Skocz do zawartości
Nerwica.com

Problemy z myślami


Inler

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie.

 

Jest to mój pierwszy post. Sprawa jest dosyć kiepska. Mam 18 lat, z Dziewczyną jestem od pół roku. Na początku byłem bardzo, bardzo zakochany. Wręcz uzależniłem się od niej, nawet napisałem jej książkę.

 

Było i jest mi z nią bardzo dobrze. Oczywiście zdarzały się małe kłótnie, nieporozumienia, ale zawsze kończyło się to rozmową i wszystko wracało do normy. Oboje jesteśmy szczęśliwi, Ona bardzo mnie kocha.

 

Problem ze mną jest taki, że bardzo dużo myślę i analizuję, bardzo dużo wkręcam sobie różnych rzeczy. Mam problem z uwierzeniem, nie do końca wierze w te piękne wszystkie rzeczy. Kiedyś przeraźliwie bałem się, że zostanę sam, że ona mnie opuści. Wiedziałem, że mam obsesje na jej punkcie. Całe moje życie sprowadzało się do niej. Powiedziałem jej o tym, działaliśmy by tak nie było. Troszkę zmieniłem swoje myślenie, teraz już lepiej to wygląda. Ale od jakiegoś momentu niedawnego cały czas mam jedną, głupią i bardzo męczącą myśl : "Czy ja ją kocham?". Caly czas o tym myślę i bardzo mnie to męczy. Problemu upatruję w kilku sprawach. Albo moje bardzo dziwne, nawet i paranoiczne. lękowe myślenie. Albo po prostu minął czas zakochania, ale ja baardzo chcę z nią być, snuliśmy plany na przyszłość, wspólne studia itp., daje mi bardzo dużo szczęścia i nie boję się powiedzieć, że te pół roku, to był najlepszy czas w całym moim życiu. Dodatkowo powiem, że mam pewne problemy z odpowiedziami na takie pytania wewnątrz siebie: co to jest miłość? Czy ja teraz Kocham czy nie?" i różne takie pytania, nawet niezwiązane z miłością. Wiem, ze od tego samego czasu też trochę się zmieniło, jakoś inaczej na nią patrzę. Dalej dla mnie jest synonimem wspaniałości i piękna. Dalej jest cudowna. Bardzo, bardzo nie chciałbym kończyć tego związku, a po prostu jakoś uporać się z tymi myślami. Uważam, że nasz związek wszedł w inną sferę. Teraz mamy mniej czasu dla siebie, już to wszystko nie jest takie szalone, tylko stateczne i spokojne, jednak ciągle mnie dręczy to pytanie. Ja wiem, ze takie rzeczy powinno się czuć.. ale jak? (pytanie retoryczne)

 

Na boku nikogo nie mam, żadne inne dziewczyny mnie naprawdę nie interesują, bo wiem, że ta obecna jest najwspanialsza i najpiękniejsza. O tym wszystkim jej powiedziałem, to był bardzo ciężki czas, bardzo dużo płaczu z obu stron, rzeczy nielogicznych. Ciągniemy to dalej. Wczoraj spędziliśmy bardzo piekny dzień. Te myśli ustały, nawet pojawiło się trochę tego, co już przeszło. A ja baaardzo chcę z Nią być dalej, bez tych myśli!

 

Dziękuję za ewentualne przeczytanie i odpowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inler, tak, kochasz ją.

 

Na tym forum już wiele osób miało identyczny problem, jak Ty teraz.

 

Uspokoję Cię: po pół roku związku okres zauroczenia zazwyczaj się kończy, a zaczyna budować się coś głębszego. My, nerwicowcy, odbieramy to jako koniec miłości, ponieważ za bardzo analizujemy swoje uczucia. Zatem zaczynamy się w tym myśleniu zapętlać.

 

Dobra rada Cioci Marty: nie myśl, tylko czuj. Może to na początku będzie trudne, ale jeżeli ja się tego nauczyłam (a zajęło mi to kilka lat i wymęczyło ciężkimi doświadczeniami), to każdemu się uda. Po prostu odsuwaj od siebie to dręczące i kompletnie niepotrzebne pytanie, czy ją kochasz. Spędzaj z nią dużo czasu, podziwiaj ją, poświęcaj więcej uwagi na to, co Ci się w niej bardzo podoba. I zajmuj się czymś, żeby za dużo nie myśleć :smile:

 

Wszystko się ułoży, tylko trzeba trochę czasu. Pomyśl, że teraz Twoje uczucie jest dojrzalsze, dlatego nie jest już takie różowiutkie i słodkie, jak wata cukrowa, tylko poważniejsze i przez to piękniejsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Te moje myślenie to jakieś zaburzenie? Podejrzewałem nerwicę natręctw, również może jakieś lękowe coś... Jeszcze niepokoi mnie jedna rzecz, mianowicie wydaje mi się, że przez to wszystko w ogóle straciłem jakieś poczucie namiętności. Tzn. Wiem, że wcześniej będąc przy niej miałem takie momenty, że cały płonąłem, szalałem z namiętności. Teraz już jest to zdecydowanie mniejsze, ale nawet nie odczuwam żadnych potrzeb, ani myśli kiedy jestem sam, nie obok niej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też tak miałam :D

 

Są na to też sposoby- możecie za sobą potęsknić po prostu, to bardzo pomaga.

 

Albo napalić się jakimiś poradnikami co do pomysłowych zabaw łóżkowych- aż ma się ochotę samemu popróbować :smile:

 

Dużo eksperymentujcie, to podtrzymuje namiętność. Możesz też popodrywać swoją kobietę przez erotyczne smsy itp. Albo powiedz jej, że masz ochotę, żeby Cię czymś zaskoczyła.

 

To odczucie wypalenia jest normalne. Taki czas w związku nadszedł, że trzeba zacząć coś budować samemu. Paliwo się skończyło i czasem trzeba będzie pchać, a czasem pojedzie z górki :D Powoli to opanujesz i wszystko się uspokoi.

 

A masz jakieś inne objawy, które wskazywałyby na nerwicę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inler, w dziale "Nerwica natręctw" jest taki wątek "Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?"

link: co-by-by-o-gdybym-przesta-a-j-jego-kocha-t5117.html

 

na pewno Ciebie zainteresuje 8)

 

wątek jest baaardzo długi,

więc w sam raz na długie jesienne wieczory...

trzymaj się :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Ci pięknie, dajesz mi nadzieję.

 

Zapisałem się dzisiaj do psychologa, mam szczęście, bo dostanę terapię łączoną, tzn. psycholog z psychiatra. Mam nadzieję, że mi to pomoże, szczerze pomoże. jednak boję się trochę. Wracając z tej poradni zacząłem myśleć, czy ja naprawdę mam problem czy to jest takie dziecinne, bo ludzie mają znacznie większe i bardziej dotkliwe problemy. trochę boję się, ze zostanę wyśmiany przez niego. a ja chcę tylko pomocy, takiego ustatkowania się, a nie nadziei, że jutro w ogóle nadejdzie (czy dziewczyna nie popadnie w totalne załamanie, mam takie szczęście, że ona mnie kocha, naprawdę kocha)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inler,

 

Uspokoję Cię: po pół roku związku okres zauroczenia zazwyczaj się kończy, a zaczyna budować się coś głębszego. My, nerwicowcy, odbieramy to jako koniec miłości, ponieważ za bardzo analizujemy swoje uczucia. Zatem zaczynamy się w tym myśleniu zapętlać.

cos w tym jest ;)

Dobra rada Cioci Marty: nie myśl, tylko czuj. Może to na początku będzie trudne, ale jeżeli ja się tego nauczyłam (a zajęło mi to kilka lat i wymęczyło ciężkimi doświadczeniami), to każdemu się uda. Po prostu odsuwaj od siebie to dręczące i kompletnie niepotrzebne pytanie, czy ją kochasz. Spędzaj z nią dużo czasu, podziwiaj ją, poświęcaj więcej uwagi na to, co Ci się w niej bardzo podoba. I zajmuj się czymś, żeby za dużo nie myśleć :smile:

prawda.

ja też miałam wątpliwości, myśli i później coraz więcej i więcej, jeszcze czasem tak miewam choć ja na początku oschle podchodziłam do związków bo właśnie nie chciałam się za bardzo przyzwyczajać gdyby coś poszło nie tak, no ale zakochałam się i postanowiłam się temu oddać czasem bywa ciężko, ale zawsze sobie mówię, że warto nawet jeśli to nie przetrwa. a co do spędzania czasu owszem spędzaj go z nią, ale i nie ograniczaj się tylko do niej. wiem, że to niszczące

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×