- najbardziej boję się co POTEM (jak już wspominałam, miałam już epizod z lekami, lęki wrócily i to chyba nawet silniej jakiś czas po ich odstawieniu, a tamto chodzenie do tamtej psycholożki [chodzilam do niej, kiedy pierwszy raz mnie 'poryło'], okazalo się całkowicie złudną terapią, bo gdy chemia przestala działać, okazało się, ze nic się nie zmieniło; gdy nie biore leków, wiem jaki jest mój stan faktyczny)

 

Ja wzięłam tylko 1 tabletkę effectinu rok temu i tylko. Miałam 3 recepty na różne leki, ale tylko effectin wykupiłam. Nigdy nie ufałam żadnemu psychiatrze. Poza tym tak, jak mówisz ja również się boję przytyć, a tyje się strasznie. Widzę po siostrze mojego faceta.. zawsze była chuda na maxa i nie mogła przytyć, a teraz nie może schudnąć. Dla mnie to jedna z największych tragedii.. miałam zaburzenia odżywiania w przeszłości i boję się wszelkich hormonów, sterydów czy innego dziadostwa, po którym się tyje. Druga obawa to właśnie to co potem. Mam odczucie, że takie leki to jak tabletka na ból zęba.. przynoszą ulgę chwilową, ale potem może być z zębem gorzej. Ja nienawidzę brać jakichkolwiek leków, chyba, że w naprawdę skrajnych sytuacjach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Evelinko mam dokladnie to samo..gdy bylam nastolatka po tej probie samobojczej dostalam trzy leki. Lerivon sulpiryd w syropie I oxezepan ktory koszmarnie mnie uzaleznil. W koncu pojechalam do siostry gdzie pomalu odstawialalismy leki. Zmiana otoczenia. Codziennie cos nowego starali sie Fla Mnie wymyslac j udalo sie na 7 lat:) teraz z tym gorzej bo mam dzieci I obiwuazki I tez strasznie sie boje tych lekow:( a wiem ze bede musiala cos wziac Najlepuej Nie czytac ulotki:(zaraz bede miala wszystkie dzialania niepozadane lacznie z zawalem udarem czy wstrzasem anafilaktycznym:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nerwa, Sorry ze pytam ale czy moglabys opisac mi jak sie czujesz fizycznie? Ja praktycznie napadow leku juz nie mam poza lekiem ogolnym ktory czasem czuje wszedzie. Kazdy stuk powoduje ze naprzyklad sciska mnie w odbycie badz tez wzdrygam sie caly. Ja czuje sie czasem jak stary dziad,mam problemy ze wstawaniem i rozbudzeniem sie. Kazda zmiana pogody rozwala mnie totalnie i potrafie sie czuc tak caly dzien. Drzacy i ogolnie tak jakby wystraszony plus jakies dolegliwosci typu dziwnego uczucia w nogach i rekach. Czasem jak wstaje rano to tak jakby mnie ktos ogluszyl albo jak po narkotykach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gabriel74, ja tez napadow lęku teraz nie mam juz. Ale ogolnie czuje sie jakbym miala z 80 lat :) To samo mam - rano wstaje, totalnie otumaniona, senna, w ogole nie ogarniam co sie dzieje. Dosc dluga zajmuje mi "ogarniecie się". Dodatkowo nie czuje rano takiej energii czy wypoczecia, tylko do razu jestem zmeczona i takic iezar jakis czuje w calym dziele. I ogolnie nic mi sie nie chce. W ciagu dnia to roznie - przewaznie tez caly czas chce mi sie spac, kreci mi sie w glowie i w ogole mam taka nadwrazliwosc na wszystko - na swiatlo, na ludzi :) Najbardziej lubie siedziec w domu. Z kolei czesto sie zdarza, ze wieczorem, odzyskuje siły, i nagle o godz 22, czuje energie, chce mi sie cos robic, rozbudzam sie itd. Tylko ze wtedy to ja juz bym chciala sie polozyc i wyspac, zeby kolejny dzien byl lepszy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej, choruje na nerwice już ponad rok przez prawie 8 miesięcy dawałam rade sobie sama były lepsze gorsze dni ale jakos funkcjonowałam, aż w końcu przestałam sobie radzić. Poszłam do psychiatry który porozmawiał ze mna jedynie 10 min i od razu zapisał mi tabletki już nie pamiętam jakie ale po nich leki tylko narastały wiec przestałam brac na kolejnej wizycie poinformowałam ze niezbyt dobrze się po nich czuje to zwiększyła mi ich dawke, wiec zmieniłam psychiatrę tez zapisała leki dokładnie seronil, ale wysłała tez na psychoterapie. niestety seronil tez na mnie zbyt dobrze nie wpływał straszne duszności zawroty głowy do tego stopnia ze nie mogłam chodzic bo zrzucało mnie na bok, wiec je też odstawiłam, ale doszłam do wniosku razem z terapeutka ze jeśli tyle czasu dawałam sobie rade to jestem w stanie jakos nerwice wyleczyć bez leków tylko samą terapia i faktycznie było o wiele lepiej było cały czas uczucie takiego niepokoju ale generalnie się poprawiło ale odtatnie dwa tyg to znowu zjazd już nie wiem co robić mieszkam z rodzicami, tata choruje na nadciśnienie tętnicze, kiedy mam atak skacze mu ciśnienie do góry raz już zmedlał próbuje w sobie zdusić te ataki bo boje się ze cos mu się przeze mnie stanie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×