Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychoterapia nie działa


KrzysztofT

Rekomendowane odpowiedzi

Nie jestem w stanie powiedzieć kiedy wyzdrowieję,ale.. postaram się walczyc o samą siebie i powrócić do "świata żywych" :P Co do terminu zakończenia terapii, niestety nie wiem, jakoś nie było okazji ani moich chęci, zeby o tym rozmawiać, nie interesowałam się tym szczególnie,ale na przyszłym spotkaniu chce o to zapytać :)

Wiem tylko ( nie z własnego doświadczenia) że depresje można leczyć latami, wszystko zależy od etapu, na jakim się jest. Na ostatniej wizycie okazało się, że mój stan jako tako się pogorszył...ale to nie tak.. zaczełam się otwierać i teraz już wiemy nad czym trzeba pracować,aby wyjść na prostą - a to połowa sukcesu !

Trochę ciężko będzie z moimi lękami, ponieważ mój lęk jest ponoć najgorszy ze wszystkich innych rodzajów lęków ( ona jakoś to fachowo nazwała, dlatego teraz parafrazuje tylko).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

OK

....ale na końcu tego potrzebnego czasu w przybliżeniu powinno byc ZAPEWNIENIE o powrocie do zdrowia.

Inaczej to sa gusła i bzdury propagowane przez zgraję cwaniaczków nie biorących odpowiedzialności za wykonana pracę i mających świadomośc swego dyletantctwa i braku skuteczności

Jak oddajesz auto do mechanika to pytasz

"kiedy będzie gotowe"?

a nie

"kiedy przestanie się nim pan zajmować"....

Czyż nie?

 

Ona22

To słynnne juz pogorszenie w trakcie terapii świadczy o jej bezskuteczności i tylko jako zaslona dymna jest usprawiedliwiane procesem zdrowienia , a nie faktycznym brakiem leczenia lub złym leczeniem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie... pogorszenie stanu nie świadczy o braku skuteczności terapii... Po prostu w końcu otworzylam się i powiedziałam najgorsze rzeczy jakie mam w głowie.

Z resztą terapia polega trochę na pewnym praniu mózgu, zeby móc poukładac wszystko na nowo, na odpowiednich półkach :P

Moja psychoterapeutka jest odpowiedzialna za to, co robi... zawarłyśmy układ i musimy trzymać się pewnych reguł.

Przedstawiła mi moją sytuację ( wiem, ze prawidłowo to zrobiła) powiedziała, że jeśli nie zrobie tego i tego/nie zrozumiem i sama do tego nie dojde ( a ona mi w tym pomoże, żebym doszła) to dla mnie nie ma ratunku. Sama postawiła mi pewne ultimatum.. albo robie tak jak ona doradza i pracuję nad sobą za jej pomocą itp. albo nie będzie w stanie mi pomóc. Mimo wszystko mam w niej ogromne wsparcie i baaardzo mi pomaga w tym, do czego dążę.

Trafiłam na odpowiednią osobę, całe szczęście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

właśnie pogorszenie stanu na terapii często świadczy o tym, że człowiek do czegoś dochodzi, następują jakieś zmiany

najpierw trzeba wszystko powywalać do góry nogami, pobablać się znowu we wszystkich swoich problemach (a to boli i się gorzej czujemy) , żeby potem móc sobie wszystko poukładać... i czuć się lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

madlen92, rzeczywiście niepotrzebnie na nią chodzisz. Szkoda Twojego czasu i pieniędzy, jeśli za nią płacisz.

Chociaż jak tak teraz myślę, Twoim problemem , a zarazem trudnością może być uzależnienie się od drugiej osoby.

Nie pomyślałaś o tym?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, nigdy nie przywiązywałam się do ludzi, wręcz przeciwnie bo jestem skrajną introwertyczką. Dlatego nie rozumiem co się teraz dzieje, trudno mi będzie zrezygnować ze spotkań z moją terapeutką. Nie idealizuję jej tak jak niektórzy pacjenci swoich terapeutów, ale ją lubię to wszystko. Nie umiem tego zakończyć. Czy to możliwe, że o to jej chodziło bym się do kogoś zdołała przywiązać? Czy jednak jest to niezdrowe i nie dopuszczalne by takie "uzależnienie" miedzy pacjentem a psychologiem miało miejsce? Mam wrażenie, że pracowała nad tym żeby jakaś mała więź się wytworzyła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzeba by być jasnowidzem aby znać Twoje intencje. Co więcej uzależnienie nie jest wcale złe pod warunkiem że patrzymy na interes terapeuty. Zapamiętaj że kwestia dobrze czy żle zawsze rodzi pytanie. Dla kogo? Nie ma złych rządów np w polsce gdyż zależy dla kogo są złe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Widzę, że konwersacja przybrała jakieś niezdrowe wymiary. No nic... Co do kwestii uzależnienia od terapeuty - to jest kwestia względna, jak wiele w życiu. Zgadzam się trochę z wujem dobrą radą:

Uzależnienie nie jest wcale złe pod warunkiem, że patrzymy na interes terapeuty. Zapamiętaj, że kwestia dobrze czy źle, zawsze rodzi pytanie. Dla kogo?

Po pierwsze, terapeuta może celowo "uzależnić" pacjenta od siebie, np. by mu udowodnić, że mimo deklarowanego chłodu i niezdolności do stworzenia trwałego związku, ulega mechanizmom, które powodują, że czuje się związany z jakąś osobą, np. osobą terapeuty. Takie techniki służą udowodnieniu niespójności myślenia klienta (często wykorzystuje się w tym celu różnego rodzaju tzw. techniki paradoksalne). Terapeuta jednak, jako specjalista i fachowiec, powinien też znać metody, za pomocą których odwróci proces i sprawi, że pacjent będzie zdolny uniezależnić się od terapeuty. Jeżeli terapeuta wykorzystał takie mechanizmy, obliczone na dobro terapii, to uzależnienie jest OK, jest elementem niesienia pomocy, składową terapii. Pacjent jednak musi zacząć żyć "na własną rękę", już bez pomocy terapeuty. Tylko taka terapia jest skuteczna. Natomiast inna kwestia to taka, kiedy terapeuta nie umie przeciwdziałać mechanizmom zbyt ścisłego wiązania na linii klient-terapeuta, co świadczy o jego niekompetencji albo celowo wiąże klienta, by dłużej "mieć go przy sobie" i móc czerpać zyski z przedłużającej się i jednocześnie mało efektywnej terapii. Dwa ostatnie przypadki służą wtedy wyłącznie terapeucie, a nie pacjentowi. Zatem uzależnienie od terapeuty to szeroki temat do dyskusji i wcale nie jest to zjawisko jednoznacznie złe.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szok. Jesli mi ktoś by zaaplikował technike paradoskalną to bym mu wbił łeb w podłoge a potem wsadził w jego własna dupę. Jesli ktoś ma kłopot z nawiązywaniem kontaktów, to chyba z konkretnych przyczyn. Jesli ktoś nim zmanipuluje, żeby cos udowodnić to pomimo że mu to udowodni, to chyba jednoczesnie potwierdzi obawy. Jesli potem zacznie to odwracać... to przecież jest straszne i chyba bardziej niemoralne być niemoże. Kto uznał to za "technike" i jak trzeba mieć we łbie nasrane żeby traktować drugiego człowieka jak maszynę na której sie wciska guziki. To tak jakby uznac samego siebie za półboga który ma prawo miec władzę na innym człowiekiem. Przecież terapeuta tez człowiek i on zakłada żę działa na korzyść. Nigdy jednak nie ma pewności co z takiego wyjdzie.... nie no to jest straszne. Przecież ty własnie napisałeś że trzeba być sadomasochistą żeby iśc na terapie. Jak ja mógłbym teraz iśc do kogoś, zaufać mu, czuć sie swobodnie bezpiecznie. Wywalać mu najwieksze sekrety, jednoczesnie wiedząc że terapeuta bedzie, lub może mnie traktować jak rzecz. Jak coś co zadziała w taki i taki sposób. LOLLOL Nie no nadal nie wierze, że to czytam. To jest dno dna, nawet o 4 poziomy niżej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zujzuj, nie rozumiem oburzenia moim wcześniejszym postem i twoich mało przyjemnych słów typu "trzeba mieć nasrane we łbie" albo "wsadzić komuś łeb w jego własną dupę". Proszę, by trochę uważać na to, jak się wyraża.

Po pierwsze, techniki pośrednie i paradoksalne stanowią istotną grupę technik stosowanych w terapii systemowej, w tym także w terapii rodzin. Radzę zajrzeć do Lidii Grzesiuk - ona fajnie i w przystępny sposób pisze o tym w swoich książkach. Techniki te są wykorzystywane głównie wtedy, gdy poddawany terapii pacjent lub rodzina przejawia opór przed zmianą. Terapeuta komunikuje wówczas własne intencje w sposób niejawny. Może np. opowiadać przypowiastki, posługiwać się metaforami adresowanymi do nieświadomości pacjentów, sugerującymi, jak trudności mogą być rozumiane i jak można sobie z nimi radzić. Dosłowna warstwa komunikowanych anegdot nie zawiera żadnych sugestii, by nie nasilać oporu.

Innym sposobem niejawnego, pośredniego sposobu komunikowania się terapeuty jest stawianie pacjentów w obliczu paradoksu pragmatycznego, polegającego na formułowaniu nakazów przy jednoczesnym stwarzaniu pozorów możliwości dokonania wyboru. Terapeuta np. nakazuje zbuntowanej przeciwko rodzicom i terapii młodej pacjentce, by nadal się buntowała. Ten nakaz chwyta pacjentkę w pułapkę paradoksu. Jeśli będzie buntować się wobec rodziców, to podporządkuje się wyrażonemu przez terapeutę wprost nakazowi. Jeśli jawnie sprzeciwi się nakazowi terapeuty, to musi zrezygnować z buntu wobec rodziców.

Jeśli ktoś nim zmanipuluje, żeby coś udowodnić, to pomimo że mu to udowodni, to chyba jednocześnie potwierdzi obawy.

Techniki paradoksalne i pośrednie nie są manipulacją, bo służą dobru pacjenta. Owszem, wprowadzają konsternację, obawy, pojawia się lęk, człowiek zostaje wybity z dotychczasowym sposobów myślenia i działania, ale te "wyprowadzenie z równowagi" jest wykalkulowane, by pomóc pacjentowi efektywniej żyć i radzić sobie z problemami. Stosowanie tych technik nie jest jakąś niemoralnością. To jedne z najbardziej skutecznych metod terapeutycznych. Nie rozumiem też, dlaczego uważasz, że stosowanie technik paradoksalnych czy pośrednich (niejawnych) czyni z terapeuty półboga, który manipuluje człowiekiem, a ten, kto się decyduje na taką terapię jest sadomasochistą, którego zaufanie nadużyje psychoterapeuta. Terapeuta po prostu korzysta z repertuaru różnych technik, jakie ma do wyboru, ale wybór techniki uzależnia od problemów klienta. I zawsze kieruje się jego dobrem. Uzależnienie klienta od terapeuty to także porażka dla samego terapeuty. On nie wiąże ze sobą pacjenta dla własnego widzimisię, tylko używa pewnych naturalnie pojawiających się mechanizmów w procesie, by wyzyskać to dla dobra terapii i pacjenta. Chyba zujzuj trochę nadinterpretowałeś moje zdanie i źle mnie zrozumiałeś. Mam nadzieję, że trochę rozwiałam wątpliwości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×