Skocz do zawartości
Nerwica.com

Silny lęk przed snem


ayar89

Rekomendowane odpowiedzi

dalia_85 to ciekawy sposób, z tym dokopywaniem się do podświadomości, jeszcze nie próbowałem.

Dzisiejszy lęk jest pierwszym od 3 tyg, przez ten czas byłem zajęty pracą, a jak wieczorami mnie coś brało, to odrzucałem te myśli i był spokój. Jednak jest to mój mały sukces, 3 tyg to kawał czasu bez ataków :)

 

Spróbuje z tymi ziółkami, jak dzisiaj sen się nie powtórzy to już jutro będę spokojny, ważna noc przed mną

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie zaczęło się najpierw od objawów hipochondrii, do tego doszedł stres, pojawiły się objawy fizyczne nerwicy no i pewne wydarzenie, po którym psychika mi siadła, ale nie chciałbym o nim pisać. Zaczęły się jazdy, przeróżne, co dzień czego innego się bałem, aż do teraz, do tych 3tyg, które są dla mnie przełomowe:)

 

Ale dotąd nie zapomne, strachu przed obłędem, zwariowaniem, to było straszne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję, że wyjdziesz z tego, masz bardzo pozytywne nastawienie. Mogę tylko doradzić, z własnego doświadczenia, żebyś dopuszczał powolutku te myśli lękotwórcze i zastanawiał się nad nimi, skąd się wzięły, co się pod nimi kryje, ale nie nakręcał się tylko obserwował, patrzył na nie jakby z boku, z czasem staje się to coraz łatwiejsze :) Chodzi o to, żeby poczuć się bezpiecznie, nawet z lękiem, ponieważ nie unikniemy trudnych sytuacji i emocji w życiu a lęk jest naturalną częścią psychiki ludzkiej, nawet osoby bez nerwicy doświadczają lęku.

 

[Dodane po edycji:]

 

"strachu przed obłędem, zwariowaniem" - lęk przed utratą kontroli nad sobą? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie nie dopuszczam tych myśli, bo jak dopuszczam to się nakręcam, zaczynam myśleć, a jak mnie nachodzą, mówię sobie to tylko lęk i całą siłą woli je odganiam, po minucie mam spokój :) Na początku było ciężko, nie udawało się, ale potem stało się to normalne, poza tym przychodziło te myśli bardzo rzadko.

 

Lęk przed obłędem, lęk przed utratą świadomości, że zwariuje, nie będę wiedział kim jestem itp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

życzę Ci, żebyś z tego wyszedł, z całego serca.

Na czym miałby polegać ten obłęd, utrata świadomości, co byś wtedy robił, co by się działo? I kiedy taki lęk się pojawił? tuż po tym wydarzeniu? Taki lęk często świadczy o tym, iż nagromadziło się w nas wiele napięcia, to napięcie nie ma gdzie ujść, jesteśmy jak balon, który może w każdej chwili pęknąć a my myślimy, że wtedy mogłoby dojść do "zwariowania".

Dla mnie takie "zwariowanie", byłby wybuchem niekontrolowanych emocji, złości, nienawiści, symbolicznie mówiąc - wymiotowaniem (mam fobię, a może miałam) i taki lęk we mnie pojawia się, gdy mam w sobie dużo stłumionych emocji, jak złość, smutek, gdy jest tego tyle, że mam wrażenie, że nie umiem tego ogarnąć bo tego jest nieskończenie dużo :) A to nieprawda, te emocje kończą się, jeśli nie są wypierane do podświadomości :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie miałem takiego czegoś jak utrata świadomości itp. Po prostu taki lęk się pojawia - człowiek boi się, że straci swoje JA, czy coś w tym stylu, nie potrafię tego wytłumaczyć.. To coś takiego jak bardzo często spotykany w nerwicy lęk przed śmiercią.. Przecież nie zapytasz się, jak ta śmierć wygląda prawda? Po prostu lęk - nigdy od nerwicy się nie umrze, to wiadomo, ale lęk to lęk, wtedy się nie myśli racjonalnie.

 

Zgadzam się co do tego, co napisałaś, że jest tego za dużo i się nie ogarnia. Przychodzi coraz więcej myśli, lęk się powiększa i nie można tego opanować.

 

Dlatego najlepszą metodą jest olewanie tych myśli - nie rozmyślać, a może to coś tam coś tam, po prostu OLEWAĆ, na siłę myśleć o czymś innym, gwarantuję, że przechodzi szybko. Też nie chciałem na początku w to uwierzyć, trzeba sprawdzić, żeby się przekonać:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich,

 

przepraszam, jeżeli mój topic swoją powtarzalnością/czymkolwiek w jakikolwiek sposób narusza regulamin forum, ale jestem właśnie w trakcie dosyć sporego ataku (piszę italikami, bo najgorsze już chyba za mną, poza tym to pojęcie jakoś się zdewaluowało) lęku przed snem i histerii i mam nadzieję, że opisanie tego, co się ze mną dzieje w jakikolwiek sposób pomoże mi to opanować. Post będzie w związku z tym długi i staranny.

Problem polega na tym, że wyobraźnia w ogóle lubi płatać mi figle nocą, skutkiem czego miewam przywidzenia (nie jakieś traumatyczne, ale oczy zawsze chcą się upewnić, że nic nie ma, skutkiem czego rzucam ślepiami po całym pokoju, co nie pomaga mi w zasypianiu), potem pojawiają się natrętne myśli - zazwyczaj przypominam sobie wszystkie najstraszniejsze filmy, które widziałam w życiu. Jestem szczególnie uwrażliwiona na różne powykrzywiane twarze - więc wiadomo, co podsuwa mi mój mózg. Kończy się to tym, że zasypiam przy świetle i to zazwyczaj wystarczy, żebym miała spokój. Dzisiaj jednak jest nieco inaczej, niż zawsze.

Od końca 2007 roku jestem w stałym związku z mężczyzną mojego życia, oboje się kochamy i jesteśmy szczęśliwi. Problem polega na tym, że on mieszka w Warszawie, a ja we Wrocławiu, skutkiem czego widzimy się raz na miesiąc/kilka miesięcy. Szczęśliwym trafem tego roku spędziliśmy ze sobą całe wakacje + sesję egzaminacyjną, a ja przyzwyczaiłam się do bezpiecznego zasypiania i przez te cztery miesiące nie miałam ze swoimi lękami żadnych problemów.

Problem pojawił się dzisiaj, po jego wyjeździe. Wyjątkowo jestem w mieszkaniu zupełnie sama i kompletnie (przynajmniej wg mojej skali, może za mało widziałam ;)) ześwirowałam: mam drgawki, mdłości, odrętwienia kończyn, bez przerwy się drapię, płaczę spazmatycznie, mam problemy z oddychaniem i kręgosłupem gdy tylko się położę we względnie horyzontalnej pozycji. Potwornie chce mi się spać, jutro mam zajęcia od rana (gdy zdaję sobie sprawę z tego, jaka będę zmęczona, jak słabo będę kontaktować i jak długo muszę siedzieć na uczelni - jest jeszcze gorzej) ale nie mogę i tym razem, wyjątkowo, nie z powodu przywidzeń. Opanował mnie potworny lęk, nieukierunkowany i nie mający jakiegoś konkretnego źródła. Boję się wyjść z pokoju, boję się zgasić światło, boję się położyć, stracić przytomność, spać, nie spać, umrzeć. Mój mężczyzna robi, co może, podtrzymuje mnie na duchu i nie zostawia samej (nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nie VoIP), ale on jest z tych ludzi, którzy byliby w stanie coś podobnego opanować, natomiast ja jestem jak łódeczka na fali i nie wiem, co począć. Jeden dzień wytrzymam, ale po dwóch zwalę się z nóg. A przecież trzeba się przygotowywać, uczyć, czytać teksty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doraźnie pomóc może presen, herbatka z melisy i ciepła kąpiel. Jak już będziesz w łóżku, to rób ćwiczenia oddechowo-relaksacyjne. Rozluźnij się i nie myśl o tym, że musisz spać. Przecież nic wcale się nie stanie, jak tej nocy nie prześpisz. Po prostu będziesz trochę zmęczona, ale organizm umie sobie poradzić nawet z kilkoma takimi nocami. Może poczytaj, obejrzyj jakiś film (ale niezbyt emocjonujący, najlepiej dla dzieci) przed snem. Albo zacznij czytać coś nudnego na leżąco- mi to bardzo pomaga ;) Włącz muzykę z dźwiękami natury, np. na open fm, tam tak ładnie ptaszki śpiewają i morze szumi, od razu mnie przenosi w świat miłych snów.

 

A tak ogólnie, to pewnie warto pójść do psychologa.

 

Powodzenia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×