Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

Monika, niektóre kobiety lubią być mamusiami. Ale wiem, że nie tego chcesz. Przepraszam, że się tak się dopytuję o G., ale nie wiem czemu, coś mi tu nie gra. Właśnie to - on nie spełnia Twoich oczekiwań. I to nie takich wygórowanych, tylko zwyczajnych, jak wsparcie, opieka. Abyś to Ty nie musiała być mężczyzną w tym związku.

 

Monika, ja się boję poznawać. Bo milion razy było tak, że ktoś zdawał mi się zupełnie inny niż okazał się naprawdę. Dlatego tak kurczowo trzymam się W. Bo poznałam go i podoba mi się, to co widzę i wiem. A poza tym szczerze i prawdziwie go kocham.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasia, dopytuj, zawsze coś konstruktywnego może się urodzić. Tak jak ostatnio, kiedy się poryczałam.

G. mi zarzuca,że dużo pracuję, ze ciekawe jak by to wyglądało, jakbym miała rodzinę.

Też nie jestem lepsza....krytykuę go. Wiesz co zrobilam?

Dał mi prezent na urodziny-telefon komórkowy. Jak siedzieliśmy przy stole to mu powiedziałam,że mi przykro,że mi kwiatów nie kupił.

Minęło parę dni to mi powiedział,że następnym razem będę dostawała same kwiaty.

Kasia....ja chcę i kwiaty i prezent :oops:;)

 

Zastanawiam się z czego to wynika ......no...poprostu....ma mnie traktować jak kobietę i troszczyć się o mnie.

Zobaczymy jak to będzie wyglądało nacodzień. Nie miałam okazji go poznać pod róznym kątem. Łudzę się,że będzie się umiał mną opiekować.

Matką mu nie będę.

Zobaczymy czy będzie gotował jak będzie w domu.

Ja nie będę leciala z pracy....szybko,żeby obiad zrobić...tak jak moja mama.

Popatrz...ile ja mam w sobie złości. A nie o to tu chodzi.

 

Widzisz, też mówisz,że ktoś okazywał się innym po czasie.

Ja też odnoszę wrażenie,że jest inny.Może patrzyłam tylko na to, co chciałam widzieć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika, nie pozostaje Ci nic innego, jak sprawdzić życie codzienne razem. Dobrze, że będziecie mieli taką możliwość. W drobiazgach zwykłych, przyziemnych, nieraz prozaicznych, kryje się czasem coś ważnego. Ale też będziesz mogła poobserwować, co się dzieje w Twoich uczuciach, gdy zamieszkacie razem.

Od kiedy pamiętam piszesz o tej złości. Czy Twoja terapeutka pomaga Ci się z niej wyzwolić? Uczy jak ją wyrazić, zdrowo reagować i przede wszystkim dojść do jej sedna?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, Nie wiem czy pomaga.Nie mówi o żadnych ćwiczeniach zajęciach. Ja przychodzę i jej mówię "jestem zła na to, na tamto......" Pyta dlaczego, rozmawiamy.

Zapytac ją o to?

Wracając do G. Właśnie Kasiu....dlatego sprawdzę poprzez wspólne zamieszkanie. Bez przedwczesnego określania się,że to jeden, jedyny.Bo ja poprostu nie wiem jak to będzie, wyjdzie w praniu, jak się to mówi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że zapytaj!

 

Ja np. dzisiaj, pod wpływem tego, co czytałam o terapii Asi, zapytałam, dlaczego moja terapeutka mnie nie prowokuje. W sensie, że nie wywołuje we mnie emocji, które mogłabym pokazać, skoro mam z tym problem. Powiedziała, że nie chce stosować żadnych gier, bo byłoby to sztuczne. Zapytałam wprost i jeszcze dodałam, że jest dla mnie za dobra...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Badziak, a czy w życiu dotychczasowym starałaś się dla kogoś? czułaś presję,że musisz się starać by nie zawieść? Lubisz się starać? Chwalono Cię? Jak reagujesz na ocenę?

Przepraszam za wywiad środowiskowy ;) trochę mnie zaciekawiło to co napisałaś. Może się odniosę. :D

Monika1974, starałam się dla rodziców. Szczególnie dla taty. Czułam presję, żeby się starać, chociaż on jej tak bezpośrednio nie stwarzał. W swoim sposobie bycia jest raczej chłodny, racjonalny i oceniający. Chciałam, żeby był ze mnie dumny, więc poszłam na studia, z których byłby zadowolony. Już na pierwszym semestrze nie dałam rady, zawaliłam rok i teraz szukam czegoś, co naprawdę chcę studiować, czegoś w miarę lekkiego. Czasami mnie chwalono, ale zazwyczaj krytykowano. Zresztą było za co. Na ocenę reaguję lękiem. Nienawidzę być oceniania, dlatego boję się wszelkich występów publicznych, relacji międzyludzkich w większej grupie osób itp.

Co o tym sądzisz?

 

Korba, pierwszy szybki poranek mam już za sobą. Cieszę się, że mam kogoś, kto wskazuje mi drogę. Nie wiedziałam, że chodzenie do psychoterapeuty to taka fajna sprawa. Chociaż pewnie ten początkowy entuzjazm z czasem minie. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Badziak, to dobrze, że odrazu zaczęłaś. A co do entuzjazmu, to na razie nie myśl, że minie, tylko ciesz się nim. W terapii się przeżywa lepsze i gorsze chwile - to jest jak najbardziej prawidłowe, świadczy o progresie.

 

ooo, dokładnie tak, ciesz się tym entuzjazmem, Badziak. :smile: potem bywa różnie, ciężko, ale dobry początek, budowanie relacji to bardzo ważna rzecz, super, że trafiłaś na fajną terapeutkę, której będziesz mogła zaufać i która pomoże Ci przebrnąć przez trudne momenty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To super, Badziak, ze masz taki entuzjazjm, co do terapii i fajnie, ze takie konkrety Ci od razu przedstawila. Ja tez bardziej czegos takiego oczekiwalbym po psychoterapeucie, a moj woli tylko rozmawiac. Nie daje mi zadnych rozwiazan. Moze ja powininienem sam sie nauczyc wynajdowac takie rozwiazania, ale w moim stanie, to naprawde trudne, dlatego chcialbym, zeby mi ktos pomogl tak jak Tobie.

 

Co to za psychoterapeutka? W Krakowie do niej chodzisz? Przepraszam za taki wywiad, ale moze sam bym skorzystal z jej uslug.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasia, poznałam G. w 2004 roku. "Jestem" od 2007r.

Wcześniej pracował za granicą. Wrócił w 2009 r. Wtedy zaczęły się moje problemy ze zdrowiem.

 

Kasiu....czyli Ty chcesz zapełnić swoje życie osobiste miłością, ale koniecznie z W. Masz swój określony typ mężczyzny. Masz określone z góry, że to tylko W.

 

 

Moniś jesteś bardzo mądra.Lubię Cię czytac,to tchnie taką dojrzałością,kompletnie obcą dla mnie.Piszesz,że jestes niestabilna,ale tego nie widać.Patrząc na Ciebie widzi się wątpliwości,ale nie ma tych iskrzących zgrzytow.Ty poprostu nie wiesz.A ja wiem na zmianę(czyli nie wiem,sądząc,że wiem).

 

I masz,jak sądzę rację co do naszej Kasi,która ostatnimi czasy też jakby...się ustabilizowala w tym pragnieniu...

 

Pamiętam,jak po A,chodzilam po mieście i patrzyłam na facetów-do każdego czulam absurdalny wstręt,niechęć-myślałam,Boże,jednak nie umarłam.Urwalo mi rękę i nogę,ale wciąż żyję i skoro mam 22 lata-to czeka mnie jeszcze conajmniej 30 lat,pustki,chłodu,tej oszałamiającej samotności.Nie wyobrazalam sobie zamiany,zastąpienia,niczego.Nikt się nie nadawal.Wszędzie wyrwy.

 

Pamiętam też jak bylysmy z moimi owczesnymi przyjaciolkami w gimnazjum - :mrgreen:

To bylo szalenstwo-chodzilysmy do szkoly tylko po to,żeby sie poaptrzec na naszych wybranków, jak biegali po boisku, czy rzucali przeklenstwami na przerwie.Nieszczesliwie dla mnie-ja mialam punkt stały,w ktory wpatrywalam się przez owe trzy lata,a moim koleżankom dosc często zmienial się gust,choc i tak co jakis czas wracały do tych pierwszych punktów.

Jeeezu.Aż teraz zaczelam chichotac .Wtedy to bylo takie "ooooooooch,spojrzal się na mnie"".pożyczylylam mu dlugopis na matmie","spotkalam go w drodze do kiosku na przerwie".

 

No tak,ale to sie powinno przeksztalcic- dojrzec,czy cale życie odczuwa się to tak samo?

 

 

 

Bo momentami zdaje mi sie ,że utknęłam w wieku lat 12-13 :mrgreen:

W zasadzie wiecznie w jakiejs surrealistycznej tęsknocie,braku.Nic możliwego do osiągnięcia,nie bylo dostatecznie dobre dla mnie.

 

Wciąż jestem w jakims straszliwym zawieszeniu,nic nie rozumiem,choc Krakow się zbliża,w mojej glowie staje się coraz dalszy,i bardziej za mgłą.Czasami czuję się tak jakbym się dopiero urodzila i kompletnie nie wiem,co należy robic.Rano zadzwonil Adam,zapytal co z tym Krakiem ,czy ma brac wolne w szkole,okazalo się ,że zachowanie mojego ojca, bylo jedynie dla mnie niezrozumiale,bo wszyscy (łącznie z babcią,matką,Natalką i Sebą) się tego spodziewali..ehh

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Badziak, a czy w życiu dotychczasowym starałaś się dla kogoś? czułaś presję,że musisz się starać by nie zawieść? Lubisz się starać? Chwalono Cię? Jak reagujesz na ocenę?

Przepraszam za wywiad środowiskowy ;) trochę mnie zaciekawiło to co napisałaś. Może się odniosę. :D

Monika1974, starałam się dla rodziców. Szczególnie dla taty. Czułam presję, żeby się starać, chociaż on jej tak bezpośrednio nie stwarzał. W swoim sposobie bycia jest raczej chłodny, racjonalny i oceniający. Chciałam, żeby był ze mnie dumny, więc poszłam na studia, z których byłby zadowolony. Już na pierwszym semestrze nie dałam rady, zawaliłam rok i teraz szukam czegoś, co naprawdę chcę studiować, czegoś w miarę lekkiego. Czasami mnie chwalono, ale zazwyczaj krytykowano. Zresztą było za co. Na ocenę reaguję lękiem. Nienawidzę być oceniania, dlatego boję się wszelkich występów publicznych, relacji międzyludzkich w większej grupie osób itp.

Co o tym sądzisz?

 

Wiesz,że trzeba się starać dla siebie? Mam ten sam problem. Zawsze wszystko robiłam dla mamy. Bardzo dobrze się uczyłam. Miałam swiadectwa z czerwonym paskiem włacznie do 4 klasy LO. I co mi to dało? Zamiast być w czymś dobrą, kułam ze wszystkiego. Zbuntowalam się po maturze. Powiedziałam mamie,że jak chce pojść na medycynę to niestety, ale musi sama skończyc takie studia. Wcześniej chodziłam do pani profesor, które przygotowywała mnie do egzaminów na te studia przez rok czasu z fizyki, chemii i biologii. Ne poszlam na te studia, poszlam na chemię.Po roku zrezygnowalam, stwierdziam,że to nie jest to. Mając 20 lat nie wiedzialam co chcę robić.

Wiesz dlaczego? Bo zawsze wszystko robiłam dla kogoś, nie dla siebie.

Skończyłam studia w innym kierunku.

Teraz jestem na stanowisku kierowniczym, ale zawsze chciałam być.

Reagujesz lękiem bo Cię w większości krytykowano. Tak jak mnie. Nie zauważano moich pozytywnych cech, umiejętności, tylko skupiano się na błędach.

Ja do dzisiaj na ocenę reaguję.........co tu dużo mówić. Jestem perfekcjonistką. Nie przyjmuję uwag, przeżywam je. Muszę mieć wszystko zapięte na ostatni guzik.

Chociaż cieszę się bardzo dobrą opinią na swój temat przeżywam każdą minimalną uwagę od osób dla mnie ważnych.Mam na mysli kontrolujących, przełożonego....bo też takowego mam. Z pracownikami sobie radzę, nie jestem autokratą, ale swoje zdanie mam. Liczę się z uwagami i zdaniem pracowników. Myślę,ze tu wszystko zmierza ku dobremu.

Wiesz,że 1,5 roku temu zapytana przez terapeutkę o moją pracę odpowiedziałam,że jest wszystko OK? A nie było.....

Wszystko wyszło z czasem. To, nad czym mam pracować.......wszystko wyszło i wychodzi nadal.

Nasze relacje opieramy w życiu na relacjach mama-dziecko-tata. Więc sama sobie pomyśl.

Dobrze,że zdecydowałaś się na terapię. Ale rób to dla siebie, nie dla kogoś, dla terapeutki. A fakt,że czujesz,że się dla niej starasz.......powiedz jej o tym. Powtarzasz swój schemacik.

Terapia jest fajna. Pomimo tego,że jest to kawał ciężkiej roboty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere, Hania.....miło mi,że msz takie zdanie na mój temat. :oops:

Ta dojrzałość , o której piszesz.że takową posiadam.......ja się jej uczę.

Dociera do mnie,że do niedawna byłam niedojrzała, niedojrzała emocjonalnie. Jeszcze ta niedojrzałość wychodzi. Ech...to ciężkie. To ta niedojrzałość, która nie miała sposobności i innych doświadczeń na ewaluowanie, na rozwój. Zabrakło ojca w pewnym momencie, nie dlatego,że umarł, do tego krytykująca, troszcząca się o mnie matka......no i masz....

Mam w sobie dziecko, każdy je ma. Ale te moje, w środku się ciągle buntuje i złości. Chcę i już. Masz mnie chwalić, masz mnie przytulać, masz dla mnie robić wszystko!

Myślę,że u Ciebie jest podobnie. Ogarniesz to Haniu.

Ja siebie jeszcze nie rozumiem. Niby dużo wiem, wynoszę z tej terapii, ale nie do końca wiem co z tym zrobić. Terapeutka o tym wie.

 

Twoje odczuwanie dojrzeje. Zdystansujesz się. Nie będzie ciągle tak samo. Chociażby z uwagi na to, że wszystko się zmienia. Ty też.

Twoje wewnętrzne dziecko zbyt często odzywa się w Tobie. Nie wiesz jak masz się nim zaopiekować.

Ja jeszcze też nie wiem.

Chciałabym wszystkich zadowolić, a tak się nie da.

Haniu.......dojrzejemy.Zrobimy to dla siebie.

 

 

Jakbym czytała o swoim zyciu i tatusiu, który zawsze krytykował i dla którego wiecznie się starałam, aż w wieku 20 lat się zbuntowałam a może wtedy była własnie pierwsza mania, ucieklam od niego, potem wracałam i tak do trzech razy, aż po raz ostatni uciekłam mając 23 lata i już nie wrociłam.

Po 13 latach już wiem jaka krzywdę mi wyrządził i jak bardzo przyczynił się do mojej choroby ale już mu wybaczyłam, tylko zadra w sercu została.. :cry:

 

Jesteś tego świadoma Kasiu, a to już dużo.

Dlatego tak Cię molestowalam zawsze z tą terapią. Bo dla mnie...jak najbardziej się nadajesz na przepracowywanie emocji na sesjach.

Kiedy idziesz na tą terapię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere, Myslę,że tak. Najpierw zapokoisz potrzeby z dzieciństwa, ale już na zasadzie nie powrotu ...do tamtych czasów, tylko tu i teraz wypełniając te luki, zaspokajając je, znajdując zastępniki. Będziesz dorastać, dojrzewać.

Ja też mam dużo tych luk. M.In. odpowiedzialnośc, samodzielność, poczucie bezpieczeństwa, potrzeba uznania, potrzeba miłości, samoakceptacji, głupich pomysłów, ......lepiej nie wymieniam dalej..........mogłabym tak bez końca Hania.

 

zapytałam terapeutkę....czy to, czego kiedys zabrakło......to czy da się to wypełnić. Powiedziala,że cofnać czasu .......nie cofniemy.Na tamten czas tego zabrakło. Stąd problematyka w teraźniejszosci. Dlatego potrzebna jest terapia. Wiem, też tego nie rozumiem.

Chodzę bo coś się zmienia.

Mam poczucie,ze wszystko jest dla mnie nowe. Nie ogarniam. Ale też nie zrezygnuję z terapii.Teraz nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, P powiedzial,że najpiękniejszą rzeczą jaka się wydarzy będzie gdy zacznę żyć dla siebie,robic sobie dobrze ( :mrgreen: bez skojarzeń),i odkryję jak zajbiście jest byc samowystarczalnym.Kiedy odkryję,że nie muszę,nie potzrebuję,a chcę i mogę.

 

 

I teraz podobno zaspokajamy na sesjach te deficyty.Odkad powiedzialam mu "kocham Pana",jest mi lżej,jest mi lepiej,on mi objaśnił tą miłość.Dr Limon też o tym powiem,bo szczesliwie rownież jest mądra i niesamowicie kochana.Myslalam wczesniej,że to cos zakazanego,ze powinnam przerwac terapię,gnębiłam się,że powinnam uciec.Teraz już tak nie jest-bo w jego oczach zamiast niemego zapytania,niejasności, jest świadomość-on wie i ogarnia.Nigdzie sie nie wybiera.Podobno przyjdzie dzien,gdy uznam,że go nie potrzebuję,ale nie tak impulsywnie,że poprostu ucieknę.Tylko przyjdę się pożegnać-ale ja i tak wymusilam,że będzie chrzestnym mojej córki (bo świadkiem na ślubie nie może byc,doszlismy do tego,że przecież nie chce go brac,nie jest mi potrzebny i nie ma sensu tego zmieniac)

:mrgreen:

Monika,ja czuję się czasami zadziwiona swoją wiedzą,kiedys nie wiedzialam nic,teraz ogarniam siebie coraz lepiej-ale dzieki temu uswiadomilam sobie jaki ogrom czynników,relacji,braków,przemocy,samotnosci złożył się na obraz mnie.I ja nie wiem czy to sie da uzupelnic,tego jest dużo,z każdej strony.W szpitalu lekarz powiedzial,że można uznac to za cud,że jeszcze żyję,ale to dobrze.Widocznie wola życia,ktorej nie czuję jest przeogromna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, NIe. Ostatnio się boję,że już chodzę na nią 19-ty miesiąc,że nie czuję się jeszcze zdrowa. I co będzie, jeśli ona mi podziękuje.

Ostatnio już się na sesjach glupkowato nie uśmiecham. Bo przyszła pora na tematy o życu osobistym. Słucham co Ona ma do powiedzenia, na jej pytania odpowiadam "nie wiem". I dużo myślę.

Ona nie wie,że ja się boję,że ona może zakończyc terapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to ja mam teraz taki okres, że się próbuję wszelkimi sposobami odwiązać od terapeutki i terapii. i g*wno mi to wychodzi. :evil:

 

-- 16 kwi 2011, 11:27 --

 

powiedz, Moniko, koniecznie. myślę, że taka sytuacja nie jest możliwa - że sama Ci podziękuje. ale podziel się z nią swoimi wątpliwościami, to ważne. moja terapeutka mówi, że będę przychodzić do niej dopóty, dopóki będę tego potrzebować, nie zakończy jej sama.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, P powiedzial,że najpiękniejszą rzeczą jaka się wydarzy będzie gdy zacznę żyć dla siebie,robic sobie dobrze ( :mrgreen: bez skojarzeń),i odkryję jak zajbiście jest byc samowystarczalnym.Kiedy odkryję,że nie muszę,nie potzrebuję,a chcę i mogę.

 

 

I teraz podobno zaspokajamy na sesjach te deficyty.Odkad powiedzialam mu "kocham Pana",jest mi lżej,jest mi lepiej,on mi objaśnił tą miłość.Dr Limon też o tym powiem,bo szczesliwie rownież jest mądra i niesamowicie kochana.Myslalam wczesniej,że to cos zakazanego,ze powinnam przerwac terapię,gnębiłam się,że powinnam uciec.Teraz już tak nie jest-bo w jego oczach zamiast niemego zapytania,niejasności, jest świadomość-on wie i ogarnia.Nigdzie sie nie wybiera.Podobno przyjdzie dzien,gdy uznam,że go nie potrzebuję,ale nie tak impulsywnie,że poprostu ucieknę.Tylko przyjdę się pożegnać-ale ja i tak wymusilam,że będzie chrzestnym mojej córki (bo świadkiem na ślubie nie może byc,doszlismy do tego,że przecież nie chce go brac,nie jest mi potrzebny i nie ma sensu tego zmieniac)

:mrgreen:

Monika,ja czuję się czasami zadziwiona swoją wiedzą,kiedys nie wiedzialam nic,teraz ogarniam siebie coraz lepiej-ale dzieki temu uswiadomilam sobie jaki ogrom czynników,relacji,braków,przemocy,samotnosci złożył się na obraz mnie.I ja nie wiem czy to sie da uzupelnic,tego jest dużo,z każdej strony.W szpitalu lekarz powiedzial,że można uznac to za cud,że jeszcze żyję,ale to dobrze.Widocznie wola życia,ktorej nie czuję jest przeogromna.

 

Haniu, czyli wiesz,że to co pojawia się w Twojej głowie nawet na temat tego,że Go pragniesz, kochasz,że się Tobie podoba.....że z tym nie ma sensu walczyć.

Wiesz....moja terapeutka powiedziała, a raczej zapytała mnie kiedyś......czy ja myslę o kimś źle? czy pojawiają się w mojej głowie myśli,że komuś źle życzę, złoszczę się.

Teraz wiem,że tak,że pojawialy się, ale starałam sie z tymi myślami walczyć. No jak można o kimś źle myśleć?

Teraz wiem,że to są emocje,że powinnam je dopuszczać. To są tylko myśli.

Wyobrażasz sobie,że walczyłam i walczę sama ze sobą gdy pojawią się? Np. pomyślę o kimś źle. Albo pojawią się jakieś fantazje, ktorych się wstydzę. Teraz je dopuszczam. Myślę sobie. No są. Są i co? mam prawo mieć rózne myśli. Mam prawo w myślach klnąć, złożyczyć, myśleć o kimś źle, być złą na kogoś.

NIe wiem skąd u mnie taka natura......lojalność? Nie wiem co to jest i skąd się to wzięło.

Hania? Fajna jest ta świadomość nie? Że pomimo tego,że wyjawiłaś mu najskrytsze sekrety, nawet te wiesz......on nadal jest i nic się nie stało! Takie zapewnienie,że Cię nie opuści. Jest na dobre i na złe.

A w życiu? Jeśli osoba np. ,której coś wyjawimy opuści nas? Co wtedy? Ogarniemy tą sytuację? Jak będziemy żyć dalej? Może pomyślimy,że trudno, nie była nas warta? Albo....przyznamy się do naszego błędu?I nie będziemy dręczyły się wyrzutami sumienia,że stało się to z naszego powodu?Na te pytania nie znam odpowiedzi. Wiesz dlaczego? Bo nie umiem sobie wybaczać jeszcze. Chcę się nauczyć tego.

Masz wolę życia. Ciągle pytasz, szukasz. Ale to dobrze.

Moja terapeutka mówi,że to dobry symptom. To znaczy,że się zmieniasz i pracujesz nad sobą, jeśli nawet wydaje się Tobie,że tak nie jest.

Haniu, poprostu tego co doświadczasz na terapii nie doświadczałaś w przeszłości. Stąd wątpliwości.

Ze mna tez nikt nie rozmawiał w taki sposób, w jaki rozmawia ze mną terapeutka.

Ty masz faceta terapeutę. Ja od faceta uciekłam, znalazłam obecną terapeutkę. Ale juz wiem skąd się to u mnie wzięło.

 

Aśko.....powiem, powiem. Sama jestem ciekawa co mi odpowie. Napewno fakt,że się boję,że ona zakończy terapię, też o czymś świadczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, _asia_, dzięki śliczne. Cieszę się tym entuzjazmem póki trwa. :D

 

Ja tez bardziej czegos takiego oczekiwalbym po psychoterapeucie, a moj woli tylko rozmawiac. Nie daje mi zadnych rozwiazan.

uht, wydaje mi się, że to zależy od nurtu. Systemowy pracuje nad relacjami w rodzinie. Psychodynamiczny skupia się głównie na rozmowie i rozwiązywaniu konfliktów wewnętrznych. Behawioryzm koncentruje się bardziej na 'tu i teraz' i na rozwiązywaniu bieżących problemów działaniem, a mniej na rozpamiętywaniu przeszłości. Pewnie bardzo to uprościłam, ale mniej więcej taki mam punkt widzenia.

Znalazłam ją we Wrocławiu, ale w Krakowie też są terapeuci w tym nurcie. Można ich znaleźć na liście certyfikowanych terapeutów na stronie internetowej PTTBP.

 

Pewnie dużo też w moim przypadku będzie robić placebo, bo naczytałam się na Wikipedii o skuteczności tego nurtu, gdzie pod każdym artykułem o depresji/nerwicy/fobii społecznej itp. jest wzmianka, że najlepsza by była terapia właśnie behawioralno-poznawcza. Także czuję, że to coś dla mnie. Skoro wg badań ma świetną skuteczność i wielu osobom pomogła to chcę być jedną z nich. W sumie teraz nie mam nic do stracenia - rzuciłam studia, straciłam bliską mi osobę i zatraciłam się zupełnie w tym marazmie. Jak to mnie nie wyciągnie to nie wiem co by mogło.

 

Monika1974, masz rację. Nie znam się zupełnie na tych schematach, ale widzę, że masz dużą samoświadomość. Chyba każdy z nas wyniósł swoje zaburzenia z dzieciństwa. A jak oceniasz wpływ terapii na to staranie się dla siebie? Pomogła Ci w tym? Wiesz już czego chcesz i realizujesz to? Pomijam kierownicze stanowisko i pójście na chemię. Chodzi mi o rzeczy dokonane już w czasie terapii. :)

_asia_Ostatnio się boję,że już chodzę na nią 19-ty miesiąc,że nie czuję się jeszcze zdrowa.

A czujesz się bardziej szczęśliwa niż przed jej rozpoczęciem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, masz rację. Nie znam się zupełnie na tych schematach, ale widzę, że masz dużą samoświadomość. Chyba każdy z nas wyniósł swoje zaburzenia z dzieciństwa. A jak oceniasz wpływ terapii na to staranie się dla siebie? Pomogła Ci w tym? Wiesz już czego chcesz i realizujesz to? Pomijam kierownicze stanowisko i pójście na chemię. Chodzi mi o rzeczy dokonane już w czasie terapii. :) A przede wszystkim - czujesz się bardziej szczęśliwa niż przed jej rozpoczęciem?

No uczę się tego starania dla siebie, w ogóle życia dla siebie, bycia smowystarczalną, chociaż wiem,że potrzebuję być otoczona ludźmi. Próbuję to wyważyć wszystko, wypośrodkować, a nie uciekać od jednej skrajności w drugą. Wszystko co robię, doświadczam od nowa.

Ja się popostu uczę życia od nowa!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_Ostatnio się boję,że już chodzę na nią 19-ty miesiąc,że nie czuję się jeszcze zdrowa.

A czujesz się bardziej szczęśliwa niż przed jej rozpoczęciem?

 

to jest niezłe pytanie! :shock: ja mogę powiedzieć, że nie, by za przysłowiową chwilę powiedzieć, że tak. zmienia się to u mnie, za często... też chodzę na terapię 19ty miesiąc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×